poniedziałek, 29 sierpnia 2016

Rozdział 46

"Usiądź spokojnie.
 Dopal papierosa.
 Kiedyś o tym zapomnisz.
 Zapomnisz jak się kocha".


Wstałam rano pełna energii. Wreszcie czułam, że wszystko się ułoży. Nie wiem nawet dlaczego. Po prostu tak czułam, a było to wspaniałe uczucie. Pierwszy raz tego doświadczyłam od półtora tygodnia. Teraz będzie już dobrze. Poszłam do łazienki w celu umycia się. Potem zjadłam śniadanie. Na dziś wybrałam omleta z ziołami i warzywami, a do tego herbatka. Następnie wzięłam się za sprzątanie. Nie miałam wiele do roboty, ale jednak chciałam pościerać kurze i odkurzyć. Skończyłam po ponad godzinie. Poszłam się wtedy się ubrać, ponieważ za chwilę mieli przyjść pierwsi zainteresowani domem. Zeszłam z powrotem na dół i wtedy usłyszałam dzwonek do drzwi. Otworzyłam je z wielkim uśmiechem. I tak dwa razy. W końcu ostatni potencjalni klienci stwierdzili, że kupują od razu. Dom im się bardzo spodobał. Widoki, okolica, sąsiedztwo i wystrój zrobił na nich wrażenie. Umówiliśmy się, że dzisiaj do nich zadzwonię i powiem, kiedy mogą się wprowadzić, ponieważ dziś sama idę obejrzeć swoje nowe cztery kąty. Młoda para była bardzo miła i im to nie przeszkadzało. Po ich wyjściu skierowałam się do domu Antonelli. Akurat miałam szczęście. Autobus, który do niej jechał, zatrzymał się na przystanku. Wsiadłam do niego pospiesznie i włożyłam w uszy słuchawki. Po około dziesięciu lub piętnastu minutach byłam na miejscu. Schowałam telefon do torebki i doszłam kawałeczek do posiadłości Messich. Wpisałam kod i bez pukania weszłam do środka.
-Cześć!- zawołałam w wejściu.
-Vicki! Hej kochana- przywitała się ze mną Argentynka i rzuciła mi się w ręce. Długo się przytulałyśmy.
-Nie mogłam się doczekać. Napisałaś tylko, że wczoraj albo dzisiaj wracasz- powiedziała.
-Wróciliśmy wczoraj. Przepraszam, że od razu do ciebie nie zadzwoniłam, ale trochę się działo- oznajmiłam.
-To wchodź i opowiadaj- zachęciła mnie z uśmiechem.
-Jest Thiago?- zapytałam.
-Nie, jest w przedszkolu- odpowiedziała mi przyjaciółka.
-To zbieraj się. Chcę kupić nowe mieszkanie i potrzebna mi siostra do wybrzydzania- stwierdziłam z uśmiechem.
-Wyprowadzasz się? Marc też to robi- poinformowała mnie.
-Wiem. Rozmawiałam z nim wczoraj. Opowiem ci wszystko po drodze- rzuciłam i się wyszczerzyłam.
-One second. Idę się przebrać i zaraz mi się tu spowiadasz- zarządziła i pobiegła na górę. Ja w tym czasie nalałam sobie soku. Po dziesięciu minutach Anto była już z powrotem. Udałyśmy na się do umówionych miejsc. Po drodze opowiadałam jej o wyjeździe, o tym, że Sergi pobił Marca, o naszym spotkaniu, o mojej liście rzeczy, które chcę zrobić i o tym jak się dzisiaj czuję. Argentynka stwierdziła, że kilka punktów z mojej listy są po prostu głupie i niedorzeczne. Przez cały czas, gdy nie rozmawiałyśmy o mieszkaniu próbowała mnie odwieść od mojego pomysły. W końcu stwierdziła, że jej się nie uda i mam ją o wszystkim informować bo chcę być ze mną i mnie pilnować. Niechętnie, ale się zgodziłam. Co miałam do stracenia? Rozumiałam ją, że się o mnie martwiła. Sergi zareagował podobnie. Po obejrzeniu trzech mieszkań zdecydowałam, że drugie było najlepsze, a Anto podzielała moje zdanie. Zadzwoniłam do tego mężczyzny i zapytałam, kiedy mogę się wprowadzać. Stwierdził, że możemy się dzisiaj spotkać i sprzeda mi mieszkanie. Zgodziłam się. Zadzwoniłam do pary, która chciała kupić mój dom. Mieliśmy się spotkać u adwokata, aby wszystko załatwić. Chcieli zapłacić gotówką. Do jutra mam czas, aby się wyprowadzić. Zgodziłam się. Potem popędziłyśmy z Anto do mężczyzny, od którego chciałam wykupić mieszkanie. Szybko załatwiliśmy wszystkie formalności i dzisiaj mogłam się wprowadzić. Meble zostawiam, a i ja w swoim nowym domku mam już meble. Wystarczy, że dokupię takie rzeczy jak garnki, naczynia, sztućce i tym podobne. Anto stwierdziła, że nie ma na co czekać i pomoże mi w przeprowadzce. Poszłyśmy do mnie, a stamtąd do Sergiego, aby zapytać czy pożyczy nam, a raczej Argentynce samochód.
