czwartek, 16 czerwca 2016

Rozdział 35

"To nie wiara czyni cuda, 
lecz ludzie, którzy jej nie stracili."


Nie mogła znieść, że rozstali się w kłótni. Kochała go jak jeszcze nikogo na świecie. Chciała, aby zawsze był obok niej. Ale czy on tego chciał? Musiał chcieć! Widziała ten ból w jego oczach. To był jeden z najgorszych widoków w jej życiu. I kiedy znużona płaczem i wyrzutami sumienia, wreszcie zasnęła, spokój nie był jej dany. Przyśnił się jej on. Piłkarz z oczami, które urzekły niejedną kobietę, wyraźnie zarysowanymi kośćmi policzkowymi i swoim firmowym uśmiechem. Czekał na kogoś. Spoglądał co chwila na telefon. Może ktoś inny miałby zegarek, ale nie on. Zawsze uważał to za zbędny gadżet.  Myślała, że czeka na nią. Jednak zamiast niej zjawiła się długonoga blondynka. O takich nogach Vicktoria zawsze marzyła. Włosy pięknie ułożone i to chyba bez większych starań. Na pewno farbowane, ale jakie piękne! Tymczasem ona od urodzenia wyróżniała się wśród rówieśników swoimi czarnymi włosami. Lubiła je, ale w połączeniu ze swoją twarzą uważała, że nie wyglądają dobrze. Dziewczyna ze snu miała ciemnobrązowe oczy. Vicktoria chciała mieć takie. Bardziej by pasowały do włosów, ale Bóg obdarzył ją oczami niebieskimi jak morze. Kobieta była kompletnym przeciwieństwem Polki. Zawiesiła się na Marcu jak koala na drzewie. A on? On zamiast ją odepchnąć, wpił się w jej usta. Vicki nie chciała na to patrzeć. Powtarzała sobie, że to nieprawda. Wtedy zobaczyła rodziców, którzy się z niej śmieją. A obok nich stał Adrian. I obraz nagle się zmienił. Zapomniała o sercu, które kuło ją niemiłosiernie na widok Marca z jakąś dziewczyną. Teraz odczuwała strach. Stał przed nią ten sam Adrian. Zaczęło się. Wszystko było takie realistyczne. Poczuła, że przeżywa to jeszcze raz. On zadawał jej cios za ciosem. Odepchnęła go. Próbowała walczyć jak kiedyś. Wtedy on złapał nóż z blatu. Często tak robił, gdy się porządnie wkurzył. I znów obraz się zmienił. Teraz widziała swoich rodziców. Poprawiali Adrianowi garnitur. Ojciec wręczył mu nóż. Matka wyszła z pomieszczenia i po chwili wróciła z córką . Była ubrana w białą suknię. Miałam z nim wziąć ślub?! Nie! Nigdy! Prosiła rodziców, by jej pomogli. Oni nie reagowali. Adrian bił ją na ich oczach, a oni nic nie zrobili. Jej serce rozdarło się na miliardy maleńkich kawałeczków. Chciała umrzeć. Aż za dobrze znała to uczucie. "Babciu, gdzie jesteś?"- wołała.

