niedziela, 4 września 2016

Rozdział 48

Rodzina to nie krew.
To ludzie, którzy cię kochają.
Ludzie, którzy cię wspierają.


Obudziłyśmy się równo z Antonellą. Musiałyśmy wyglądać komicznie bo od razu się do siebie uśmiechnęłyśmy i przytuliłyśmy.
-Obiecaj mi coś- powiedziała na dzień dobry Argentynka. 
-Co takiego?- zapytałam ciekawa tego, co zaraz miałam usłyszeć.
-Zrobisz dzisiaj tą imprezę i razem się upijemy. Pocałujesz Paula, żeby już wykreślić z listy ten głupi punkt. Będziesz dzisiaj świetnie się bawiła. Będziesz sobą i pokażesz jak umie się bawić Malicka- usłyszałam. Wtedy w mojej głowie zrodził się świetny pomysł. Jednak nie mogłam o tym powiedzieć Anto. Zabiłaby mnie i zamknęła na cztery spusty.
-Obiecuję, że to będzie jedna z lepszych imprez, ale musisz mi pomóc- stwierdziłam i posłałam jej ogromny uśmiech.
-Zakupy i sprzątanie?- zapytała uśmiechnięta.
-Tylko zakupy. Sergi sprząta. Sam się zobowiązał- oznajmiłam.
-Zapomniałam kompletnie- przyznała dziewczyna- To ubieramy się, idziemy na zakupy, wysyłamy sms-y, jemy i imprezka gotowa- zarządziła. Przybiłyśmy sobie piątki i poszłyśmy do kuchni. Była już godzina jedenasta. Długo spałyśmy, ale wcale się nie dziwię. Wczoraj rozmawiałyśmy do późna. Poza tym wczorajszy dzień był pełen wrażeń. Zjadłyśmy szybko musli z jogurtem i popiłyśmy sokiem pomarańczowym. Zaczynam myśleć, że jestem od niego uzależniona. Potem obydwie weszłyśmy do łazienki. Zrobiłyśmy snapa jak myłyśmy zęby. Potem się ubrałyśmy. Antonella wyglądała jak zwykle zniewalająco. Ja dzisiaj ubrałam buty na płaskiej podeszwie. Gdy się wczoraj pakowałam, pomyślałam, że chociaż dzisiaj odpocznę od obcasów, które zresztą ubóstwiam. Jednak na imprezę je ubiorę. Zadzwoniłam jeszcze do Sergiego i go obudziłam przy okazji. Przypomniałam mu o tym, że dom ma lśnić bo inaczej żadnej parapetówki nie będzie. Miałam wrażenie, że na moje słowa wyskoczył, aż z łóżka. On może nie wie, że się domyślam dlaczego tak bardzo mu na tym zależy. Jest moim bratem i nie ważne, że nie jesteśmy spokrewnieni. Jest nim i się o mnie martwi. Walczy każdego dnia, abym zapomniała o Marcu. Myślę, że chcę chyba jeszcze bardziej tego, niż ja. Choć ja powoli zaczynam rozumieć, że zapomnieć nie można. Sergi bardzo chce, aby wróciła jego stara siostrzyczka, którą tak bardzo kocha. Ta, która była wesoła, szczęśliwa, wygłupiała się z nim każdego dnia, dzwoniła bez powodu, wysyłała zabawne snapy, rozmawiała na każdy temat. Ta, która zawsze wiedziała co i kiedy powiedzieć i jak się odgryźć. Dziś jest trochę inaczej. Staram się znów żyć jak dawniej, ale czuję, że coś się nieodwracalnie zmieniło. Tą zmianą ewidentnie było moje rozstanie z Marciem. Nie mogłam sobie tego logicznie wyjaśnić. Jak miałam to wszystko sobie poukładać? Nie miałam pojęcia czy to w ogóle możliwe. Ktoś może powiedzieć, że jestem wariatką bo przecież "rozstania są normalne". Może i nią jestem. Może jestem pieprzoną wariatką. Czemu nie? Sęk w tym, że kochałam go jak nikogo w życiu. Był mi jedną z najbliższych osób. Był dużo bliższy, niż prawdziwa rodzina. Czy to dziwne, że nadal cierpię? Jestem zmuszona codziennie go widywać. Z jednej strony mi to pomaga. Lubię z nim przebywać. Jednak jest także druga strona medalu. Gdybym go nie widywała byłoby mi po jakimś czasie łatwiej. Zajęłabym się swoim własnym życiem. Pewnie wyjechałabym do jakiegoś odległego państwa, takiego jak Meksyk. Tam mogłabym wciąż mówić w moim ukochanym języku jakim jest hiszpański. Byłabym daleko od Polski i od Hiszpanii. Zatrudniłabym się gdzieś. Poznałabym nowych ludzi. Powoli traciłabym kontakt ze wszystkimi znajomymi z Barcelony. Na końcu kontakt urwałby mi się z Anto i Sergim. Ale by się urwał. Z gazet dowiedziałabym się, że Marc spotyka się z najpiękniejszą kobietą, którą jego fani ubóstwiają. Poznałabym przystojnego i miłego Meksykanina, którego do końca życia byłoby mi żal bo nigdy bym go nie kochała. Zawsze pamiętałabym o hiszpańskim piłkarzu, którego kochałam na zabój. Umarłabym z tą świadomością. Moje życie byłoby pozbawione barw. Nie poszłabym nigdy do przodu. Nie można iść do przodu, gdy wciąż patrzy się w tył. Jednak czy teraz, tu, w Barcelonie idę do przodu? Raczej nie. Ciągle pamiętam o mojej przeszłości. W pełni rozumiem Sergiego. Chce, abym znów była normalna. Jakkolwiek głupio to brzmi. Nie wiem czy potrafię spełnić jego oczekiwania. Nie chcę go zawieść, ale nie mam pojęcia czy temu podołam. Pojechałyśmy do centrum handlowego. Wpadłyśmy obydwie w istny szał zakupowy. Kupiłyśmy tak wiele, że głowa mała. Anto była w sklepie, gdy ja poszłam do toalety... Męskiej. Po co? Po szczęście. Po spełnione marzenia. Po zrealizowanie listy. Dołączyłam do Anto. Pochodziłyśmy jeszcze chwilę po sklepach i postanowiłyśmy już wracać. Wysłałam po drodze wszystkim sms-y z informacją, że dzisiaj u mnie jest parapetówka o godzinie dziewiętnastej. Podałam im również dokładny adres. Anto zaparkowała u mnie w garażu samochód. Ustaliłyśmy, że dzisiaj to ona u mnie śpi. Kochana. Ona również pragnęła, abym była taka jak dawniej. Antonella się nie upija. Dzisiaj robi wyjątek bo chce szaleć ze mną. Woli robić coś głupiego ze mną, niż patrzeć jak robię to sama. Jestem jej za to ogromnie wdzięczna. Weszłyśmy do domu, a tam naprawdę lśniło. Stanęłyśmy jak wryte.
-Czy ja śnię?- zapytałam nie dowierzając. Można było jeść z podłogi. Jak on to zrobił? Aż takiego efektu to się nie spodziewałam.
-Zastanawiam się nad tym samym- odparła zdziwiona tak samo jak ja. Wyjęłam telefon z tylnej kieszeni jeansów. Wybrałam numer do mojego braciszka i dałam na głośnomówiący.
-Ciołku jak ty to zrobiłeś?- zapytałam, gdy usłyszałam tylko charakterystyczny dźwięk odebranego połączenia.
-Jesteś na głośniku- uprzedził mnie.
-Ty też- powiedziałam i usłyszałam śmiechy.
-Po prostu wynająłem firmę sprzątającą, ale spoko luz stałem nad nimi i pilnowałem- wyjaśnił to, co mnie interesowało. Czego ja się spodziewałam? On i sprzątanie.
-Czego my się spodziewałyśmy?- zapytała chyba samą siebie Antonella i poszła do kuchni rozpakować zakupy. 
-Ale że co? Myślałyście, że sam posprzątam?- zapytał rozbawiony Sergi. Próbował być poważny, ale po chwili wybuchnął śmiechem, a razem z nim chłopaki. Nie wiem, którzy, ale chłopaki.
-Nienawidzę cię- jęknęłam.
-Kocham cię siostrzyczko- odparł i cmoknął- Łap całusa- dodał.
-Złapany, do zoba- pożegnałam się i nie czekając na odpowiedź, rozłączyłam się. Musiałam wszystko przygotować. Zaczęłyśmy z Anto od wypakowania wszystkiego. Potem zajęłyśmy się przekąskami. Oczywiście nie zabrakło chipsów i słodyczy. To już chyba tradycja. Alkoholu było co nie miara. Zakupiłyśmy wódkę, piwo, wino, brandy, whisky, bourbon, koniaki, giny i nalewki. Uwierzcie, że nic stąd się nie zmarnuje. Na tyle osób mój zapas nie wystarczy. Większość pewnie przyniesie ze sobą jakiś alkohol. Prawie każdy przychodzi z partnerką, więc nie ma co się dziwić. Dom będzie pełen ludzi. Przed osiemnastą wszystko było gotowe, a Anto pojechała do siebie do domu, aby się przygotować. Ja musiałam zrobić to samo. Pożegnałyśmy się i udałam się do łazienki. Wzięłam kąpiel z dużą pianą. Wykąpałam się, a potem nasmarowałam swoje ciało balsamem czekoladowym. Wysuszyłam włosy i umyłam zęby. Zrobiłam sobie dzisiaj fale. Makijaż miałam trochę mocniejszy, niż na co dzień. Postanowiłam się ubrać w coś kobiecego. Moim zdaniem nie było najgorzej. Wiadomo, że też nie najlepiej, ale i nie było jakoś tragicznie. Zeszłam na dół, ponieważ goście zaczęli się schodzić. Witałam się z każdym i przyjmowałam prezenty. Oprowadzałam również moich gości po domu. Ten, kto wcześnie przychodzi zawsze ma taki przywilej bo gdy jest już dużo ludzi to każdy chodzi i zwiedza sam. Taka nasza mała tradycja. Na końcu przyszło państwo Messi, Marc i Sergi. Coral niestety nie mogła przyjść, ponieważ ma sesję zdjęciową. Nie ma jej nawet w Hiszpanii. 
-Magnesy!- zawołał na wejściu Roberto i pokazał mi torebkę na prezenty wypełnioną magnesami. Głównie z motywem Fc Barcelony i postaci z bajek.
-Kocham cię!- powiedziałam, gdy tylko zobaczyłam prezent i rzuciłam mu się na szyję. On przytulił mnie mocno o pocałował w czoło, ale Anto go odepchnęła.
-Teraz ja- stwierdziła i popchnęła go lekko biodrem. Wyglądało to komicznie.
-Przecież widziałyście się jakąś godzinę temu- wyjęczał niezadowolony Sergi.
-Dwie- oznajmiła Antonella i mnie przytuliła- Świetnie wyglądasz. Spraw, żeby się posrał ze zdziwienia jak świetnie dajesz sobie bez niego radę- wyszeptała mi przyjaciółka. Miałam ochotę zacząć płakać, ale nie mogłam zrobić. Pocałowałam ją w policzek i wesoło roześmiałam. 
-Cześć mała- przywitał się ze mną Lio.
-Cześć mistrzu- odpowiedziałam, przytuliliśmy się, a chłopak pocałował mnie w policzek- To ten Paulo?- zapytał Leo i skinął na niego głową. Dyskretnie mnie tak odwrócił, abym zobaczyła na kogo wskazuje. Po prostu wziął mnie za rękę i okręcił. 
-Tak- odpowiedziałam.
-To jego chcesz pocałować jako nieznajomego?- dopytał Sergi. Nie miałam pojęcia czy to jest dobry pomysł. Nikogo nie chciałam zranić, ale gdyby go upić... Jestem pieprzoną egoistką. To jest niezaprzeczalny fakt. 
-Nie znam go, więc tak- odpowiedziałam.
-Tylko pocałować?- zapytał pełen obaw. Ja też już nie wiedziałam co będę robić. Może przespanie się z kimś będzie lepszą opcją, niż zwykły pocałunek. Może zrobienie z siebie dziwki mi pomoże. Zawsze ktoś by obok mnie był. Nie kochałby mnie, a ja jego. 
-Wahasz się- zauważył Leo.
-Wpadłam na genialny pomysł- oznajmiłam.
-Jeśli jest tak samo genialny jak twoja lista to uwierz, że jest beznadziejny- powiedział Sergi, ale ja nie zamierzałam go słuchać. Byłam gotowa spróbować wszystkiego, aby tylko przestało boleć. Dosłownie wszystkiego.
-Myślę, że mogę się z kimś związać- wypaliłam.
-A niepotrzebna ci przypadkiem do tego osoba, którą kochasz?- zapytał ironicznie Roberto.
-No właśnie nie. Luźny związek- stwierdziłam.
-Żartujesz, prawda?- głos zabrał pierwszy raz od wejścia Marc.
-Nie. Mogłabym być w luźnym związku. Tylko seks. Żadnych zobowiązań i wyznań- wyjaśniałam. Oczywiście, że uważałam ten jak i moje poprzednie pomysły wypisane na liście za beznadziejne. Nie jestem idiotką. Po prostu wierzyłam, że któryś z nich zabierze to cierpienie i miłość. Mówię poważnie. Głęboko w to wierzyłam i wciąż wierzę.
-Chodźcie, idziemy się bawić!- zarządziłam i poszłam do salonu. Chwyciłam butelkę z winem i zaczęłam pić z gwinta. 
-Znowu się upijesz?- zapytał Marc. Odwróciłam się do niego przodem. Nadal poruszałam się rytmicznie do muzyki i piłam wino.
-Po prostu dobrze się bawię- powiedziałam jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie. 
-Kiedyś umiałaś bawić się bez alkoholu- i co z tego? Kiedyś to my byliśmy razem. Kiedyś to ja mieszkałam w Polsce. Kiedyś to ja zębów nie miałam. Kiedyś to ja hiszpańskiego nie umiałam. Liczy się tu i teraz.
-Daj spokój. Zachowujesz się gorzej, niż facet po osiemdziesiątce- oznajmiłam i poszłam do łazienki, aby nikt mnie teraz nie widział. Wyjęłam ze stanika woreczek z tabletkami, które były narkotykami. Realizuję każdy punkt. Niczego nie pominę. Wzięłam dwie tabletki do ust i szybko je połknęłam. Popiłam wodą z kranu. Resztę narkotyków, które mi zostały schowałam w szafce pod umywalką za środkami chemicznymi. Przeczesałam włosy ręką, uśmiechnęłam się do swojego odbicia w lustrze i wyszłam z pomieszczenia. Czułam się normalnie przez mniej więcej piętnaście minut. Po ich upływie miałam wrażenie jakbym umiała latać. Piłyśmy z Antonellą raz za razem, kolejkę za kolejką. Podeszłam do Paulo i zarzuciłam mu ręce na szyję. Jakiś głosik w mojej głowie rozbrzmiał w mojej głowie... "Idź na całość! Zrób z siebie dziwkę!". Czemu nie? To chyba potrafię. Podeszłam do dziennikarza i zarzuciłam mu ręce na szyję. Wtedy zrozumiałam, że mogę co pocałować, ale nie iść z nim do łóżka. Byłam pod wpływem alkoholu i narkotyków, a mimo to nie umiałam się całkowicie odpalić. Ja wiem, że potem bym żałowała, ale na jakiś czas bym zapomniała. A ja tego po prostu nie mogę zrobić. Nie wiem dlaczego, ale nie mogę. Chłopak zaczął ze mną tańczyć. Był coraz bliżej mnie, a ja zaczynałam odpływać. Dosłownie. Nawet nie wiem kiedy, a wciąż tańcząc znaleźliśmy się w ogrodzie. Przycisnął mnie do ściany, a ja chciałam go odepchnąć, ale byłam zbyt słaba. Napierał na mnie biodrami i wpił się w moje usta. Mój słaby krzyk został stłumiony przez jego usta. Chciałam go odepchnąć. Naprawdę chciałam, ale nie mogłam. Nie odwzajemniałam pocałunków. Nagle ten cały Paulo się ode mnie oderwał. W mgnieniu oka i go nie było. Słaniałam się po ścianach. Nie miałam pojęcia co się ze mną dzieje. Chociaż... Narkotyki zaczynają działaś. Diler powiedział, żebym wzięła jedną. Nie posłuchałam. Zaczynało mi być wszystko jedno. Paulo może wrócić. Nie dbam o to. W sumie czemu nie. Po co go odepchnęłam? Przynajmniej on mnie chce. Związek bez zobowiązań.


