piątek, 15 lipca 2016

Rozdział 37

"Swoją drogą, to, co stanowi o uwodzicielskim talencie mężczyzny, 
to nie jego uroda, nie jego kasa, nie jego samochód, 
nie 25 centymetrowy kutas, nie kolekcja statków w butelce. 
Ale zdolność sprawienia,
 by kobieta choć przez moment czuła się przy nim piękna."


Wyszliśmy z restauracji i już miałam go opieprzyć.
-Kochanie musimy porozmawiać jeszcze na temat pieniędzy, ale nie dziś- powiedział i przyciągnął mnie do siebie. Znowu chciał mnie pocałować, ale mu na to nie pozwoliłam.
-Właśnie, że dzisiaj- stwierdziłam hardo. Nie chciałam, aby wydawał na mnie cały czas pieniądze.
-Ok- po tych słowach głośno wypuścił powietrze z ust. Starał się być jak najbardziej opanowany, ale ja i tak widziałam, że trochę się denerwuje- Posłuchaj, jestem piłkarzem i chyba zdajesz sobie sprawę z tego ile zarabiam- zaczął. Zapewne chciał coś jeszcze powiedzieć, ale ja musiałam się odezwać.
-Owszem, ale to nie oznacza, że masz za mnie płacić na każdym kroku- oznajmiłam jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie, a była chyba dla każdego oprócz niego.
-Kochanie, jestem facetem i chcę za ciebie płacić bo dla mnie to nie problem. Dać ci moje wyciągi z konta? Poza tym jak się mną zajmowałaś to robiłaś zakupy i płaciłaś swoimi pieniędzmi- odparł. To prawda, ale ja też jadłam.
-A ty zapłaciłeś za moje wakacje z wami i ciągle wydajesz na mnie pieniądze- powiedziałam.
-Mała, stać mnie. Chcesz kłócić się o pieniądze?- zapytał. Chyba każdy znał odpowiedź na to pytanie.
-Oczywiście, że nie...- nie dane było mi dokończyć.
-Dlatego nie psujmy sobie wieczoru- zakończył. Westchnęłam tylko w geście kapitulacji.
-Porozmawiamy jeszcze o tym- ostrzegłam.
-Kiedy tylko będziesz chciała, ale moje zdanie znasz- powiedział i znowu przyciągnął mnie do siebie, a ja zarzuciłam na jego szyję ręce- Jesteś seksowna, gdy tak uparcie bronisz swojego zdania- wyszeptał, a ja się roześmiałam. On zaraz po mnie.
-Jesteś niemożliwy- śmiałam się jak małe dziecko. Ten jego rozbawiony wzrok i drgające kąciki ust, które sugerowały, że próbował się nie roześmiać.
-Wszystko przez ciebie- znowu próbował zachować powagę. Jestem ciekawa na jak długo.
-Przeze mnie?- zapytałam i uniosłam brew.
-Owszem bo zakochałem się w tobie jak wariat- wyznał, a mnie oblało ciepło. Po ciele przeszedł przyjemny dreszcz. Oczy błyszczały podobnie jak jego- Koooooooooochaaaaaaaam Cię!- wykrzyczał na całe gardło, a ludzie przechodzący obok zaczęli bić brawo i posyłać rozbawione spojrzenia. Kobiety spoglądały na nas z lekką zazdrością. Starsi ludzie kręcili głowami i rozbawieni wypowiadali pod nosem tylko jedno słowo- "zakochani". Ukazałam szereg swoich białych zębów, a potem go pocałowałam. Między pocałunkami wyszeptałam prosto w jego usta dobrze mu już chyba znane trzy słowa.
-Kocham cię wariacie- całowaliśmy się tak kilka minut, a gdy się oderwaliśmy zobaczyłam, że jest ubrudzony moją szminką. Podniosłam dłoń i położyłam mu ją na policzku, a kciukiem starłam kolorowy kosmetyk z jego ust- Ubrudziłam cię- wyjaśniłam.
-Jeśli tak brudzisz ludzi to chcę być brudny do końca życia- stwierdził i znowu mnie pocałował. Nasze języki toczyły zaciętą wojnę o dominację. Przygryzłam delikatnie jego wargę, a on cicho jęknął. Wplotłam dłonie w jego włosy, a on jedną ręką gładził moją w talii, a drugą trzymał na moim policzku. W końcu musieliśmy się od siebie oderwać, ponieważ brakowało mi już powietrza.
-Chodź, coś ci jeszcze pokażę- powiedział i pociągnął mnie za rękę w stronę samochodu. Puścił moją rękę i otworzył tylne drzwi. Wziął swoją marynarkę i zarzucił mi ją na ramiona.
-Kochanie, ciepło mi- powiedziałam i chciałam mu ją oddać.
-Zatrzymaj, będzie ci potrzebna- stwierdził i znowu pociągnął mnie za rękę.
-Wiem, że nic mi nie powiesz, ale chcę cię tylko lojalnie poinformować, że mam krótkie nogi i szpilki, a ty prawie biegniesz- oznajmiłam ze śmiechem. Jego również rozbawiły moje słowa, ale zwolnił.
