wtorek, 26 lipca 2016

Rozdział 39

"Znajomi mogą cię zawieść,
przyjaciele mogą cię zawieść,
faceci mogą cię zawieść,
ale siostra jest siostrą do końca życia"



*Kilka miesięcy później*

Ludzie mówią, że po pewnym czasie w związku zaczyna się coś psuć. Człowiek jest pewny tego, co posiada i przestaje się starać. Już tak często nie wychodzicie na romantyczne kolacje we dwoje, nie robicie tych wszystkich głupich rzeczy razem, nie staracie się tak jak na początku i tak dalej. Ale to nie sprawdza się w naszym przypadku. Oczywiście mieliśmy okres, gdzie było nam bardzo ciężko. Ja miałam egzaminy i wykłady wtedy, gdy on miał czas. Kiedy zaś ja go miałam, wtedy Marc był na meczach wyjazdowych. Mijaliśmy się. Byliśmy zmęczeni. On wyczerpany treningami i poprawą swojej formy. Ja natomiast nauką nawet i niekiedy do trzeciej rano. Ale nie chodziło tylko o zmęczenie fizyczne. Oboje męczyło nas to, że nie spotykaliśmy się tak często jak kiedyś. Poznaliśmy się w wakacje, gdy żadne z nas nie miało żadnych obowiązków. Jednak wytrwaliśmy. Nie wiem jak to się stało, ale znaleźliśmy dla siebie ten cenny czas. I nie było to tak, że od "30 sierpnia" spotykamy się jak dawniej. Nie. Nie pamiętam jak to się stało. Z dnia na dzień każde z nas się wyluzowało. Każde z nas pogodziło pracę z wyjściami z przyjaciółmi, ze znajomymi oraz ze spędzaniem wspólnie pięknych chwil. Marc nadal zaskakuje mnie niespodziewanymi randkami lub formą owych randek. Pomaga mi się nie raz uczyć, ale kiedy trzeba potrafi zabrać mi książkę, wziąć za rękę, kazać się ubrać i wyjść ze mną na głupi spacer. Poznałam jego znajomych z dawnych lat. W sumie jego i Sergiego. Kiedy może przyjeżdża po mnie na uczelnie. Nie raz także mnie do niej zawozi. Prawi mi komplementy. Sprawia, że czuję się naprawdę kochana. Bo która by się nie czuła z takim mężczyzną jak on? Potrafi przyprzeć mnie do ściany i namiętnie wpić się w moje usta niczym pijawka. Umie złapać mnie za tyłek bez żadnego skrępowania, ale za to z tymi iskierkami w oczach. Ale również potrafi pocałować mnie bardzo delikatnie jakbym była z najdroższej porcelany. Czasami przychodzi do mnie, siada na kanapie i po prostu mnie przytula albo kładzie się mi na kolanach. A ja? Ja mam wrażenie, że nie daję mu takiego wsparcia jakie on mi daje. Chociaż zapewnił mnie, że wcale tak nie jest. 

