środa, 13 lipca 2016

Rozdział 36

"Żaden kosmetyk nie jest w stanie sprawić, 
aby kobieta poczuła się tak piękna, 
jak czuje się, gdy jest kochana."


Obudziłam się rano na kołdrze w pokoju, w którym wczoraj usnęli. Widok zapierał dech w piersiach. Panorama Barcelony wyglądała zdumiewająco. Wpatrywała się nieustannie daleko przed siebie i myślała. Już pojutrze zaczyna pracę w klubie. Chłopaki zaczynają treningi. Za dwa tygodnie zaczynają się mecze. Będzie już wrzesień. Czas szybko zleciał. Dopiero był czerwiec, a za chwilę zacznie się jesień. Zastanawiam się jak tutaj wygląda jesień. Jaka jest temperatura? Jak wyglądają drzewa? Czy chociaż w małym stopniu przypomina to polską porę roku? Na pewno jest cieplej, ale jak bardzo? Moja mała cząstka schowana bardzo głęboko mnie- tęskni za Polską. Nie chciałabym wrócić tam na stałe, ale przyjemnie byłoby odwiedzić swoją ojczyznę. Jednak wiem, że nikt tam na mnie nie czeka. Gdyby żyła tylko babcia, byłoby inaczej. Miałabym do kogo wracać. Myślałam jak będę wyglądać moje tegoroczne święta. Rodzice nie chcę mnie znać. Innej rodziny nie mam. Poczułam się nieco samotna, ale szybko odrzuciłam wszystkie negatywne myśli daleko od siebie. Musiałam skupić się na tym co tu i teraz. Nie mogłam zadręczać się przeszłością ani martwić przyszłością. Musiałam żyć teraźniejszością. Nie można patrzeć w tył i jednocześnie biec. W pewnym momencie można się przewrócić. A ja nie chciałam się przewrócić. Pragnęłam biec przed siebie i być szczęśliwą. W życiu wiele rzeczy jest ważnych, ale szczęście jest najważniejsze. Każdy ma swoje własne, trochę inne. Dla niektórych jest to rodzina, dla innych wymarzona praca. Jeszcze dla innych to przyjaciele, którzy skoczą za tobą w ogień. Miłość, która przezwycięży wszystkie trudności. Marzenia, które pojawiają się w naszych głowach, gdy jeszcze jesteśmy dziećmi, a spełniają w dorosłym życiu. Pasja, która leczy złamane serca, łączy ludzi i nadaje życiu sens. Pieniądze. I może brzmi to beznadziejnie, płytko i materialistycznie. Nasuwa się teraz powiedzenie, że pieniądze szczęścia nie dają. Mimo to dzięki pieniądzom odejmujemy sobie problemów. Nie martwimy się o rachunki ani o bliskie osoby. Zapewniamy naszym bliskim wszystko na co zasługują i nie mowa tu o wyszukanych prezentach. Możemy dzięki nim pomagać innym. Więc tak- dla niektórych szczęściem będą pieniądze. Może nie będą najważniejsze, ale dość ważne. Ile jest ludzi, tyle teorii szczęścia. A czym dla mnie jest szczęście? Chyba wszystkim po trochu. Ale jestem teraz szczęśliwa. Nie mam prawdziwej, wspierającej się rodziny. Do wymarzonej pracy trochę mi brakuje,a przynajmniej do osiągnięcia sukcesu zawodowego. Za to mam wspaniałych przyjaciół. Jestem ich pewna. Wiem, że mogę na nich liczyć w każdej chwili. Swoją miłość także mam. On mnie kocha. Ja go kocham. Oboje się kochamy. Chcę zwolnić. Nie chcę się śpieszyć, ale mam go przy sobie. I nie jest tylko miłością mojego życia, ale i przyjacielem. Wraz z przyjazdem spełniło się wiele moich marzeń. Poznałam wspaniałych zawodników Fc Barcelony oraz ich partnerki. Będę mogła studiować bez strachu o niepewne jutro. Zakochałam się. Uwolniłam się od Adriana. Zaczęłam kochać życie. Wiele już zdobyłam. Staram się to doceniać. Ale dość tego rozmyślania. Nie będę tu siedziała w nieskończoność. Rzuciłam jeszcze ostatni raz spojrzeniem na piękną Barcelonę i odwróciłam się tyłem do okna. Miałam już wstawać, gdy natknęłam się na białą kartkę z napisem "Dla mojej Polki". Uśmiechnęłam się szeroko i rozłożyłam kartkę.