Obudził się w środku nocy. Przynajmniej tak przypuszczał. Spojrzał w bok. Vicki nadal tutaj była, ale spała niespokojnie. Odwracała się z boku na bok. Była cała spocona. Zaczęła krzyczeć. Łzy ciekły jej po policzkach nawet podczas snu. Majaczyła. Marc próbował ją obudzić, ale ona zawsze miała twardy sen. W końcu się udało. Otworzyła oczy przerażona i zapłakana. Piłkarz nie wiedział co jej się śniło, ale podejrzewał, że to może mieć związek z jej przeszłością. Mówiła mu kiedyś, że gdy była z Adrianem miała koszmary. Musiała zażywać leki nasenne, aby przespać spokojnie noc. Bał się, że to wróciło. Wcale nie chodziło mu o to, że będzie musiał jej pomóc. Nie... Wolałby po prostu tego nie robić. Chciał, aby była szczęśliwa. Miał tylko nadzieję, że to pierwszy raz od tamtego czasu, kiedy śni jej się jakiś koszmar. Przyciągnął ją szybko do siebie. Oplótł ramionami i nie chciał puścić. Ona jak małe dziecko wszczepiła się w jego koszulkę i nadal szlochała.
-To tylko sen malutka... Już dobrze. Jestem tu- szeptał, aby ją uspokoić. Miał nadzieję, że to pomoże chociaż trochę.
-Ale... To... To było...- nie mogła mówić. Łapała co chwila powietrze, ale to nic nie dawało. Rozpłakała się jeszcze bardziej. Marc pocałował ją we włosy. Tak mocno ją kochał. Widok nieszczęśliwej Vick unieszczęśliwiał jego samego- Takie realistyczne- dokończyła w końcu z trudem.
-Co ci się śniło?- zapytał ostrożnie, ale Polka była w jakimś szoku, transie. Chciała mówić, choć nadal była przerażona tym, o czym miała opowiedzieć.
-Ty... Z inną dziewczyną... Blondynką z brązowymi oczami... I długimi nogami... Była śliczna, a ty ją całowałeś. A po... Potem... Zobaczyłam rodziców i... Ad... Adria... Adriana z nimi... Śmiali się ze mnie... Bo widziałam... Jak ca... Całujesz inną... A potem.... On... On... Znowu mnie bił... Znowu... A ja chciałam, żeby przestał... A on nie chciał... Odepchnęłam go... A... On... Wziął nóż... I... I... Chciał... Chciał... Często tak robił, gdy był zły... Pamiętam... A potem znowu widziałam rodziców... Poprawiali Adrianowi ga... Garnitur... A mój ta... Tata dał mu nóż... Mama wyszła i przyszła ze mną... A ja... Ja... Ja miałam... Na sobie... Miałam na sobie.... Su... Su... Suknię.... Ślubną... Prosiłam... Nie chciałam... Oni nie słuchali... Adrian mnie bił... A oni... Oni nie reagowali... A ja nie chciałam... Nie chciałam... Naprawdę nie chciałam...- ledwo mówiła. Marc poczuł jakby jakaś chłodna dłoń zacisnęła mu się właśnie na gardle. Nie wiedział czemu, ale był pewny, że to nie pierwszy taki sen jego ukochanej. Zdawał sobie sprawę, że przeszłość dziewczyny zostawiła na jej psychice głębokie rany, ale nie, że aż takie. Jej słowa nim wstrząsnęły. Opowiadała mu, że ją bił. Mówiła, że znęcał się nad nią psychicznie, ale nigdy nie rozmawiali jak to było dokładnie. Polka nie chciała rozgrzebywać starych ran, a on to szanował i rozumiał. Jednak w życiu nie powiedziałby, że straszył ją nożem. Musiała przeżywać piekło skoro boi się go nawet we śnie. Był wściekły. Nie tylko na Adriana, ale i na siebie. Pomyślał o czymś, co może wydawać się okropne. Jednak nie dla niego. Był zły na siebie bo go nie zabił, kiedy miał okazję. Właśnie dlatego nie mógł sobie podarować swojej bezradności. Gdyby chociaż mógł być na jej miejscu. Ale to nie było możliwe. Żałował, ale nie mógł cofnąć czasu. Przycisnął ją do siebie mocno. Moczyła jego koszulkę łzami, ale jemu to nie przeszkadzało.
-Kochanie... To tylko sny. Nigdy bym nie odszedł do innej kobiety- zapewnił ją zgodnie z prawdą.
-Ale ona była taka idealna- powiedziała.
-Ja znam tylko jedną idealną kobietę i jesteś nią ty. Nikt inny się dla mnie nie liczy. Jesteś moim wszechświatem. Moim skarbem. Dzięki tobie żyję. Bez ciebie nic nie jest takie samo. Kocham cię malutka- oznajmił. Poczuł się dziwnie, gdy wypowiadał te słowa. Nigdy nikomu nie mówił, że mu zależy, że ktoś jest dla niego ważny. Zresztą do tej pory niewiele było takich osób. Z kobiet zależało mu tylko na mamie jego i Sergiego. A potem pojawiła się ona. Stała się drugą kobietą w jego życiu, którą szczerze pokochał. Widział, że dziewczyna nie wie co ma odpowiedzieć. Była zaskoczona jego słowami. Nagle spuściła wzrok i wbiła go w swoje palce. Łzy zaczęły lecieć po jej policzkach jeszcze bardziej.
-Jesteś dla mnie nadal taki dobry, a ja cię tak zraniłam rano. Przepraszam... Nie chciałam, żebyś poczuł się tak jak się poczułeś... Ja... Ja ci to wyjaśnię. Ale nie bądź na mnie zły, proszę. Nie wiedziałam co mam zro...- nie dane było jej dokończyć. Marc uśmiechnął się do niej przyjaźnie.
-Kochanie to prawda, że mnie zraniłaś, ale to nie ważne- ona również mu przerwała.
-Nie udawaj cały czas twardego- upomniała go.
-Nawet gdybym chciał to wszyscy mi już powiedzieli, że widać było po mnie, że się pokłóciliśmy. Przez całe życie świetnie potrafiłem ukrywać swoje uczucia. Nikt nie wiedział, kiedy jestem smutny, rozżalony... Dopóki ty się nie zjawiłaś. Jeśli chodzi o ciebie to nie potrafię udawać, że nic się nie stało. Za bardzo mi na tobie zależy- wyznał,  a ona poczuła się jeszcze gorzej, niż rano.
-Przepraszam- powiedziała i naprawdę się rozpłakała. Podniósł jej podbródek swoją ręką. Jego dotyk powodował u niej przyjemne dreszcze.
-Nie przepraszaj... Już wszystko wiem i cię rozumiem. To także moja wina bo niewłaściwie się do tego zabrałem- stwierdził.
-Wiesz? Anto ci powiedziała?- zapytała zdziwiona.