-Kochanie jak możesz tak twierdzić? Jesteś na każdym domowym meczu, wyjazdowe oglądasz w tv. Pojawiasz się na treningach. A wiesz, że kiedy cię widzę to chcę, abyś to ty widziała we mnie najlepszego piłkarza, choć zdecydowanie nim nie jestem. Jednak ty dajesz mi niesamowitą wiarę w siebie. A wiesz dlaczego? Bo wierzysz we mnie jak nikt inny. Nie przesadzam w tym momencie. Dosłownie jak nikt inny. Wspierasz mnie jak tylko możesz. Kiedy miałem gorsze dni i nic mi się nie udawało, a miejsca w pierwszym składzie znowu nie udało mi się wywalczyć to kto był przy mnie? Oczywiście, że ty. Zrobiłaś wszystko, żebym tylko zapomniał o problemach i zrobiłaś to mega skutecznie. Dajesz mi takie wsparcie, jakiego nikt mi nigdy przez całe życie nie dał. Wielu piłkarzy mi ciebie zazdrości. Bo nie dość, że jesteś piękna, mądra to jeszcze masz taki cudowny charakter. Uwierz, że było wielu wybitnych i utalentowanych piłkarzy, którzy nie zaszli tak daleko jak mogli bo nie mieli odpowiedniego wsparcia. Wiesz jak miło mi się wraca do domu, gdzie na mnie czekasz? Co z tego, że z książką w ręce albo z laptopem, gdy pracujesz. Wchodzę do domu i krzyczę "jestem kochanie", a to jedno z najlepszych uczuć. Nie proszę cię o to, a ty i tak u mnie sprzątasz. Wiele razy mówiłem ci, żebyś tego nie robiła bo nie będę cię wykorzystywał, a poza tym mogę kogoś zatrudnić. Zawsze otrzymywałem tę samą odpowiedź. "Ale ja to lubię i to nic wielkiego kochanie". A nie raz każesz mi umyć ręce bo jeszcze obiad zrobiłaś. Nie włóczę się po mieście jak niektórzy z chłopaków bo wiem, że ty na mnie czekasz. Bo wolę iść z tobą do kina lub na zwykły głupi spacer. Nie miałaś do mnie nawet pretensji, gdy spóźniłem się godzinę przez to, że za późno wyjechałem. Tak, wiem, wiem. Były też korki, ale mogłem wcześniej się zebrać. Wiem, że mogę przyjść i bez skrępowania się do ciebie przytulić lub pocałować. Jeśli mam jakiś problem to wiem, że mnie wysłuchasz i pomożesz jak tylko będziesz umiała. Dla mnie wszystko co robisz jest wspaniałe bo widzę, że robisz to dla mnie. Nie odpychasz mnie, choć wiem, że czasami wolałabyś już zostać sama lub wyjść z dziewczynami. Liczą się kochanie nawet najdrobniejsze gesty. Ale zrobiłaś dla mnie coś niesamowitego. Będę ci wdzięczny za to do końca życia. Zmieniłaś mnie. Twoja miłość do mnie. Kochasz mnie bezwarunkowo. Nie ma jakiegoś powodu. Po prostu. I ja też cię tak kocham. Nigdy nie myśl, że odczuwam z twojej strony brak zainteresowania. Powiem ci o tym, gdy tak będzie. Na razie jednak dajesz mi wszystko, co czyni mnie szczęśliwym...

O tak. Pamiętam te słowa. Pamiętam jak rozpłakałam się, gdy skończył i mocno się w niego wtuliłam, a on roześmiał się i jeszcze mocniej mnie do siebie przytulił. W naszym związku nie ma czasu na nudy. Marc omija z daleka Fabio, chociaż ten próbował mu wyjaśnić, że jest tylko moim przyjacielem. A i ja staram się nie opowiadać o koledze z uczelni za wiele. Wiem, że samo imię działa na Marca jak płachta na byka. Myślę jednak, że jeśli mój chłopak lepiej by poznał przyszłego dziennikarza to nie byliby mega przyjaciółmi. To dwa różne światy. Marc kocha piłkę i motoryzację. Fabio lubi tylko biegać i spędzać czas na siłowni, a na samochodach zna się tyle, ile ja na komputerach. A nie znam się wcale. Najprostszych rzeczy nie potrafię czasem ogarnąć, ale na szczęście mam od tego chłopaków z Barcelony. Marc lubi założyć dresy lub luźny, stary t-shirt, który lubi. Fabio za to zawsze wygląda jak wyjęty z czasopisma dla pań, które mogłyby podziwiać jego urodę. Jeśli chodzi o politykę to trzeba się przeżegnać. Każdy z nich ma kompletnie inne zdanie od drugiego. Różni ich dosłownie wszystko. Dlatego też nie naciskam na Bartrę, aby zmienił podejście do studenta. Raczej nie wiele by to dało. 