-Przepraszam, ale wpadłem na genialny pomysł- i wszystko jasne. On i genialne pomysły. Wiedz, że jeśli piłkarz Barcelony mówi "genialny pomysł, który SAM wymyśliłem" to możesz zacząć się bać.
-Ucieknie nam ten pomysł?- zapytałam. Byłam rozbawiona jego zachowaniem. Marc często się śpieszył, gdy na coś wpadł. Nie wiem skąd mu się to wzięło, ale zawsze chce zrealizować swoją ideę tu i teraz, w tym momencie. Chwycił mnie za rękę i pocałował w czoło.
-Jak to możliwe, że nawet na szpilkach jesteś taka niziutka?- spytał z błyskiem w oczach.
-To ty jesteś wysoki, a nie ja niska- stwierdziłam i wzruszyłam ramionami z uśmiechem.
-Kochanie masz tylko metr sześćdziesiąt dwa- powiedział z ironią.
-Właśnie, że nie bo okazało się, że metr sześćdziesiąt- oznajmiłam.
-Co? Ale jak?- był naprawdę zdziwiony.
-Ostatnio się mierzyłam i wyszło metr sześćdziesiąt. Lekarz z Polski się trochę pomylił bo tak mi wpisał w karcie... Chociaż ta dwójka była trochę poskreślana i przerabiana na 0. Whatever- wyjaśniłam, a Marc zaczął się śmiać.
-Kocham cię- wyznał nadal się szczerząc- Wracając to masz metr sześćdziesiąt, a ja metr osiemdziesiąt trzy- przy nim jestem naprawdę malutka.
-Wiem, ale lubię swój wzrost- to była prawda. Byłam niższa od każdego chłopaka. Od zawsze i chyba na zawsze. Mogłam nosić wysokie buty kiedy tylko chciałam.
-No ja myślę- powiedział to tak jakby mnie ostrzegał, że kiedy tylko będzie inaczej to zrobi ze mną porządek- Ale ja też lubię ten twój wzrost- przyznał po chwili.
-Małe jest słodkie- po tych słowach wyszczerzyłam się w uśmiechu, a on razem ze mną.
-Dla mnie tylko ty jesteś słodka- moje serduszko czuło się właśnie wygłaskane i spełnione. Jak ja go kocham.
-A dla mnie tylko ty jesteś taki seksowny, męski, wspaniały, kochany, troskliwy, opiekuńczy, słodki i tylko ciebie tak kocham. Jesteś tylko ty i nikt więcej i to już na zawsze- wyznałam. Uśmiechnął się słysząc te słowa, ale był to inny uśmiech. Nie cwaniacki. Nie szczerzył się jak głupi do sera. Nie ironiczny. Był za to słodki i naprawdę szczery. Jego mina wyrażała zadowolenie i spełnienie, szczęście i poczucie, że jest się kochanym. Nic już nie powiedział tylko mnie pocałował. W końcu doszliśmy na miejsce. Zatrzymaliśmy się przy szklanym drapaczu chmur. Był naprawdę wysoki. Weszliśmy do środka i wjechaliśmy na ostatnie piętro.
-Co my tutaj robimy?- zapytałam zaskoczona. Wtedy zatrzymał nas pewien ochroniarz. Marc wziął go na bok i po chwili mogliśmy wejść po jakiejś drabince. Chciałam zdjąć buty, ponieważ nie dałabym rady po niej wejść na szpilkach. Złamałabym sobie nogę lub w najlepszym przypadku obcas, a bardzo lubiłam te buty. Marc widząc to, podszedł do mnie, schylił się i chwycił mnie za uda. Takim oto sposobem znalazłam się na jego plecach. Dałam mu całusa w policzek, a on uśmiechnął się pod nosem. Z łatwością wszedł na górę. Ześlizgnęłam się z jego pleców. Staliśmy na dachu tego potężnego wieżowca. Piłkarz narzucił na moje ramiona marynarkę. Tutaj temperatura była zupełnie inna. Chciałam zdjąć okrycie, ale mój ukochany mi na to nie pozwolił.
-Marc rozchorujesz się na sam początek sezonu- skarciłam go i ponownie chciałam mu oddać jego własność.
-Cii... Podziwiam widoki- wyszeptał mi na ucho- Z marynarką na ciele- dodał po chwili i zachichotał. Był niemożliwy. Odwrócił mnie tyłem do siebie, a moim oczom ukazała się wspaniały widok na caluteńką Barcelonę. 
-Wow- tylko tyle zdołałam z siebie wykrztusić. To słowo jednak nie okazywało nawet jednej tysięcznej części mojego zachwytu. Byłam wniebowzięta. Chyba pokocham niespodzianki Marca. 
-Sergi zabrał tu Coral- powiedział, a ja odwróciłam się do niego z uśmiechem na ustach.
-Ukradłeś mu pomysł na randkę?- zapytałam wesoło.
-Jak gdzieś z tobą idę to muszę mieć wszystko zaplanowane bo przy tobie słabo idzie mi myślenie o czymkolwiek oprócz o tobie maluszku- stwierdził i wyjął swój telefon. Wszedł w wiadomości i pokazał mi sms-y od Sergiego.