-A po co?- zapytał wesoło.
-Pakujemy Vicki. Kupiła dom i musi spakować wszystko, co tam zabierze- odpowiedziała mu dziewczyna.
-Siostra! Czemu nic nie mówiłaś?- był oburzony, ale jak to Sergi.
-Bo przed chwilą kupiłam dom? Anto była ze mną, więc jesteś pierwszy, który wie- powiedziałam i się wyszczerzyłam. On popatrzył na mnie ze smutkiem.
-Będę za tobą cholernie tęsknił- wyznał i mnie do siebie przygarnął. Miałam wrażenie, że zaraz oboje będziemy płakać. Mnie też będzie go brakować. Dokładnie pamiętam jego niezapowiedziane wizyty. Niespodziewane pobudki o niemiłosiernie wczesnej porze w wakacje wprawiały mnie w obłęd. Wyjadanie zawartości mojej lodówki było tradycją. Będzie mi tego wszystkiego brakować.
-Wciąż będziemy się widywać małpo. I będę cię nawiedzać, a swoich kluczy nie oddam- zapewniłam. Tak, miałam klucze do jego domu. On miał moje, a ja jego. Taka nasza wymiana.
-Jeszcze dzisiaj chcę nowy komplet do twojego domu- oznajmił. Oczywiście, że będzie pierwszą osobą, która dostanie klucze do mojego domu. Ufam mu bezgranicznie.
-Rozumiem, że adresu nie chcesz- zażartowałam.
-Sam zobaczę, gdzie mieszkasz. Pomogę wam i zawiozę mośki- wszyscy wszystko pakowaliśmy. Oczywiście byle jak byleby było. Anto i Sergi pojechali wywieźć już niektóre rzeczy, które spakowaliśmy. Zostały jeszcze kartony z piwnicy i te ze zdjęciami i książkami. Te z piwnicy to pamiątki po babci. Nie otwierałam ich przez cały pobyt w Barcelonie i na razie nie miałam zamiaru tego robić. Zbyt wiele wspomnień jak dla mnie. Może kiedyś to zrobię... Na pewno nie dzisiaj. Nie teraz. Po chwili przyjechał Sergi. Anto została w moim nowym lokum. Zapakowaliśmy wszystko do samochodu. Objął mnie i popatrzyliśmy na dom. Jakby nie patrzeć trochę w nim przeżyłam. Z tym domem związane są zarówno dobre jak i złe wspomnienia. Jednak to moja część życia. Wsiedliśmy do samochodu i udaliśmy się do mojego nowego domu. Tam poukładaliśmy wszystkie rzeczy. Muszę jeszcze kupić jakieś kolorowe kartony na rzeczy do piwnicy. Zapisałam to na karteczce, którą przyczepiłam do lodówki taśmą, ponieważ nie mam żadnych magnesów. Sergi zobowiązał się je kupić. Już się boję jego zakupów. Nie mogę się nadziwić. Jest po siedemnastej, a my wszystko ogarnęliśmy. Kocham ich. Bez nich na pewno nie dałabym rady wszystkiego zrobić. Nagle zadzwonił telefon Sergiego, a Anto dostała sms-a.
-To Marc- powiedział cicho i przełknął ślinę. Było mi go szkoda. Dobrze wiem ile znaczy dla niego rodzina. Mimo iż się z nim pokłócił to nadal wskoczyłby za nim w ogień. Widziałam po nim, że nadal jest na niego zły, ale jednocześnie chce się dowiedzieć czy z nim wszystko okej.
-Odbierz i dowiedz się czego chce- rozkazałam. Wahał się przez chwilę, ale w końcu nacisnął zieloną słuchawkę i rozpoczął połączenie.
...
-Hej
...
-To chyba nienajlepszy pomysł.
...
-Poradzisz sobie...
...
-Nie czaruj.
...
-Baw się dobrze.
...
-Pa- tymi oto słowami również zakończył rozmowę z bratem.
-Co chciał?- zapytała ciekawa Anto.
-Mam zrelacjonować całą rozmowę?- spytał.
-Tak- odpowiedziałyśmy razem.
-Cześć. Hej. Organizuję parapetówkę, wpadniesz? To chyba nienajlepszy pomysł. Zawsze imprezowaliśmy razem, tym bardziej jeśli to któryś z nas organizował melanż. Wiesz, że zawsze jesteś najważniejszym gościem. Poradzisz sobie. Nie daj się prosić. Impreza bez ciebie to nie to samo. Nie czaruj. Nie czaruję. Proszę, żebyś przyszedł. Chcę z tobą porozmawiać i wszystko wyjaśnić. Baw się dobrze. Czyli nie przyjdziesz? Pa- chciałam go jakoś wesprzeć, ale wtedy zadzwonił mój telefon. Pobiegłam do kuchni, ponieważ tam leżał i odebrałam.