***

-Marc, widziałeś Vicki?- zapytałem o to brata. W końcu ktoś musi wiedzieć, gdzie ona jest. Zniknęła. Trzymała się z Anto, ale obydwie się nieźle spiły. Pierwszy raz widziałem w takim stanie Argentynkę. Zresztą z Victorią nie jest lepiej. Od rozstania z Marciem robi wszystko, aby zapomnieć. Myśli, że nie wiem. Ja nie umiem z nią o tym porozmawiać. Nie wiem co mam jej mówić. Rozumiem ją i dlatego nie mam pojęcia jak jej pomóc. Kocha go i to do szaleństwa. Wskoczyłaby za nim w ogień. Nie mam pomysłu jak jej pomóc. Chciałbym, aby była szczęśliwa. Tylko jak tego dokonać? Popatrzył na mnie zdziwiony. To było chyba normalne pytanie. Jestem trzeźwy.
-Nie ma jej?- zapytał zaskoczony i przerażony. Jego mina wszystko zdradziła.
-Szukam jej od dziesięciu minut- odpowiedziałam. Zaczynałem się martwić. Nie ma dużego domu, a się zgubiła. Jak to możliwe?
-Widziałem ją jak tańczyła z tym dziennikarzykiem od siedmiu boleści- oznajmił z pogardą w głosie i poszedł.
-Gdzie ty idziesz?- zapytałem totalnie zaskoczony jego zachowaniem.
-Poszukać jej- odparł i wyszedł do ogrodu. Pobiegłem za nim. Prawie na niego wpadłem, gdy gwałtownie się zatrzymał. Wyjrzałem mu przez ramię i zobaczyłem Vicki całującą się z tym Paulo. Nie podobało mi się to. Ona go nie kocha. Te jej pomysły są tylko po to, aby zapomnieć o Marcu. Nie wiem czy da się zapomnieć o kimś kogo się kocha. Moja mała, biedna siostrzyczka. Ale... Chwila, chwila. To nie był zwykły pocałunek. Zanim zdążyłem cokolwiek zrobić Marc już okładał pięściami tego chłopaka. Bałem się, że coś mu zrobi. Bartra w obronie przyjaciół i rodziny zrobi wszystko. A wydaję mi się, że on coś ukrywa. Co się właściwie stało? Vicki broniła się przed tym pocałunkiem jak tylko mogła. Słabo jej to szło przez nadmiar alkoholu, ale próbowała. Powinienem jej pilnować! Cholera. Spojrzałem na nią i zobaczyłem, że osuwa się po ścianie. Szybko do niej podbiegłem i chwyciłem w talii. Ona się tylko zaśmiała. Była aż tak pijana? Nic do niej nie docierało? Ale przecież nie chciała całować się z tym chłopakiem. Nie rozumiem. Kątem oka dostrzegłem, że mój brat nadal bije się z Paulo. Usadziłem Polkę pod ścianą, a sam odciągnąłem Marca od tego szajbusa. Obrońca mi się wyrwał. Wziął za poły tego dziennikarza i przez ogród wywalił go z posiadłości Vicki. Pełen złości podszedł do niej i pociągnął za rękę do góry, aby wstała. 
-Nie tak ostro- powiedziała i zaczęła się śmiać. 
-Ciebie to śmieszy?! Śmieszy?! On mógł cię zgwałcić! Rozumiesz co do ciebie mówię?!- krzyczał na nią. Był wściekły. Rzadko kiedy go takiego widziałem. Ma wybuchowy charakter, ale nie aż tak. Nigdy na nią nie krzyczał, a przynajmniej w mojej obecności. 
-Marc daj spokój. Ona jest pijana. Nic do niej dzisiaj nie dotrze- powiedziałem. Tylko ja i Marc zdawaliśmy sobie sprawę z tego, co się  właśnie stało. Tori zachowywała się jakby była w jakimś transie. Odwróciła się tyłem do swojego byłego chłopaka i chciała zrobić krok do przodu, ale upadła. Prawie. Marc w ostatniej chwili ją złapał. Bogu dzięki! Odwrócił ją z powrotem do siebie i ją prześwietlał. Czego on szukał? Cholera ona nie ma nic wypisanego na czole.
-Wezmę ją do jej sypialni i zaraz ci coś powiem. Gdzie ma swój pokój?- zapytał. Zdziwił mnie i to bardzo. Wziął ją na ręce i pokręcił smutno głową. Było mu jej chyba żal. Ewentualnie zdawał sobie sprawę z tego, że to przez niego. Jest moim bratem, ale zachował się jak palant. Mówił, że ją kocha, a dwie minuty potem z nią zerwał. Jak miała się poczuć? Co to za chore gierki? Gdzie jakiś szacunek? Pokierowałem się w stronę sypialni Victorii. Marc położył ją na łóżku, a następnie sam się obok niej położył. 
-Wiedziałeś?- zapytał oskarżycielskim głosem. Nie miałem pojęcia o co mu chodzi. Zresztą to ja powinienem zadawać pytania. Jakim prawem w ogóle obok niej leży? Mało mu jeszcze?
-O czym do cholery?- odpowiedziałem pytaniem na pytanie- I z jakiej racji obok niej leżysz?!- wybuchłem. Nie często można mnie takiego zobaczyć, ale on działał mi ostatnio na nerwy. Przestał się zwierzać, dzwonić, pisać, przychodzić. Próbowałem z nim o tym pogadać, ale mnie zbywał. A to mówił, że przesadzam, że mi się wydaję, że to nie pora na taką rozmowę, że musi iść, że musi zadzwonić, że pogadamy później. Ile można? W końcu i ja zrozumiałem, że on mnie unika. Woli siedzieć w domu pewnie z innymi kumplami. Wycofałem się. Nie zmuszę go do rozmowy ze mną. Jeszcze bardziej zająłem się Vicki, a przynajmniej próbowałem. Ich rozstanie spłynęło po nim jak po kaczce, a w życiu Polki odbiło się głośnym echem. 
-Ona jest naćpana!- również zaczął krzyczeć.
-Co ty pieprzysz?! Nie rób jej na złość i jej nie oczerniaj! Jest tylko pijana!- byłem strasznie wkurzony. Jak on mógł tak powiedzieć? Vic i narkotyki... To nie idzie ze sobą w parze. Nie ona. Zawsze była przeciwniczką dragów. 
-Spójrz na jej oczy!- aż się wzdrygnąłem. Jak to możliwe? Podszedłem do łóżka, na którym leżeli. Vicki coś mamrotała pod nosem i się śmiała. Spojrzałem w jej źrenice. Teraz uwierzyłem bratu. Opadłem załamany na materac. Dlaczego? Dlaczego ona go tak kocha? Co ona zrobi ze swoim życiem? Przecież dzisiaj gdyby nie to, że zacząłem jej szukać to gnój mógłby ją nawet zgwałcić albo zabić. Nie wiem co robić i jak jej pomóc. Dopiero teraz do mnie dotarło, że miała taki punkt na tej swojej beznadziejnej liście rzeczy do zrobienia. 
-Co teraz?- zapytałem cicho. Nie miałem pojęcia jak zachowywać się wobec osoby pod wpływem narkotyków. Czy coś jej grozi?
-Na razie nic. Pójdzie spać, a potem wstanie i trzeba z nią porozmawiać. Musimy też powiedzieć Anto o tym. Ona umie do niej dotrzeć- odpowiedział. Jego twarz przypominała posąg. Zero uczuć. Tym razem nic nie zdradzała.
-Na pewno nie teraz. Anto ledwo stoi na nogach- oznajmiłem. Marc pokiwał głową. 
-Idź na dół. Zajmij się gośćmi. Zaraz jej pewnie rozniosą dom, a ja zajmę się Vicki- zarządził. Zgodziłem się. Pocałowałem siostrę w czoło i wyszedłem, choć wcale nie miałem na to ochoty. Myślami wciąż byłem przy niej. Stało się to, czego obawiałem się najbardziej. Ona nie cofnie się przed niczym. Spróbuje wszystkiego, aby tylko zapomnieć. Nie ważne jak bardzo będzie to głupie i absurdalne. Ona będzie próbować. To rozstanie ją niszczy. Miłość ją niszczy. Coś, co kiedyś dawało jej tyle szczęścia, dziś zabiera chęci do życia. Żyła dzięki niemu i dla niego. Teraz walczy o każdy dzień. Może teraz przesadzam, ale boję się, że pewnego dnia przyjdą jej do głowy jakieś głupie myśli o śmierci. Nie wybaczyłbym sobie. To ja muszę się nią opiekować. Czuję się za nią odpowiedzialny. Bo jak mam nie być? Jestem dla niej jak rodzina, ale na tym cholernym papierku nią nie jestem. Już się upiła. Wzięła narkotyki. Co będzie następne? Wypadek na motorze? Nie jestem pewien co jeszcze wymyśli, aby poczuć się lepiej. W końcu zrobi sobie krzywdę. Wyjrzałem zza uchylonych drzwi do sypialni Vicki. Wydawało mi się jakby nic się nie zmieniło. Ona delikatnie w niego wtulona. On mocno oplatający jej ciało. Twarz przy twarzy. Wyglądali jak zakochani. Patrzył na nią z żalem wymalowanym na twarzy. Wiem, że jednocześnie był zły, że to zrobiła. Zależy mu na niej, ale nie jak na dziewczynie. Wszystkie jego gesty, które ktoś odbierze jako przejaw miłości, on będzie uważał za przyjacielskie. Sam nie wiem dlaczego, ale zrobiłem im zdjęcie. To był piękny widok. Chciałbym, aby on ja kochał tak samo mocno jak ona jego. To jednak nie jest koncert życzeń. Zszedłem na dół i tak jak obiecałem zająłem się gośćmi. Ani na chwilę moje myśli nie opuściły Vicki. Ja, Leo i Anto mieliśmy dzisiaj u niej spać. Marc pewnie też stąd dziś nie wyjdzie. Antonella była pijana jak nigdy. Znam ją bardzo, bardzo długo, a nigdy jej takiej nie widziałem. Ledwie chodziła. Dodajmy do tego fakt, że ma słabą głowę. Zaczepiała każdego i o coś się pytała. W końcu podeszła do mnie. Wycelowała w moją klatkę piersiową palcem.
-Ty! Powiedz mi, gdzie on jest!- rozkazała. Nie miałem pojęcia o kogo jej chodzi.
-Kto? Leo?- zapytałem.
-Jaki Leo... Marc!- wykrzyczała i uniosła ręce w górę.
-Po co ci on?- dopytywałem. Miałem przeczucie, że to może się źle skończyć dla mojego brata. 
-Nie... Nieważne. Zawsze będziesz go bronił. A Vicki to co?- jej słowa tylko utwierdziły mnie w przekonaniu, że chce z nim o tym porozmawiać, ale to nie był dobry pomysł. To był jeden z jej najgłupszych. 
-Wyszedł- skłamałem. 
-Idę do łazienki- stwierdziła i udała się na górę. Była już na samym szczycie schodów, gdy się odwróciła w moją stronę- Pewnie zalicza jakąś laskę w jej sypialni- dodała. Wtedy rzuciłem się do biegu. Wiedziałem, że muszę ją zatrzymać. Niech nie budzi Vicki. Dzisiaj już każdemu z nas wystarczy atrakcji. Jednak ona także zaczęła biec. Weszła do sypialni, gdzie spała Victoria.
-Ty!- rzuciła gniewnym tonem, gdy tylko zobaczyła piłkarza. Zachowywała się naprawdę głośno. Ten natychmiast zerwał się z łóżka i wziął ją za rękę. Zamknął drzwi i zabrał dziewczynę do innego pomieszczenia, którym był pokój gościnny. 
-Jak mogłeś kretynie! Mówisz, że ją kochasz, a potem z nią zrywasz! Masz jakąś dupę na boku? Co ty sobie myślałeś idioto?! Nienawidzę cię!- krzyczała i dała mu z całej siły w twarz. Marc nic nie zrobił. Nic. Stał tak jak stał i słuchał obelg. Było mi go żal, ale rozumiałem Anto. Martwiła się tak samo jak ja o Vicki. 
-Anto- dotknąłem jej ramienia, ale strąciła moją rękę- Vicki tego nie chce- powiedziałem cicho. Miałem nadzieję, że to powstrzyma dziewczynę. Myśl o tym, co zrobi Malicka, gdy się dowie, że ktoś tak się zachowywał względem Marca przez nią. 
-Gówno mnie to obchodzi! A ja nie chcę, żeby była smutna! Myślałeś, że co? Że z nią zerwiesz, a jej to nie będzie obchodzić tak jak ciebie?! Nie!  Idioto ona cię kochała! Najpierw obiecujesz, gadasz głupoty, że jest tą jedyną, a potem nagle zrywasz! Gdybym mogła to bym cię zabiła idioto! Pomyślałeś chociaż jak ona się czuje? Myślisz, że czemu wyjechała z Sergim? Myślisz, że po co stworzyła tą głupią listę?! Bo zakochała się w największym frajerze na tej ziemi!- Argentynka cały czas krzyczała. Nie dało się jej uspokoić. Mówiła to, co myśli. W każdym coś kiedyś pęka. U niej dzisiaj, ponieważ była pod wpływem alkoholu. Marc wcale się nie bronił. Patrzył w podłogę. 
-Nic nie powiesz?! Tchórz! Tchórz! Skrzywdziłeś najlepszą dziewczynę na świecie! Nigdy takiej nie znajdziesz! Nigdy! Rozumiesz?! Nigdy! Kochała cię takiego jaki jesteś! W dupie miała, że jesteś wybuchowy, czasem arogancki, chamski! Zapomniała o złośliwościach na początku waszej znajomości... Akceptowała wszystkie twoje wady i dostała za to kopa w dupę- ostatnie zdanie wyszeptała. Miała w oczach łzy. Jednak po chwili w jej oczach pojawiła się jedynie złość- Nic nie powiesz?! Jak tak możesz! Pieprzony tchórz!- wrzeszczała nadal i rzuciła się na Marca z pięściami. Gdy zobaczyłem, że wciąż stoi tak jak stał nie mogłem nic nie zrobić. On nawet się nie broni! Mógłby przecież złapać Anto w jedną rękę i sprawić, że ani razu by go nie uderzyła. Gołym okiem było widać, że on chciał dostać w ten swój głupi łeb. Nie rozumiałem go. Odciągnąłem Argentynkę, która kopała na oślep. Była wściekła.
-Zostaw ją Sergi!- krzyknął Marc. Spojrzałem na niego zdziwiony. Ja mu pomagam, a on co? Puściłem dziewczynę, która już chciała znów uderzyć obrońcę, ale jego słowa na chwilę ją zatrzymały. Chyba chciała posłuchać, co ma do powiedzenia- Anto ja wiem. Wiem, że ją skrzywdziłem, ale nie było innego wyjścia. Możesz mnie tu nawet zabić. Dosłownie. Mnie już nie zależy. Naprawdę nie zależy. Możesz mnie zabić, jeśli obiecacie, że zaopiekujecie się Vicki- jego wyznanie zwaliło mnie z nóg. Co on gada? Czyżby nadal ją kochał? Jak to inaczej wytłumaczyć? Nie wiem. Nie rozumiem go. W co on gra?- Nie było innego wyjścia- wyszeptał, a w jego oczach ujrzałem łzy. Anto usiadła na łóżku i zakryła twarz dłońmi. 
-Ja po prostu chcę, żeby była szczęśliwa- w kółko to powtarzała. Marc poszedł z powrotem do Victorii, a ja zająłem się przyjaciółką. Siedziałem z nią i pocieszałem do chwili, aż zasnęła. Zszedłem na dół i powiadomiłem Leo, gdzie jest jego ukochana. To był potworny dzień. Nagle poczułem się najbardziej dojrzały z całego towarzystwa. Przyszło mi się zmagać z tą pogmatwaną sytuacją. Nie żałuję. Dla przyjaciół i rodziny jestem gotów zrobić wszystko, ale chciałbym, aby Marc i Vicki byli szczęśliwi. Nie ważne już czy razem czy osobno. Ważne, by cieszyli się życiem. Ostatni goście wyszli grubo po trzeciej w nocy, a może nad ranem. Nie miałem co ze sobą zrobić, więc zacząłem sprzątać. Lio i Anto spali w pokoju gościnnym. Ja nie mogłem usnąć. Martwiłem się o nią przez cały czas. Po chwili dom lśnił. Chodziłem z kąta w kąt, aż postanowiłem, że muszę zasnąć, aby z nią potem porozmawiać. Nie było opcji, że tego nie zrobię. Zresztą z Marciem też. Miałem swoje podejrzenia, ale dopiero teraz się potwierdzają. Zawsze mogę się mylić, ale warto to sprawdzić, a żeby to zrobić muszę pogadać z bratem. To był długi dzień. Łóżko było dość dobrym pomysłem.