Dzisiaj muszę oddać pracę zaliczeniową. Mieliśmy przeprowadzić z kimś wywiad i wręczyć go naszemu wykładowcy. Co jak co, ale mam ogromnego farta. Znajomość piłkarzy bardzo mi pomaga w studiach. Oczywiście pan Matos, czyli nasz wykładowca, zaznaczył, że nie mogę złożyć starej pracy. Musiałam przeprowadzić nowy wywiad, ale dla mnie to była czysta przyjemność. Postanowiłam, że tym razem przepytam naszego trenera i jego małżonkę. Luis chętnie się zgodził na wywiad, a jego żona Elena tylko go poparła. Swoją drogą bardzo miła z niej kobieta. Jest już koniec października. Za dwa dni będziemy mieli listopad. Ten czas bardzo szybko zleciał. Niestety, ale i pogoda dała znać, że coraz bliżej do zimy. Skończyły się krótkie spodenki i bluzeczki na ramiączkach. Mimo to Hiszpania ma swój klimat. Jesień jest tu wspaniała. Nie ma takiej pluchy jak w Polsce. Również jest kolorowo. Nie jestem jednak obiektywna. Dla mnie Barcelona już na zawsze będzie lepsza i to pod każdym względem. Wstałam wreszcie z łóżka i poszłam umyć zęby oraz się uczesać. Pomalowałam również zęby i usta. Następnie stwierdziłam, że to już czas na ubranie się. Ostatnio dużo chodzę w wysokich butach. Nie koniecznie na szpilkach, ale do mojej garderoby trafiło kilka par koturn lub obuwia na słupku. Lity akurat bardzo lubię. Wzięłam swój telefon i sprawdziłam godzinę. Moim oczom ukazała się 7:25. Czas idealny. Zdążę jeszcze coś zjeść. Zapomniałam powiedzieć! Wzięłam w kampanii organizowanej przez Javiera. Po długich i męczących namowach dziewczyn, Sergiego, Javiera i rzecz jasna Marca, który był jak najbardziej na tak, uległam i się zgodziłam. Po całej tym zamieszaniu byłam nawet z siebie dumna. Akcja osiągnęła swoje cele. Po ukazaniu zdjęć zalała mnie fala hejtu, ale pojawiły się też głosy, które wyrażały aprobatę dla mojego udziału. Pozytywnych opinii było ZNACZNIE mniej, ale bliskie mi osoby szybko wybiły mi z głowy zadręczanie się. Nie zdążyłam jeszcze popaść w rozpacz, a już śmiałam się jak głupia i zapomniałam o negatywnych stronach. To była akcja charytatywna, z której dochody przekazane zostały ofiarom przemocy rodzinnej. Myślę, że to szczytny cel i cieszę się, że mogłam pomóc. Przyzwyczaiłam się, że w internecie wylewa się na mnie wiadro pomyj. Wystarczy wpisać w Google "dziewczyna Marca Bartry". Dlaczego mnie tak nie lubią? Trudno stwierdzić. Z tego co piszą to nie ma we mnie choć jednej dobrej cechy.
"Robione usta"
"Robione piersi"
"Robione policzki"
"Wybielane zęby"
"Nienaturalna"
"Ubiera się jak licealista, a powinna już wydorośleć"
"To wciąż dziecko"
"Za młoda"
"Jest z nim dla kasy"
"Pusta lala, która nie widzi poza sobą nikogo innego"
"Chce zostać dziennikarką, dlatego jest z Marciem. Z nim jest prościej"
"Nie wiem co Marc w niej widzi"
"Pewnie  tylko Marc ją lubi z drużyny. Reszta chłopaków nie jest taka głupia"
"Ciuchy za tyle kasy? Ciekawe skąd ona na to wszystko ma"
"Studia pewnie załatwiane"
"Boże... Jak ona się ubrała"
"Wygląda jak pierwsza lepsza z ulicy"
"Tylko czekać, aż złapie go na dziecko"
"Wiadomo fajnie się pokazać z taką laską, ale poważnego związku to ona nigdy nie stworzy"
"Pytania do wywiadów ktoś jej pisze, a ona tylko je zadaje"
"Nawet pracy sobie nie potrafiła załatwić sama"