-Nie- podrapał się nerwowo po karku- Podsłuchałem was- było mu wstyd, ale gdyby miał to znowu zrobić, zrobiłby to.
-Powinnam z tobą porozmawiać- zaczęła dziewczyna.
-Poczekaj, po kolei. Najpierw opowiesz mi o czymś innym dobrze?- chciał dowiedzieć się wszystkiego.
-O czym?- zapytała od razu. Marc cicho zaśmiał się z tego pod nosem. Polka była ciekawską osobą, ale to w niej lubił. 
-Chodź do środka- powiedział i wziął ją za rękę. Zaprowadził ją do kuchni, gdzie wyjął dwa kubki i nalał tam mleka. Wiedziała, że najpierw podgrzeje je w mikrofali, a potem wsypie tam najlepszy proszek na świecie. Zawsze robili sobie kakao, gdy czekała ich poważna rozmowa albo nie mogli spać. Szybko się rozbudziła i patrzyła na ruchy chłopaka. Było w nim coś, co tak bardzo ją pociągało. I nie był to wygląd, choć dla niej był najgorętszym mężczyzną na świecie. Jego charakter i sposób bycia urzekało ją od początku. Dobrze pamiętała jak go poznała. Coś ją do niego ciągnęło, chociaż próbowała wmówić sobie, że nie. Był chamski, arogancki i niezwykle pewny siebie. Pod tą skorupą skrywał się jednak chłopak wrażliwy jak małe dziecko, skrzywdzony przez niesprawiedliwe życie. Całą swoją wrażliwość, ból, smutek i żal próbował ukryć pod maską chamstwa. Ale ona przeczuwała, że musi być inny. Teraz już dobrze wie, że chamem chciał być lecz ona uznała, że mu to nie wychodzi. Jest opiekuńczy, troskliwy, dla swoich bliskich zrobiłby wszystko. Niektórym mogłoby się wydawać, że nie czuje nic poza miłością do samego siebie. Takie sprawiał wrażenie. Jednak było zupełnie inaczej. Nie łatwo było mu mówić, że kocha. Dlatego doceniała każde słowo, każdy gest... Jej rozmyślenia przerwała jego dłoń, którą machał przed jej twarzą. Zamrugała szybko, wracając do rzeczywistości.
-Grosik za Pani myśli- powiedział wesoło i postawił przed nią kakao.
-Tylko grosik?- zapytała jak małe dziecko i oboje się roześmiali.
-A tak naprawdę o czym tak myślałaś?- spytał ciekawski. 
-O takim jednym głupku- odpowiedziała. Zaszedł ją od tyłu i zarzucił swoje ręce na jej barki. Brodę oparł o swoją rękę, która spoczywała na jej ramieniu. 
-Kurde facet ma szczęście- stwierdził jakby to w ogóle nie było o nim. 
-No nie wiem, dużo ma problemów przez to- nie chciała niszczyć nastroju, który bardzo jej odpowiadał, ale chciała tej rozmowy.  Chciała mu wszystko wyjaśnić. Wiedziała, że go zraniła i chciała... Właśnie. Wiedziała, że czasu nie cofnie. Że jego bólu nie wymaże korektorem, ale uważałam, że wyjaśnienia się mu należą. 
-Idziemy do szklanki- zarządził i wziął swój kubek, a drugą ręką chwycił jej dłoń. Zawsze na noc zdejmował temblaka. Teraz to się opłaciło. Zabrała również swój kubek i poszła za nim an górę. Szklanka to pokój, gdzie całą ścianę stanowi okno. Z sufitu zwisają kule, w których lubili siedzieć oboje. Widok był piękny i zawsze zapierał dech w piersiach. Marc często tam myślał. Chodzili tam, gdy już było ciemno. Kochali się tam przytulać i rozmawiać do rana. Robili tak nie raz nie dwa. Sergi nazwał to pomieszczenie szklanką i tak zostało. Może to ze względu na wielkie okno, ale żadne z nich tego nie wiedziało. Kto zrozumie pandę? Nie ma takiej opcji. Chociaż oboje go kochali. 
-Potrzymaj- powiedziała, gdy znaleźli się przed drzwiami obranego celu. Marc zdziwiony jej zachowaniem spojrzał na nią niepewnie, ale wziął kubek do ręki i wszedł do pokoju. Vicki poleciała do pokoju gościnnego, gdzie nie tak dawno spała i zabrała stamtąd kołdrę. Potem weszła do sypialni Marca i zrobiła to samo. Przyszła do szklanki obładowana pościelą. Piłkarz widząc ją, zaczął się śmiać i kręcić głową. Mógł się tego spodziewać. Natychmiast zabrał od Polki pościel, z którą ledwo sobie radziła.
-Nie powinieneś tego nosić- upomniała go zmartwiona.
-Spokojnie to leciutkie, a poza tym jutro idę na kontrolę i wreszcie pozbędę się tego dziadostwa z ręki- stwierdził.
-Jednak powinieneś uważać na siebie- powiedziała. 
-I tak się powstrzymywałem- bronił się jak małe dziecko.
-Tak?- zapytała z wyczuwalnym niedowierzaniem w głosie.
-Chciałem cię wziąć na ręce tysiąc razy, a tego nie zrobiłem- oznajmił dumny ze swojego wyczynu. Ona już nic nie powiedziała tylko się w niego wtuliła. 
-Kocham cię- powiedziała, a on ją przytulił ją jeszcze mocniej. Po chwili ułożyli kołdry. Jedną położyli na ziemi, a drugą się przykryli. Marc siedział bliżej okna, a ona obok niego. 
-Więc o czym chciałeś porozmawiać?- zapytała.
-O twojej przeszłości- odpowiedział. Przełknęła głośno ślinę i spuściła wzrok na kakao.
-Co chcesz wiedzieć?- spytała ponownie.
-Wszystko. Opowiedz mi jak to było z tym biciem- poprosił. Odłożyła kubek na bok.
-Chodziłam do drugiej klasy. Wcześniej miałam wielu kolegów, ale w żadnym nie byłam blisko. Mogłam z nimi rozmawiać o piłce, dać radę na temat jakiejś dziewczyny. Po pijaku pocałowałam się z którymś, ale zawsze wtedy było mi wstyd bo to nie były prawdziwe pocałunki. Miałam też przyjaciółkę. Wszyscy wołaliśmy na nią Sandra, chociaż to nie było jej prawdziwe imię. Wracałyśmy z imprezy, kiedy zaczepiła nas grupka chłopaków. Był tam Adrian. Od słowa do słowa i poszliśmy na kolejne piwo. Spotkałam się z Adrianem jeszcze kilka razy i zaczęliśmy ze sobą chodzić. Wcześniej go kojarzyłam. Każdy mówił, że to bandyta z osiedla, ale ja nie chciałam wierzyć. Był dla mnie taki dobry. Chociaż nie myślałam wtedy trzeźwo. Widziałam w nim bóstwo. Nie kochałam go, ale... Przy nim zapominałam o tym, co się dzieje w domu. Uważałam, że chociaż dla niego jestem. Chciałam przy nim być. Wmawiałam sobie, że on mnie kocha, ale ma swoją definicję miłości. Byłam głupia. Był strasznie zazdrosny i zaborczy. Chodziliśmy do tej samej szkoły, więc cały czas mnie kontrolował. Kiedyś czekał na mnie przed szkołą. Tłumaczyłam wtedy zadanie mojemu koledze. Adrian wszedł do środka, a gdy to zobaczył, wpadł w furię. Pobił tego chłopaka, zaciągnął mnie za szkołę i dał w twarz. To był pierwszy raz. Byłam przerażona jego zachowaniem. Uciekłam. On przyszedł jeszcze tego samego dnia do mojego domu i wręczył mi kwiaty na przeprosiny.  