Hehe riki tiki narkotyki xd Pijana Anto xd I jak? Co będzie dalej? Wiem, że fabułą nie zabija, ale lekki brak weny nastał.




























piątek, 2 września 2016

Rozdział 47

"Człowiek ma tylko jedno życie. 
I właściwie ma obowiązek 
wykorzystać je najlepiej, jak się da."


Obudziłam się z potwornym bólem głowy. Nawet nie otwierałam oczu. Leżałam tak chwilę, ale postanowiłam wstać po wodę. Czułam się jakbym nie piła nic od miesięcy. Podniosłam leniwie powieki i doznałam szoku. Gdzie ja jestem? Było tu ładnie, ale nie miałam pojęcia co tu robię i czyje jest to mieszkanie. Jakie było moje zdziwienie, gdy zauważyłam, że jestem w samej bieliźnie. Co ja zrobiłam? Co się wydarzyło? Nic nie pamiętam. Mam pustkę w głowie. Co prawda miałam plany, aby kogoś pocałować czy poderwać wykładowcę, ale nie żeby się z kimś przespać. A wiecie jaka była moja pierwsza najśmieszniejsza myśl? "O nie, zdradziłam Marca". Potem dotarło do mnie, że nawet jeśli z kimś się bezmyślnie przespałam to jego to już nic nie obchodzi. Czy ja się kiedykolwiek od tego uwolnię? Nigdzie nie było mojej sukienki, a w samej bieliźnie nie chciałam schodzić. Na łóżku leżała męska koszula, którą na siebie założyłam. Sięgała mi do polowy ud. Przeczesałam włosy ręką i westchnęłam. Czy ja chcę poznać prawdę dotyczącą mojego wczorajszego pijaństwa? Wątpię. Mimo wszystko zeszłam na dół. To miejsce było jakby znajome, ale wciąż nie miałam pojęcia, gdzie jestem. Szłam z przymkniętymi oczami. Wszystko mnie bolało. Jak miałam się dowiedzieć, gdzie się znajduję, jeśli nawet nie mogłam otworzyć oczu i się zorientować w terenie. Ziewnęłam przeciągle.
-Dzień dobry- usłyszałam i zamarłam. Co? Ten głos poznałabym wszędzie. Popatrzyłam na niego przerażona- Ney oblał ci wczoraj przez przypadek sukienkę. Usnęłaś w niej, a naprawdę była mokra. Zdjąłem ci ją i położyłem cię u mnie w sypialni, żeby nikt cię nie budził. Spokojnie makijaż też ci zmyłem. Co prawda wodą, ale jednak dałem radę, a sukienkę namoczyła potem Anto i ją uprała- powiadomił mnie, a ja byłam w niemałym szoku. On mnie rozebrał? Jakim prawem? To, że byliśmy razem nie oznacza, że może sobie na wszystko pozwalać. Nie będę mu robić żadnych awantur. To było żenujące. W sumie byłam tak pijana, że nie byłam nawet w stanie zdjąć sukienki. To po części moja wina. Gdybym była trzeźwa... To co idiotko? Pozwoliłabyś się dotykać tak jak tylko on miałby na to ochotę.
-Anto była tu przez cały czas?- zapytałam cicho. Miałam chrypę.
-Chodź- po tych słowach pociągnął mnie za rękę do wielkiej kuchni- Masz tu herbatę. Napij się, a tu masz jeszcze leki na kaca. Anto była dopóki nie usnęłaś. Nie zdziwię się, jeśli będziesz chora- powiedział. Popatrzyłam na niego nieprzytomnym wzrokiem. Czemu to Antonella mnie nie rozebrała? Jakakolwiek dziewczyna mogła to zrobić. Mógł kogoś poprosić o pomoc? Dlaczego tego nie zrobił?
-Czemu?- spytałam nawiązując do mojej domniemanej przyszłej choroby.
-Poszedłem zanieść sukienkę do łazienki, a ty wyszłaś na balkon i chciałaś tam siedzieć bo ładny widok- wyjaśnił, a ja oparłam głowę o blat. Czy ja zawsze muszę zachować się jak idiotka?
-Przepraszam- przeprosiłam go za moje zachowanie. Zamiast się bawić to się ze mną uganiał. Nie ma co, popisałam się.
-Nie masz za co- stwierdził z uśmiechem- Chyba za dużo wypiłaś- dodał. Co ty nie powiesz? Nie, ja tylko trochę. Wystarczająco dużo, aby urwał mi się film. Wystarczająco dużo, aby zapomnieć. Wystarczająco dużo, aby się dobrze bawić. Na tyle dużo, aby nic dziś nie pamiętać.
-Jeśli powiedziałam coś głupiego to błagam zapomnij o tym- tak będzie najlepiej. Mam gdzieś to co mówiłam. Znając mnie to mogłam coś wypalić o naszym skończonym związku.
-Nie chcesz wiedzieć co mówiłaś?- spytał, a ja pokręciłam głową- A co robiłaś?- zadał kolejne pytanie.
-Zdecydowanie nie i nie- odpowiedziałam, a wtedy zadzwonił dzwonek do drzwi. Wydawało mi się, że Marc trochę się zmieszał. Miał dziwną minę, ale nie wnikam w to. Poszedł otworzyć.
-Czemu zamykasz drzwi?- zapytała moja siostra. Już wiadomo było kto przyszedł.
-Na noc zamknąłem- odparł zwięźle.
-Tori się już obudziła?- zadała kolejne pytanie piłkarzowi i weszła dalej do domu. Zauważyła mnie- Tori wyglądasz jak osiem nieszczęść- stwierdziła z uśmiechem.
-Tak, też się cieszę, że cie widzę. Dlaczego Tori? Jakaś zmiana imienia?- byłam nieco zdezorientowana. Oczywiście lekko mówiąc.
-Sergi cię tak wczoraj nazwał od końcówki twojego imienia- wyjaśnił mi Marc, a ja pokiwałam głową.
-Przyniosłam ci ubrania i szczoteczkę do zębów- oznajmiła wesoła Antonella.
-Kocham cię- powiedziałam i ją pocałowałam w polik. Wzięłam ciuchy i chciałam już iść na górę.
-U mnie w sypialni jest łazienka. Jak chcesz to weź prysznic. Ręcznik leży na łóżku- powiedział Hiszpan.
-Dziękuję- podziękowałam i udałam się na górę. Wzięłam szybki prysznic i dokładnie wytarłam swoje ciało. Od razu poczułam się lepiej po chłodnej kąpieli. Tego chyba było mi trzeba. Umyłam zęby i uczesałam włosy grzebieniem Marca. Następnie musiałam się ubrać. Zeszłam na dół. Anto cały czas się dzisiaj szczerzyła. O co jej chodzi?
-Co ty taka radosna?- zapytałam już sama w lepszym humorze.
-Czy ty sprawdzasz e-maile?- zapytała mnie. To pytanie było retoryczne.
-Od czasu do czasu- odpowiedziałam zdziwiona jej pytaniem.
-Rozumiem, że masz swoją osobistą sekretarkę do takich robót, ale ona też nawaliła i uznała, że mail, który był ważny wcale nie jest ważny- wyjaśniła. Nie. To chyba nieodpowiednie słowo. Kompletnie nie wiedziałam o czym ona do cholery mówi.
-Zacznijmy może od tego kto jest moją sekretarką- stwierdziłam i posłałam jej rozbawiony wzrok.
-A kto zna twoje wszystkie hasła?- zapytała.
-Sergi i hasła są te sama. Sam je zmieniał- wytłumaczyłam, a Marc wybuchnął śmiechem.
-Czyli nie tylko moje zna, a raczej znał- stwierdził- Zmień hasła- poradził mi. Tak chyba będę musiała zrobić. On zna nawet moje hasło do konta bankowego! I ma takie samo jak moje. W końcu Sergi nie myśli i wszędzie poustawiał mi swoje hasła, żeby nie zapomnieć.
-Dobra, nie o hasłach tu mowa- dała o sobie znać Argentynka- Sergi chciał sprawdzić czy odczytałaś to, co ci wysłał. Odczytałaś, ale mu nie odpisałaś. Będzie o tym z tobą gadał- oznajmiła rozbawiona.
-Wysłał mi swoje zdjęcie! Co miałam odpisać- teraz już śmiali się wszyscy. Typowy Sergi.
-Tam był e-mail- zaczęła Argentynka.
-Kocham się siostrzyczko, ale jakbyś się nie zauważyła kochanie to tam są same e-maile- powiedziałam, a ona wystawiła mi język.
-Zostałaś zaproszenie na pokaz mody!- zapiszczała wreszcie. Co? Ja?
-Ja? A z jakiej racji?- spytałam zdziwiona. Wiem, że Anto często na takich bywa.
-Zostałaś jedną z najlepiej ubranych dziewczyn w całej Barcelonie!- powiadomiła mnie, a mi szczęka opadła.
-Gratuluję- usłyszałam od Marca. Pocałował mnie w policzek z wielkim uśmiechem.
-Zgaduję, że ty też idziesz- zagadałam do Anto.
-Oczywiście! Umówiłam nas do fryzjera i jedziemy jeszcze na zakupy- zarządziła. Na tym dyskusja była skończona. To dość spore wyróżnienie, ale czy było mi potrzebne do szczęścia? Nie byłam tego taka pewna. Jednak przyjaciółka była bardzo szczęśliwa, że może tam pójść ze mną. Nie mogłam jej zawieść. Poza tym to może być kolejny krok w stronę normalnego życia bez miłości do niego. Chociaż nie jestem do końca przekonana czy to w ogóle możliwe.
Pojechałyśmy do centrum handlowego. Najpierw poszłyśmy do Subway, ponieważ nie jadłam. Następnym kierunkiem był Starbucks. Zamówiłyśmy pyszne kawy, które szybko wypiłyśmy i udałyśmy się na prawdziwe zakupy. Byłyśmy chyba w każdym sklepie. Nogi mnie już bolały, ale co zrobić. Stwierdziłyśmy, że pojedziemy do Anto się przyszykować, ponieważ u mnie nie dość, że panuje wciąż bałagan to nawet nie orientuje się dokładnie co gdzie jest. No i nadal nie mam podstawowych rzeczy typu sztućce, naczynia, garnki, patelnie i tak dalej. Miałam także spać u Argentynki. Wpadłyśmy tylko po kilka rzeczy do mnie, a potem prosto do Antonelli. Oczywiście przy przygotowaniach było sporo zabawy. Babcia Thiago wzięła go do siebie na cały tydzień. Takie małe wakacje mu zrobiła. Mały musi być zachwycony. Nie często widzi się z dziadkami. Zresztą państwo Messi także się oderwą trochę od rzeczywistości. Każda z nas wzięła prysznic. Śpieszyłyśmy się jak mogłyśmy.  Anto miała ślicznie zrobione włosy i cudowny makijaż. Fryzjerka uczesała mnie po prostu prześlicznie. Makijaż też mi się bardzo podobał. Podziękowałyśmy naszej fryzjerce. Zrobiła kawał dobrej roboty. Nie dość, że fryzury to jeszcze obłędny makijaż. Antonella ubrała się w swoją sukienkę, a ja w swoją. Zeszłyśmy na dół i zamówiłyśmy taksówkę. Usiadłyśmy na kanapie w salonie i robiłyśmy sobie tysiące zdjęć. Nuda już nam doskwierała. Usłyszałyśmy, że ktoś wchodzi do domu. Pewnie to Leo. Anto musiała pomyśleć to samo bo żadna z nas się nie odwróciła.
-Witam piękne panie!- zawołał wesoło Sergi. Wtedy się odwróciłyśmy. Za oparciem kanapy zauważyłyśmy Lio, Sergiego i Marca.
-Cześć Vicki- przywitał mnie Leo całusem w policzek- Moja królewna taka piękna- zwrócił się do swojej kobiety i się pocałowali. Cieszyłam się ich szczęściem. Nie wyobrażam sobie, że właśnie ta para kiedykolwiek mogła się rozstać. Chociaż różnie bywa w życiu. Już się tego powoli uczyłam. Jednak wciąż nie mogłam dopuścić do siebie myśli, że oni mogliby nie być razem. To niemożliwe, a przynajmniej taką mam nadzieję. O czym ja w ogóle myślę? Tak zmieniając całkowicie temat to dawno mnie nie było na studiach ani w pracy tak naprawdę. No i coś czego nie lubię... Święta. Już niedługo się zacznie. W końcu już jutro pierwszy grudnia. W sklepach już dawno zawitały świąteczne ozdoby. Czas szybko mija. Czasami zbyt szybko.
-Jak się czujesz z faktem, że jutro jest twoja parapetówka?- z moich rozmyśleń wyrwał mnie mój braciszek. Spojrzałam na niego jak na idiotę.