To tylko niektóre z komentarzy. Staram się tego nie czytać. Jednak nie jest to takie proste. Wystarczy wejść na Facebook'a. Są oczywiście osoby, które twierdzą, że jestem ładną, dobrą dziennikarką i dobrą dziewczyną. Szczerze? Mam już gdzieś tą opinię. A przynajmniej chciałabym. Staram się nie przejmować, ale nie jest to takie proste. Na początku ignorowałam te komentarze. Kiedyś na kilka odpowiedziałam. To nic nie dało. I tak źle i tak. Dostaję zaproszenia do różnych telewizyjnych programów, ale nawet nie rozważam takich ofert. Nie interesują mnie. Chcę być dziennikarką, a nie pseudo gwiazdką, która nic takiego nie robi oprócz chodzenia za rękę ze swoim ukochanym. Jest to dość przykre bo ludzie wypisują jakieś kłamstwa. Nie byłam nigdy u żadnego chirurga plastycznego. Nie jestem z Marciem dla pieniędzy. Ja najzwyczajniej w świecie się w nim zakochałam. Złapać go na dziecko nie mam zamiaru. Zresztą sam Marc powiedział, że możemy o tym myśleć dopiero, gdy skończę studia i będę już gotowa. Na razie nie widzę siebie w roli matki. Pytania układam ja sama. Ciekawe kto miałby zrobić to za mnie? Echh... Szkoda nawet cokolwiek mówić. Zjadłam musli z jogurtem i owocami, a do tego wypiłam sok pomarańczowy. Wzięłam także swoją teczkę, w której znajdował się mój wywiad. Sprawdziłam czy wszystko jest tak jak należy, a potem już wyszłam z domu. Skierowałam się w stronę przystanka autobusowego. Poczekałam dwie minutki i wsiadłam do komunikacji miejskiej. Dość często tak podróżuję. Marc coś tam wspomniał o tym, abym w końcu zapisała się na kurs prawa jazdy, ale spokojnie. Zbieram na to pieniądze. Nie chcę, aby to on go opłacił bo wiem, że by to zrobił. Po kilku minutach ze słuchawkami w uszach kierowałam się już w stronę uczelni. Termin składania prac 30 październik godzina 9:00. Będę chwilę po ósmej, więc nie będzie najgorzej. Dzisiaj nie mam żadnych wykładów, więc dzień będzie luźny. Złożyłam swoją pracę i wyszłam z uczelni. Mam nadzieję, że dostanę za ten wywiad dobrą ocenę. Ja jestem zadowolona z mojej rozmowy z trenerem i Eleną. Jednak nie mnie oceniać jak wypadłam. Marc ma trening na 9:30, więc postanowiłam wysłać mu sms-a.

"Dzień dobry kochanie :) Jak spałeś?"