Mówił, że mnie kocha i że jestem dla niego naprawdę ważna. Wybaczyłam mu, chociaż wiedziałam, że nie powinnam. To zdarzyło się jeszcze kilka razy. Za trzecim chciałam odejść. Nie pozwolił mi. Złamał mi wtedy rękę. Pojechaliśmy do szpitala. Zawsze tak miał, że najpierw się wściekał, bił mnie, a po kilku godzinach zachowywał się jak dawniej. Miałam lewy dowód, który mi załatwił. Dlatego nikomu tego nie zgłaszali. Tak było dzień w dzień. Nie mogłam wychodzić ze znajomymi bo był zazdrosny. Wszyscy mi powtarzali, że muszę od niego odejść, że nie mogę dawać się tak traktować, że to chore. Ale ja byłam zbyt przerażona. Przestałam odwiedzać babcię bo nie chciała, aby widziała tych wszystkich ran. Jednak po kilku miesiącach, unikania jej, poszłam ją odwiedzić. To było po tym jak po raz kolejny mnie pobił. Wtedy chciał mnie zgwałcić. Opowiedziałam wszystko babci. Już nie mogłam wytrzymać. Była zdziwiona, że rodzice nic nie zauważyli. Próbowała z nimi rozmawiać, ale oni nie byli zbyt zainteresowani. Poszła ze mną na policję, ale wtedy pobił mnie jeszcze gorzej i zagroził, że zabiję mi babcię. Byłam gotowa do niego wrócić. Jednak babcia się o tym dowiedziała i nasłała na niego brata swojego kolegi z młodości. Facet siedział kilka lat w więzieniu i nastraszył Adriana. W końcu poszedł siedzieć, a ja miałam spokój. Jednak nie zapomniałam jak ganiał za mną z nożem. Trzymał mnie za włosy i bił po twarzy. Kiedy płakałam, robił to dużo mocniej i dłużej. Taką miał zasadę. Kiedy płakałam, musiał mnie ukarać jeszcze bardziej. Bił mnie wszystkim, co znalazł pod ręką. Nie liczyło się dla niego co to było. Czasem żelazko, czasem naczynia, innym razem książki. Wmawiał mi, że bez niego jestem nikim, że sobie nie poradzę, że nikt mnie nie chciał i nie zechce. Poszedł siedzieć i naprawdę miałam spokój. Chciałam odzyskać znajomych, ale nie udało mi się. Sandra naopowiadała im samych głupstw na mój temat, a oni wszyscy uwierzyli. Potem dowiedziałam się, że Sandra z nim sypiała. To tłumaczyło dlaczego nigdy nie chciała mi pomóc tylko go broniła. Nie miałam nikogo. Rodzice się mną nie interesowali. Była tylko babcia- opowiedziała. Podczas tego cały czas płakała. Marc przytulił dziewczynę najmocniej jak tylko mógł. Trzymał ją w ramionach i nie chciał puścić. Nie mógł sobie wyobrazić, co musiała przeżywać. Vic, jego Vic. Żałował, że nie poznał jej wcześniej. Może wtedy nie musiałaby przez to przechodzić. Było mu jej żal. 
-A te koszmary? Mówiłaś kiedyś, że takie miałaś w przeszłości. Ile trwały?- musiał poruszyć tę kwestię, chociaż wiedział, że dziewczyna wolałaby o tym zapomnieć raz na zawsze.
-Odkąd zaczął mnie bić, aż do wyjazdu do Barcelony- odpowiedziała zawstydzona. 
-Nie ma się czego wstydzić kochanie... Jak długo masz je teraz?- dopytywał. Ona wzięła głęboki oddech.
-Od dwóch tygodni, kiedy pojawił się Adrian- wyznała.
-Codziennie?
-Prawie.
-Co to znaczy.
-Kiedy spałam obok ciebie, nie miałam ich- powiedziała. Był zaskoczony. Nie spodziewał się takiej odpowiedzi.
-Dlaczego mi nie powiedziałaś?- nie wiedział, czemu mu nie zaufała. 
-Nie chciałam cię martwić. Wiedziałam, że na pewno byś się przejął i chciał zemścić na Adrianie, kiedy tylko nadarzy się okazja. Poza tym nie chciałam, abyś pomyślał, że jestem nienormalna- stwierdziła.
-Jak mogłaś tak pomyśleć? Powinnaś mieć do mnie zaufanie. Bez tego nie można zbudować związku- upomniał ją. Poczuła się jakby dostała w twarz, chociaż nie o to mu chodziło. 
-Ufam ci bezgranicznie, ale też cię kocham. A ty powiedziałeś mi, że jedziesz do Adriana?
-Z miłości robi się głupie rzeczy... Oboje zrobiliśmy głupie rzeczy- powiedział cicho.
-Od dzisiaj mówmy sobie o wszystkim, dobrze?
-Dobrze.
-Obiecujesz?- zapytała.
-Obiecuję. A ty obiecujesz?
-Obiecuję.
-A teraz pomówmy o twojej rozmowie z Anto- zaczął piłkarz. Dziewczyna zrobiła się cała czerwona.
-Nie wierzę w to- stwierdził chłopak ze śmiechem.
-W co?- zapytała zdezorientowana.
-Nadal się przy mnie rumienisz- oznajmił ze śmiechem, a ona walnęła go w ramię.
-Jesteś głupi- po tych słowach Marc jedyne co zrobił to ją przytulił. Siedzieli objęci i szczęśliwi.
-No to opowiadaj- zarządził.
-Ale co? Przecież wszystko słyszałeś.
-Masz rację. Ale mam pewną propozycję- oznajmił.
-Jaką?
-Chciałbym cię zaprosić na pierwszą wspólną randkę, której nigdy nie zapomnisz. Zgadzasz się?- Polka była zdezorientowana. Nie wiedziała o czym on mówi.
-Tak- odpowiedziała w końcu, kiedy widziała, że chłopak wyczekuje odpowiedzi.
-Więc pamiętaj, że jeszcze nie jesteśmy razem i dopiero idziemy na randkę- po tych słowach zaczęli żartować i śmiać się jak to oni potrafili. Byli nie tylko piękną jeszcze nie parą, ale wspaniałymi przyjaciółmi. Rozumieli się bez słów. Jedno znało drugiego dużo lepiej, niż siebie. Kochali się, a to najważniejsze. Wszystko inne w życiu przemija, ale nie prawdziwa miłość. Ona trwa zawsze. Do śmierci i po śmierci. 