"Tak słodko spałaś, nie chciałem cię budzić. Wpadnę do ciebie o 19:30. Pamiętaj, że to randka! Twoja pierwsza randka ze mną :) Niech wszystko będzie takie, jakbyś mnie nie znała. Będę czekał na ciebie... Nie tylko dzisiaj. 
M.B."

Kochany. Spojrzałam na zegarek w telefonie, który wskazywał godzinę trzynastą. Wczoraj bardzo długo rozmawialiśmy, więc nic dziwnego, że tak późno wstałam. Posprzątałam w pokoju, który zajmowaliśmy, kiedy przypomniałam sobie, że Marc miał dzisiaj wizytę u lekarza. Szybko wybrałam jego numer telefonu i czekałam, aż odbierze. 
-Już się stęskniłaś?- zapytał rozbawiony.
-Jeszcze nie zdążyłam, niedawno wstałam- wyjaśniłam- Jak wizyta u lekarza?- zapytałam.
-Bardzo dobrze, nic mi już nie jest. Mogę nosić cię nawet na rękach, chociaż jesteś ciężka- powiedział i zaczął się śmiać. Słychać było, że jest bardzo szczęśliwy. 
-Idiota- mruknęłam i śmiałam się razem z nim. 
-Już nie muszę brać leków i mogę zacząć treningi- oznajmił. Cieszyłam się razem z nim. Dobrze wiem, ile dla niego znaczy piłka. To w końcu jego pasja.
-Mogę znowu spać w swoim łóżku- rozmarzyłam się.
-Mnie nie przeszkadza, że śpisz w moim- powiedział bez cienia sarkazmu, humoru. 
-Moje jest wygodniejsze- odpowiedziałam.
-Przedyskutujemy to jeszcze, ale teraz muszę kończyć. Koch... Kończę już- chyba wiem, co chciałam powiedzieć. Uśmiechnęłam się pod nosem.
-Ja ciebie też- odpowiedziałam- Yyy... Znaczy ja też- poprawiłam się, chociaż wiedziałam, że to nic nie da. Zresztą "pomyliłam" się specjalnie. Następnie się rozłączyłam. Dokończyłam sprzątnie, a potem zjadłam musli z jogurtem. U mnie nie ma nic w lodówce, więc muszę zrobić jakieś zakupy. Po śniadaniu, założyłam spodenki piłkarza, ponieważ moje wszystkie ubrania były brudne. Stwierdziłam, że nastawię pralkę, ponieważ piłkarz tego nie potrafi. Potem udałam się do swojego domu. Wzięłam długą, odprężającą kąpiel. Wyszłam z wanny i wyjęłam swój czekoladowy balsam do ciała, którym się posmarowałam. Owinęłam swoje ciało ręcznikiem i wyszłam z łazienki. W tym momencie zaczął dzwonić mój telefon. Na wyświetlaczu ujrzałam zdjęcie pięknej Argentynki o imieniu Antonella.
-Rozmawiałaś z nim?- zapytała zniecierpliwiona.
-Cześć, mnie też miło cię słyszeć- zaśmiałam się, a ona razem ze mną.
-Cicho! Już nie mogłam wytrzymać. Musiałam zadzwonić- wyznała, a ja się szeroko uśmiechnęłam. Mogłam się tego po niej spodziewać.
-Wczoraj rozmawialiśmy...- opowiedziałam jej o całym przebiegu mojej nocnej rozmowy z obrońcą- Dlatego dzisiaj zabiera mnie na pierwszą randkę- skończyłam moją opowieść.
-Na którą się umówiliście?- spytała.
-19:30 po mnie będzie- odpowiedziałam zaciekawionej Argentynce.
-Przyjadę zaraz z Thiago- zakomunikowała i się rozłączyła. Wysuszyłam włosy i ubrałam się we wcześniej przygotowane rzeczy. Do torebki wrzuciłam portfel, klucze, telefon, chusteczki i zeszłam na dół. Zamknęłam drzwi i udałam się do sklepu. Napisałam Anto sms-a, że udałam się na zakupy. W ciągu dwóch minut uzyskałam odpowiedź.
"Do Alcampo?"
"Tak"
"Napisz jak będziesz szła do kasy to podjadę"
Już chciałam napisać, żeby nie robiła sobie problemu, ale wtedy dostałam kolejną wiadomość.
