czwartek, 16 czerwca 2016

Rozdział 35

"To nie wiara czyni cuda, 
lecz ludzie, którzy jej nie stracili."


Nie mogła znieść, że rozstali się w kłótni. Kochała go jak jeszcze nikogo na świecie. Chciała, aby zawsze był obok niej. Ale czy on tego chciał? Musiał chcieć! Widziała ten ból w jego oczach. To był jeden z najgorszych widoków w jej życiu. I kiedy znużona płaczem i wyrzutami sumienia, wreszcie zasnęła, spokój nie był jej dany. Przyśnił się jej on. Piłkarz z oczami, które urzekły niejedną kobietę, wyraźnie zarysowanymi kośćmi policzkowymi i swoim firmowym uśmiechem. Czekał na kogoś. Spoglądał co chwila na telefon. Może ktoś inny miałby zegarek, ale nie on. Zawsze uważał to za zbędny gadżet.  Myślała, że czeka na nią. Jednak zamiast niej zjawiła się długonoga blondynka. O takich nogach Vicktoria zawsze marzyła. Włosy pięknie ułożone i to chyba bez większych starań. Na pewno farbowane, ale jakie piękne! Tymczasem ona od urodzenia wyróżniała się wśród rówieśników swoimi czarnymi włosami. Lubiła je, ale w połączeniu ze swoją twarzą uważała, że nie wyglądają dobrze. Dziewczyna ze snu miała ciemnobrązowe oczy. Vicktoria chciała mieć takie. Bardziej by pasowały do włosów, ale Bóg obdarzył ją oczami niebieskimi jak morze. Kobieta była kompletnym przeciwieństwem Polki. Zawiesiła się na Marcu jak koala na drzewie. A on? On zamiast ją odepchnąć, wpił się w jej usta. Vicki nie chciała na to patrzeć. Powtarzała sobie, że to nieprawda. Wtedy zobaczyła rodziców, którzy się z niej śmieją. A obok nich stał Adrian. I obraz nagle się zmienił. Zapomniała o sercu, które kuło ją niemiłosiernie na widok Marca z jakąś dziewczyną. Teraz odczuwała strach. Stał przed nią ten sam Adrian. Zaczęło się. Wszystko było takie realistyczne. Poczuła, że przeżywa to jeszcze raz. On zadawał jej cios za ciosem. Odepchnęła go. Próbowała walczyć jak kiedyś. Wtedy on złapał nóż z blatu. Często tak robił, gdy się porządnie wkurzył. I znów obraz się zmienił. Teraz widziała swoich rodziców. Poprawiali Adrianowi garnitur. Ojciec wręczył mu nóż. Matka wyszła z pomieszczenia i po chwili wróciła z córką . Była ubrana w białą suknię. Miałam z nim wziąć ślub?! Nie! Nigdy! Prosiła rodziców, by jej pomogli. Oni nie reagowali. Adrian bił ją na ich oczach, a oni nic nie zrobili. Jej serce rozdarło się na miliardy maleńkich kawałeczków. Chciała umrzeć. Aż za dobrze znała to uczucie. "Babciu, gdzie jesteś?"- wołała.

