niedziela, 4 września 2016

Rozdział 48

Rodzina to nie krew.
To ludzie, którzy cię kochają.
Ludzie, którzy cię wspierają.


Obudziłyśmy się równo z Antonellą. Musiałyśmy wyglądać komicznie bo od razu się do siebie uśmiechnęłyśmy i przytuliłyśmy.
-Obiecaj mi coś- powiedziała na dzień dobry Argentynka. 
-Co takiego?- zapytałam ciekawa tego, co zaraz miałam usłyszeć.
-Zrobisz dzisiaj tą imprezę i razem się upijemy. Pocałujesz Paula, żeby już wykreślić z listy ten głupi punkt. Będziesz dzisiaj świetnie się bawiła. Będziesz sobą i pokażesz jak umie się bawić Malicka- usłyszałam. Wtedy w mojej głowie zrodził się świetny pomysł. Jednak nie mogłam o tym powiedzieć Anto. Zabiłaby mnie i zamknęła na cztery spusty.
-Obiecuję, że to będzie jedna z lepszych imprez, ale musisz mi pomóc- stwierdziłam i posłałam jej ogromny uśmiech.
-Zakupy i sprzątanie?- zapytała uśmiechnięta.
-Tylko zakupy. Sergi sprząta. Sam się zobowiązał- oznajmiłam.
-Zapomniałam kompletnie- przyznała dziewczyna- To ubieramy się, idziemy na zakupy, wysyłamy sms-y, jemy i imprezka gotowa- zarządziła. Przybiłyśmy sobie piątki i poszłyśmy do kuchni. Była już godzina jedenasta. Długo spałyśmy, ale wcale się nie dziwię. Wczoraj rozmawiałyśmy do późna. Poza tym wczorajszy dzień był pełen wrażeń. Zjadłyśmy szybko musli z jogurtem i popiłyśmy sokiem pomarańczowym. Zaczynam myśleć, że jestem od niego uzależniona. Potem obydwie weszłyśmy do łazienki. Zrobiłyśmy snapa jak myłyśmy zęby. Potem się ubrałyśmy. Antonella wyglądała jak zwykle zniewalająco. Ja dzisiaj ubrałam buty na płaskiej podeszwie. Gdy się wczoraj pakowałam, pomyślałam, że chociaż dzisiaj odpocznę od obcasów, które zresztą ubóstwiam. Jednak na imprezę je ubiorę. Zadzwoniłam jeszcze do Sergiego i go obudziłam przy okazji. Przypomniałam mu o tym, że dom ma lśnić bo inaczej żadnej parapetówki nie będzie. Miałam wrażenie, że na moje słowa wyskoczył, aż z łóżka. On może nie wie, że się domyślam dlaczego tak bardzo mu na tym zależy. Jest moim bratem i nie ważne, że nie jesteśmy spokrewnieni. Jest nim i się o mnie martwi. Walczy każdego dnia, abym zapomniała o Marcu. Myślę, że chcę chyba jeszcze bardziej tego, niż ja. Choć ja powoli zaczynam rozumieć, że zapomnieć nie można. Sergi bardzo chce, aby wróciła jego stara siostrzyczka, którą tak bardzo kocha. Ta, która była wesoła, szczęśliwa, wygłupiała się z nim każdego dnia, dzwoniła bez powodu, wysyłała zabawne snapy, rozmawiała na każdy temat. Ta, która zawsze wiedziała co i kiedy powiedzieć i jak się odgryźć. Dziś jest trochę inaczej. Staram się znów żyć jak dawniej, ale czuję, że coś się nieodwracalnie zmieniło. Tą zmianą ewidentnie było moje rozstanie z Marciem. Nie mogłam sobie tego logicznie wyjaśnić. Jak miałam to wszystko sobie poukładać? Nie miałam pojęcia czy to w ogóle możliwe. Ktoś może powiedzieć, że jestem wariatką bo przecież "rozstania są normalne". Może i nią jestem. Może jestem pieprzoną wariatką. Czemu nie? Sęk w tym, że kochałam go jak nikogo w życiu. Był mi jedną z najbliższych osób. Był dużo bliższy, niż prawdziwa rodzina. Czy to dziwne, że nadal cierpię? Jestem zmuszona codziennie go widywać. Z jednej strony mi to pomaga. Lubię z nim przebywać. Jednak jest także druga strona medalu. Gdybym go nie widywała byłoby mi po jakimś czasie łatwiej. Zajęłabym się swoim własnym życiem. Pewnie wyjechałabym do jakiegoś odległego państwa, takiego jak Meksyk. Tam mogłabym wciąż mówić w moim ukochanym języku jakim jest hiszpański. Byłabym daleko od Polski i od Hiszpanii. Zatrudniłabym się gdzieś. Poznałabym nowych ludzi. Powoli traciłabym kontakt ze wszystkimi znajomymi z Barcelony. Na końcu kontakt urwałby mi się z Anto i Sergim. Ale by się urwał. Z gazet dowiedziałabym się, że Marc spotyka się z najpiękniejszą kobietą, którą jego fani ubóstwiają. Poznałabym przystojnego i miłego Meksykanina, którego do końca życia byłoby mi żal bo nigdy bym go nie kochała. Zawsze pamiętałabym o hiszpańskim piłkarzu, którego kochałam na zabój. Umarłabym z tą świadomością. Moje życie byłoby pozbawione barw. Nie poszłabym nigdy do przodu. Nie można iść do przodu, gdy wciąż patrzy się w tył. Jednak czy teraz, tu, w Barcelonie idę do przodu? Raczej nie. Ciągle pamiętam o mojej przeszłości. W pełni rozumiem Sergiego. Chce, abym znów była