"Nie, to nie problem. Kup coś dobrego :)"
Uśmiechnęłam się sama do siebie i poszłam do supermarketu. Kupiłam wszystko czego potrzebowałam, a trochę tego było. W lodówce oprócz światła miałam tylko jogurt pitny i trochę mleka. Zakupiłam owoce, warzywa i inne produkty. Zgodnie z umową, napisałam do Anto, gdy kierowałam się już do kasy. Zapłaciłam za zakupy. Na parkingu stał samochód pani Messi. Antonella szybko z niego wybiegła i wzięła ode mnie torbę. Otworzyła bagażnik i schowałyśmy pakunki.
-Dziękuję i cześć kochana- powiedziałam ze śmiechem.
-Witam panią, pani Bartra- przywitała się również ze śmiechem. Jak zawsze przytuliłyśmy się na powitanie i pocałowałyśmy w policzek. Thiago siedział na tylnym siedzeniu. Wsiadłyśmy do auta, a ja odwróciłam się w jego stronę.
-Cześć piłkarzu- odezwałam się.
-Ciocia!- zawołał mały. Uwielbiam tego malca. Jest naprawdę słodziutki.
-Mam coś dla ciebie szkrabie- oznajmiłam i podałam mu ozdobną torebkę, którą wzięłam ze sobą do przodu.
-Co to?- zaciekawił się. Ten błysk w jego oczach. To było nie do opisania. Wszystkie dzieci cieszą się z prezentów.
-Otwórz- poradziłam ze śmiechem.
-Vicki, wiesz, że nie musiałaś...- zaczęła Argentynka, ale szybko jej przerwałam.
-Ale bardzo chciałam- powiedziałam wesoło. Chłopiec wyjął prezent, a jego oczom ukazał się duży wóz strażacki.
-Kocham cię ciocia!- zawołał radosny.
-Ja ciebie też szkrabie- odpowiedziałam. Byłam szczęśliwa i to tylko dlatego, że on się cieszył. To niesamowite ile radości możesz dać innym ludziom, a szczególnie dzieciom.
-Mamo! Patrz jaki fajny i duuuuuużyyy! Mówiłem cioci, że chcę taki mieć i mi kupiła- był tak szczęśliwy, że głowa mała. Antonellę także rozbawiła radość synka. Pokręciła tylko głową.
-Piękny synku, ale jedziemy- powiedziała i sprawdziła czy chłopiec nie odpiął pasów. Wtedy ruszyłyśmy w drogę. Cały czas oczywiście rozmawiałyśmy. To żadna nowość. Leo często nam mówi, że jesteśmy jak siostry, które nie widziały się co najmniej dwadzieścia lat i opowiadają sobie dzień po dniu. Nigdy nie możemy się rozstać, a między nami bardzo, bardzo rzadko panuje cisza. Dojechałyśmy pod mój dom i zaniosłyśmy zakupy do kuchni. Thiago bawił się swoim samochodem, a my wypakowywałyśmy zakupy. Moja przyjaciółka świetnie wiedziała, gdzie i co leży, więc nie miała żadnego problemu, aby mi pomóc. W międzyczasie opowiedziałam jej o przebiegu naszej wczorajszej rozmowy z Marciem.
-Wiedziałam, że cie zrozumie- stwierdziła uśmiechnięta.
-Jest naprawdę świetnym facetem- powiedziałam.
-Wcześniej taki nie był- oznajmiła.
-A jaki był?- zapytałam.
-Zanim cię poznał był bardzo zamknięty w sobie. Niby rozmawiał z każdym chłopakiem z drużyny, ale nie opowiadał o sobie, o swojej rodzinie, o tym co czuje, o tym, że chce grać najlepiej jak potrafi. Dziewczyny traktował jako przygodę na jedna noc. Nie pozwalał się złapać za rękę czy przytulić. Dla niego był to tylko i wyłącznie seks. Mówił, że miłość nie jest dla niego i że nigdy się nie zakocha. Tak naprawdę tylko Sergi go całkowicie rozumiał i wszystko o nim wiedział. W ich relacji było coś niesamowitego. Marc nie kumplował się z nikim jakoś szczególnie, pomijając oczywiście