"Stary"
"Ej"
"Jestem zajebisty"
"Mam genialny pomysł"
"Obok tej knajpki jest ten wieżowiec co Coral tam zabrałem! Pokazywałem ci go"
"Weź tam Vicki"
"Świetne widoki"
'Stary"
"Jestem genialny"

Śmiałam się jak głupia jak to czytałam. Na żadną wiadomość Marc mu nie odpisał.
-Już nie mogłem wytrzymać tych jego wiadomości- wyjaśnił- Ale pomysł miał wspaniały- dodał i mnie pocałował. Usiedliśmy na dachu. Marc opierał się o ścianę, a ja o niego. Wpatrywaliśmy się przed siebie w ciszy. Oboje byliśmy pochłonięci tym gdzie jesteśmy i w jakim towarzystwie. Było tak romantycznie i tak bardzo idealnie. 
-Marc?- zaczęłam niepewnie.
-Hmm?- wymruczał wyraźnie wyrwany ze swojego świata myśli.
-Naprawdę myślałeś o dzieciach czy tak tylko powiedziałeś Thiago?- zapytałam. Nie wiem czemu, ale akurat teraz mnie to zaciekawiło.
-Po naszej wspólnej nocy ty usnęłaś, a ja nadal leżałem. Wtedy pomyślałem... Cholera chciałbym, żeby była jedyną kobietą w moim życiu. Pomyślałem, że chciałbym budzić się obok ciebie każdego dnia i widzieć cię na meczach. Wtedy pomyślałem o wszystkich dziewczynach, które siedzą tam z dziećmi. Maluchy po wygranym meczu wbiegają na murawę i cieszą się z ojcami, a ich matki patrzą na to z uśmiechami na ustach. Doszedłem do tego, że chciałbym mieć syna, ale potem pomyślałem, że nie chcę, abyś była jedyną kobietą w moim życiu. Wolałbym mieć dwie... Ciebie i naszą córkę. Więc naprawdę myślałem o dzieciach- wyznał, a ja byłam taka szczęśliwa. Jego słowa sprawiły, że wiedziałam, iż traktuje mnie jak najbardziej na poważnie. Zakochałam się w nim jeszcze bardziej, chociaż nie sądziłam, że to jeszcze możliwe. Każdego dnia kocham go jeszcze mocniej i każdego dnia dziwię się, że to realne. 
-A ty? Myślałaś o dzieciach?- z moich przemyśleń wyrwał mnie głos mojego kochanego piłkarza. Mojego i nikogo więcej.
-Nie myślałam o tym tak jak ty.  Pomyślałam, że chciałabym mieć z tobą kiedyś dzieci i wziąć z tobą ślub bo cię kocham, ale nie teraz. Chcę skończyć studia- powiedziałam.
-Kochanie nie chciałbym mieć z tobą dzieci zanim skończysz studia. Dziecko to obowiązek, a ty musisz się realizować, musisz być szczęśliwa. A po jakimś czasie można pomyśleć o małym piłkarzu- wyjaśnił, a ja spojrzałam mu głęboko w oczy- Poza tym chciałbym cię o coś zapytać.
-Tak?- byłam ciekawa co to może być. 
-Masz dwie odpowiedzi do wyboru- zaznaczył.
-Logiczne- odpowiedziałam.
-I nie możesz powiedzieć nie- dodał.
-Zaczyna to być coraz bardziej skomplikowane- stwierdziłam rozbawiona.
-Ani może- wypalił.
-Zaczynam się bać- co on znowu wymyślił? 
-Zostaniesz moją dziewczyną?- zapytał, a ja się uśmiechnęłam. Kochany z niego wariat. 
-Tylko twoją- odpowiedziałam i wpiłam się w jego usta. Całowaliśmy się zachłannie, namiętnie i z pasją, aż nie zabrakło nam powietrza.
-Nasz pierwszy pocałunek jako para- zauważyłam. 