normalna. Jakkolwiek głupio to brzmi. Nie wiem czy potrafię spełnić jego oczekiwania. Nie chcę go zawieść, ale nie mam pojęcia czy temu podołam. Pojechałyśmy do centrum handlowego. Wpadłyśmy obydwie w istny szał zakupowy. Kupiłyśmy tak wiele, że głowa mała. Anto była w sklepie, gdy ja poszłam do toalety... Męskiej. Po co? Po szczęście. Po spełnione marzenia. Po zrealizowanie listy. Dołączyłam do Anto. Pochodziłyśmy jeszcze chwilę po sklepach i postanowiłyśmy już wracać. Wysłałam po drodze wszystkim sms-y z informacją, że dzisiaj u mnie jest parapetówka o godzinie dziewiętnastej. Podałam im również dokładny adres. Anto zaparkowała u mnie w garażu samochód. Ustaliłyśmy, że dzisiaj to ona u mnie śpi. Kochana. Ona również pragnęła, abym była taka jak dawniej. Antonella się nie upija. Dzisiaj robi wyjątek bo chce szaleć ze mną. Woli robić coś głupiego ze mną, niż patrzeć jak robię to sama. Jestem jej za to ogromnie wdzięczna. Weszłyśmy do domu, a tam naprawdę lśniło. Stanęłyśmy jak wryte.
-Czy ja śnię?- zapytałam nie dowierzając. Można było jeść z podłogi. Jak on to zrobił? Aż takiego efektu to się nie spodziewałam.
-Zastanawiam się nad tym samym- odparła zdziwiona tak samo jak ja. Wyjęłam telefon z tylnej kieszeni jeansów. Wybrałam numer do mojego braciszka i dałam na głośnomówiący.
-Ciołku jak ty to zrobiłeś?- zapytałam, gdy usłyszałam tylko charakterystyczny dźwięk odebranego połączenia.
-Jesteś na głośniku- uprzedził mnie.
-Ty też- powiedziałam i usłyszałam śmiechy.
-Po prostu wynająłem firmę sprzątającą, ale spoko luz stałem nad nimi i pilnowałem- wyjaśnił to, co mnie interesowało. Czego ja się spodziewałam? On i sprzątanie.
-Czego my się spodziewałyśmy?- zapytała chyba samą siebie Antonella i poszła do kuchni rozpakować zakupy. 
-Ale że co? Myślałyście, że sam posprzątam?- zapytał rozbawiony Sergi. Próbował być poważny, ale po chwili wybuchnął śmiechem, a razem z nim chłopaki. Nie wiem, którzy, ale chłopaki.
-Nienawidzę cię- jęknęłam.
-Kocham cię siostrzyczko- odparł i cmoknął- Łap całusa- dodał.
-Złapany, do zoba- pożegnałam się i nie czekając na odpowiedź, rozłączyłam się. Musiałam wszystko przygotować. Zaczęłyśmy z Anto od wypakowania wszystkiego. Potem zajęłyśmy się przekąskami. Oczywiście nie zabrakło chipsów i słodyczy. To już chyba tradycja. Alkoholu było co nie miara. Zakupiłyśmy wódkę, piwo, wino, brandy, whisky, bourbon, koniaki, giny i nalewki. Uwierzcie, że nic stąd się nie zmarnuje. Na tyle osób mój zapas nie wystarczy. Większość pewnie przyniesie ze sobą jakiś alkohol. Prawie każdy przychodzi z partnerką, więc nie ma co się dziwić. Dom będzie pełen ludzi. Przed osiemnastą wszystko było gotowe, a Anto pojechała do siebie do domu, aby się przygotować. Ja musiałam zrobić to samo. Pożegnałyśmy się i udałam się do łazienki. Wzięłam kąpiel z dużą pianą. Wykąpałam się, a potem nasmarowałam swoje ciało balsamem czekoladowym. Wysuszyłam włosy i umyłam zęby. Zrobiłam sobie dzisiaj fale. Makijaż miałam trochę mocniejszy, niż na co dzień. Postanowiłam się ubrać w coś kobiecego. Moim zdaniem nie było najgorzej. Wiadomo, że też nie najlepiej, ale i nie było jakoś tragicznie. Zeszłam na dół, ponieważ goście zaczęli się schodzić. Witałam się z każdym i przyjmowałam prezenty. Oprowadzałam również moich gości po domu. Ten, kto wcześnie przychodzi zawsze ma taki przywilej bo gdy jest już dużo ludzi to każdy chodzi i zwiedza sam. Taka nasza mała tradycja. Na końcu przyszło państwo Messi, Marc i Sergi. Coral niestety nie mogła przyjść, ponieważ ma sesję zdjęciową. Nie ma jej nawet w Hiszpanii. 
-Magnesy!- zawołał na wejściu Roberto i pokazał mi torebkę na prezenty wypełnioną magnesami. Głównie z motywem Fc Barcelony i postaci z bajek.
-Kocham cię!- powiedziałam, gdy tylko zobaczyłam prezent i rzuciłam mu się na szyję. On przytulił mnie mocno o pocałował w czoło, ale Anto go odepchnęła.
-Teraz ja- stwierdziła i popchnęła go lekko biodrem. Wyglądało to komicznie.
-Przecież widziałyście się jakąś godzinę temu- wyjęczał niezadowolony Sergi.
-Dwie- oznajmiła Antonella i mnie przytuliła- Świetnie wyglądasz. Spraw, żeby się posrał ze zdziwienia jak świetnie dajesz sobie bez niego radę- wyszeptała mi przyjaciółka. Miałam ochotę zacząć płakać, ale nie mogłam zrobić. Pocałowałam ją w policzek i wesoło roześmiałam. 