Polacy! Dawać chłopaki! Dzisiaj meczyk :) Mam nadzieję, że wygramy. Mecz musi być na najwyższym poziomie! Niemcy- szykujcie się na Polskich Wojowników! 





























środa, 8 czerwca 2016

Rozdział 34

Myślę, że każdy chce mieć kogoś kto sprawia, 
że czujemy się lepsi niż jesteśmy i 
potrafimy zapomnieć o bliznach mimo, iż ich dotykamy.


-Czemu mu nie odpowiedziałaś?!- wydarła się na mnie- Przecież każdy zna odpowiedź- dodała szybko. Dobre pytanie. Muszę jej wszystko opowiedzieć. Muszę to z siebie wyrzucić.

Przyjechał do domu. Zwierzył się chłopakom, ale nie mógł usiedzieć na miejscu. Czuł, że musi z nią porozmawiać. W tym przekonaniu utwierdzili go również przyjaciele. Chciał usłyszeć cokolwiek. Nawet to, że żałuje. Ale niech to powie! Choć nie mógł sobie wyobrazić, gdy mówi, że ich wspólna noc była błędem. Jak będzie po tym wyglądało jego życie? Nie będzie się chciała już z nim nawet przyjaźnić. A przecież on ją kocha i nie potrafi bez niej żyć. Takie myśli nawiedzały go raz po raz. Nawet, gdy Leo i Sergi próbowali go zając czymś innym, on nadal błądził myślami przy rannej sprzeczce. Nie mógł zrozumieć o co chodzi. Jeszcze rano mówiła, że go kocha. Nie mogłaby kłamać w takiej kwestii. A może jednak? Nie wiedział co robić. Wrócił więc do domu. Było tu bardzo cicho. Na parterze nikogo nie było. Udał się do ogrodu. Zauważył tam dwie przyjaciółki, leżące na hamaku. Obejmowały się i rozmawiały. Wiedział, że nie powinien podsłuchiwać, ale to było silniejsze od niego. Było mu wstyd, ale jednak to robił.
-Powiesz mi w końcu czemu mu nie odpowiedziałaś? Przecież musiał się poczuć... Okropnie- odezwała się Antonella. Teraz tym bardziej piłkarz chciał podsłuchać ich rozmowę. Czuł, że musi to zrobić.
-Wiem jak się czuł. Patrzył na mnie takim wzrokiem jakby- Vicki nawet nie dokończyła. Nikt jej nie przerywał, ale chyba nie mogła znaleźć odpowiednich słów.
-Jakby co?- dopytywała Argentynka.
-Jakby w ciągu minuty przestał mnie kochać- odpowiedziała w końcu. Serce Marca fiknęło koziołka w dół. Naprawdę tak na nią patrzył? Nie zdawał sobie z tego sprawy. Nie chciał tego.
-Przecież wiesz, że to nie prawda. Marc poza tobą nie widzi świata. Jesteś dla niego wszystkim. Oddałby za ciebie życie i to nie są puste słowa. Nie raz to udowodnił- ktoś musiał sprowadzić Polkę na ziemię. To wrażliwa dziewczyna, ale jak mogła tak pomyśleć? On jej nie kocha? Co za bzdury! Miał ochotę wykrzyczeć to co właśnie mówił w myślach.
-Ale tak wtedy poczułam... Nie odpowiedziałam mu, ale nie żałuję tego co się między nami wydarzyło. Wręcz przeciwnie. Nawet gdy nie będzie chciał mnie znać, ja będę to pamiętała do końca życia i będzie to jedno z najwspanialszych wspomnień- wyznała, a jemu ulżyło. Poczuł się o kilka kilogramów lżejszy. Nie żałuje! Ona nie żałuje! Teraz chciał tańczyć, ale słowa Anto go zaciekawiły. A raczej odpowiedź jakiej udzieli jego ukochana.
-Nie rozumiem- Antonella wyglądała na zaskoczoną odpowiedzią przyjaciółki. Skoro go kocha to dlaczego mu tego nie powiedziała?
-Po prostu rano poczułam się jak dziwka. Przecież my nawet nie byliśmy razem, a ja już poszłam z nim do łóżka. Anto to był mój pierwszy raz. Cieszę się, że to on był pierwszy, ale co jeśli pomyśli, że jestem łatwa... Bo tak się zachowałam. Jak łatwa panienka z dyskoteki. Zawsze wyobrażałam sobie, że najpierw będą niesamowite randki, o których będę opowiadała wnukom. Nieśmiałe pocałunki, a dopiero potem... Będziemy się kochać. Naprawdę poczułam się źle i dlatego mu nie odpowiedziałam. Próbowałam samą siebie przekonać, że żałuję tego co się stało. Ale najzwyczajniej w świecie jestem łatwa- po tych słowach Polka się rozpłakała. Antonella przytuliła ją jeszcze mocniej i zaczęła pocieszać. Piłkarz wyszedł z domu. Poszedł do garażu i usiadł przy ścianie. Nie mógł na nią patrzeć w takim stanie. Nienawidził, gdy płakała. Oddałby wszystko, aby zastąpić jej łzy swoimi. Marzył, aby zobaczyć uśmiech na jej pięknej twarzy. Ten widok łamał mu serce. Wpatrywał się w czarny motor i miał wielką ochotę pojeździć. Wiedział jednak, że nie może tego zrobić. Najchętniej by ja przytulił i nie wypuścił z ramion nawet na sekundę. I  wtedy wpadł na wspaniały pomysł. Przynajmniej tak mu się wydawało.
Po jakimś czasie płaczu zarówno Vicki jak i Anto usnęły. Obydwie udały się w krainę Morfeusza, gdzie każda z nich miała swój własny świat. Nie był on lepszy. Bo brakowało rzeczywistości i ukochanych osób. Bez takich ludzi nie można być szczęśliwym. Marc przyszedł po kilku godzinach, gdy opracował już swój plan. Zadzwonił do Leo, aby przyjechał po Argentynkę. Mogłaby zostać, ale nie chciał, aby Lio się martwił oraz wolał nie budzić kobiet. Po półgodzinie przyjechał razem z Thiago król piłki nożnej. 
-Wujek Marc!- zawołał mały, gdy tylko przekroczył próg domu piłkarza, który natychmiast przyłożył palec do buzi.
-Cii... Cześć szkrabie- przywitał się z chłopcem, którego od razu wziął na ręce. Oczywiście nadal uważał na rękę, ale nie mógł się powstrzymać, aby tego nie zrobić. Kochał dzieci i to kwestia bezsporna. 
-A gdzie ciocia Vicki?- zapytał synek młodej pary.
-Śpi z twoja mamusią- odpowiedział mu Marc. 
-To ciocia się ze mną nie pobawi?- spytał zrezygnowany i smutny. Aż serce się krajało, gdy się na niego patrzyło. Był taki biedny.
-Jutro ciocia będzie miała cały dzień dla ciebie- zapewnił go obrońca z numerem piętnaście na koszulce. 
-Naprawdę?- małemu od razu poprawił się humor.
-Co ty znowu wymyśliłeś?- Leo był zdezorientowany. 
-Mistrzu, idź włącz sobie bajeczki- polecił najmłodszemu z Messich, który bardzo chętnie przystał na tę propozycję.
-Dowiedziałem się dlaczego Vicki mi nie odpowiedziała- powiedział Marc, gdy tylko usiedli przy wyspie kuchennej. 
-No to opowiadaj- zarządził ciekawy Leo.
-Stwierdziła, że zachowała się jak łatwa panienka z klubu bo od razu poszła ze mną do łóżka. Nie wiem jak mogła tak pomyśleć. Nie jest łatwa, a tym bardziej nie jest jakąś tam laską. Tak siebie zwyzywała, że aż musiałem wyjść. Bała się, że pomyślę o niej tak samo jak ona o sobie. Wyobrażała sobie, że jak będzie miała chłopaka to będzie chodziła na randki, o których będzie opowiadała wnukom, a dopiero potem będzie się kochać. A że wyszło inaczej to stwierdziła, że jest łatwa- opowiedział mu całą historię. Nadal, gdy o tym wspominał bolało go gdzieś w klatce piersiowej. 
-To świetna wiadomość, ale powiedz mi lepiej skąd się o tym dowiedziałeś bo jak sądzę nie od Vicki- powiedział Lionel.
-Od Vicki- zapewnił Bartra. Przyjaciel spojrzał na niego znacząco- Noo... Podsłuchałem jak Vicki mówiła o tym Antonelli- wyznał, a Leo zaczął się cichutko śmiać. 
-Wiedziałem- powiedział między napadami śmiechu. Po chwili się uspokoił- Co z tym zrobisz?- zapytał. 
-Już to przemyślałem- stwierdził obrońca i opowiedział mu o całym przedsięwzięciu, które zrodziło się w jego głowie w garażu. 
-Stary, jak ci to wypali to będę bił pokłony- stwierdził Lio z uśmiechem.
-Żeby się udało to musicie mi pomóc- zauważył Marc.
-Na mnie i na Anto możesz liczyć- zapewnił- Wiem, że zachowała się dzisiaj w stosunku do ciebie nie fair, ale to więcej, niż pewne, że ci pomoże- dodał.
-Nie mam do niej pretensji. Wręcz przeciwnie. Cieszę się, że moja mała ma taką osobę. Anto nie pozwoli jej skrzywdzić i dobrze- oznajmił.
-Moja mała- powtórzył Leo- Wpadłeś po uszy młody- stwierdził.
-A wiesz co jest najlepsze? Że wpadłem i zdaję sobie z tego sprawę, a nadal chcę to kontynuować. To najwspanialsza rzecz jaka mnie w życiu spotkała- wyznał z uśmiechem. W głowie cały czas miał piękną brunetkę. Leo obudził delikatnie Antonelle. Zaspana dziewczyna nie wiedziała, co się dzieje. Poszła na oślep ze swoim synem i mężczyzną życia do samochodu. Marc poszedł ponownie do ogrodu. Na hamaku nadal spała najpiękniejsza istota jaką kiedykolwiek widział. Pogładził jej policzek i pocałował delikatnie w usta. To co wtedy zobaczył... To było cudowne. Czuł się jakby właśnie nauczył się latać. Po pocałunku Victoria się uśmiechnęła. Mimo że spała. Nie mógł jej przenieść do sypialni. Zapomniał o chorej ręce. Zabiłaby go, gdyby się o tym dowiedziała. Mógł o to poprosić Leo, ale nawet nie pomyślał. Wrócił do domu po kocyk z logiem Fc Barcelony. Położył się delikatnie obok Polki i ich przykrył. Noce w Hiszpanii są bardzo ciepłe, więc mają szczęście. Zrobił im zdjęcie, a potem zamknął oczy.
-Kocham cię kochanie- wyszeptał jeszcze i odpłynął w krainę Morfeusza. Nadal był z nią. Nie tylko ciałem, ale i duszą. Bo była dla niego niczym tlen. W jego śnie powietrze było mu potrzebne do życia. Więc była i ona.