-O czymś nie wiem?- zapytałam, ale już wiedziałam do czego zmierza. Chciał mnie wkręcić w libację. Wszystko odbywa się w moim domu, więc ja sprzątam, ogarniam wszystko co trzeba, a oni piją. To nawet nie jest taki zły pomysł, ale czemu akurat jutro? Ja potrzebuję trochę snu.
-Dzisiaj masz wybaczone bo idziesz na ten pokaz i pewnie miałaś kaca, ale jutro każdy się obowiązkowo u ciebie wstawia. Spoko, poinformowałem już wszystkich na treningu- oznajmił, a mi normalnie szczęka opadła. Z kim ja żyję? Czy my na pewno jesteśmy spokrewnieni. Stop! Vicki, idiotko! On nie jest twoim bratem, że bratem bratem. A przynajmniej nie z tej samej matki... Ani ojca.
-Debilu ja nawet sztućców nie mam w domu ani misiek ani garów. Nie wspominam już o tym bałaganie, którego nadal nie posprzątałam. Przez to śpię dzisiaj u Anto i Leo. A ty obiecałeś mi pacanie głupi magnesy i nadal ich nie dostałam- powiedziałam i wycelowałam w niego palcem.
-Spokojnie, nikt nie wziął go na poważnie. Jak dostaną sms-y od ciebie to przyjdą, a jak nie to nie- poinformował mnie Lio. Dzięki Bogu, że istnieją jeszcze normalni ludzie.
-W tym przypadku nie brałbym pod uwagę Pique ani Neymara- odezwał się Marc.
-Cholera! Zapomniałam- przypomniało mi się w porę- Miałam zdzwonić się z Neyem- wyjaśniłam, ponieważ Anto nie miała pojęcia o czym właśnie mówię. Zresztą jak każdy, ale myślę, że tylko ją to interesowało.
-A więc dzięki mnie się jutro zobaczycie face to face- stwierdził Sergi i się wyszczerzył w pięknym, dużym i szczerym uśmiechu- Obiecuję, że zrobię wszystko co tylko będziesz chciała, ale zrób tą imprezę. To nasza ostatnia. Potem czwartego gramy mecz. Zagramy kilka spotkań pod rząd i każdy się rozjedzie po świecie- w tym miał sporo racji.
-Ooo... A masz jakieś plany na święta Vicki?- zapytał nagle Lionel. Miałam. Bardzo ambitne. Nie powiem, że nie.
-Jadę do babci- odpowiedziałam.
-A wigilia?- dopytywał. Nagle wszystkie pary oczu zostały na mnie zwrócone.
-Wiesz Vicki wczoraj dzwoniła mama i powiedziałem, że raczej będziesz- oznajmił mi Sergi.
-Raczej nie braciszku- powiedziałam i pocałował go w policzek- Taksówka przyjechała- powiadomiłam Antonellę.
-Ale dlaczego?- dopytywała mnie moja panda.
-Mam już plany- odpowiedziałam.
-Do babci możesz pojechać nawet rano, a potem do nas- zaproponował Marc. To są rodzinne święta. Mnie tam nie powinno być.
-Nie lubię świąt. Dajcie spokój- powiedziałam i wyszłam. Usłyszałam jeszcze jak Leo mówi, że po nas przyjedzie. Miałyśmy mu tylko wysłać dziesięć, piętnaście minut przed wyjściem sms-a. Wsiadłyśmy do pojazdu.
-Nie lubisz świąt? Dlaczego?- zapytała mnie przyjaciółka.
-Nie mów nikomu. U mnie w domu nigdy nie było prawdziwych świąt. Odkąd pamiętam sama taszczyłam choinkę, sama ją ubierałam. Mama nie chciała nic gotować, a tylko zamówić catering. Rzecz jasna nie było nigdy dwunastu potraw. Dzielenie się opłatkiem z kimś, kto życzy ci chłopaka, gdy go masz nie było przyjemne. Odbieranie telefonów. Ciągła cisza przy kolacji. Gdy byłam mała było inaczej, a potem wszystko się zmieniło. Babcia próbowała sama przygotowywać kolacje wigilijną, ale mama stwierdziła, że albo jej zasady albo w ogóle nie będzie wigilii. Szłyśmy z babcią na pasterkę. Tylko we dwie. Słyszałam o co się modli. Nigdy nie myślała o sobie tylko o mnie. Modliła się, żebym wreszcie była szczęśliwa, zdrowa, żebym znalazła prawdziwą miłość, która mnie uszczęśliwi i żebym dała radę, gdy jej zabraknie. Nigdy nic o sobie. W lutym zmarła. Na święta dostawałam prezenty, o których moi znajomi mogliby tylko pomarzyć. Ja tego nie chciałam. Wolałam mieć rodzinę, która zbierze się w ten dzień i wreszcie bez telefonów, krzyków, kłótni i kupowania jedzenia spędzi święta. Dzień po wigilii był jak każdy inny dzień w ciągu roku. Rodzice już pracowali w domu. To była tortura z nimi siedzieć. Każdy siedział przy stole z naburmuszoną miną, a każda próba rozpoczęcia rozmowy kończyła się kłótnią. Już wiesz- opowiedziałam jej. Nie było tak kolorowo jak niektórzy myślą. W życiu trzeba mieć twardy tyłek. Ja dostaje kopniaka za kopniakiem, ale żyję. Nie ważne jak. Ważne, że w ogóle. Przyjaciółka mocno mnie przytuliła i pocałowała w głowę.
-My cię kochamy. Święta u nich są zupełnie inne. Byłoby wspaniale, gdybyś z nimi pojechała. Ja cię nie zmuszam. To twoja decyzja, ale chcę, żebyś była szczęśliwa i żeby święta nie kojarzyły ci się tylko z najgorszymi wspomnieniami- powiedziała. Prawie płakałam, ale miałam świetny makijaż. Musiałam się powstrzymać. Zapłaciłyśmy kierowcy i wysiadłyśmy. W środku roiło się od fotoreporterów. Pozowałyśmy z Anto na tak zwanej ściance. Potem zasiadłyśmy w pierwszym rzędzie. Siostra zapoznała mnie z kilkoma osobami. Pokaz był wspaniały. Nie spodziewałam się takiego widowiska. Bardzo mi się podobało. Anto wysłała sms-a Lio, ponieważ chciałyśmy już wracać. Miałyśmy wyjść na zewnątrz, aby tam poczekać na ukochanego mojej przyjaciółki, ale w tym momencie drogę zagrodził mi jakiś dziennikarz. Nie chciałam z nim rozmawiać, ale był strasznie uparty.
-Może mnie pan przepuścić?- zapytałam, gdy wciąż zastawiał mi swoim ciałem przejście. Zdenerwował mnie, ale co miałam zrobić? Taki już jest ten zawód. Nie musiał być, aż tak nachalny, ale to już raczej kwestia indywidualna.
-Nie przepuszczę pani, dopóki ze mną nie porozmawiasz. To tylko krótki wywiad. Proszę- widać było, że mu na tym zależało.
-Myślę, że nie jestem nikim, kto zasługuje na przeprowadzenie wywiadu- odpowiedziałam i chciałam go wyminąć, ale mi na to nie pozwolił.
-Bardzo panią proszę- ponowił prośbę. Trochę było mi go szkoda. Zaczęłam się wahać. Może ten jeden raz powinnam zgodzić się na ten cholerny wywiad? Nie. To na pewno zły pomysł. Po co mam to robić? Ale z drugiej strony mi go szkoda.
-Poczekam na ciebie, a ty udziel wywiadu. Widać, że panu zależy- powiedziała Anto. Popatrzyłam na nią bezradnie, a ona posłała mi przyjacielski uśmiech- Czekam przy głównym wejściu- dodała i już jej nie było.
-To dla mnie bardzo ważne. Dziękuję pani. Jestem Paulo- zaczął dziennikarz.
-Victoria. Nie ma za co. Zazwyczaj nie udzielam wywiadów. Proszę o wyrozumiałość- powiedziałam ze śmiechem, a mężczyzna zasalutował jak w wojsku.
-Dzień dobry. Na początek dziękuję za zgodę na wywiad. Nigdy się jeszcze pani na żaden nie zgodziła. Dlaczego?
-Dzień dobry. Możesz mi mówić po imieniu. Owszem nie zgadzam się, ponieważ uważam, że nie jestem odpowiednią osobą, aby to robić- odpowiedziałam.
-Możesz rozwinąć? I również zwracaj się do mnie po imieniu, jeśli chcesz.
-Wywiadu powinny udzielać osoby sławne, takie jak sportowcy, piosenkarze, pisarze lub aktorzy- wyjaśniłam.
-Więc czemu zgodziłaś się na ten wywiad?
-Tak bardzo o to prosiłeś, że nie miałam serca ci odmówić. Antonella również stwierdziła, że powinnam to zrobić.
-Pierwszy raz również jesteś na pokazie mody. Jak ci się podobało?
-To był wielki zaszczyt, ponieważ pokaz był wspaniały. Nie sądziłam, że będzie tak miło. Wielkie gratulacje dla każdego z projektantów. Wykonali naprawdę dobrą robotę.
-Po raz pierwszy także zostałaś wybrana jedną z najlepiej ubranych kobiet w Barcelonie. Jakie to uczucie?
-Jest to dość miłe. Nie chcę być niegrzeczna, ale nie zbyt mi zależy na takich tytułach.
-Dużo kobiet o tym marzy.
-Cóż, nie mnie oceniać czyjeś marzenia, ale ja mam zupełnie inne.
-Jakie?
-Przede wszystkim stworzenie prawdziwej rodziny. Mam już przyjaciół, których traktuję jak rodzinę i wzajemnie. To jest niesamowite.
-Niektórzy w to wątpią.
-Z jakiego powodu?
-W sieci ukazało się nagranie jak tańczysz z Neymarem na jednej z domówek- co? Jak to? Kompletnie o tym nie miałam pojęcia? Kto je tam dodał?
-Nie wiedziałam, że krąży to już w sieci.
-Przyznasz, że tańczyłaś dość odważnie- jak miałam to przyznać skoro nawet tego nie pamiętałam.
-Masz ten filmik przy sobie?- zapytałam.
-Tak- powiedział i mi go puścił. Nie było tragicznie.
-Lubię z nim tańczyć- wyznałam.
-On chyba z tobą też.
-O to trzeba już zapytać Neymara.
-Marc nie był zazdrosny?- to pytanie mnie powaliło na łopatki. Nie myślałam, że może zadać mi takie pytanie. Sama je zadaję piłkarzom. Czego się spodziewałam? O czym ja myślałam?
-Rozstaliśmy się z Marciem- nie miałam zielonego pojęcia czy dobrze zrobiłam, że o tym powiedziałam. Nie miałam jednak zamiaru kłamać. Po co? Kiedyś by to wyszło. Ja nie mam nic do ukrycia. Zerwał ze mną bo mnie nie kochał i tyle.
-Przykro mi.
-Mówisz to jakby ktoś właśnie mi umarł. To normalne.
-Zerwanie jest normalne?
-Normalne jest to, że ludzie się rozstają.
-Ale kochałaś go, prawda?
-Bardzo, ale to nie było to.
-Byliście piękną parą.
-Teraz jesteśmy wspaniałymi przyjaciółmi.
-Mówi się, że jeśli chłopak i dziewczyna po zerwaniu naprawdę się przyjaźnią to albo się nigdy nie kochali albo nadal to robią.
-Nie w tym przypadku.
-Jak uważasz. A jak podoba ci się praca jako dziennikarka?
-Uwielbiam to robić i mam dużo łatwiej, niż ty. Znam chłopaków i mogę ich trochę podejść.
-Jesteś zdumiewająco szczera.
-Od urodzenia.
-Teraz pytania od fanów. Mogłabyś pracować w Realu Madryt?
-Niestety, ale nie.
-Niestety?
-Niestety dla Realu. Tracą najlepszą dziennikarkę- powiedziałam ze śmiechem, a Paulo śmiał się razem ze mną.
-To niesamowite jak bardzo jesteś normalna.
-Ja tylko wyglądam na psychopatkę.
-Przypominasz mi kogoś.
-Kogo?
-Z wypowiedzi Zlatana.
-Ibrahimovica?
-Dokładnie.
-To ogromny komplement. Uwielbiam Zlatana.
-On też by cię pewnie polubił.
-Raczej trudno by o to było.
-Kolejne pytanie. Ulubiony klub z Bundesligi?
-Zdecydowanie Borussia.
-A Bayern?
-Nie przepadam.
-Ostatnie pytanie od fanów.
-Do tej pory nawet nie wiedziałam, że takowych posiadam.
-Jest ich całkiem sporo. Jaka relacja łączy cię z Sergim Roberto? Byłaś ostatnio z nim na wyjeździe. W jakim celu?
-Sergi to mój brat tyle, że nie łączą nas więzły krwi. To taka sama relacja jak pomiędzy mną, a Antonellą. Byliśmy na wyjeździe, aby się odstresować.
-Udało się?
-Jak najbardziej.
-W takim razie dziękuję za wywiad. Jesteś wspaniałą osobą. Życzę ci wszystkiego dobrego Vicki.
-Świetny z ciebie dziennikarz. Wzajemnie Paulo.