Obudził się w środku nocy. Przynajmniej tak przypuszczał. Spojrzał w bok. Vicki nadal tutaj była, ale spała niespokojnie. Odwracała się z boku na bok. Była cała spocona. Zaczęła krzyczeć. Łzy ciekły jej po policzkach nawet podczas snu. Majaczyła. Marc próbował ją obudzić, ale ona zawsze miała twardy sen. W końcu się udało. Otworzyła oczy przerażona i zapłakana. Piłkarz nie wiedział co jej się śniło, ale podejrzewał, że to może mieć związek z jej przeszłością. Mówiła mu kiedyś, że gdy była z Adrianem miała koszmary. Musiała zażywać leki nasenne, aby przespać spokojnie noc. Bał się, że to wróciło. Wcale nie chodziło mu o to, że będzie musiał jej pomóc. Nie... Wolałby po prostu tego nie robić. Chciał, aby była szczęśliwa. Miał tylko nadzieję, że to pierwszy raz od tamtego czasu, kiedy śni jej się jakiś koszmar. Przyciągnął ją szybko do siebie. Oplótł ramionami i nie chciał puścić. Ona jak małe dziecko wszczepiła się w jego koszulkę i nadal szlochała.
-To tylko sen malutka... Już dobrze. Jestem tu- szeptał, aby ją uspokoić. Miał nadzieję, że to pomoże chociaż trochę.
-Ale... To... To było...- nie mogła mówić. Łapała co chwila powietrze, ale to nic nie dawało. Rozpłakała się jeszcze bardziej. Marc pocałował ją we włosy. Tak mocno ją kochał. Widok nieszczęśliwej Vick unieszczęśliwiał jego samego- Takie realistyczne- dokończyła w końcu z trudem.
-Co ci się śniło?- zapytał ostrożnie, ale Polka była w jakimś szoku, transie. Chciała mówić, choć nadal była przerażona tym, o czym miała opowiedzieć.
-Ty... Z inną dziewczyną... Blondynką z brązowymi oczami... I długimi nogami... Była śliczna, a ty ją całowałeś. A po... Potem... Zobaczyłam rodziców i... Ad... Adria... Adriana z nimi... Śmiali się ze mnie... Bo widziałam... Jak ca... Całujesz inną... A potem.... On... On... Znowu mnie bił... Znowu... A ja chciałam, żeby przestał... A on nie chciał... Odepchnęłam go... A... On... Wziął nóż... I... I... Chciał... Chciał... Często tak robił, gdy był zły... Pamiętam... A potem znowu widziałam rodziców... Poprawiali Adrianowi ga... Garnitur... A mój ta... Tata dał mu nóż... Mama wyszła i przyszła ze mną... A ja... Ja... Ja miałam... Na sobie... Miałam na sobie.... Su... Su... Suknię.... Ślubną... Prosiłam... Nie chciałam... Oni nie słuchali... Adrian mnie bił... A oni... Oni nie reagowali... A ja nie chciałam... Nie chciałam... Naprawdę nie chciałam...- ledwo mówiła. Marc poczuł jakby jakaś chłodna dłoń zacisnęła mu się właśnie na gardle. Nie wiedział czemu, ale był pewny, że to nie pierwszy taki sen jego ukochanej. Zdawał sobie sprawę, że przeszłość dziewczyny zostawiła na jej psychice głębokie rany, ale nie, że aż takie. Jej słowa nim wstrząsnęły. Opowiadała mu, że ją bił. Mówiła, że znęcał się nad nią psychicznie, ale nigdy nie rozmawiali jak to było dokładnie. Polka nie chciała rozgrzebywać starych ran, a on to szanował i rozumiał. Jednak w życiu nie powiedziałby, że straszył ją nożem. Musiała przeżywać piekło skoro boi się go nawet we śnie. Był wściekły. Nie tylko na Adriana, ale i na siebie. Pomyślał o czymś, co może wydawać się okropne. Jednak nie dla niego. Był zły na siebie bo go nie zabił, kiedy miał okazję. Właśnie dlatego nie mógł sobie podarować swojej bezradności. Gdyby chociaż mógł być na jej miejscu. Ale to nie było możliwe. Żałował, ale nie mógł cofnąć czasu. Przycisnął ją do siebie mocno. Moczyła jego koszulkę łzami, ale jemu to nie przeszkadzało.
-Kochanie... To tylko sny. Nigdy bym nie odszedł do innej kobiety- zapewnił ją zgodnie z prawdą.
-Ale ona była taka idealna- powiedziała.
-Ja znam tylko jedną idealną kobietę i jesteś nią ty. Nikt inny się dla mnie nie liczy. Jesteś moim wszechświatem. Moim skarbem. Dzięki tobie żyję. Bez ciebie nic nie jest takie samo. Kocham cię malutka- oznajmił. Poczuł się dziwnie, gdy wypowiadał te słowa. Nigdy nikomu nie mówił, że mu zależy, że ktoś jest dla niego ważny. Zresztą do tej pory niewiele było takich osób. Z kobiet zależało mu tylko na mamie jego i Sergiego. A potem pojawiła się ona. Stała się drugą kobietą w jego życiu, którą szczerze pokochał. Widział, że dziewczyna nie wie co ma odpowiedzieć. Była zaskoczona jego słowami. Nagle spuściła wzrok i wbiła go w swoje palce. Łzy zaczęły lecieć po jej policzkach jeszcze bardziej.