-Cześć mała- przywitał się ze mną Lio.
-Cześć mistrzu- odpowiedziałam, przytuliliśmy się, a chłopak pocałował mnie w policzek- To ten Paulo?- zapytał Leo i skinął na niego głową. Dyskretnie mnie tak odwrócił, abym zobaczyła na kogo wskazuje. Po prostu wziął mnie za rękę i okręcił. 
-Tak- odpowiedziałam.
-To jego chcesz pocałować jako nieznajomego?- dopytał Sergi. Nie miałam pojęcia czy to jest dobry pomysł. Nikogo nie chciałam zranić, ale gdyby go upić... Jestem pieprzoną egoistką. To jest niezaprzeczalny fakt. 
-Nie znam go, więc tak- odpowiedziałam.
-Tylko pocałować?- zapytał pełen obaw. Ja też już nie wiedziałam co będę robić. Może przespanie się z kimś będzie lepszą opcją, niż zwykły pocałunek. Może zrobienie z siebie dziwki mi pomoże. Zawsze ktoś by obok mnie był. Nie kochałby mnie, a ja jego. 
-Wahasz się- zauważył Leo.
-Wpadłam na genialny pomysł- oznajmiłam.
-Jeśli jest tak samo genialny jak twoja lista to uwierz, że jest beznadziejny- powiedział Sergi, ale ja nie zamierzałam go słuchać. Byłam gotowa spróbować wszystkiego, aby tylko przestało boleć. Dosłownie wszystkiego.
-Myślę, że mogę się z kimś związać- wypaliłam.
-A niepotrzebna ci przypadkiem do tego osoba, którą kochasz?- zapytał ironicznie Roberto.
-No właśnie nie. Luźny związek- stwierdziłam.
-Żartujesz, prawda?- głos zabrał pierwszy raz od wejścia Marc.
-Nie. Mogłabym być w luźnym związku. Tylko seks. Żadnych zobowiązań i wyznań- wyjaśniałam. Oczywiście, że uważałam ten jak i moje poprzednie pomysły wypisane na liście za beznadziejne. Nie jestem idiotką. Po prostu wierzyłam, że któryś z nich zabierze to cierpienie i miłość. Mówię poważnie. Głęboko w to wierzyłam i wciąż wierzę.
-Chodźcie, idziemy się bawić!- zarządziłam i poszłam do salonu. Chwyciłam butelkę z winem i zaczęłam pić z gwinta. 
-Znowu się upijesz?- zapytał Marc. Odwróciłam się do niego przodem. Nadal poruszałam się rytmicznie do muzyki i piłam wino.
-Po prostu dobrze się bawię- powiedziałam jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie. 
-Kiedyś umiałaś bawić się bez alkoholu- i co z tego? Kiedyś to my byliśmy razem. Kiedyś to ja mieszkałam w Polsce. Kiedyś to ja zębów nie miałam. Kiedyś to ja hiszpańskiego nie umiałam. Liczy się tu i teraz.
-Daj spokój. Zachowujesz się gorzej, niż facet po osiemdziesiątce- oznajmiłam i poszłam do łazienki, aby nikt mnie teraz nie widział. Wyjęłam ze stanika woreczek z tabletkami, które były narkotykami. Realizuję każdy punkt. Niczego nie pominę. Wzięłam dwie tabletki do ust i szybko je połknęłam. Popiłam wodą z kranu. Resztę narkotyków, które mi zostały schowałam w szafce pod umywalką za środkami chemicznymi. Przeczesałam włosy ręką, uśmiechnęłam się do swojego odbicia w lustrze i wyszłam z pomieszczenia. Czułam się normalnie przez mniej więcej piętnaście minut. Po ich upływie miałam wrażenie jakbym umiała latać. Piłyśmy z Antonellą raz za razem, kolejkę za kolejką. Podeszłam do Paulo i zarzuciłam mu ręce na szyję. Jakiś głosik w mojej głowie rozbrzmiał w mojej głowie... "Idź na całość! Zrób z siebie dziwkę!". Czemu nie? To chyba potrafię. Podeszłam do dziennikarza i zarzuciłam mu ręce na szyję. Wtedy zrozumiałam, że mogę co pocałować, ale nie iść z nim do łóżka. Byłam pod wpływem alkoholu i narkotyków, a mimo to nie umiałam się całkowicie odpalić. Ja wiem, że potem bym żałowała, ale na jakiś czas bym zapomniała. A ja tego po prostu nie mogę zrobić. Nie wiem dlaczego, ale nie mogę. Chłopak zaczął ze mną tańczyć. Był coraz bliżej mnie, a ja zaczynałam odpływać. Dosłownie. Nawet nie wiem kiedy, a wciąż tańcząc znaleźliśmy się w ogrodzie. Przycisnął mnie do ściany, a ja chciałam go odepchnąć, ale byłam zbyt słaba. Napierał na mnie biodrami i wpił się w moje usta. Mój słaby krzyk został stłumiony przez jego usta. Chciałam go odepchnąć. Naprawdę chciałam, ale nie mogłam. Nie odwzajemniałam pocałunków. Nagle ten cały Paulo się ode mnie oderwał. W mgnieniu oka i go nie było. Słaniałam się po ścianach. Nie miałam pojęcia co się ze mną dzieje. Chociaż... Narkotyki zaczynają działaś. Diler powiedział, żebym wzięła jedną. Nie posłuchałam. Zaczynało mi być wszystko jedno. Paulo może wrócić. Nie dbam o to. W sumie czemu nie. Po co go odepchnęłam? Przynajmniej on mnie chce. Związek bez zobowiązań.