Sergiego. Z Leo miał świetny kontakt, ale nie mówił mu wszystkiego. Bał się otworzyć całkowicie. Nie angażował się w spory chłopaków. Zawsze stał z boku. Jednak nigdy, gdy chodziło o Sergiego. Odkąd pamiętam bronił go jak lew. Przyjeżdżali razem na treningi, razem ćwiczyli, razem szli do klubu, razem pili, razem szli na plażę, razem jechali na wakacje. A potem Marc zaczął kumplować się również z Lio. Podobno nie łatwo było zdobyć zaufanie Marca, ale Leo się udało. Od dziecka trzymali się razem. Zmieniali trochę Marca. Starali się, aby bardziej ufał ludziom. I udało im się w pewnym stopniu. Zaczął wychodzić z innymi znajomymi, żartować, udzielać się w szatni. Wciąż był nieufny i tajemniczy, ale wreszcie dał się poznać. Jakiś czas potem zjawiłaś się ty. Był negatywnie nastawiony jak do każdej dziewczyny. Jedynie starał się szanować partnerki swoich kolegów. Jednak każda nowa dziewczyna nie miała łatwo. Był kapryśny, trochę chamski, śmiał się z niektórych, mówił prosto w twarz to co myśli. Ale to co się stało z nim, gdy się zjawiłaś to coś... Nie wiem jak to opisać. Robił ci na złość, ale nie był chamski ani opryskliwy. Szanował cię. Nie chciał cię zaciągnąć do łóżka i to nie dlatego, że mu się nie podobałaś, ale dlatego, że nie chciał cię skrzywdzić. Bronił cię i chciał lepiej poznać. Otworzył się przed tobą. Pozwalał się poznać i zrozumieć. Naprawdę cię kocha- tymi słowami zakończyła swoją wypowiedź. W moich oczach pojawiły się łzy. Łzy szczęścia i wzruszenia.
-Bardzo to doceniam. Też go kocham, ale nie chcę się śpieszyć. Wtedy mogłoby coś nie wyjść, popsuć się. Chciałabym, żeby wszystko było po kolei, małymi kroczkami- wyjaśniłam.
-Doskonale to rozumiem. Tak samo było ze mną i z Leo. Bardzo długo się znaliśmy, ale nie chciałam się śpieszyć. Lio zrozumiał. A teraz widzisz... Mamy Thiago, jesteśmy szczęśliwą parą od kilku lat- powiedziała z uśmiechem. Rozmawiałyśmy i jednocześnie gotowałyśmy obiad. Zrobiłyśmy naleśniki z owocami. Thiago bardzo chętnie zjadł. Potem malec usnął. Przeniosłam go do sypialni, która znajdowała się obok mojej. Anto miała pomóc mi w przygotowaniach do spotkania z Marciem.
-Idź się wykąp, a ja przygotuję ci ubranie na twoją pierwszą randkę z Marciem- mówiła podekscytowana.
-Już się boję- powiedziałam i weszłam do łazienki. Wzięłam prysznic, wytarłam się, posmarowałam swoim ulubionym balsamem. Następnie wysuszyłam włosy i umyłam zęby. Wyszłam z łazienki w samym ręczniku.
-Siadaj, zrobię ci paznokcie i włosy- zarządziła.
-A ubranie?- zapytałam roześmiana. Argentynka bardziej się przejmowała ode mnie.
-Już przygotowane, ale to niespodzianka. Najpierw zabrała się za pomalowanie moich paznokci. Gdy skończyła efekt był super. Zajrzała do synka czy aby na pewno nadal śpi. 
-I co?- zapytałam, gdy wróciła.
-Śpi jak niemowlak- zachichotała- Teraz czas na fryzurkę czarnulko- stwierdziła. Kiedy przejrzałam się w lustrze, zaniemówiłam. Moje włosy wyglądały naprawdę ładnie.
-Dziękuję kochana- zapiszczałam i przytuliłam przyjaciółkę, która zaczęła się ze mnie śmiać.