-Jesteś dla mnie nadal taki dobry, a ja cię tak zraniłam rano. Przepraszam... Nie chciałam, żebyś poczuł się tak jak się poczułeś... Ja... Ja ci to wyjaśnię. Ale nie bądź na mnie zły, proszę. Nie wiedziałam co mam zro...- nie dane było jej dokończyć. Marc uśmiechnął się do niej przyjaźnie.
-Kochanie to prawda, że mnie zraniłaś, ale to nie ważne- ona również mu przerwała.
-Nie udawaj cały czas twardego- upomniała go.
-Nawet gdybym chciał to wszyscy mi już powiedzieli, że widać było po mnie, że się pokłóciliśmy. Przez całe życie świetnie potrafiłem ukrywać swoje uczucia. Nikt nie wiedział, kiedy jestem smutny, rozżalony... Dopóki ty się nie zjawiłaś. Jeśli chodzi o ciebie to nie potrafię udawać, że nic się nie stało. Za bardzo mi na tobie zależy- wyznał,  a ona poczuła się jeszcze gorzej, niż rano.
-Przepraszam- powiedziała i naprawdę się rozpłakała. Podniósł jej podbródek swoją ręką. Jego dotyk powodował u niej przyjemne dreszcze.
-Nie przepraszaj... Już wszystko wiem i cię rozumiem. To także moja wina bo niewłaściwie się do tego zabrałem- stwierdził.
-Wiesz? Anto ci powiedziała?- zapytała zdziwiona.
-Nie- podrapał się nerwowo po karku- Podsłuchałem was- było mu wstyd, ale gdyby miał to znowu zrobić, zrobiłby to.
-Powinnam z tobą porozmawiać- zaczęła dziewczyna.
-Poczekaj, po kolei. Najpierw opowiesz mi o czymś innym dobrze?- chciał dowiedzieć się wszystkiego.
-O czym?- zapytała od razu. Marc cicho zaśmiał się z tego pod nosem. Polka była ciekawską osobą, ale to w niej lubił. 
-Chodź do środka- powiedział i wziął ją za rękę. Zaprowadził ją do kuchni, gdzie wyjął dwa kubki i nalał tam mleka. Wiedziała, że najpierw podgrzeje je w mikrofali, a potem wsypie tam najlepszy proszek na świecie. Zawsze robili sobie kakao, gdy czekała ich poważna rozmowa albo nie mogli spać. Szybko się rozbudziła i patrzyła na ruchy chłopaka. Było w nim coś, co tak bardzo ją pociągało. I nie był to wygląd, choć dla niej był najgorętszym mężczyzną na świecie. Jego charakter i sposób bycia urzekało ją od początku. Dobrze pamiętała jak go poznała. Coś ją do niego ciągnęło, chociaż próbowała wmówić sobie, że nie. Był chamski, arogancki i niezwykle pewny siebie. Pod tą skorupą skrywał się jednak chłopak wrażliwy jak małe dziecko, skrzywdzony przez niesprawiedliwe życie. Całą swoją wrażliwość, ból, smutek i żal próbował ukryć pod maską chamstwa. Ale ona przeczuwała, że musi być inny. Teraz już dobrze wie, że chamem chciał być lecz ona uznała, że mu to nie wychodzi. Jest opiekuńczy, troskliwy, dla swoich bliskich zrobiłby wszystko. Niektórym mogłoby się wydawać, że nie czuje nic poza miłością do samego siebie. Takie sprawiał wrażenie. Jednak było zupełnie inaczej. Nie łatwo było mu mówić, że kocha. Dlatego doceniała każde słowo, każdy gest... Jej rozmyślenia przerwała jego dłoń, którą machał przed jej twarzą. Zamrugała szybko, wracając do rzeczywistości.
-Grosik za Pani myśli- powiedział wesoło i postawił przed nią kakao.
-Tylko grosik?- zapytała jak małe dziecko i oboje się roześmiali.
-A tak naprawdę o czym tak myślałaś?- spytał ciekawski. 
-O takim jednym głupku- odpowiedziała. Zaszedł ją od tyłu i zarzucił swoje ręce na jej barki. Brodę oparł o swoją rękę, która spoczywała na jej ramieniu. 
-Kurde facet ma szczęście- stwierdził jakby to w ogóle nie było o nim. 
-No nie wiem, dużo ma problemów przez to- nie chciała niszczyć nastroju, który bardzo jej odpowiadał, ale chciała tej rozmowy.  Chciała mu wszystko wyjaśnić. Wiedziała, że go zraniła i chciała... Właśnie. Wiedziała, że czasu nie cofnie. Że jego bólu nie wymaże korektorem, ale uważałam, że wyjaśnienia się mu należą. 