-Kocham pierwsze razy z tobą skarbie- wyszeptał i mnie pocałował. Potem jeszcze rozmawialiśmy i się przytulaliśmy. Zeszliśmy z dachu i udaliśmy się do samochodu Marca. W drodze powrotnej buzie się nam nie zamykały. Byliśmy szczęśliwi. Dojechaliśmy wreszcie na naszą dzielnicę. Wysiedliśmy z auta, a Marc mnie o nie oparł.
-Zostań na noc- poprosił. Rozważałam wszystkie za i przeciw, ale niezbyt mogłam logicznie myśleć. Szczególnie dlatego, że był tak blisko.
-Mieliśmy się nie śpieszyć- przypomniałam mu.
-Obiecałem ci to. Nie ukrywam, że chciałbym zrzucić z ciebie tą sukienkę, ale tylko za twoją zgodą. Chciałbym po prostu obudzić się obok mojej dziewczyny- stwierdził.
-Nie dzisiaj kochanie- powiedziałam.
-Jutro?- zapytał jak małe dziecko.
-Zależy.
-Od czego?- nawijał na palce kosmyki moich włosów, a potem je wypuszczał i tak w kółko. 
-Od pana- odpowiedziałam. 
-Czy pani ze mną flirtuje? 
-Nie bardzo.
-Czy aby na pewno?
-Tak na 10%.
-Czyli jednak pani ze mną flirtuje.
-Może troszkę.
-Ja z panią flirtuje całym sobą, a pani ze mną tylko troszkę?- zapytał udając urażonego.
-Pan chce mieć z tego korzyści.
-Tylko niewielkie.
-Czy aby na pewno?
-Pobudka obok pani będzie czymś bardzo wielkim bo kto panią dobudzi- stwierdził i zaczął się śmiać, a ja razem z nim. Dla zasady dostał również w ramię. 
-Idę, dobranoc kochanie- chciałam się pożegnać, ale Marc złapał mnie za nadgarstek i pocałował. Następnie odprowadził pod same drzwi.
-Mieszkam tak daleko, że musiałeś mnie odprowadzić?- byłam rozbawiona jego zachowaniem.
-Wolałem się upewnić i spać spokojnie. Teraz mogę życzyć ci miłej nocy- odparł i mnie pocałował. Całował nieziemsko jak zawsze. Miałam wrażenie jakby jego usta idealnie pasowały do moich ust. Nigdy jeszcze nie przeżyłam czegoś takiego- Słodkich snów skarbie- wyszeptał. Posłałam mu uśmiech i weszłam do domu. To była najlepsza randka w moim życiu. Poszłam na górę. Wzięłam chłodny prysznic. Cały czas się szczerzyłam i nie mogłam przestać. On był jak uzależnienie. Był moim prywatnym i jedynym w swoim rodzaju narkotykiem. Przebrałam się w piżamkę i umyłam. Następnie położyłam się do łóżka i zajrzałam na Instagrama. Antonella dodała nowe zdjęcie. Od razu weszłam na jej profil. Moim oczom ukazała się fotografia, na której znajdowałam się ja, Marc i Thiago. Siedzieliśmy we trójkę na kanapie. Marcuś obejmował mnie lewą ręką, a ja miałam głowę opartą na jego ramieniu. Thiago siedział mi na kolanach i był we mnie wtulony, a jednocześnie zwrócony w stronę swojego wujka. Ja obejmowałam malca. Wszyscy się akurat śmialiśmy. Zdjęcie było idealne. I ten opis...
"Piękny widok..."
Dokładnie. Piękny. Urzekło mnie to zdjęcie, więc je zrepostowałam. Teraz widniało również na moim profilu. Po chwili usłyszałam dźwięk przychodzącego powiadomienia. Marc oznaczył mnie na zdjęciu. Weszłam w nieznaną mi jeszcze fotkę. Okazało się, że zrepostowaliśmy dokładnie to samo. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Napisałam mu jeszcze sms-a.