I na tym się zakończyło. Przynajmniej tak myślałam. Szłam już w kierunku Anto, gdy ktoś chwycił mnie za nadgarstek. Obejrzałam się za siebie i ujrzałam przystojnego dziennikarza.
-A może dałabyś mi swój numer? Możemy się wtedy umówić na drinka albo do kina- zapytał z promiennym uśmiechem. Wahałam się. Po co mu? I tak nic z tego nie będzie. Nikogo nie pokocham tak jak Marca. wtedy zdałam sobie sprawę z tego jak żałośnie to brzmi. Niczym tekst dwunastolatki. A może właśnie to będzie coś czego szukałam przez całe życie? Muszę przecież zacząć żyć.
-Daj telefon- powiedziałam i wpisałam mu szereg cyfr.
-Będę dzwonił. Skoro jesteś wolna to muszę skorzystać piękna- stwierdził, a ja się zaśmiałam.
-Na razie- pożegnałam się z nim i poszłam do Anto. 
-I jak?- zapytała, gdy wychodziłyśmy na zewnątrz.
-Dobrze. Chciał mój numer jak się dowiedział, że jestem wolna- oznajmiłam.
-Dałaś?- zapytała nieco chyba przerażona.
-Tak. Co mi szkodzi?- zapytałam i wzruszyłam ramionami. 
-Aaa! To wspaniale!- zawołała- O! Lio już jest- zauważyła. Poszłyśmy do samochodu. Anto od razu wszystko wypaplała Leo.
-Kochanie Vicki idzie na randkę!- zawołała radosna. Wsiadłam za nią do tyłu i dopiero teraz zauważyłyśmy, że za kółkiem wcale nie siedzi Leo, a Marc- Umm... Przepraszam. Myślałam, że to Leo. Jesteś jego autem- wyjaśniła zmieszana Anto, ale widziałam, że miała z tego satysfakcję. Skąd? Lekko się uśmiechała. Cała ona. Popatrzyłam na nią z rozbawieniem.
-Spoko. Z kim idziesz?- zapytał mnie piłkarz. A co go to interesuje? Chciałam mu tak już odpowiedzieć, ale się powstrzymałam. Wtedy wyjdzie, że wciąż mi na nim zależy. Prawdę zna tylko Anto, Sergi, Leo i Coral. Tyle wystarczy. On na pewno nie musi o tym wiedzieć.
-Z Paulo- odpowiedziałam dość tajemniczo. Dziwnie się czułam mówiąc o takich rzeczach z byłym facetem. 
-Zgodziła się na wywiad. Oczywiście wahała się jak nie wiem, ale chłopak był nie tylko przystojny, ale i przekonywujący. A potem zaprosił ją na randkę- powiedziała Argentynka widocznie zadowolona. 
-Nie zaprosił tylko wziął numer- sprostowałam ze śmiechem.
-A jak o to zapytał?- dopytywała moja przyjaciółka.
-Pogadamy o tym później- stwierdziłam.
-Nie, ja też chce posłuchać ploteczek- odezwał się Marc radośnie. Chodź zdawałam sobie już sprawę z tego, że mnie nie kochał to jednak znów mnie to zabolało.
-Słowo w słowo?- zapytałam, a Anto pokiwała głową- A może dałabyś mi swój numer telefonu? Możemy się wtedy umówić na drinka albo do kina- powtórzyłam- Powiedziałam, żeby dał mi telefon i wpisałam mu swój numer, a on uwaga, cytuję "Będę dzwonił. Skoro jesteś wolna to muszę skorzystać piękna"- streściłam i chciałam już dojechać do domu Anto. Nie miałam ochoty na dalsze zwierzenia przed Marciem.
-Skąd wiedział, że jesteś wolna?- spytał nagle chłopak. No tak. To oczywiście pominęłam.
-Pokazał mi filmik jak tańczyłam z Neyem i zapytał czy nie byłeś zazdrosny- odpowiedziałam- I tak by się wszyscy dowiedzieli- dodałam z uśmiechem. Był on tak sztuczny, że aż skręcało mnie od środka.
-O co jeszcze pytał?- ciekawiła się Antonella.
-Pytał się jak się czuję z zaproszeniem na pokaz i z tym durnowatym tytułem jednej z najlepiej ubranych kobiet w Barcelonie. Pytał czy podoba mi się praca dziennikarki, o ulubiony klub z Bundesligi, czy mogłabym pracować w Realu Madryt, o moje marzenia i o to co mnie łączy z Sergim- ostatnie słowa wypowiedziałam ze śmiechem.
-Nieźle. Chłopak cię prześwietlił na wylot. Już nawet wie jakie masz marzenia- odezwał się Marc i zaparkował na podjeździe Messich. 
-Może coś z tego będzie- powiedziałam specjalnie z uśmiechem. Nie wiem nawet po co. Nie mogłam się powstrzymać- A tak w ogóle dlaczego Lio nie przyjechał?- spytałam.
-No właśnie- ciekawa była również jego wybranka serca.
-Wyjęli z Sergim wino, a że ja nie miałem ochoty to nie piłem. Napisałaś sms-a do Leo i wtedy ogarnęliśmy, że miał po was jechać- wyjaśnił Marc i przepuścił nas w drzwiach. 
-Cześć kochanie!- zawołał Leo, gdy znalazłyśmy się w salonie i wpił się w usta Argentynki.
-Cześć kochanie!- naśladował go Sergi, podbiegł do mnie i mnie podniósł do góry, a potem pocałował w policzek. Zaśmiałam się głośno. Kocham tego wariata! 
-Cześć skarbeczeku!- powiedziałam radośnie- Twoja mała siostrzyczka chyba idzie na randkę- pochwaliłam się. A co! To w końcu brat.
-Wspaniale! Z kim? Gdzie? Kiedy?- dopytywał i postawił mnie na ziemi.
-Cześć Leo- przywitałam się z piłkarzem.
-Cześć mała- odpowiedział z uśmiechem- Nie ma mnie pięć minut i już na randkę idziesz- powiedział ze śmiechem.
-Tak wyszło- odpowiedziałam.
-Nie odpowiedziałaś na moje pytanie- dopominał się Sergi.
-Z Paulo. Nie wiem. Nie wiem. Dałam mu swój numer i ma zadzwonić- oznajmiłam.
-Jak się dokładnie nazywa ten Paulo i kim jest?- co się stało z moją kochaną pandą? Co z nim?
-Przesłuchanie prowadzisz?- zapytałam rozbawiona- Nie wiem jak się dokładnie nazywa, ale jest dziennikarzem. Przeprowadził ze mną wywiad i wyszło, że nie jestem...- nie dane było mi dokończyć. Spojrzałam zdziwiona na Antonellę.
-Że nie jest z Marciem, a chłopak stwierdził, że musi wykorzystać okazję i poprosił o numer- dokończyła za mnie Argentynka. 
-Nawet nie znasz jego nazwiska?- zapytał niedowierzająco Marc.
-Nie pomyślałam o tym. Tak się na mnie patrzył, że ciężko było mówić- odpowiedziałam. Sam się o to prosi. Ale o co? Jego to nie interesuje. Nie mogę sobie tego wbić do głowy. W tym momencie telefon mi zawibrował. Anto wyrwała mi go z ręki.
-Ej!- krzyknęłam niezadowolona.
-I jak piękna dotarłaś do domu cała i zdrowa? Paulo- przeczytała na głos dziewczyna. 
-Daj! Chcę mu odpisać- powiedziałam i zabrałam jej telefon.
-Jestem z ciebie dumny siostra- stwierdził Sergi i mnie mocno przytulił, a ja odwzajemniłam uścisk. 
-My idziemy na górę- poinformowała zgromadzenie Anto i pociągnęła mnie za rękę- Przebieramy się i kładziemy się do łóżka i będziemy gadać- oznajmiła mi moja siostra. Zrobiłam to, co powiedziała. Zmyłam makijaż, wzięłam szybki prysznic, związałam włosy, umyłam zęby i przebrałam się w piżamkę. 
-Chodź do sypialni- powiedziała Anto- Muszę jeszcze pościelić łóżko, ale luz- dodała z uśmiechem.
-To ja zrobię w tym czasie kakao- stwierdziłam.
-Ok, świetny pomysł- poparła mnie, a ja udałam się na bosaka do kuchni. Był tam Marc. Moje szczęście jest zdumiewające. 
-Fajna piżama- stwierdził ze śmiechem.
-Bo moja- powiedziałam i zaczęłam przygotowywać napój bogów. 
-Jakaś poważna rozmowa?- zapytał i skinął głową na kakao. Zawsze, gdy rozmawialiśmy na trudne i poważne tematy, piliśmy kakao. Wspomnień nie można tak łatwo wykasować. 
-Właściwie to nie wiem. Zachciało mi się kakao- odpowiedziałam- A u was chyba dłuższe posiedzenie- powiedziałam i tym razem to ja skinęłam na jego napój. Było nim piwo.
-Naszła mnie jakoś ochota na wieczór- oznajmił.
-Urośnie ci brzuch i zamiast piłki będą ciebie toczyć po boisku- zażartowałam. On zaczął się śmiać. Od zawsze lubiłam jego śmiech. Wsypałam kilka łyżeczek proszku do mleka.
-Może nie będzie tak źle- powiedział i puścił mi oczko. Zamieszałam nasze napoje i wzięłam kubki w ręce. 
-Jakbyśmy się mięli nie zobaczyć bo nie sądzę, żebyśmy długo wytrwały to dobranoc- pożegnałam się.
-Dobranoc- po tych słowach wyszłam z kuchni i westchnęłam. Czemu to tak się tak skończyło? Bez sensu czekam na... No właśnie. Sama nawet nie wiem na co. Na cofnięcie czasu? Może. Przeżyłam z nim najpiękniejsze chwile w życiu, ale teraz również najgorsze. Wciąż się zastanawiam jak mogłam nie zauważyć, że on mnie nie kocha? Pocałunki były tak namiętne i według mnie pełne miłości. Spojrzenie przeszywające. Wydawało mi się, że tak się patrzy tylko na jedną osobę w życiu. Słowa tak piękne. Gesty tak czułe. Jak to możliwe, że nic nie zauważyłam? Byłam chyba kompletnie zaślepiona swoją własną miłością. Weszłam do sypialni Anto i zamknęłam drzwi na klucz. Podałam kubek z gorącą cieczą Argentynce i usiadłam ze swoim w ręce na przeciwko niej. Łzy zaczęły spływać mi po policzkach. Dziewczyna patrzyła na mnie ze smutkiem wymalowanym nie tylko na twarzy, ale i w oczach. 
-Przepraszam. Mogłam tego nie roztrząsać przy nim, ale nie mogłam się powstrzymać. Chciałam mu pokazać, co stracił. Wkurzyć jak się tylko da. Sprawić, aby zaczął żałować. Nie pomyślałam, że ty tego nie chcesz- powiedziała. To nawet o to nie chodzi. Dobiła mnie prawda. Prawda, którą i tak przecież znałam. Bolała jak cholera. Czułam się jakbym miała ogromna ranę na sercu, którą ktoś wciąż na nowo otwiera i zasypuje solą. Ból jest nie do opisania. Jak mam bez niego żyć?
-Anto to nie o to chodzi. Ja też nie mogłam się powstrzymać i też tak mu mówiłam. Nie chodzi jednak o to, że mówiłaś o tej randce przy nim. Chodzi o to, że chciałam, aby był o mnie zazdrosny. Myślałam, żeby zaprosić Paulo na domówkę do mnie, żeby Marc go zobaczył i że dobrze się z nim bawię. Wtedy sobie znów zdałam sprawę, że on mnie nigdy nie kochał. Co go obchodzi z kim się spotykam? Znając życie ma już jakąś dziewczynę, której nikomu jeszcze nie przedstawił- zakończyłam. Rozmawiałyśmy z Anto dość długo, aż nie usnęłyśmy. Nawet nie wiem kiedy to się stało. To był dość męczący dzień. Chciałam, aby się skończył. Chciałam znów zapomnieć. Jak wymazać wspomnienia? Jak przestać kochać? Czy istnieje na to jakaś recepta? Jak tego dokonać? Ja chyba się nie nadaję do takich rzeczy. Jestem zbyt słaba, aby się go wyprzeć. Czy już na zawsze pozostanie w moim sercu?