***

-Marc, widziałeś Vicki?- zapytałem o to brata. W końcu ktoś musi wiedzieć, gdzie ona jest. Zniknęła. Trzymała się z Anto, ale obydwie się nieźle spiły. Pierwszy raz widziałem w takim stanie Argentynkę. Zresztą z Victorią nie jest lepiej. Od rozstania z Marciem robi wszystko, aby zapomnieć. Myśli, że nie wiem. Ja nie umiem z nią o tym porozmawiać. Nie wiem co mam jej mówić. Rozumiem ją i dlatego nie mam pojęcia jak jej pomóc. Kocha go i to do szaleństwa. Wskoczyłaby za nim w ogień. Nie mam pomysłu jak jej pomóc. Chciałbym, aby była szczęśliwa. Tylko jak tego dokonać? Popatrzył na mnie zdziwiony. To było chyba normalne pytanie. Jestem trzeźwy.
-Nie ma jej?- zapytał zaskoczony i przerażony. Jego mina wszystko zdradziła.
-Szukam jej od dziesięciu minut- odpowiedziałam. Zaczynałem się martwić. Nie ma dużego domu, a się zgubiła. Jak to możliwe?
-Widziałem ją jak tańczyła z tym dziennikarzykiem od siedmiu boleści- oznajmił z pogardą w głosie i poszedł.
-Gdzie ty idziesz?- zapytałem totalnie zaskoczony jego zachowaniem.
-Poszukać jej- odparł i wyszedł do ogrodu. Pobiegłem za nim. Prawie na niego wpadłem, gdy gwałtownie się zatrzymał. Wyjrzałem mu przez ramię i zobaczyłem Vicki całującą się z tym Paulo. Nie podobało mi się to. Ona go nie kocha. Te jej pomysły są tylko po to, aby zapomnieć o Marcu. Nie wiem czy da się zapomnieć o kimś kogo się kocha. Moja mała, biedna siostrzyczka. Ale... Chwila, chwila. To nie był zwykły pocałunek. Zanim zdążyłem cokolwiek zrobić Marc już okładał pięściami tego chłopaka. Bałem się, że coś mu zrobi. Bartra w obronie przyjaciół i rodziny zrobi wszystko. A wydaję mi się, że on coś ukrywa. Co się właściwie stało? Vicki broniła się przed tym pocałunkiem jak tylko mogła. Słabo jej to szło przez nadmiar alkoholu, ale próbowała. Powinienem jej pilnować! Cholera. Spojrzałem na nią i zobaczyłem, że osuwa się po ścianie. Szybko do niej podbiegłem i chwyciłem w talii. Ona się tylko zaśmiała. Była aż tak pijana? Nic do niej nie docierało? Ale przecież nie chciała całować się z tym chłopakiem. Nie rozumiem. Kątem oka dostrzegłem, że mój brat nadal bije się z Paulo. Usadziłem Polkę pod ścianą, a sam odciągnąłem Marca od tego szajbusa. Obrońca mi się wyrwał. Wziął za poły tego dziennikarza i przez ogród wywalił go z posiadłości Vicki. Pełen złości podszedł do niej i pociągnął za rękę do góry, aby wstała. 
-Nie tak ostro- powiedziała i zaczęła się śmiać. 
-Ciebie to śmieszy?! Śmieszy?! On mógł cię zgwałcić! Rozumiesz co do ciebie mówię?!- krzyczał na nią. Był wściekły. Rzadko kiedy go takiego widziałem. Ma wybuchowy charakter, ale nie aż tak. Nigdy na nią nie krzyczał, a przynajmniej w mojej obecności. 
-Marc daj spokój. Ona jest pijana. Nic do niej dzisiaj nie dotrze- powiedziałem. Tylko ja i Marc zdawaliśmy sobie sprawę z tego, co się  właśnie stało. Tori zachowywała się jakby była w jakimś transie. Odwróciła się tyłem do swojego byłego chłopaka i chciała zrobić krok do przodu, ale upadła. Prawie. Marc w ostatniej chwili ją złapał. Bogu dzięki! Odwrócił ją z powrotem do siebie i ją prześwietlał. Czego on szukał? Cholera ona nie ma nic wypisanego na czole.