I co? Jak myślicie, co może wymyślić Marc? To będzie coś fajnego czy może dziewczyny uznają to za beznadziejny pomysł? 

































wtorek, 7 czerwca 2016

Rozdział 33

"Wybierając partnera życiowego, 
musisz pamiętać dziecinko, że nie liczy się 
jak on wygląda, czy ile ma talentów, 
tylko jakie ma serducho 
-serducho dla innych ludzi i Ciebie"

-Ej! A ja?- jęknął, a Vicki wzruszyła tylko ramionami z uśmiechem. Piłkarz szybko wyskoczył z łóżka. Chwycił Polkę za nadgarstki i rozchylił jej ręce. Przycisnął swoje ciało do jej i chwycił za końce kołdry tak, że to on teraz opatulał ich ciepłym materiałem. Przytulał ją od tyłu i czuł, że to właśnie ta mała istotka nie jest jego światem, ale całym wszechświatem. Nie rozumiał jak mógł się tak wkręcić. Nie wierzył w miłość, dopóki jej nie poznał. Jego życie nabrało barw. Stał się innym człowiekiem. Był mniej nerwowy. Był mniej sarkastyczny. Był mniej chamski. Był mniej skryty. Był weselszy. Był spokojniejszy. Był cichszy. Był bardziej opanowany. Chciał się starać i to robił. Był zakochany. Nigdy nie sądził, że to możliwe. Był pewny, że to nie w jego przypadku. Pomylił się. Chociaż tak namiętnie bronił swojej teorii o braku miłości. Pocałował ją w szyję.
-Kocham cię- wyszeptał prosto w jej ucho.
-Kocham cię- powiedziała cichutko w odpowiedzi i chwyciła go za ręce, którymi tak mocno ją obejmował. Głowę oparła o jego tors. Myślała o tym, co się stało i jak teraz będzie wyglądała jej codzienność. Nie żałowała tego co się stało, ale... Właśnie. Czy wreszcie z nim o tym porozmawia? Odkąd się obudziła jej myśli błądziły wokół jednej jedynej rzeczy.
-Idę się ubrać bo pewnie czekają na dole- stwierdziła i zwinnym ruchem wyślizgnęła się z jego objęć. Marc widział po niej, że coś jest nie tak. Potrafił ją rozszyfrować w mgnieniu oka. Miał jednak nadzieję, że to przez chłopaków, którzy tu wpadli. Postanowił również się ubrać. Jutro ma kontrolę u lekarza, ale teraz nie obchodziła go ręka, a jego kobieta. Dokładnie tak wtedy pomyślał. "Moja kobieta"- te słowa odbijały się w jego głowie niczym echo. Na samo wspomnienie uśmiechał się do swojego odbicia w lustrze.