Jest i 47 :) I jak? Namieszałam. Nie da się stworzyć związku, gdy tylko jedna z osób kocha? Jak to dalej będzie? Czy Ney odegra tu jakąś rolę? Jak to teraz będzie? A może to Paulo narobi bigosu? A może Fabio? Mamy aż trzech kandydatów. Co teraz? Co się stanie z Vicki? 


Pierwszy dzień "nauki" w nowym roku za nami :) Jak wrażenia? Wróciliście do swojej klasy i szkoły czy może tak jak ja poszliście do nowej? Podobało wam się? Na pewno życzę wam wszystkiego dobrego. Jak najlepszych wyników w nauce, osiągnięć nie tylko sportowych, wspaniałych przyjaciół, pomocnych (moja pani od polskiego zabiłaby mnie za to słowo) nauczycieli i wszystkiego, co tylko chcecie. Powodzenia!









































poniedziałek, 29 sierpnia 2016

Rozdział 46

"Usiądź spokojnie.
 Dopal papierosa.
 Kiedyś o tym zapomnisz.
 Zapomnisz jak się kocha".


Wstałam rano pełna energii. Wreszcie czułam, że wszystko się ułoży. Nie wiem nawet dlaczego. Po prostu tak czułam, a było to wspaniałe uczucie. Pierwszy raz tego doświadczyłam od półtora tygodnia. Teraz będzie już dobrze. Poszłam do łazienki w celu umycia się. Potem zjadłam śniadanie. Na dziś wybrałam omleta z ziołami i warzywami, a do tego herbatka. Następnie wzięłam się za sprzątanie. Nie miałam wiele do roboty, ale jednak chciałam pościerać kurze i odkurzyć. Skończyłam po ponad godzinie. Poszłam się wtedy się ubrać, ponieważ za chwilę mieli przyjść pierwsi zainteresowani domem. Zeszłam z powrotem na dół i wtedy usłyszałam dzwonek do drzwi. Otworzyłam je z wielkim uśmiechem. I tak dwa razy. W końcu ostatni potencjalni klienci stwierdzili, że kupują od razu. Dom im się bardzo spodobał. Widoki, okolica, sąsiedztwo i wystrój zrobił na nich wrażenie. Umówiliśmy się, że dzisiaj do nich zadzwonię i powiem, kiedy mogą się wprowadzić, ponieważ dziś sama idę obejrzeć swoje nowe cztery kąty. Młoda para była bardzo miła i im to nie przeszkadzało. Po ich wyjściu skierowałam się do domu Antonelli. Akurat miałam szczęście. Autobus, który do niej jechał, zatrzymał się na przystanku. Wsiadłam do niego pospiesznie i włożyłam w uszy słuchawki. Po około dziesięciu lub piętnastu minutach byłam na miejscu. Schowałam telefon do torebki i doszłam kawałeczek do posiadłości Messich. Wpisałam kod i bez pukania weszłam do środka.
-Cześć!- zawołałam w wejściu.
-Vicki! Hej kochana- przywitała się ze mną Argentynka i rzuciła mi się w ręce. Długo się przytulałyśmy.
-Nie mogłam się doczekać. Napisałaś tylko, że wczoraj albo dzisiaj wracasz- powiedziała.
-Wróciliśmy wczoraj. Przepraszam, że od razu do ciebie nie zadzwoniłam, ale trochę się działo- oznajmiłam.
-To wchodź i opowiadaj- zachęciła mnie z uśmiechem.
-Jest Thiago?- zapytałam.
-Nie, jest w przedszkolu- odpowiedziała mi przyjaciółka.
-To zbieraj się. Chcę kupić nowe mieszkanie i potrzebna mi siostra do wybrzydzania- stwierdziłam z uśmiechem.
-Wyprowadzasz się? Marc też to robi- poinformowała mnie.
-Wiem. Rozmawiałam z nim wczoraj. Opowiem ci wszystko po drodze- rzuciłam i się wyszczerzyłam.
-One second. Idę się przebrać i zaraz mi się tu spowiadasz- zarządziła i pobiegła na górę. Ja w tym czasie nalałam sobie soku. Po dziesięciu minutach Anto była już z powrotem. Udałyśmy na się do umówionych miejsc. Po drodze opowiadałam jej o wyjeździe, o tym, że Sergi pobił Marca, o naszym spotkaniu, o mojej liście rzeczy, które chcę zrobić i o tym jak się dzisiaj czuję. Argentynka stwierdziła, że kilka punktów z mojej listy są po prostu głupie i niedorzeczne. Przez cały czas, gdy nie rozmawiałyśmy o mieszkaniu próbowała mnie odwieść od mojego pomysły. W końcu stwierdziła, że jej się nie uda i mam ją o wszystkim informować bo chcę być ze mną i mnie pilnować. Niechętnie, ale się zgodziłam. Co miałam do stracenia? Rozumiałam ją, że się o mnie martwiła. Sergi zareagował podobnie. Po obejrzeniu trzech mieszkań zdecydowałam, że drugie było najlepsze, a Anto podzielała moje zdanie. Zadzwoniłam do tego mężczyzny i zapytałam, kiedy mogę się wprowadzać. Stwierdził, że możemy się dzisiaj spotkać i sprzeda mi mieszkanie. Zgodziłam się. Zadzwoniłam do pary, która chciała kupić mój dom. Mieliśmy się spotkać u adwokata, aby wszystko załatwić. Chcieli zapłacić gotówką. Do jutra mam czas, aby się wyprowadzić. Zgodziłam się. Potem popędziłyśmy z Anto do mężczyzny, od którego chciałam wykupić mieszkanie. Szybko załatwiliśmy wszystkie formalności i dzisiaj mogłam się wprowadzić. Meble zostawiam, a i ja w swoim nowym domku mam już meble. Wystarczy, że dokupię takie rzeczy jak garnki, naczynia, sztućce i tym podobne. Anto stwierdziła, że nie ma na co czekać i pomoże mi w przeprowadzce. Poszłyśmy do mnie, a stamtąd do Sergiego, aby zapytać czy pożyczy nam, a raczej Argentynce samochód.
-A po co?- zapytał wesoło.
-Pakujemy Vicki. Kupiła dom i musi spakować wszystko, co tam zabierze- odpowiedziała mu dziewczyna.
-Siostra! Czemu nic nie mówiłaś?- był oburzony, ale jak to Sergi.
-Bo przed chwilą kupiłam dom? Anto była ze mną, więc jesteś pierwszy, który wie- powiedziałam i się wyszczerzyłam. On popatrzył na mnie ze smutkiem.
-Będę za tobą cholernie tęsknił- wyznał i mnie do siebie przygarnął. Miałam wrażenie, że zaraz oboje będziemy płakać. Mnie też będzie go brakować. Dokładnie pamiętam jego niezapowiedziane wizyty. Niespodziewane pobudki o niemiłosiernie wczesnej porze w wakacje wprawiały mnie w obłęd. Wyjadanie zawartości mojej lodówki było tradycją. Będzie mi tego wszystkiego brakować.
-Wciąż będziemy się widywać małpo. I będę cię nawiedzać, a swoich kluczy nie oddam- zapewniłam. Tak, miałam klucze do jego domu. On miał moje, a ja jego. Taka nasza wymiana.
-Jeszcze dzisiaj chcę nowy komplet do twojego domu- oznajmił. Oczywiście, że będzie pierwszą osobą, która dostanie klucze do mojego domu. Ufam mu bezgranicznie.
-Rozumiem, że adresu nie chcesz- zażartowałam.
-Sam zobaczę, gdzie mieszkasz. Pomogę wam i zawiozę mośki- wszyscy wszystko pakowaliśmy. Oczywiście byle jak byleby było. Anto i Sergi pojechali wywieźć już niektóre rzeczy, które spakowaliśmy. Zostały jeszcze kartony z piwnicy i te ze zdjęciami i książkami. Te z piwnicy to pamiątki po babci. Nie otwierałam ich przez cały pobyt w Barcelonie i na razie nie miałam zamiaru tego robić. Zbyt wiele wspomnień jak dla mnie. Może kiedyś to zrobię... Na pewno nie dzisiaj. Nie teraz. Po chwili przyjechał Sergi. Anto została w moim nowym lokum. Zapakowaliśmy wszystko do samochodu. Objął mnie i popatrzyliśmy na dom. Jakby nie patrzeć trochę w nim przeżyłam. Z tym domem związane są zarówno dobre jak i złe wspomnienia. Jednak to moja część życia. Wsiedliśmy do samochodu i udaliśmy się do mojego nowego domu. Tam poukładaliśmy wszystkie rzeczy. Muszę jeszcze kupić jakieś kolorowe kartony na rzeczy do piwnicy. Zapisałam to na karteczce, którą przyczepiłam do lodówki taśmą, ponieważ nie mam żadnych magnesów. Sergi zobowiązał się je kupić. Już się boję jego zakupów. Nie mogę się nadziwić. Jest po siedemnastej, a my wszystko ogarnęliśmy. Kocham ich. Bez nich na pewno nie dałabym rady wszystkiego zrobić. Nagle zadzwonił telefon Sergiego, a Anto dostała sms-a.
-To Marc- powiedział cicho i przełknął ślinę. Było mi go szkoda. Dobrze wiem ile znaczy dla niego rodzina. Mimo iż się z nim pokłócił to nadal wskoczyłby za nim w ogień. Widziałam po nim, że nadal jest na niego zły, ale jednocześnie chce się dowiedzieć czy z nim wszystko okej.
-Odbierz i dowiedz się czego chce- rozkazałam. Wahał się przez chwilę, ale w końcu nacisnął zieloną słuchawkę i rozpoczął połączenie.
...
-Hej
...
-To chyba nienajlepszy pomysł.
...
-Poradzisz sobie...
...
-Nie czaruj.
...
-Baw się dobrze.
...
-Pa- tymi oto słowami również zakończył rozmowę z bratem.
-Co chciał?- zapytała ciekawa Anto.
-Mam zrelacjonować całą rozmowę?- spytał.
-Tak- odpowiedziałyśmy razem.
-Cześć. Hej. Organizuję parapetówkę, wpadniesz? To chyba nienajlepszy pomysł. Zawsze imprezowaliśmy razem, tym bardziej jeśli to któryś z nas organizował melanż. Wiesz, że zawsze jesteś najważniejszym gościem. Poradzisz sobie. Nie daj się prosić. Impreza bez ciebie to nie to samo. Nie czaruj. Nie czaruję. Proszę, żebyś przyszedł. Chcę z tobą porozmawiać i wszystko wyjaśnić. Baw się dobrze. Czyli nie przyjdziesz? Pa- chciałam go jakoś wesprzeć, ale wtedy zadzwonił mój telefon. Pobiegłam do kuchni, ponieważ tam leżał i odebrałam.
-Tak?- odezwałam się zanim sprawdziłam kto widnieje na wyświetlaczu.