-Idziemy do szklanki- zarządził i wziął swój kubek, a drugą ręką chwycił jej dłoń. Zawsze na noc zdejmował temblaka. Teraz to się opłaciło. Zabrała również swój kubek i poszła za nim an górę. Szklanka to pokój, gdzie całą ścianę stanowi okno. Z sufitu zwisają kule, w których lubili siedzieć oboje. Widok był piękny i zawsze zapierał dech w piersiach. Marc często tam myślał. Chodzili tam, gdy już było ciemno. Kochali się tam przytulać i rozmawiać do rana. Robili tak nie raz nie dwa. Sergi nazwał to pomieszczenie szklanką i tak zostało. Może to ze względu na wielkie okno, ale żadne z nich tego nie wiedziało. Kto zrozumie pandę? Nie ma takiej opcji. Chociaż oboje go kochali. 
-Potrzymaj- powiedziała, gdy znaleźli się przed drzwiami obranego celu. Marc zdziwiony jej zachowaniem spojrzał na nią niepewnie, ale wziął kubek do ręki i wszedł do pokoju. Vicki poleciała do pokoju gościnnego, gdzie nie tak dawno spała i zabrała stamtąd kołdrę. Potem weszła do sypialni Marca i zrobiła to samo. Przyszła do szklanki obładowana pościelą. Piłkarz widząc ją, zaczął się śmiać i kręcić głową. Mógł się tego spodziewać. Natychmiast zabrał od Polki pościel, z którą ledwo sobie radziła.
-Nie powinieneś tego nosić- upomniała go zmartwiona.
-Spokojnie to leciutkie, a poza tym jutro idę na kontrolę i wreszcie pozbędę się tego dziadostwa z ręki- stwierdził.
-Jednak powinieneś uważać na siebie- powiedziała. 
-I tak się powstrzymywałem- bronił się jak małe dziecko.
-Tak?- zapytała z wyczuwalnym niedowierzaniem w głosie.
-Chciałem cię wziąć na ręce tysiąc razy, a tego nie zrobiłem- oznajmił dumny ze swojego wyczynu. Ona już nic nie powiedziała tylko się w niego wtuliła. 
-Kocham cię- powiedziała, a on ją przytulił ją jeszcze mocniej. Po chwili ułożyli kołdry. Jedną położyli na ziemi, a drugą się przykryli. Marc siedział bliżej okna, a ona obok niego. 
-Więc o czym chciałeś porozmawiać?- zapytała.
-O twojej przeszłości- odpowiedział. Przełknęła głośno ślinę i spuściła wzrok na kakao.
-Co chcesz wiedzieć?- spytała ponownie.
-Wszystko. Opowiedz mi jak to było z tym biciem- poprosił. Odłożyła kubek na bok.
-Chodziłam do drugiej klasy. Wcześniej miałam wielu kolegów, ale w żadnym nie byłam blisko. Mogłam z nimi rozmawiać o piłce, dać radę na temat jakiejś dziewczyny. Po pijaku pocałowałam się z którymś, ale zawsze wtedy było mi wstyd bo to nie były prawdziwe pocałunki. Miałam też przyjaciółkę. Wszyscy wołaliśmy na nią Sandra, chociaż to nie było jej prawdziwe imię. Wracałyśmy z imprezy, kiedy zaczepiła nas grupka chłopaków. Był tam Adrian. Od słowa do słowa i poszliśmy na kolejne piwo. Spotkałam się z Adrianem jeszcze kilka razy i zaczęliśmy ze sobą chodzić. Wcześniej go kojarzyłam. Każdy mówił, że to bandyta z osiedla, ale ja nie chciałam wierzyć. Był dla mnie taki dobry. Chociaż nie myślałam wtedy trzeźwo. Widziałam w nim bóstwo. Nie kochałam go, ale... Przy nim zapominałam o tym, co się dzieje w domu. Uważałam, że chociaż dla niego jestem. Chciałam przy nim być. Wmawiałam sobie, że on mnie kocha, ale ma swoją definicję miłości. Byłam głupia. Był strasznie zazdrosny i zaborczy. Chodziliśmy do tej samej szkoły, więc cały czas mnie kontrolował. Kiedyś czekał na mnie przed szkołą. Tłumaczyłam wtedy zadanie mojemu koledze. Adrian wszedł do środka, a gdy to zobaczył, wpadł w furię. Pobił tego chłopaka, zaciągnął mnie za szkołę i dał w twarz. To był pierwszy raz. Byłam przerażona jego zachowaniem. Uciekłam. On przyszedł jeszcze tego samego dnia do mojego domu i wręczył mi kwiaty na przeprosiny.  Mówił, że mnie kocha i że jestem dla niego naprawdę ważna. Wybaczyłam mu, chociaż wiedziałam, że nie powinnam. To zdarzyło się jeszcze kilka razy. Za trzecim chciałam odejść. Nie pozwolił mi. Złamał mi wtedy rękę. Pojechaliśmy do szpitala. Zawsze tak miał, że najpierw się wściekał, bił mnie, a po kilku godzinach zachowywał się jak dawniej. Miałam lewy dowód, który mi załatwił. Dlatego nikomu tego nie zgłaszali. Tak było dzień w dzień. Nie mogłam wychodzić ze znajomymi bo był zazdrosny. Wszyscy mi powtarzali, że muszę od niego odejść, że nie mogę dawać się tak traktować, że to chore. Ale ja byłam zbyt przerażona. Przestałam odwiedzać babcię bo nie chciała, aby widziała tych wszystkich ran. Jednak po kilku miesiącach, unikania jej, poszłam ją odwiedzić. To było po tym jak po raz kolejny mnie