-Wezmę ją do jej sypialni i zaraz ci coś powiem. Gdzie ma swój pokój?- zapytał. Zdziwił mnie i to bardzo. Wziął ją na ręce i pokręcił smutno głową. Było mu jej chyba żal. Ewentualnie zdawał sobie sprawę z tego, że to przez niego. Jest moim bratem, ale zachował się jak palant. Mówił, że ją kocha, a dwie minuty potem z nią zerwał. Jak miała się poczuć? Co to za chore gierki? Gdzie jakiś szacunek? Pokierowałem się w stronę sypialni Victorii. Marc położył ją na łóżku, a następnie sam się obok niej położył. 
-Wiedziałeś?- zapytał oskarżycielskim głosem. Nie miałem pojęcia o co mu chodzi. Zresztą to ja powinienem zadawać pytania. Jakim prawem w ogóle obok niej leży? Mało mu jeszcze?
-O czym do cholery?- odpowiedziałem pytaniem na pytanie- I z jakiej racji obok niej leżysz?!- wybuchłem. Nie często można mnie takiego zobaczyć, ale on działał mi ostatnio na nerwy. Przestał się zwierzać, dzwonić, pisać, przychodzić. Próbowałem z nim o tym pogadać, ale mnie zbywał. A to mówił, że przesadzam, że mi się wydaję, że to nie pora na taką rozmowę, że musi iść, że musi zadzwonić, że pogadamy później. Ile można? W końcu i ja zrozumiałem, że on mnie unika. Woli siedzieć w domu pewnie z innymi kumplami. Wycofałem się. Nie zmuszę go do rozmowy ze mną. Jeszcze bardziej zająłem się Vicki, a przynajmniej próbowałem. Ich rozstanie spłynęło po nim jak po kaczce, a w życiu Polki odbiło się głośnym echem. 
-Ona jest naćpana!- również zaczął krzyczeć.
-Co ty pieprzysz?! Nie rób jej na złość i jej nie oczerniaj! Jest tylko pijana!- byłem strasznie wkurzony. Jak on mógł tak powiedzieć? Vic i narkotyki... To nie idzie ze sobą w parze. Nie ona. Zawsze była przeciwniczką dragów. 
-Spójrz na jej oczy!- aż się wzdrygnąłem. Jak to możliwe? Podszedłem do łóżka, na którym leżeli. Vicki coś mamrotała pod nosem i się śmiała. Spojrzałem w jej źrenice. Teraz uwierzyłem bratu. Opadłem załamany na materac. Dlaczego? Dlaczego ona go tak kocha? Co ona zrobi ze swoim życiem? Przecież dzisiaj gdyby nie to, że zacząłem jej szukać to gnój mógłby ją nawet zgwałcić albo zabić. Nie wiem co robić i jak jej pomóc. Dopiero teraz do mnie dotarło, że miała taki punkt na tej swojej beznadziejnej liście rzeczy do zrobienia. 
-Co teraz?- zapytałem cicho. Nie miałem pojęcia jak zachowywać się wobec osoby pod wpływem narkotyków. Czy coś jej grozi?
-Na razie nic. Pójdzie spać, a potem wstanie i trzeba z nią porozmawiać. Musimy też powiedzieć Anto o tym. Ona umie do niej dotrzeć- odpowiedział. Jego twarz przypominała posąg. Zero uczuć. Tym razem nic nie zdradzała.
-Na pewno nie teraz. Anto ledwo stoi na nogach- oznajmiłem. Marc pokiwał głową. 
-Idź na dół. Zajmij się gośćmi. Zaraz jej pewnie rozniosą dom, a ja zajmę się Vicki- zarządził. Zgodziłem się. Pocałowałem siostrę w czoło i wyszedłem, choć wcale nie miałem na to ochoty. Myślami wciąż byłem przy niej. Stało się to, czego obawiałem się najbardziej. Ona nie cofnie się przed niczym. Spróbuje wszystkiego, aby tylko zapomnieć. Nie ważne jak bardzo będzie to głupie i absurdalne. Ona będzie próbować. To rozstanie ją niszczy. Miłość ją niszczy. Coś, co kiedyś dawało jej tyle szczęścia, dziś zabiera chęci do życia. Żyła dzięki niemu i dla niego. Teraz walczy o każdy dzień. Może teraz przesadzam, ale boję się, że pewnego dnia przyjdą jej do głowy jakieś głupie myśli o śmierci. Nie wybaczyłbym