-Cześć. Nie sprawdziłaś kto dzwoni- odezwał się i zaśmiał Marc. Zdarzało mi się to dość często. Najczęściej wtedy, gdy byłam zajęta lub czymś przejęta.
-Zapomniałam. Znowu- powiedziałam i także cicho się zaśmiałam.
-Organizuję parapetówkę o 20. Wpadniesz?- czyli ja też dostałam zaproszenie.
-Jasne, wyślij mi adres sms-em- zarządziłam. Raz się żyje, a impreza w gronie znajomych dobrze mi zrobi. Dość już izolowania. Teraz żyję pełnią życia, nie zważając na mojego byłego. Jak to głupio brzmi... Byłego... Tak prawdziwie.
-Już się robi- powiedział.
-Przyjdę z Coral i Sergim- oznajmiłam i się wyszczerzyłam. Nie wiem czemu. Chyba dlatego, że wiedziałam, że brat jest dla niego wszystkim co ma. A i Sergiemu dobrze zrobi spotkanie z bratem.
-Sergi...- zaczął, ale mu przerwałam.
-Wiem, jest u mnie. Przyjdzie. Do zobaczenie. Musimy się szykować- powiedziałam i się rozłączyłam.
-Kto to?- zapytał tym razem Sergi.
-Marc- odpowiedziałam.
-Idziesz?- dopytywał.
-Z tobą i Coral- oznajmiłam.
-Ja nie idę-  stwierdził i założył ręce na klatkę piersiową. Wyglądał jak małe obrażone dziecko, które nie dostało lizaka.
-Idziesz- zarządziłam.
-My z Leo też idziemy. Lio wysłał mi sms-a- powiadomiła nas Anto. Nic dziwnego. Będzie pewnie cała drużyna.
-Zrób to dla mnie. Wiem jacy jesteście dla siebie ważni. Marc zrobił pewnie coś głupiego, ale dostał za to w twarz. Pogódź się z nim. Nie wiem o co się pokłóciliście, ale nic ani nikt nie może stanąć między braćmi. Wystarczy rozmowa. On chce to wyjaśnić. Daj mu szansę- poprosiłam. Sergiemu brakowało już brata. Widziałam to po nim. Na jakąkolwiek wzmiankę o Marcu smutniał. Telefonu nie chciał odebrać nie tylko, że był na niego zły i obrażony, ale również dlatego, że chcąc czy nie, źle się czuł z faktem, iż podniósł na niego rękę.
-Dla ciebie- wyszeptał ledwie słyszalnie. Przytuliłam go mocno i dałam całusa w policzek. Na ten gest chłopak się szeroko uśmiechnął i pokręcił głową.
-A teraz wypad mili państwo. Szykujemy się- zarządziłam, a moja kochana dwójka się ze mną zgodziła.
-Przyjadę o... Na którą to?- zapytał.
-Na 20- odpowiedziałam.
-Słuchajcie Leo się pyta, co mu kupić bo jest w sklepie- powiedziała Argentynka.
-Ode mnie wino- stwierdził Sergi.
-To od nas kieliszki- zaklepała Anto.
-Są tam kaktusy?- zapytałam, a przyjaciele zamilkli i na mnie spojrzeli, a po chwili wybuchli śmiechem.
-Boże... Powiedziałaś to z taką konsternacją- zaśmiała się Antonella.
-Jakby od tego zależało twoje życie- dodał Sergi.
-Ale serio. Ludziom się kupuje kwiatki, ale jego by zaraz zwiędły z braku wody, a sztuczne będą miały na sobie kilo kurzu- powiedziałam i już cała trójka się śmiała.
-Leo napisał, że wszystko jest i już kupuje- powiadomiła nas. Pożegnaliśmy się i zostałam sama. Szybko wzięłam prysznic. Wysuszyłam włosy i podkręciłam.  Następnie się umalowałam. Szybko przebrałam się w odpowiednie ubranie na tę okazję. Okazało się, że zgromadzenie uznało, że pojedziemy jednym samochodem. Leo kierował, a jego żona siedziała obok. Sergi siedział z tyłu z Coral, a ja usiadłam obok nich. Przywitałam się z parą, której nie widziałam. Lio kupił i tak każdemu jeszcze butelkę wina, a Sergiemu i Coral dodał do tego książkę. Akurat Messi przechodził obok księgarni i zobaczył ją na wystawie, a przypomniał sobie, że Marc zbierał się, żeby ją kupić. Sam na pewno by tego nie zrobił albo zrobiłby to za rok. Kaktusik "ode mnie" był mega. Chyba sama sobie kupię kaktusa do domu. Zamiast sprzątać w nowym domu to ja się po imprezach włóczę. Ładnie tu się bawię, nie ma co. Chcieliśmy się od razu rozliczyć z Argentyńczykami, ale stanęło na dobitnym później czyli nigdy. Jak zawsze Lio i Anto nie chcieli nic słyszeć o oddawaniu pieniędzy. Uparci są jak osły. Wreszcie dojechaliśmy. W dobrych humorach wpisaliśmy kod do bramy i weszliśmy do środka. Jego dom robił wrażenie. Był ogromny. Dziwiłam się trochę, ponieważ wcześniej miał dużo mniejszy i mówił, że czuje się w nim źle i samotnie. Może ma jakąś nową dziewczynę i to wszystko dla niej. Nie wiem. Ważne, żeby był szczęśliwy. Ja już nie mam siły na pogoń za jego miłością. Zrozumiałam, że jej nigdy nie złapię. Nie ma co się oszukiwać. Życie to nie koncert życzeń. Wierzę, że wszystko dzieje się po coś. Widocznie tak było mi pisane. Weszliśmy do środka bez pukania. Gospodarz właśnie przechodził obok drzwi. Wrócił się i nas przywitał. Najpierw Leo i Anto. Dziewczyna była do niego sceptycznie nastawiona, gdy ze mną zerwał, ale dwie rozmowy wystarczyły, aby znów traktowała go jak swojego przyjaciela, którym zresztą był. Nie mogłam pozwolić, aby nasze rozstanie ich podzieliło. Ja i Sergi staliśmy z tyłu, aż do momentu, gdy Coral pociągnęła za rękaw mojego towarzysza. Roberto był zdystansowany, ale chyba powoli wszystkie emocje, które się w nim kotłowały, opadały. Powoli. Marc chciał go przytulić po przyjacielsku, ale Sergi podał mu tylko rękę i zbili piątkę. Przyszła kolej na mnie.
-Cześć. To dla ciebie- powiedziałam.
-Cześć- chłopak z uśmiechem od razu zajrzał do torebki.
-Skoro nie podlewasz kwiatków to masz roślinę, która nie potrzebuje wody- oznajmiłam z uśmiechem. On roześmiał się wesoło i mnie przytulił.
-Zaraz go postawię w jakimś zaszczytnym, honorowym miejscu. Dziękuję. I dziękuję, że Sergi jest tutaj- powiedział. Wydawało mi się, że jego uścisk trwa za długo, więc z bólem, ale się z niego wyswobodziłam.
-Ooo zakochana para. Witam moją ulubioną panią dziennikarz- przywitał się Neymar. Cała zesztywniałam na jego pierwsze słowa. Kompletnie zapomniałam, że nikomu jeszcze nie powiedzieliśmy o naszym rozstaniu.
-Cześć Ney. Stęskniłam się za tobą i twoimi głupimi żartami- przytuliłam się z piłkarzem, który potem gdzieś zniknął. Marc pomógł mi zdjąć płaszcz.
-Chcesz im teraz powiedzieć? Są wszyscy- to był dobry pomysł. W końcu nie jesteśmy razem już prawie dwa tygodnie. Nie ma na co czekać. To w końcu nasi przyjaciele.
-Powinni wiedzieć- stwierdziłam- A zmieniając temat. Masz kogoś?- spytałam prosto z mostu.
-Nie. Czemu pytasz?- był naprawdę zdziwiony, chociaż ja tego nie rozumiałam. To było normalne pytanie. Nie jest ze mną, więc może być z kimś innym.
-Co ty taki zdziwiony?- zapytałam ze śmiechem- A czy w tamtym mniejszym domu nie czułeś się samotny?- podpytałam roześmiana.
-Długa historia- wymigał się.
-W takim razie chodźmy do reszty gospodarzu- zarządziłam z uśmiechem. Trochę mnie to kosztowało. Tak dokładnie? Dwie lampki wina w domu na rozluźnienie. Nadal jest to dla mnie dość trudne, ale co mogę zrobić? Muszę z tym żyć. Weszliśmy do salonu, gdzie zebrali się wszyscy. To była idealna okazja. Drugiej takiej nie znajdziemy.
-Ej! Cisza!- ryknął Marc, aby ich uciszyć. Wszyscy na nas spojrzeli- Musimy wam o czymś powiedzieć- dodał, gdy już słuchali.
-Jesteś w ciąży?!- wydarł się nie kto inny jak Gerard Pique. Uwielbiam go. Geri już taki jest. Zawsze wszędzie pierwszy i musi wtrącić swoje przysłowiowe trzy grosze. Za to go kocham. Ma swoje zdanie i nie boi się mówić głośno co myśli. Jednak w tym momencie był to niezły paradoks. Na stole stały kieliszki z wódką. Wzięłam jednego i przechyliłam. Poczułam w ustach gorzką i ostrą ciecz. Skrzywiłam się lekko, ale zaraz potem było już dobrze.
-Uwielbiam jak mówisz coś w porę- zaśmiałam się cicho- Zerwaliśmy- oznajmiłam. Wszystkie pary oczu były zwrócone na nas. Chyba nikt nie dowierzał.
-Żartujeci... Nie żartujecie- powiedział zdumiony Neymar.
-Ale jesteśmy przyjaciółmi- dodałam- A teraz o tym nie myślcie i bawimy się na najlepszej parapetówie w Barcelonie!- krzyknęłam. Bóg jeden wie ile mnie to wszystko dzisiaj kosztuje. Wszyscy byli zakłopotani. Nie wiedzieli czy coś powiedzieć, a jeśli tak to co. Jednak po jakimś czasie widząc nas zadowolonych i szczęśliwych, wyluzowali się. Było nawet spoko. Co ja gadam. Jeśli odliczyć tę nieprzyjemną kwestię o związku to było super. Zresztą jak zawsze z tymi ludźmi. Nic dodać, nic ująć. Gdy dziewczyny ode mnie odeszły, podszedł Neymar.
-Przepraszam Vicki- powiedział skruszony. Nie mogłam pojąć za co.
-Za co?- spytałam ze śmiechem.
-Za to, że tak wypaliłem jak was zauważyłem- wyznał, a ja się do niego ciepło uśmiechnęłam.
-Nie wiedziałeś. Nie masz za co przepraszać- stwierdziłam pewnie. Taka była prawda.
-Dawno zerwaliście?- zadał pytanie, którego trochę się bałam.
-Prawie dwa tygodnie temu- odpowiedziałam. Widziałam po nim, że był bardzo, ale to bardzo zdziwiony.