-Poczekaj, aż cię umaluję i zobaczysz swoje ubrania- stwierdziła i zabrała się za pracę. Cieszyłam się, że makijaż był naprawdę lekki, ale piękny. Potem Antonella dała mi ubranie, które wcześniej przyszykowała. Szybko się przebrałam i patrzyłam na siebie w lustrze. Wyglądałam dobrze. 
-Czy to nie przesada?- zapytałam niepewnie. W końcu nie wiem gdzie mnie zabiera.
-Wyglądasz wspaniale. Nie podoba ci się? Możemy coś zmienić- zaproponowała.
-Nie, nie. Nie o to chodzi. Nie wiem gdzie mnie zabiera i może wystroiłam się bez potrzeby. Podoba mi się to jak wyglądam, ale... Aż za ładnie- Anto roześmiała się, gdy usłyszała, co powiedziałam. 
-Kochanie, dzwoniłam do Marca jak się kąpałaś i uwierz, że będzie wspaniale i jesteś odpowiednio ubrana- oznajmiła.
-Ty mendo!- zawołałam ze śmiechem. Rozmawiałyśmy jeszcze trochę. Dokładnie o 19:15 Antonella postanowiła się zbierać. 
-Ciocia, a mogę się coś zapytać?- odezwał się Thiago. ukucnęłam przed nim, aby być na jego wysokości.
-No pewnie i nigdy o to nie pytaj- stwierdziłam z uśmiechem.
-Idziesz na randkę z wujkiem Marciem?- zadał pytania, a ja z jego mamą się roześmiałyśmy.
-Tak kochanie- odpowiedziałam. Do Anto ktoś zadzwonił.
-To Leo, zaraz wracam- powiedziała i udała się do ogrodu. Usiadłam na kanapie, a chłopca wciągnęłam na kolana. Ten ufnie się we mnie wtulił. 
-A kochasz wujka?- zadawał kolejne pytania.
-Kocham- cierpliwie odpowiadałam. Trochę byłam tym rozbawiona, ale nie dałam tego po sobie poznać.
-A wujek cię ciociu kocha?
-Mówi, że tak.
-A wiesz, że tata też kocha moją mamusię, a mama tatusia?
-Wiem kochanie.
-A wiesz co mi tata powiedział.
-Co takiego?
-Że jak pan i pani się kochają to potem mają małego dzidziusia- mało się nie zakrztusiłam własną śliną.
-Dlatego mama i tata mają ciebie- opanowałam się i odpowiedziałam bez śmiechu, chociaż było trudno się powstrzymać.
-Ciociuuu- przeciągnął ostatnią literkę.
-Tak szkrabie?
-To kiedy będziesz miała z wujkiem dzidziusia?- zapytał, a mnie to pytanie zwaliło z nóg. Jak to dobrze, że właśnie siedzę. W innym przypadku bym padła- A ile będziecie mieli tych dzidziusiów?- dopytywał.
-Dwójkę. Chłopca i dziewczynkę- wyszeptał ktoś za nami. Poznałabym ten głos wszędzie. 
-Wujek!- zawołał maluch. Marc wziął go na ręce i podrzucił do góry. 
-Cześć brzdącu- przywitał się z chłopcem. Po czym usiadł obok mnie i pocałował mnie w policzek. Malec zszedł z jego kolan i przyszedł do mnie.
-Ejj, co to za zdrada?- zapytał piłkarz, udając obrażonego.
-Sorry wujek, ale ciocia tak fajnie przytula- powiedział i mnie znowu przytulił. Zaśmiałam się i pocałowałam chłopca w główkę oraz oczywiście przytuliłam. 
-Wiem- wyszczerzył się Marc.
-Wujek, a czemu chłopca i dziewczynkę będziecie mieć?- zapytał. Pokręciłam rozbawiona głową.
-No właśnie dlaczego?- wtórowałam małemu Messiemu. 
-Dla wujka chłopczyk, żebym miał z kim grać w piłkę, a dla mamy, żeby fajnie go przytulała. Dziewczynka, żebym miał kogo bronić i rozpieszczać, a dla cioci, żeby miała z kim iść na zakupy, postroić się i pośpiewać- stwierdził.
-A kto pierwszy? Chłopiec czy dziewczynka?- dopytywał Thiago.
-Chłopic- odpowiedział mu spokojnie wujaszek.
-A czemu nie dziewczynka?- mnie tez to nurtowało.