sobie. To ja muszę się nią opiekować. Czuję się za nią odpowiedzialny. Bo jak mam nie być? Jestem dla niej jak rodzina, ale na tym cholernym papierku nią nie jestem. Już się upiła. Wzięła narkotyki. Co będzie następne? Wypadek na motorze? Nie jestem pewien co jeszcze wymyśli, aby poczuć się lepiej. W końcu zrobi sobie krzywdę. Wyjrzałem zza uchylonych drzwi do sypialni Vicki. Wydawało mi się jakby nic się nie zmieniło. Ona delikatnie w niego wtulona. On mocno oplatający jej ciało. Twarz przy twarzy. Wyglądali jak zakochani. Patrzył na nią z żalem wymalowanym na twarzy. Wiem, że jednocześnie był zły, że to zrobiła. Zależy mu na niej, ale nie jak na dziewczynie. Wszystkie jego gesty, które ktoś odbierze jako przejaw miłości, on będzie uważał za przyjacielskie. Sam nie wiem dlaczego, ale zrobiłem im zdjęcie. To był piękny widok. Chciałbym, aby on ja kochał tak samo mocno jak ona jego. To jednak nie jest koncert życzeń. Zszedłem na dół i tak jak obiecałem zająłem się gośćmi. Ani na chwilę moje myśli nie opuściły Vicki. Ja, Leo i Anto mieliśmy dzisiaj u niej spać. Marc pewnie też stąd dziś nie wyjdzie. Antonella była pijana jak nigdy. Znam ją bardzo, bardzo długo, a nigdy jej takiej nie widziałem. Ledwie chodziła. Dodajmy do tego fakt, że ma słabą głowę. Zaczepiała każdego i o coś się pytała. W końcu podeszła do mnie. Wycelowała w moją klatkę piersiową palcem.
-Ty! Powiedz mi, gdzie on jest!- rozkazała. Nie miałem pojęcia o kogo jej chodzi.
-Kto? Leo?- zapytałem.
-Jaki Leo... Marc!- wykrzyczała i uniosła ręce w górę.
-Po co ci on?- dopytywałem. Miałem przeczucie, że to może się źle skończyć dla mojego brata. 
-Nie... Nieważne. Zawsze będziesz go bronił. A Vicki to co?- jej słowa tylko utwierdziły mnie w przekonaniu, że chce z nim o tym porozmawiać, ale to nie był dobry pomysł. To był jeden z jej najgłupszych. 
-Wyszedł- skłamałem. 
-Idę do łazienki- stwierdziła i udała się na górę. Była już na samym szczycie schodów, gdy się odwróciła w moją stronę- Pewnie zalicza jakąś laskę w jej sypialni- dodała. Wtedy rzuciłem się do biegu. Wiedziałem, że muszę ją zatrzymać. Niech nie budzi Vicki. Dzisiaj już każdemu z nas wystarczy atrakcji. Jednak ona także zaczęła biec. Weszła do sypialni, gdzie spała Victoria.
-Ty!- rzuciła gniewnym tonem, gdy tylko zobaczyła piłkarza. Zachowywała się naprawdę głośno. Ten natychmiast zerwał się z łóżka i wziął ją za rękę. Zamknął drzwi i zabrał dziewczynę do innego pomieszczenia, którym był pokój gościnny. 
-Jak mogłeś kretynie! Mówisz, że ją kochasz, a potem z nią zrywasz! Masz jakąś dupę na boku? Co ty sobie myślałeś idioto?! Nienawidzę cię!- krzyczała i dała mu z całej siły w twarz. Marc nic nie zrobił. Nic. Stał tak jak stał i słuchał obelg. Było mi go żal, ale rozumiałem Anto. Martwiła się tak samo jak ja o Vicki. 
-Anto- dotknąłem jej ramienia, ale strąciła moją rękę- Vicki tego nie chce- powiedziałem cicho. Miałem nadzieję, że to powstrzyma dziewczynę. Myśl o tym, co zrobi Malicka, gdy się dowie, że ktoś tak się zachowywał względem Marca przez nią. 