Takie wiadomości to u nas normalne. Z rana lub na dobranoc. Niby nic wielkiego, ale uwielbiam budzić się i przeczytać sms-a od niego. To nie jest tylko pokazanie, że mu zależy, że mnie kocha, że się mną interesuje, że chce żebym była szczęśliwa lub nawet że się o mnie troszczy. To także taka mała wiadomość "jesteś moją pierwszą myślą po przebudzeniu". Jestem prawdziwą szczęściarą. Nagle zadzwonił mój telefon. Na wyświetlaczu ujrzałam zdjęcie Antonelli.
-Cześć skarbie- przywitałam się wesoło. Z Argentynka mamy bardzo dobry kontakt. Naprawdę często się spotykamy i nigdy, ale to nigdy nie możemy się rozstać. Możemy rozmawiać cały dzień i nie brakuje nam tematów. Baa... My nawet ich za mało przegadamy. Wiem, że mogę na nią liczyć w każdej sytuacji. Jest dla mnie jak siostra. Trzyma moją stronę nawet, kiedy nie mam racji, a dopiero potem mi tłumaczy. Zupełnie jak Marc i Sergi. Jestem jej pewna. Wskoczyłaby za mną w ogień, a ja zrobiłabym to samo dla niej. Ufam jej bezgranicznie.
-Cześć kochanie. Oddałaś już pracę?- zapytała. Cała ona. Musi wszystko wiedzieć. Jak taka starsza siostra. Martwi się o mnie i troszczy, więc mega to doceniam.
-Tak, właśnie wracam z uczelni- odpowiedziałam szczęśliwa. Miałam dobry humor dzisiaj. 
-Na pewno dostaniesz najlepszą ocenę. Nie ma bata, że będzie inaczej- stwierdziła. Kochana. Mój wywiad czytała tylko Argentynka i oczywiście Elena z Luisem. Leo, Marcowi i Sergiemu obiecałam, że przeczytają go dopiero po wystawieniu ocen. Niechętnie, ale się zgodzili. Nie mieli innego wyjścia.
-Mam taką nadzieję. A jak tam u ciebie? Thiago zdrowy?- dopytywałam, ponieważ mały ostatnio trochę chorował. Poszedł do przedszkola i złapał jakiegoś wirusa.
-Na szczęście już tak. Nie mógł się doczekać, aż wróci do przyjaciół. A u mnie dobrze, ale martwię się trochę o Leo- odpowiedziała. Z jednej strony się ucieszyłam. Mały jest zdrowy. Ale z drugiej coś się dzieje z Lio.
-Co się stało?- zapytałam.
-Sama nie wiem- westchnęła. Słychać było po niej, że się o niego martwi.
-Zaraz u ciebie będę i wszystko mi opowiesz- zarządziłam.
-Serio przyjedziesz?- spytała z jakąś nadzieją w głosie.
-Jasne, że tak- oznajmiłam pewna siebie. Dla mnie to było czymś oczywistym. Prawda jest taka, że Anto zrobiłaby dla mnie to samo, a nawet więcej. Stanęłaby na rzęsach, aby mi pomóc.
-Miałam cichą nadzieję, że mnie odwiedzisz- stwierdziła ze śmiechem. 
-Szykuj lody, a ja już jadę- powiedziałam i akurat wsiadłam do autobusu, dzięki któremu dostanę się do domu przyjaciółki. 
-Jasna sprawa szefowo. Do zoba- po tych słowach się rozłączyła, a do mnie tym razem zadzwonił Marc. Odebrałam oczywiście.
-Cześć kochanie- przywitałam się.
-Witam słońce. Nie mogłem się do ciebie dodzwonić- żalił się. Rzecz jasna chciał wiedzieć dlaczego. Niby o nic nie pyta, ale delikatna aluzja jest. Kocham to w nim. Chociaż znowu nie jestem obiektywna. Kocham w nim wszystko. I zalety i wszystkie niedoskonałości. 
-Rozmawiałam z Anto i nie ogarnęłam, że mam drugi telefon- odpowiedziałam.
-I jak tam rozmowa?
-Dobrze, ale teraz do niej jadę. Martwi się o Lio.
-Czemu?- zapytał zdziwiony.
-Sama nie wiem. Obiecałam jej, że zaraz przyjadę i wtedy się wszystkiego dowiem. Nie mów mu nic na razie- poprosiłam, choć wiedziałam, że nie muszę. Marc i tak nie wygadałby niczego Atomowej Pchle. 
-Dobrze, ale jak będzie źle to mi wszystko opowiedz.
-Wiesz, że i tak to zrobię.
-Wiem skarbie. A jak z twoją pracą? Kiedy oceny?- zapytał. Uwielbiam, gdy się tak o mnie troszczy. Niby taki bad boy, a pod tą skorupą to niezwykle troskliwy człowiek. Zrobiłby dosłownie wszystko dla osób, które kocha.
-Dobrze, oceny będą za dwa dni- odpowiedziałam.
-A tak na marginesie to spałem nawet dobrze, ale i tak wolę z tobą- stwierdził, a ja się cicho zaśmiałam.
-Też cię kocham- powiedziałam. Niewiarygodne jak bardzo można się przywiązać do jakiejś osoby. Z dnia na dzień kocham go jeszcze bardziej i dziwię się, że to jeszcze możliwe. Jak mocno człowiek potrafi kochać drugiego człowieka. Kiedyś powiedziałabym, że miłość to ból. Mogę się założyć, że niejedna z was nadal tak twierdzi. Wszystko jednak zmieni się, gdy poznasz odpowiednią osobę. Czasami spotykamy na naszej drodze ludzi, którzy udają naszych przyjaciół. Niby nas kochają, niby pomagają, ale w rzeczywistości jest zupełnie inaczej. Kto z nas nie pomylił przyjaźń z ludzką zazdrością, zawziętością i egoizmem? Chyba nie znam takiej osoby. Nie ma czegoś takiego jak byli przyjaciele. Przyjaciel jest na zawsze, a jeśli nie to nigdy nim nie był. Może trudno w to uwierzyć, ale fałszywe mordy tez wiele mogą nauczyć. Dzięki nim kształtuje się nasz charakter. Przez nich upadamy, ale potem się podnosimy. A każdy upadek kształtuje charakter. Z każdego należy wyciągnąć wnioski. Nie wszyscy ludzie są bezinteresowni. To nie twoja wina, że ktoś cię zostawił. Jeśli kiedykolwiek tak pomyślałaś to wiedz, że mam ochotę porządnie skopać ci tyłek! To nie ty tracisz. Owszem na początku jest ciężko. Jesteśmy ludźmi, którzy czują, a nie zdalnie sterowanymi maszynami. Po pewnym czasie wszystko wraca do normy. To nie my coś straciliśmy, ale osoba, która ciebie zostawiła. Ty zyskałaś jednie nowe doświadczenia, które na pewno w jakiś sposób, większy lub mniejszy, na ciebie wpłynęły i dzięki temu jesteś silniejsza. Wierzę, że Ktoś u góry ma dla każdego z nas genialny plan. Może jednak należy Mu trochę pomóc? Wszystko będzie dobrze, jeśli tylko uwierzysz, że tak może być. Pamiętaj, że nie odpowiadasz za zachowania innych osób. Bądź sobą zawsze i wszędzie. Udawanie kogoś innego jest dla ludzi słabych. A ty nie jesteś słaba! Nie jesteś słaba! Pamiętaj!