-Bo chłopiec będzie starszy i będzie bronił dziewczynki- stwierdził Marc, a ja się uśmiechnęłam. Położyłam głowę na ramieniu Marca, a on mnie objął. Może i oficjalnie nie jesteśmy razem, ale jego słowa powodują, że jestem szczęśliwa. 
-Ciociu, a jak wujek dał ci pierścionek?- zapytał nagle.
-Nie, a dlaczego o to pytasz?- odpowiedziałam.
-Bo mama oglądała film i tam mówili, że jak się nie da dziewczynce pierścionka to ona nie jest dziewczynką tego pana- wyjaśnił, a ja nadal walczyłam ze sobą, aby się nie roześmiać. Marc miał chyba to samo.
-Można inaczej poprosić dziewczynę, żeby była twoja- stwierdził Bartra.
-Tak?- zdziwił się mały-A jak?
-Można ją pocałować i o to zapytać. Można uklęknąć i ją o to poprosić. Można powiedzieć jej jak ją bardzo kochasz. To ty o tym decydujesz- powiedział i dźgnął leciutko chłopca w brzuszek, a ten zaczął się śmiać.
-A jak ty ciocię poprosiłeś, żeby była twoja?- zapytał, używając słów piłkarza.
-Jeszcze nie zapytałem- po tych słowach Thiago był bardzo zdziwiony. Aż chciało mi się śmiać z jego miny. Marc nadal mnie obejmował. Chłopiec popatrzył na jego rękę i ją zdjął z mojego ramienia. Potem objął moją twarz swoimi drobnymi rączkami i przekrzywił ją tak, abym nie opierała się o piłkarza. Przytulił mnie mocno i spojrzał groźnie na swojego wujka.
-To ja ciocie poproszę. Ciociu będziesz moja?- zapytał, a my się roześmialiśmy. Usłyszałam również śmiech Anto i Leo.
-Cześć Leo- przywitałam się z Argentyńczykiem. Młody tata wytłumaczył synkowi, że niestety, ale nie mogę się na to zgodzić.
-Ale może być tylko moją ciocią?- zapytał zrezygnowany, ale z cieniem nadziei w głosie.
-Tylko twoją szkrabie- powiedziałam i dałam mu całusa.
-Ale musisz uważać Thiago- ostrzegł go ojciec. Wszyscy na niego spojrzeliśmy zdziwieni. O czym on mówi.
-Dlaczego?- spytał maluch.
-Bo wujkowi będzie przykro- powiedział i wybuchł śmiechem.
-A żebyś wiedział, że będzie- oznajmił i mnie przytulił. Wszyscy zebraliśmy się do wyjścia. Pożegnałam się z naszymi przyjaciółmi. Zostałam z Marciem przed drzwiami, ponieważ musiałam zamknąć dom. Obrońca chwycił mnie w talii i odwrócił do siebie. 
-Wyglądasz pięknie skarbie- wyszeptał, patrząc mi prosto w oczy. Dopiero teraz zwróciłam uwagę na jego ubiór. Miał na sobie czarne spodnie, tego samego koloru buty i białą koszulę. 
-Ty też nieźle- odpowiedziałam. Chłopak chciał mnie pocałować, ale się odsunęłam.
-Przecież nie jesteśmy razem proszę pana- przypomniałam mu. On nadal trzymał mnie blisko siebie. Nasze biodra się stykały. Nasze klatki piersiowe się stykały. Jego ręka wciąż spoczywała na mojej talii. Przewrócił oczami. 
-Wiem i sam się sobie dziwię, że to zaproponowałem- stwierdził i pocałował mnie w policzek. Zaprowadził mnie do samochodu. Otworzył mi drzwi i zapiął pasy.
-Mam ręce- powiedziałam ze śmiechem.
-Wiem, ale lubię cię wyręczać, a poza tym mam fajne widoki- oznajmił i zaczął się śmiać. Uderzyłam go w ramię.
-Auuuu! Biją mnie!- zaczął krzyczeć, ale nie mógł przy tym powstrzymać śmiechu. Chichrałam się razem z nim. W końcu wsiadł do swojego sportowego BMW. 
-Zapnij pasy- upomniałam go, gdy chciał już ruszyć.