"Cóż za synchron :) Kocham cię i dobranoc <3"
"To przeznaczenie :) Ja ciebie też <3"

Nie miałam już siły odpowiedzieć na tę wiadomość. Odpłynęłam w krainę Morfeusza. Ten dzień był idealny i zapamiętam go na długo.




I co o tym myślicie? Siedziałam dla was specjalnie do nocy nad tym rozdziałem :) Może fenomenem jakoś nie pobija, ale myślę, że nie jest najgorszy. Jednak zostawiam Wam to do ocenienia :) Dziękuję bardzo za każdą aktywność- za wyświetlenie, komentarz, wiadomość na fb lub snapie. To dla Was piszę. Dziękuję raz jeszcze :) Od razu chciałabym was kochani poinformować, że nie wiem jak będzie z moim pisaniem 28-17 sierpnia, ponieważ wyjeżdżam i sami wiecie z czym to się wiążę... Jednak postaram się dodawać jak najwięcej :)

P.S. Cytat na początku rozdziału- Piotr C. "Pokolenie Ikea"






























3 komentarze:

  1. Kochana, ten rozdział jest CUDOWNY!! A ta randka? Sama bym na taką poszła. ;D No to teraz czekam na next. ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. O jejku jaki wspaniały ! Oni są taką idealną parą :* Jest tak pięknie że się boję co możesz wykombinować. Czekam na next i weny ��/ wierna czytelniczka ��

    OdpowiedzUsuń
  3. No właśnie jest tak różowo , nie możesz tego zepsuć �� �� �� chociaż martwi mnie sytuacja z rodzicami i czy z byłym chłopakiem napewno wszystko jest wyjaśnione :) czekam na next :)

    NY

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za Twój komentarz :)