-Może przyjadę po treningu do Anto i gdzieś wyskoczymy?- zaproponował, a ja udałam, że się zastanawiam- Okej, to nie było pytanie tylko stwierdzenie- dodał po chwili.
-Ejj! To będzie porwanie- powiedziałam roześmiana. 
-Myślę, że mogę zaryzykować- oznajmił, a ja czułam, że się uśmiecham.
-Wiem, że się uśmiechasz.
-Skąd?
-Po prostu wiem.
-Rozumiem, kobieca intuicja i inne duperele.
-Raczej to, że cię znam.
-Aż za dobrze. Serio się uśmiechałem.
-Wykonałabym taniec radości, ale jestem w autobusie i raczej nie wypada.
-Byłabyś sławna, ale swoją drogą zapisz się na kurs prawa jazdy bo jak nie to ja to zrobię.
-Wolę sama.
-Jakaś aluzja?
-Pieniężna.
-Możemy iść na kompromis.
-Tak? Jaki?
-Ty idziesz na ten pieprzony kurs i płacisz sama...- zaczął, a ja się bardzo ucieszyłam, że to usłyszałam i mu przerwałam. To był mój błąd.
-W takim razie zgadzam się na wszystko- wypaliłam.
-Obiecujesz?- zapytał podejrzliwie.
-Obiecuję.
-W takim razie ty płacisz za ten kurs, a ja za twój samochód-oznajmił. Dobrze, że siedzę i że go tu nie ma. Zabiłabym tego głupka. Zawsze musi mnie podejść. Tak samo było z sukienką. Wiedział, że mi się podobała, chociaż próbowałam to ukryć. Marc stwierdził, że to idealny prezent dla Coral, która ma przecież urodziny. Zgodziłam się oczywiście. Dał mi kartę i powiedział, że ja jej kupię coś innego. Zgodziłam się. Poszłam do kasy, a on do toalety. Potem oznajmił mi, że Coral kupimy coś innego bo przecież sukienek ma pełno, a ja będę wyglądać w tej sukience dużo lepiej. Zrozumiałam aluzję. Chciałam nawet oddać tę sukienkę, ale przekonał mnie, że nie będzie to taktowne wobec ekspedientki. Trochę mnie namawiał, ale udało mu się. Nie wiem jak on to robi, ale potrafi nieźle mnie omamić. 
-Śmieszne. W takim razie nie robię kursu- zarządziłam pewnie.
-Będzie ci wygodniej z samochodem- przekonywał mnie dalej. Oczywiście, że o tym wiedziałam, ale nie chciałam, aby wszystko mi sponsorował.
-Sama na siebie zarobię- oznajmiłam.
-Coraz mniej podoba mi się ta twoja niezależność i upartość- powiedział ze śmiechem.
-Ja uparta? To ty nie odpuszczasz kochanie.
-Ja uparty? Nie w tym życiu.
-Chyba sam nie wierzysz w to co mówisz.
-Kurde. Za dobrze mnie znasz.
-Mogę powiedzieć to samo o tobie.
-Wiesz co?
-Co?- zapytałam ciekawa, co zaraz usłyszę. Wysiadłam już z autobusu i kierowałam się w stronę domu argentyńskiej pary, który był trochę oddalony od przystanku.
-Kocham cię, ale jeszcze wrócimy do tej rozmowy.
-Ja ciebie też.
-Umiejętnie zignorowałaś drugą część zdania.
-Ciesz się, że nie zignorowałam tej pierwszej- powiedziałam ze śmiechem.
-Nie mogłabyś- powiedział pewny siebie.
-Tak?
-Oczywiście. Za bardzo mnie kochasz- stwierdził. Jego pewność siebie jest zniewalająca. 
-Zakład?
-O co?- no tak. On i bezinteresowny zakład to dwie różne rzeczy. Jak to on kiedyś powiedział... "Zakład o nic nie jest zakładem".
-Wymyśl coś.
-Jeśli przegram to przez miesiąc nie będę chodził na żadne imprezy.
-Nie wytrzymasz.
-Ale jeśli wygram to będę miał swoją nagrodę niespodziankę.
-Niech będzie.
-Deal?
-Deal.
-Kocham cię- wyznał.
-Zakład już aktualny?
-Dopiero po zakończeniu tego telefonu.
-To ja ciebie też- odpowiedziałam, a on zaczął się śmiać- A jakie są w ogóle zasady?
-Nie możesz mnie pocałować ani powiedzieć, że mnie kochasz ani nazwać mnie kochaniem, skarbem i tak dalej- zarządził.
-Spoko. Ja już kończę bo właśnie doszłam do Anto. Kocham cię, kocham cię, kocham cię, kocham cię, kocham cię, kocham cię. No to pa kochanie- pożegnałam się z nim jak wariatka, a on tylko się śmiał.
-Wszystko dobrze?- zapytał.
-Przygotowałam się tylko do zakładu- oznajmiłam.
-Czas do 00:00. Też cię kocham skarbie. Przyjadę po ciebie po treningu. Kocham cię- powtórzył ostanie dwa słowa.
-Miłego treningu- po tych słowach się rozłączyłam. Wpisałam kod, dzięki któremu weszłam na posiadłość Messich. Anto podała mi go już dawno temu. To bardzo wygodne rozwiązanie. Bez pukania weszłam do ich wielkiego domu. 
-Jestem Anto!- zawołałam i skierowałam się do salonu. Moja intuicja mnie nie zawiodła. Tam tez znalazłam Argentynkę. Dziewczyna siedziała na kanapie przykryta kocykiem. Na stoliku leżało opakowanie z lodami o smaku czekoladowym i dwie łyżeczki. Żeby nie było. Lody to nie słodycze. Z takim podejściem żyje się lepiej. Obok tego leżał także laptop.
-Nie słychać cię wieśniaku- stwierdziła i posłała mi ogromny uśmiech. Takie teksty to u nas na porządku dziennym. Kocham ją i tak.
-Wiem mośku- po tych słowach przywitałyśmy się całusem w policzek i wielkim przytulasem. 
-Bierz łyżeczkę i jemy- zarządziła mama Thiago. Mnie dwa razy nie trzeba powtarzać takich rzeczy.
-Opowiadaj, co się dzieje?- zaczęłam temat, a Anto głośno westchnęła. Mam nadzieję, że nie jest to nic poważnego. Chociaż po minie Antonelli już sama nie wiem czego mam się spodziewać.