-I nic nie powiedzieliście... Jeszcze rozumiem, że ty nie mówiłaś bo ciebie nie było, ale Marc codziennie się z nami widział. Sergi wiedział od początku, prawda? Dlatego z tobą wyjechał- to było dużo bardziej skomplikowane, niż mu się wydawało. Myślałam, że moi przyjaciele też mnie zostawią. Bałam się zostać sama, a mimo to dążyłam do tego. To było naprawdę popaprane.
-Powiedziałam mu chyba trzy dni po- oznajmiłam- Nie rozmawiajmy o tym. To temat zamknięty. Po prostu do siebie nie pasowaliśmy. Jesteśmy przyjaciółmi i to się liczy- powiedziałam z uśmiechem. Czuję, że gdyby nie trochę alkoholu takie słowa nawet nie przeszłyby mi przez gardło.
-Ostatnie pytanie, ok?- pokiwałam tylko głową wciąż się uśmiechając wesoło do niego- Ty czy on?- od razu zrozumiałam o co mu chodzi. Pytał kto z kim zerwał.
-On- odpowiedziałam. Brazylijczyk mocno mnie przytulił. Wtuliłam się w niego i przymknęłam oczy. Taki mały gest, a już wiedziałam, że jest ze mną. Wiem, że mogę na niego liczyć.
-Jest idiotą- wyszeptał- A teraz proszę pani zapraszam na parkiet- dodał wesoło i zaczął mną kręcić. Jest niesamowicie dobrym tancerzem. Gdyby nie był piłkarzem, mógłby zostać profesjonalnym tancerzem. Przetańczyliśmy chyba pięć lub sześć piosenek. Było fantastycznie. Dużo się śmialiśmy i wygłupialiśmy. Poszliśmy się napić. Ney zrobił mi drinka, a sam wypił trochę wódki. Rozmawialiśmy o tym, że byłam na kilku lekcjach tańca. Okazało się, że Neymar też. Znaliśmy ten sam układ.
-Zatańczmy to!- wymyślił Brazylijczyk.
-Co?!- byłam zdziwiona, ale śmiałam się jak nigdy.
-Choć, Rafa robi właśnie jako dj, więc puści coś fajnego- powiedział i podbiegł do Rafinhy. Chłopak był zdziwiony, ale po chwili się roześmiał i pokazał mi kciuka w górę, a potem serduszko. Posłał mu niewidocznego całusa, a on udał, że go złapał. Poszliśmy z Neyem na sam środek "parkietu".
-Piosenka ta sama co w studio- wyszeptał. I wtedy się zaczęło. Szczerzyliśmy się do siebie jak głupi. Muzyka rozbrzmiała i kilka par zaczęło tańczyć. Wtedy my wkroczyliśmy do akcji. Oczywiście, że nasz taniec nie był mistrzostwem świata. Popełnialiśmy kilka błędów, a pewnie jeszcze więcej, o których nie wiedzieliśmy, ale świetnie się przy tym bawiliśmy. Nasi przyjaciele przestali tańczyć i zrobili wokół nas kółeczko. Klaskali, piszczeli i gwizdali. Na koniec wskoczyłam na Neya. Objęłam jego biodra swoimi nogami i odchyliłam się do tyłu tak, że głowę miałam przy ziemi. On szybko mnie podniósł z uśmiechem, a potem dostałam od niego całusa w policzek. Zeskoczyłam z powrotem na ziemię z wielkim uśmiechem na twarzy. Poszliśmy znowu się napić.
-No, no, no! Lepsza, niż nie jedna Brazylijka!- skomentował Rafinha, chwycił mnie za rękę i okręcił. Zaśmialiśmy się głośno. Byłam szczęśliwa. Nie wiem czy to za sprawą alkoholu czy tego tańca, a może jednego i drugiego, ale miałam świetny humor.
-Chyba wrócę do szkoły tańca- powiedziałam do Neya, gdy popijaliśmy nasze drinki.
-Powinnaś. Masz talent- stwierdził i posłał mi ogromny uśmiech. Ta impreza jest jedną z lepszych. Oby więcej takich dni.
-Powiedział najlepszy tancerz w Barcelonie- oznajmiłam ze śmiechem.
-Mam pomysł!- wyskoczył nagle, jakby nad czymś bardzo intensywnie myślał. Popatrzyłam na niego nieprzytomnie- Pójdziemy razem i możemy razem tańczyć. Zostaniesz moją ulubioną i najukochańszą partnerką?- zapytał jakby się miał zaraz oświadczyć.
-No nie wiem, nie wiem. A gdzie pierścionek z diamentem?- zapytałam, udając smutną.
-Pierścionka nie mam, ale jestem ja- stwierdził rozbawiony i uklęknął na jedno kolano.
-Wstań wariacie- poprosiłam rozbawiona- Takiemu tancerzowi się nie odmawia- dodałam wesoło.
-Już ci nie odpuszczę tych lekcji, a teraz idziemy po wódkę!- krzyknął Brazylijczyk. W kuchni Marca wypiliśmy trzy shoty. Tak nam się przyjemnie rozmawiało i piło, że straciliśmy poczucie czasu. W końcu Neya zawołał Dani, a ja poszłam do Anto, Rafy i Coral. Padłam, dosłownie padłam obok nich na kanapę.
-Co tam dziewuszki?- zapytałam z nieschodzącym uśmiechem na twarzy.
-Gdybym wiedziała, że potrzebujesz tylko imprezy, żeby być taką szczęśliwą to byś już dawno na niej była ze mną- oznajmiła Argentynka.
-Dajesz malutka dzisiaj czadu- stwierdziła Rafaella, a ja się nadal szczerzyłam.
-Vicki, Marc nie widział nigdy jak tańczysz?- zapytała ni stąd ni zowąd Coral. Zamyśliłam się chwilę.
-Chodzi ci o latino?- dopytałam, aby mieć pewność.
-Tak- potwierdziła modelka.
-Nie. Był na pierwszym treningu, gdzie nic jeszcze nie umiałam. Potem trochę jeszcze chodziłam, ale on miał to w dupie, a ja w końcu przestałam. Wiesz studia, praca i tak dalej- odpowiedziałam- Ale idziemy z Neyem znowu do szkoły tańca i będziemy razem tańczyć- pochwaliłam się im.
-To wspaniale!- wykrzyczała Rafa- Tańczyliście bosko. Jestem rodowitą Brazylijką i w życiu bym nie zatańczyła lepiej. Kurde, stara robię się zazdrosna- powiedziała z uśmiechem.
-Masz faceta. Pociesz się tym, że ze mną mój zerwał- oznajmiłam i zaczęłam się śmiać. Dziewczyny były trochę zmieszane- No co jest?! Jezu! To tylko żart- dopowiedziałam. Z niezręcznej sytuacji wyplątał mnie ter Stegen, który wszedł na stół i podniósł ręce z butelkami alkoholu w górę.
-Ejj! Ludzie! Gramy w butelkę!- zarządził, przekrzykując cały harmider. Nie mam pojęcia jak mu się to udało, ale byłam pierwsza do tej gry. No... Może druga. Pierwszy był Niemiec. Zasiedliśmy z połową w kółku. Druga połowa zmyła się do domu, ale ja kompletnie tego nie zauważyłam.
-Kto kręci?- zapytałam, ale to było głupie.
-Jaaa!- wydarł się najgłośniej blond Marc. Zaśmiałam się i rzuciłam mu butelkę. On z wielkim uśmiechem po prostu zakręcił. Wypadło na mnie. Czy to jakieś żarty? Czemu akurat na początku na mnie?
-Stop! Zasady gry!- zawołał Sergi- Zadajemy pytanie i wyzwanie!- zarządził mój braciszek. Wszyscy się zgodzili.
-A więc moja kochana sąsiadko znad Wisły- o widzę, że komuś się tu włączyły jakieś sentymenty na temat swojej i mojej ojczyzny- Więc najpierw pytanie czy wyzwanie?- zapytał.
-Pytanie. Nie wiem czy po wyzwaniu będę jeszcze w stanie mówić- zdecydowałam rozbawiona. Oczywiście wszyscy wybuchnęli śmiechem.
-Ok. A więc... Czy Marc dobrze całuje?- wypalił. Przełknęłam ślinę. Wszyscy upomnieli Niemca, ale niepotrzebnie. To było dość niezręczne, ale w końcu bramkarz był pijany. 
-Normalnie- odpowiedziałam z uśmiechem- Teraz wyzwanie- powiedziałam już pewna siebie. Byłam ciekawa co wymyśli.
-Kto dłużej wytrzyma pijąc wódkę. Ty czy ja- w sumie był to dobry pomysł. Mogłam zalać się w trupa i wykreślić kolejną rzecz z mojej listy.
-Nie masz szans. Jestem Polką. Pijemy tylko wódkę- zarządziłam. Neymar przyniósł nam wódkę. 
-Nie sądzisz, że może już wystarczy alkoholu?- zapytał mnie Sergi. 
-Alkoholu nigdy dość- zaśmiał się Ney.
-Nie podpuszczaj jej. Sergi ma rację- zabrał głos Bartra. Postanowiłam go zignorować. Dobrze się bawię i nie zamierzam przestać.
-Mats! Pierwsza szklanka start!- krzyknęłam. Tak, piliśmy wódkę w wysokich szklankach do soku. Szybko wypiliśmy pierwszą "kolejkę". Marc popił to sokiem, a ja piwem. Spojrzał na mnie zdziwiony.
-Jeszcze jedna- tym razem zabrał głos blondyn. I następna szklanka została pusta. 
-Nie musisz tego robić- wyszeptała mi do ucha Antonella.
-Muszę- odpowiedziałam cicho. Słyszała mnie tylko ona.
-Jeszcze raz- powiedział pijacko mój partner do picia. Ponownie przechyliliśmy szklanki.
-Wódka nie pomoże zapomnieć- znowu wyszeptała mi wprost do ucha. Nie chciała, aby ktoś nas słyszał. Ja też tego nie chciałam.
-Woda też nie- powiedziałam. Anto pokręciła głową.
-Dobra! Pa... Pasu... Pasuje- stwierdził Mats i pobiegł do toalety. Chyba każdy domyśla się w jakim celu. Jeszcze chwilę graliśmy w butelkę, a potem znów wróciliśmy do imprezowania. Wszyscy się tak naprawdę już pokładali. W sensie ci, którzy pili. Antonella, Sergi, Coral, Rafa i sam Marc byli trzeźwi. Nie można było tego powiedzieć na pewno o mnie. Nawet nie wiem, w którym momencie urwał mi się film. Czarna dziura. Koniec. Cel zrealizowany.


Koniec. Właśnie :) Jak wam się podoba? Co myślicie? Dziękuję za komentarze <3 Jest ich coraz więcej. Dziękuję również za PRAWIE 43 000 wyświetleń. Jesteście wspaniali. Jak myślicie co zrobi Vicki? Czy coś jeszcze się wydarzy na imprezie? Co będzie dalej z jej życiem? Wpakuje się w coś? Co na to jej przyjaciele? 


*DOM VICKI*




Salon: klik
Kuchnia: klik
Łazienka na parterze: klik
Łazienka na piętrze: klik
Sypialnia Vicki: klik
Garderoba: klik
Gabinet: klik
Przedpokój: klik
Schody na piętro: klik
Ogród: klik
Piwnica: klik
Dom z zewnątrz: klik