-Gówno mnie to obchodzi! A ja nie chcę, żeby była smutna! Myślałeś, że co? Że z nią zerwiesz, a jej to nie będzie obchodzić tak jak ciebie?! Nie!  Idioto ona cię kochała! Najpierw obiecujesz, gadasz głupoty, że jest tą jedyną, a potem nagle zrywasz! Gdybym mogła to bym cię zabiła idioto! Pomyślałeś chociaż jak ona się czuje? Myślisz, że czemu wyjechała z Sergim? Myślisz, że po co stworzyła tą głupią listę?! Bo zakochała się w największym frajerze na tej ziemi!- Argentynka cały czas krzyczała. Nie dało się jej uspokoić. Mówiła to, co myśli. W każdym coś kiedyś pęka. U niej dzisiaj, ponieważ była pod wpływem alkoholu. Marc wcale się nie bronił. Patrzył w podłogę. 
-Nic nie powiesz?! Tchórz! Tchórz! Skrzywdziłeś najlepszą dziewczynę na świecie! Nigdy takiej nie znajdziesz! Nigdy! Rozumiesz?! Nigdy! Kochała cię takiego jaki jesteś! W dupie miała, że jesteś wybuchowy, czasem arogancki, chamski! Zapomniała o złośliwościach na początku waszej znajomości... Akceptowała wszystkie twoje wady i dostała za to kopa w dupę- ostatnie zdanie wyszeptała. Miała w oczach łzy. Jednak po chwili w jej oczach pojawiła się jedynie złość- Nic nie powiesz?! Jak tak możesz! Pieprzony tchórz!- wrzeszczała nadal i rzuciła się na Marca z pięściami. Gdy zobaczyłem, że wciąż stoi tak jak stał nie mogłem nic nie zrobić. On nawet się nie broni! Mógłby przecież złapać Anto w jedną rękę i sprawić, że ani razu by go nie uderzyła. Gołym okiem było widać, że on chciał dostać w ten swój głupi łeb. Nie rozumiałem go. Odciągnąłem Argentynkę, która kopała na oślep. Była wściekła.
-Zostaw ją Sergi!- krzyknął Marc. Spojrzałem na niego zdziwiony. Ja mu pomagam, a on co? Puściłem dziewczynę, która już chciała znów uderzyć obrońcę, ale jego słowa na chwilę ją zatrzymały. Chyba chciała posłuchać, co ma do powiedzenia- Anto ja wiem. Wiem, że ją skrzywdziłem, ale nie było innego wyjścia. Możesz mnie tu nawet zabić. Dosłownie. Mnie już nie zależy. Naprawdę nie zależy. Możesz mnie zabić, jeśli obiecacie, że zaopiekujecie się Vicki- jego wyznanie zwaliło mnie z nóg. Co on gada? Czyżby nadal ją kochał? Jak to inaczej wytłumaczyć? Nie wiem. Nie rozumiem go. W co on gra?- Nie było innego wyjścia- wyszeptał, a w jego oczach ujrzałem łzy. Anto usiadła na łóżku i zakryła twarz dłońmi. 
-Ja po prostu chcę, żeby była szczęśliwa- w kółko to powtarzała. Marc poszedł z powrotem do Victorii, a ja zająłem się przyjaciółką. Siedziałem z nią i pocieszałem do chwili, aż zasnęła. Zszedłem na dół i powiadomiłem Leo, gdzie jest jego ukochana. To był potworny dzień. Nagle poczułem się najbardziej dojrzały z całego towarzystwa. Przyszło mi się zmagać z tą pogmatwaną sytuacją. Nie żałuję. Dla przyjaciół i rodziny jestem gotów zrobić wszystko, ale chciałbym, aby Marc i Vicki byli szczęśliwi. Nie ważne już czy razem czy osobno. Ważne, by cieszyli się życiem. Ostatni goście wyszli grubo po trzeciej w nocy, a może nad ranem. Nie miałem co ze sobą zrobić, więc zacząłem sprzątać. Lio i Anto spali w pokoju gościnnym. Ja nie mogłem usnąć. Martwiłem się o nią przez cały czas. Po chwili dom lśnił. Chodziłem z kąta w kąt, aż postanowiłem, że muszę zasnąć, aby z nią potem porozmawiać. Nie było opcji, że tego nie zrobię. Zresztą z Marciem też. Miałem swoje podejrzenia, ale dopiero teraz się potwierdzają. Zawsze mogę się mylić, ale warto to sprawdzić, a żeby to zrobić muszę pogadać z bratem. To był długi dzień. Łóżko było dość dobrym pomysłem.