-Co ty ze mną robisz?- zapytał, ale zapiął pasy bezpieczeństwa. Hiszpan lubił szybką jazdę. Nie tylko motocyklami, ale i samochodami. Wszystko co wiąże się z motoryzacją lub piłką nożną jest dla niego jak powietrze. 
-Nie powiesz mi gdzie jedziemy, prawda?- zaczęłam.
-Znasz mnie- powiedział, a ja już wiedziałam, że nie dowiem się nic więcej.
-A jak ręka? Co lekarz mówił?- spytałam.
-Uuuu... Ktoś się tu o mnie martwi- wręcz to zaśpiewał- Ogólnie stwierdził, że miałem szczęście, że to nie była rana szarpana, więc wszystko ładnie się zrosło. A jak wychodziłem to powiedział, że narzeczona musiała o mnie bardzo dbać- pochwalił się.
-Nie zaprzeczyłeś, że...- nie dane było mi dokończyć.
-Bo nie chciałem. W końcu może kiedyś to będzie prawda. Po co miałem wyprowadzać go z błędu?- oznajmił.
-Jesteś niemożliwy- powiedziałam i pokręciłam głową. W końcu Marc zaparkował samochód przy restauracji, która wyglądała na dość drogą. Nosiła ona nazwę "Viana Barcelona". Marcuś nadal bawił się w dżentelmena, dlatego przepuścił mnie w drzwiach. Ale tak na serio to zawsze to robi. Otwiera mi drzwi, przepuszcza mnie w nich, nosi ciężkie rzeczy. Okazało się, że mamy zarezerwowany stolik. Piłkarz odsunął mi krzesło i pocałował przy okazji w policzek. Uśmiechnęłam się do niego promiennie, a on to odwzajemnił. Stwierdziliśmy, że mamy ochotę na włoską kuchnię. Zamówiliśmy Spaghetti Carbonara, a do tego białe wino. Marc wypił tylko kieliszek, ponieważ prowadził. Postanowiłam mu potowarzyszyć i również poprzestałam na jednej lampce. Wesoło rozmawialiśmy, trzymaliśmy się za ręce, wymienialiśmy spojrzenia i uśmiechy. Było naprawdę romantycznie. Na deser zamówiliśmy Dirt Cake z żelkami. Pokochałam ten prosty deser. Marc zabrał mi jedną dżdżownicę (żelka).
-Ejj!- jak może mi zabierać moje kochane dżdżownice. Tak, to prawda. Kocham żelki. Mogłabym je jeść przez cały czas.
-Mogę się podzielić- szybko powiedział i się do mnie przysunął z uśmiechem. Włożył sobie żelka w usta i mnie pocałował. Odgryzłam oczywiście połowę mojego smakołyku. Kiedy je zjedliśmy, nadal się całowaliśmy. I nie, nie obchodziło mnie, że nie powinniśmy się lizać w restauracji. Oderwaliśmy się od siebie i jak nigdy nic zaczęliśmy znów rozmawiać.
Chcieliśmy już wyjść, więc Marc zawołał kelnera. Ten podał mu rachunek. Kiedy się odwrócił, wyrwałam Hiszpanowi karteczkę z rąk.
-Płacę za siebie- wypaliłam. Piłkarz uniósł rozbawiony brew. 
-Nie- powiedział twardo.
-Dlaczego?- zapytałam.
-Bo jestem facetem i ja cię zaprosiłem, więc ja płacę- wyjaśnił.
-To żadne argumenty- prychnęłam.
-A ty masz jakieś argumenty?
-Tak- odpowiedziałam.
-Słucham- mówił tak spokojnie, że aż zaczęło to być dziwne.
-Będę się lepiej czuła jak zapłacę za siebie- powiedziałam.
-Mocny argument, ale ja bym się źle czuł, gdybyś zapłaciła- stwierdził.
-Chociaż raz daj mi za siebie zapłacić. Zawsze ty to robisz- poprosiłam. 
-Dobra- skapitulował- Potrzymaj- wręczył mi banknoty. Zawołał kelnera i wręczył mu swoją część.
-Kochanie zapłać panu- powiedział przesłodzonym głosem. Myślałam, że go uduszę. Jednak spełniłam jego polecenie, aby się nie skompromitować w oczach tego biednego pracownika, który poprosił Marca o autograf. Wyszliśmy z restauracji i już miałam go opieprzyć.