Zajrzałam do szafki, gdzie Marc włożył moje ubrania, które przyniósł niedawno z mojego domu. To co zobaczyłam wprawiło mnie w zdumienie. Oprócz wczoraj porwanej sukienki miałam do wyboru szorty i moje białe krótkie conversy. Gdzie jakieś koszulki? Dam sobie rękę uciąć, że zrobił to specjalnie. Poszłam go poszukać. Zastałam piłkarza w drugiej łazience. Rzuciłam w niego szortami. Był naprawdę zdziwiony moim zachowaniem.
-Specjalnie nie wziąłeś mi żadnej bluzki głupku- powiedziałam pewna siebie. On tylko nerwowo podrapał się po karku i zniewalająco się uśmiechnął.
-Bo chciałem i nadal chcę, żebyś założyła moją koszulkę- stwierdził. Z każdym słowem się do mnie przybliżał. W końcu trzymał mnie już w pasie. Patrzyliśmy sobie głęboko w oczy. Jego źrenice znowu były nienaturalnie wielkie.
-To jak będzie z tą koszulką?- zapytał nie odwracając wzroku.
-Jak przestaniesz się tak patrzeć- postawiłam warunek.
-Jak?- udawał głupiego. Dobrze wiedział o co mi chodzi. Dupek chciał to usłyszeć z moich ust.
-Tak jak teraz- zagrajmy więc w jego grę.
-A jak się patrzę teraz?- mądre pytanie, ale jestem lepsza.
-Tak jak jakieś dwie sekundy temu- odpowiedziałam triumfalnie.
-A jak patrzyłem się dwie sekundy temu?- nie to już za dużo jak dla mnie.
-Wygrałeś- stwierdziłam.
-To odpowiedz na moje pytanie- rzucił wesoło.
-Jakbym była jedyną kobietą na świecie i jeszcze te twoje źrenice- powiedziałam szybko, a on zachichotał.
-No to tak... Dla mnie jesteś jedyną kobietą na świecie. Poza tym patrzyłem na ciebie tak bo dziewczyna, którą kocham stoi właśnie przede mną w samej bieliźnie i jeszcze inteligentnie się ze mną droczy. Patrzę na jej usta i mam ochotę ją pocałować, ale wiem, że na tym by się nie skończyło, więc staram się nad sobą zapanować- oznajmił, a mi zaparło dech w piersiach. Nigdy, przenigdy nie usłyszałam tak pięknych słów. Wiedziałam, że są one jak najbardziej szczere.Nie mogłam wytrzymać i stanęłam na palcach i chciałam mu dać buziaka w usta, ale on zamienił to w prawdziwy pocałunek.
-Nie chcę, żebyś całowała się ze mną tak jak chciałaś- oznajmił. Byłam naprawdę zdezorientowana.
-Dlaczego?- zapytałam ciekawa odpowiedzi.
-Bo dla ciebie są zarezerwowane tylko te pocałunki, przy których oboje nie możemy oddychać- stwierdził.
-Jesteś głupi- powiedziałam szczęśliwa i dałam mu buziaka w usta, a potem uciekłam.Wybrałam sobie jego koszulkę, która naprawdę mi się podobała.
-Nie wiedziałam, że masz taką kozacką koszulkę- powiedziałam, gdy usłyszałam, że wchodzi do garderoby. Przełożyłam ją przez głowę i się do niego odwróciłam.
-Kozacka czy nie i tak lepiej wyglądasz bez niej- powiedział, a ja się zaczerwieniłam. Głupie rumieńce! Nawet gdybym chciała udawać, że nie ruszają mnie jego słowa, nie mogę. Podszedł do mnie i mocno mnie przytulił. Czułam, że się uśmiecha. Zresztą jak zawsze, gdy uda mu się zatkać mi buzię lub zawstydzić.
to taki typ.
-Nadal to robisz- oznajmił jak gdyby nigdy nic. Zdziwiona zadarłam głowę do góry i spojrzałam na niego znacząco.
-Co?- spytałam.
-Czerwienisz się przy mnie- odpowiedział z uśmiechem, który nie schodził mu z buzi od rana.
-A ty się szczerzysz od rana jak głupi do sera- musiałam się jakoś zrewanżować. Nie ma co, moja odpowiedź  była na poziomie. Nawet Sergi ma lepsze riposty. Zabrzmiałam jak pięciolatka, która oskarża kolegę o oszustwo w zabawie.
-A ty niezbyt i to mnie martwi- stwierdził. Tym zbił mnie z tropu na dobre. O co mu chodzi? Wyplątałam się z jego objęć.
-Możesz jaśniej?- poprosiłam.
-Cieszę się bo wczorajszą noc spędziłem z tobą, a dzisiaj się obok ciebie obudziłem. Mogłem wreszcie wyznać co czuję do ciebie od tak dawna i okazało się, że czujesz to samo. Dlaczego miałbym być smutny? Za to ty nie jesteś za wesoła. Żałujesz?- ostatnie jego pytanie bardzo mnie zabolało. Już miałam się odezwać, gdy do pokoju wpadł Sergi.
-Marc, chodź odwieziemy Rafinhe i Rafke do Neya, a potem pójdziemy z Leo na piwko- zaświergotał wesoło.
-Ty właśnie dopilnujesz, żeby wypił soczek, a ni piwko- zwróciłam się do Roberto, gdy tylko usłyszałam, co powiedział.
-Widać, że Vicki status twojej dziewczyny się spodobał- zażartował- Mała, obiecuję, że to będzie tylko jedno piwo- dodał i podniósł dwa palce do góry.
-Do szpitala potem pojedziesz z nim sam- stwierdziłam i wywróciłam oczami. Popatrzył na mnie jak na idiotkę, a potem jakby go olśniło.
-Zmiana planów brachu. Ja piję piwko, a wy z Leo soczek bo ktoś musi nas zawieść. Ale wpadka i to drugi raz- piłkarz miał dzisiaj naprawdę dobry humor. Wydaję mi się, że wypił już jedno piwo. Marc popatrzył na mnie wyczekująco. Chciał poznać odpowiedź, ale uznałam, że udam, iż tego nie widzę.
-Idź, dokończymy później- rzuciłam i chciałam go ominąć, aby pożegnać się z dziewczynami. Marc złapał mnie za nadgarstek.
-Ja chyba przeszkodziłem- zasugerował Sergi.
-Nie- odpowiedziałam.
-Tak- powiedział w tym samym czasie, co ja Bartra.
-Tak czy nie?- zapytał Marc. Wiedziałam, że chodzi mu o poprzednie pytanie, które zadał mi zanim wpadł tu loczek, ale ja jestem zbyt uparta, a może to po prostu głupota.
-Nie wiem, powiedziałam tak z grzeczności- udałam, że nie mam pojęcia o co mu chodzi. Popatrzył mi w oczy tak jak jeszcze nigdy. Pokręcił głową zrezygnowany i machnął ręką. Po czym wyszedł z pokoju, ciągnąc za ramię brata. Westchnęłam tylko i usiadłam na łóżku. Po chwili zeszłam na dół, ponieważ chciałam założyć mu temblaka i dać leki. Zastałam go w kuchni z Anto, która pomagała mu z ręką. Nie powiem, że ten widok mnie nie zabolał. Stanęłam w drzwiach jak wryta. Obydwoje mnie nie widzieli. Ktoś złpał mnie od tyłu. Odwróciłam się i zobaczyłam Sergiego. Odciagnął mnie stamtąd do ogrodu.
-O co się pokłóciliście?- zapytał prosto z mostu.
-O nic- odpowiedziałam smutna.
-Stałem tam i wszystko słyszałem. Potem Marc poprosił Anto o pomoc, a ona zdziwiona się zgodziła. Widziałem twój wzrok, gdy na nich patrzyłaś- mówił jak najęty.