pobił. Wtedy chciał mnie zgwałcić. Opowiedziałam wszystko babci. Już nie mogłam wytrzymać. Była zdziwiona, że rodzice nic nie zauważyli. Próbowała z nimi rozmawiać, ale oni nie byli zbyt zainteresowani. Poszła ze mną na policję, ale wtedy pobił mnie jeszcze gorzej i zagroził, że zabiję mi babcię. Byłam gotowa do niego wrócić. Jednak babcia się o tym dowiedziała i nasłała na niego brata swojego kolegi z młodości. Facet siedział kilka lat w więzieniu i nastraszył Adriana. W końcu poszedł siedzieć, a ja miałam spokój. Jednak nie zapomniałam jak ganiał za mną z nożem. Trzymał mnie za włosy i bił po twarzy. Kiedy płakałam, robił to dużo mocniej i dłużej. Taką miał zasadę. Kiedy płakałam, musiał mnie ukarać jeszcze bardziej. Bił mnie wszystkim, co znalazł pod ręką. Nie liczyło się dla niego co to było. Czasem żelazko, czasem naczynia, innym razem książki. Wmawiał mi, że bez niego jestem nikim, że sobie nie poradzę, że nikt mnie nie chciał i nie zechce. Poszedł siedzieć i naprawdę miałam spokój. Chciałam odzyskać znajomych, ale nie udało mi się. Sandra naopowiadała im samych głupstw na mój temat, a oni wszyscy uwierzyli. Potem dowiedziałam się, że Sandra z nim sypiała. To tłumaczyło dlaczego nigdy nie chciała mi pomóc tylko go broniła. Nie miałam nikogo. Rodzice się mną nie interesowali. Była tylko babcia- opowiedziała. Podczas tego cały czas płakała. Marc przytulił dziewczynę najmocniej jak tylko mógł. Trzymał ją w ramionach i nie chciał puścić. Nie mógł sobie wyobrazić, co musiała przeżywać. Vic, jego Vic. Żałował, że nie poznał jej wcześniej. Może wtedy nie musiałaby przez to przechodzić. Było mu jej żal. 
-A te koszmary? Mówiłaś kiedyś, że takie miałaś w przeszłości. Ile trwały?- musiał poruszyć tę kwestię, chociaż wiedział, że dziewczyna wolałaby o tym zapomnieć raz na zawsze.
-Odkąd zaczął mnie bić, aż do wyjazdu do Barcelony- odpowiedziała zawstydzona. 
-Nie ma się czego wstydzić kochanie... Jak długo masz je teraz?- dopytywał. Ona wzięła głęboki oddech.
-Od dwóch tygodni, kiedy pojawił się Adrian- wyznała.
-Codziennie?
-Prawie.
-Co to znaczy.
-Kiedy spałam obok ciebie, nie miałam ich- powiedziała. Był zaskoczony. Nie spodziewał się takiej odpowiedzi.
-Dlaczego mi nie powiedziałaś?- nie wiedział, czemu mu nie zaufała. 
-Nie chciałam cię martwić. Wiedziałam, że na pewno byś się przejął i chciał zemścić na Adrianie, kiedy tylko nadarzy się okazja. Poza tym nie chciałam, abyś pomyślał, że jestem nienormalna- stwierdziła.
-Jak mogłaś tak pomyśleć? Powinnaś mieć do mnie zaufanie. Bez tego nie można zbudować związku- upomniał ją. Poczuła się jakby dostała w twarz, chociaż nie o to mu chodziło. 
-Ufam ci bezgranicznie, ale też cię kocham. A ty powiedziałeś mi, że jedziesz do Adriana?
-Z miłości robi się głupie rzeczy... Oboje zrobiliśmy głupie rzeczy- powiedział cicho.
-Od dzisiaj mówmy sobie o wszystkim, dobrze?
-Dobrze.
-Obiecujesz?- zapytała.
-Obiecuję. A ty obiecujesz?
-Obiecuję.
-A teraz pomówmy o twojej rozmowie z Anto- zaczął piłkarz. Dziewczyna zrobiła się cała czerwona.
-Nie wierzę w to- stwierdził chłopak ze śmiechem.
-W co?- zapytała zdezorientowana.
-Nadal się przy mnie rumienisz- oznajmił ze śmiechem, a ona walnęła go w ramię.
-Jesteś głupi- po tych słowach Marc jedyne co zrobił to ją przytulił. Siedzieli objęci i szczęśliwi.
-No to opowiadaj- zarządził.
-Ale co? Przecież wszystko słyszałeś.
-Masz rację. Ale mam pewną propozycję- oznajmił.
-Jaką?
-Chciałbym cię zaprosić na pierwszą wspólną randkę, której nigdy nie zapomnisz. Zgadzasz się?- Polka była zdezorientowana. Nie wiedziała o czym on mówi.
-Tak- odpowiedziała w końcu, kiedy widziała, że chłopak wyczekuje odpowiedzi.
-Więc pamiętaj, że jeszcze nie jesteśmy razem i dopiero idziemy na randkę- po tych słowach zaczęli żartować i śmiać się jak to oni potrafili. Byli nie tylko piękną jeszcze nie parą, ale wspaniałymi przyjaciółmi. Rozumieli się bez słów. Jedno znało drugiego dużo lepiej, niż siebie. Kochali się, a to najważniejsze. Wszystko inne w życiu przemija, ale nie prawdziwa miłość. Ona trwa zawsze. Do śmierci i po śmierci. 