Hehe riki tiki narkotyki xd Pijana Anto xd I jak? Co będzie dalej? Wiem, że fabułą nie zabija, ale lekki brak weny nastał.




























11 komentarzy:

  1. Najlepszy rozdział Ever! :( ♥ Rozpłakałam się w momencie gdy Anto tak to wszystko wykrzyczała :( ♥ Jak zawsze powtarzam wymiatasz królowo♥ Zawsze i wszędzie♥ A wracając.....narkotyki? Czy ją totalnie powaliło?

    OdpowiedzUsuń
  2. Marc ewidentnie nadal ją kocha! Problem tkwi w tym, że albo dopada go przeszłość i coś groziłoby Victorii, albo naprawdę tak cholernie w siebie nie wierzy. :((
    Czekam na dalsze części. ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Jesteś cudowna! Rozdziały są tak często <3 a teraz w tych jakże trudnych dla uczniów dniach to już w ogóle raj. Mam nadzieje, że kolejny rozdział wyjaśni nam postępowanie Marca (liczę, że ma jakieś sensowne wytłumaczenie dla swojego postępowania). Świetny rozdział (zresztą jak zwykle) i życzę weny! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudo<3 Kiedy następny???:)))

    OdpowiedzUsuń
  5. kiedy next? tęsknię <3 :'(

    OdpowiedzUsuń
  6. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  7. Kurde, mogłabyś dodać chociaż posta, że żyjesz...My się tu martwimy a rozdziału nie ma ponad 3 miesiące...

    OdpowiedzUsuń
  8. Jesteś tu jeszcze ?

    NY

    OdpowiedzUsuń
  9. Hej, wszystko w porządku ? Już nawet nie chodzi o rozdział, ale daj chociaż znać, że żyjesz, że wszystko z Tobą w porządku. Martwię się, wszyscy się martwimy... /nat

    OdpowiedzUsuń
  10. Przyszłam się tylko pożegnać bo wątpię, że jeszcze kiedykolwiek coś tu dodasz. Miłego życia.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za Twój komentarz :)