-Nie odpowiedziałam mu na pytanie- wyznałam.
-I o to cała kłótnia?- spytał, nic nie rozumiejąc.
-Podczas kłótni prowadzi się dialog- pouczyłam go. Wbrew pozorom chciałam o sytuacji z Marciem zapomnieć. Nie o wspólnej nocy bo tego nie będę w stanie zapomnieć nigdy, ale o pytaniu, na które znałam przecież odpowiedź.
-Jak ważne było to pytanie?- zapytał po chwili ciszy mój przyszywany braciszek. Przełknęłam głośno ślinę.
-Jedno z najważniejszych, które kiedykolwiek mi zadał- powiedziałam ze smutkiem w głosie.
-Pytanie, na które oczekiwałem odpowiedzi przeczącej, ale myślę, że zasługuje na jakąkolwiek odpowiedź- usłyszałam glos Marca i zamarłam. Przez chwilę zapomniałam jak mam oddychać.
-Jedziemy Sergi- zwrócił się tym razem do brata. Wyszli, a klubowa 15 nawet na mnie nie spojrzała. Bolało, ale ja również go zraniłam. Myślę, że chyba jeszcze bardziej. Leo i gang Rafek (tak nazwaliśmy Rafaela i Rafaele) przyszli się ze mną pożegnać. Zdzwiłam się, że Anto nie przyszła. Pożegnaliśmy się w ogrodzie, a potem odprowadziłam ich do drzwi. W kuchni stała tam Anto z Marciem i Sergim.
-Mów co znowu zrobiłeś- powiedziała gniewnie Argenyynka, celując palcem w Marca.
-O co ci chodzi?- zapytał zdezorientowany piłkarz.
-O Vicki. Co jej znowu zrobiłeś?- ponowiła swoje pytanie. W tym momencie ogarnął mnie wielki smutek. Zawsze to on jest o coś obwiniany. Nic nie zrobił. To tylko i wyłącznie moja wina. Nie powinna na niego podnosić głosu. Znam go i wiem, że tego nie pokaże, ale na pewno go to zabolało. To również jego przyjaciele. Znają się dłużej i powinni trzymać jego stronę. Jedynym wytłumaczeniem może być fakt, że Anto też jest kobietą. Wiecie solidarność jajników i te sprawy.
-Nic- odpowiedział krótko, ale zgodnie z prawdą. 
-Nie pieprz! Zachwujesz się jakby kazała ci się odwalić, a ona jest smutna. Musiałeś coś zrobić!- krzyczała. Do kuchni przyszedł Leo i cała reszta.
-Może chce, żebym się od niej odwalił!- krzyknął tak głośno, że było go chyba słychać trzy domy dalej. Anto i ja, aż się wzdrygnęłyśmy.
-Marc uspokój się- powiedział Leo- Nie krzycz na Anto- pouczył go. Rozumiałam Lio. To w końcu jego kobieta. Jest matką jego dziecka. Nie mógł na to pozwolić, ale z drugiej strony rozumiem też Marca, który zachowuje się tak przeze mnie.
-Dalej niech sobie krzyczy! Ona się o niego martwi, spędza z nim każdą wolną chwilę, zaniedbuje przyjaciół bo przecież Marciem trzeba się zająć, a on i tak ma to w dupie!- tym razem Argentynka także krzyczała. Łzy pojawiły się w jej oczach. Nigdy nie widziałam takiej Antonelli. Uderzyły mnie słowa "zaniedbuje przyjaciół". Faktycznie, od jakiegoś czasu chyba to robię. Żadziej spotykam się z dziewczynami. Skoncentrowałam się na Marcu. Nie pamiętam, kiedy byłam z nią na zakpuach, w kinie lub na zwykłej kawie i nie płakałam. Od jakiegoś czasu tylko się jej żalę. Nie powinnam tak jej zaniedbywać. Muszę to zmienić. Musiała się czuć okropnie. Co ze mnie za przyjaciółka? Marc chciał już coś powiedzieć, ale mu na to nie pozwoliłam. Weszłam do kuchni, ponieważ wcześniej stałam za ścianą. Oboje nie mogli mnie widzieć. Ja za to ich obserwowałam. Anto, Marca i Sergiego, który co chwila otwierał usta, ale nie wiedział co ma powiedzieć. Pewnie uznał, że jesli Marc będzie chciał coś wyznać Argentynce to na pewno to zrobi. On sam niewiele wiedział.
-Anto, możemy pogadać?- przerwałam im tą bezsensowną kłótnię. Wszystkie oczy zwróciły się na mnie.
-Jasne- mruknęła, ale nadal ciskała blyskawicami w piłkarza. Wszyscy wyszli, a my udałyśmy się do ogrodu. Usiadłyśmy na hamaku. 
-Przepraszam- powiedziałam.
-Za co?- zdziwiła się.
-Że ostatnio cię zaniedbałam. Nie pamiętam, kiedy spotkałyśmy się na kawie czy poszłyśmy na zakupy bez moich problemów związanych z Marciem- wyjaśniłam i spuściłam głowę jak małe dziecko, na ktore właśnie się nakrzyczało. Czułam się dużo gorzej. Za dużo osób ranię. Dlaczego?
-Spójrz na mnie- poprosiła, a ja niechętnie to zrobiłam. Miała łzy w oczach, tak samo jak ja- Czasami tak bywa. Nie powinnam tak reagować, ale poczułam się niepotrzebna. Nie obwiniam Marca o twój  brak czasu dla mnie, ale chciałam mu dowalić bo cię skrzywdził, a ty nadal jesteś moją kochaną siostrzyczką. Zawsze nią będziesz- po tych słowach rozpłakałam się jak głupia. Nie spodziewałam się takich słów. Dla mnie to były coś nowego. 
-Przepraszam, że tak cię zaniedbałam. Jesteś mi potrzebna i to bardzo! Nie mogłabym bez ciebie żyć. Kocham męczące zakupy z tobą, wygłupiać się, robić sobie szalone zdjęcia, które potem wysyłasz do naszych znajomych, zamazując siebie i robiąc ze mnie idiotkę. Kocham przyrządzać z tobą posiłk, które zdarza nam się przypalić bo się zagadamy. Niesamowite jest to, że zawsze mamy tyle tematów do rozmowy. Nigdy cię nie mam dość. Ty zawsze znajdujesz dla mnie czas, chociaż masz małe dziecko. Dla mnie jesteś niesamowitą osobą, moją siostrą. Obiecuję ci siostrzyczko, że teraz się wszystko zmieni- musiałam jej to powiedzieć. Zdałam sobie sprawę, że nigdy ode mnie nie usłyszała czegoś takiego. A przecież to było takie oczywiste. Rozpłakałyśmy się obydwie na dobre, po czym wtuliłyśmy się w siebie. Porozmawiałyśmy chwilę o tym i umówiłysmy się, że jutro idziemy na wielkie zakupy i do kina na jakąś fajną komedię. Jutro jest nasze.
-Ale Marca i tak zabiję- stwierdziła. Przygryzłam wargę. 
-Raczej mnie- powiedziałam.
-Czemu?- zapytała zdziwiona moją odpowiedzią.
-Bo...- opowiedziałam jej całą historię, zaczynając od wczorajszego popołudnia, kończąc na dzisiejszym poranku. 
-Czemu mu nie odpowiedziałaś?!- wydarła się na mnie- Przecież każdy zna odpowiedź- dodała szybko. Dobre pytanie. Muszę jej wszystko pwoiedzieć. Muszę to z siebie wyrzucić.


Jak wam się podoba? Może jakoś nie powala na kolana, ale coś tam wam nabazgrałam. Mam nadzieję, że jako tako się spodoba. W następnym rozdziale akcja będzie bardziej dynamiczna :)