Kochani jest nowy rozdział! Jak wam się podoba? Oczywiście przepraszam za tak długą nieobecność, ale brak weny niestety dał mi się we znaki. Cóż, już jestem i mam nowe pomysły! Komentujcie :) Zaznaczam, że taka restauracja istnieje naprawdę, ale nie mam pojęcia jaka ona jest XD Dziękuję za przeczytanie moich wypocin :)



























8 komentarzy:

  1. Wyopociny? Taaaa raczej Mistrzostwo jak zawsze podobają mi się takie randki💏💏💖💓 a powiem ci trzeeba zjarzeć do tej restauracji💏💏💓💖💖 Next szybki💏

    OdpowiedzUsuń
  2. O ja doczekałam się ❤ rozdział cudowny ❤ i końcówka >>>> hahah ❤ czekam na następny 😘❤

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudowny rodzdział ❤

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział,z resztą jak zawsze��������
    /Ana

    OdpowiedzUsuń
  5. O matko jaki świetny! Aww no nic tylko czekac na next :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Kochana, rozwaliłaś mnie najpierw pytaniami Thiago, a potem tą końcówką! :D Kocham to opowiadanie i życzę weny. ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Thiago wymiata :)

    NY

    OdpowiedzUsuń
  8. Jest tak rewelacyjny, że brak mi słów��

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za Twój komentarz :)