Jest i 39 :) I jak? Wiem, że to nie jest szczyt marzeń ani nawet jakiegokolwiek poziomu, ale jest już chyba za późno, żebym myślała. Obiecuję, że 40 dodam najszybciej jak to tylko możliwe :)


























5 komentarzy:

  1. Mnie się tam podoba. ;) W ogóle miło się czyta, że Marc jest taki szczęśliwy i troskliwy. Ale zasiałaś ziarenko trwogi w kwestii Messich. Mam nadzieję, że wszystko będzie okay.
    Wiesz za co uwielbiam Twoje opowiadanie? Oczywiście za wiele rzeczy, ale chyba przede wszystkim za to, że zdarzają Ci się takie jakby analizy, porady.. Ja lubię różne mowy motywacyjne, a Ty naprawdę świetnie piszesz o uczuciach, przyjaźni, poczuciu własnej wartości. Proszę Cię - nie kończ z tym - nigdy!! <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Sielanka trwa ,oby nic jej nie zepsuło :) czekam na next :)

    NY

    OdpowiedzUsuń
  3. Co twoim zdaniem powinnam napisać? NO rozdział jak zawsze boski💖💖 Uwielbiam jak trafiasz w punkt z tymi poradami💖💖👑👑👑 Królowa , Marc taki aww>>>>> Kochany 👑 A tam Anto i Leo co z nimi?👑💖💖

    OdpowiedzUsuń
  4. *Aww* Tyle emocji w tym rozdziale, płacz i śmiech to lubie ! Jestem ciekawa zakładu ��/ wierna czytelniczka

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za Twój komentarz :)