Polacy! Dawać chłopaki! Dzisiaj meczyk :) Mam nadzieję, że wygramy. Mecz musi być na najwyższym poziomie! Niemcy- szykujcie się na Polskich Wojowników! 





























11 komentarzy:

  1. Brak słów. Poruszający, wspaniały. <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowny rozdział ❤ czekam z niecierpliwością

    OdpowiedzUsuń
  3. Taki kochany, szczery ��❤

    OdpowiedzUsuń
  4. Musisz tak idealnie pisać?💕💕👑👑👑💓💓💕💓💕💓 Bajka Cud Miód po prostu💓💕💕💕

    OdpowiedzUsuń
  5. Ej, my tu usychamy z braku Twoich rozdziałów :-( kiedy coś dodasz?

    OdpowiedzUsuń
  6. Kiedy następny??? Nudno bez twoich rozdziałów :-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Zakochałam się, definitywnie i nieodwołalnie. Ten blog jest genialny, mega ciekawa fabuła, genialne dialogi, a Marc przedstawiony w opowiadaniu...no Po prostu ideał. Czekam na kolejny rozdział. Dodaj go jak najszybciej :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Fantastyczny rozdział tak jak poprzednie :) Powinnaś zostać pisarką masz do tego talent ;) Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział dawno nie dodawałas tęsknimy :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za Twój komentarz :)