-Tak?- odezwałam się zanim sprawdziłam kto widnieje na wyświetlaczu.
-Cześć. Nie sprawdziłaś kto dzwoni- odezwał się i zaśmiał Marc. Zdarzało mi się to dość często. Najczęściej wtedy, gdy byłam zajęta lub czymś przejęta.
-Zapomniałam. Znowu- powiedziałam i także cicho się zaśmiałam.
-Organizuję parapetówkę o 20. Wpadniesz?- czyli ja też dostałam zaproszenie.
-Jasne, wyślij mi adres sms-em- zarządziłam. Raz się żyje, a impreza w gronie znajomych dobrze mi zrobi. Dość już izolowania. Teraz żyję pełnią życia, nie zważając na mojego byłego. Jak to głupio brzmi... Byłego... Tak prawdziwie.
-Już się robi- powiedział.
-Przyjdę z Coral i Sergim- oznajmiłam i się wyszczerzyłam. Nie wiem czemu. Chyba dlatego, że wiedziałam, że brat jest dla niego wszystkim co ma. A i Sergiemu dobrze zrobi spotkanie z bratem.
-Sergi...- zaczął, ale mu przerwałam.
-Wiem, jest u mnie. Przyjdzie. Do zobaczenie. Musimy się szykować- powiedziałam i się rozłączyłam.
-Kto to?- zapytał tym razem Sergi.
-Marc- odpowiedziałam.
-Idziesz?- dopytywał.
-Z tobą i Coral- oznajmiłam.
-Ja nie idę-  stwierdził i założył ręce na klatkę piersiową. Wyglądał jak małe obrażone dziecko, które nie dostało lizaka.
-Idziesz- zarządziłam.
-My z Leo też idziemy. Lio wysłał mi sms-a- powiadomiła nas Anto. Nic dziwnego. Będzie pewnie cała drużyna.
-Zrób to dla mnie. Wiem jacy jesteście dla siebie ważni. Marc zrobił pewnie coś głupiego, ale dostał za to w twarz. Pogódź się z nim. Nie wiem o co się pokłóciliście, ale nic ani nikt nie może stanąć między braćmi. Wystarczy rozmowa. On chce to wyjaśnić. Daj mu szansę- poprosiłam. Sergiemu brakowało już brata. Widziałam to po nim. Na jakąkolwiek wzmiankę o Marcu smutniał. Telefonu nie chciał odebrać nie tylko, że był na niego zły i obrażony, ale również dlatego, że chcąc czy nie, źle się czuł z faktem, iż podniósł na niego rękę.
-Dla ciebie- wyszeptał ledwie słyszalnie. Przytuliłam go mocno i dałam całusa w policzek. Na ten gest chłopak się szeroko uśmiechnął i pokręcił głową.
-A teraz wypad mili państwo. Szykujemy się- zarządziłam, a moja kochana dwójka się ze mną zgodziła.
-Przyjadę o... Na którą to?- zapytał.
-Na 20- odpowiedziałam.
-Słuchajcie Leo się pyta, co mu kupić bo jest w sklepie- powiedziała Argentynka.
-Ode mnie wino- stwierdził Sergi.
-To od nas kieliszki- zaklepała Anto.
-Są tam kaktusy?- zapytałam, a przyjaciele zamilkli i na mnie spojrzeli, a po chwili wybuchli śmiechem.
-Boże... Powiedziałaś to z taką konsternacją- zaśmiała się Antonella.
-Jakby od tego zależało twoje życie- dodał Sergi.
-Ale serio. Ludziom się kupuje kwiatki, ale jego by zaraz zwiędły z braku wody, a sztuczne będą miały na sobie kilo kurzu- powiedziałam i już cała trójka się śmiała.
-Leo napisał, że wszystko jest i już kupuje- powiadomiła nas. Pożegnaliśmy się i zostałam sama. Szybko wzięłam prysznic. Wysuszyłam włosy i podkręciłam.  Następnie się umalowałam. Szybko przebrałam się w odpowiednie ubranie na tę okazję. Okazało się, że zgromadzenie uznało, że pojedziemy jednym samochodem. Leo kierował, a jego żona siedziała obok. Sergi siedział z tyłu z Coral, a ja usiadłam obok nich. Przywitałam się z parą, której nie widziałam. Lio kupił i tak każdemu jeszcze butelkę wina, a Sergiemu i Coral dodał do tego książkę. Akurat Messi przechodził obok księgarni i zobaczył ją na wystawie, a przypomniał sobie, że Marc zbierał się, żeby ją kupić. Sam na pewno by tego nie zrobił albo zrobiłby to za rok. Kaktusik "ode mnie" był mega. Chyba sama sobie kupię kaktusa do domu. Zamiast sprzątać w nowym domu to ja się po imprezach włóczę. Ładnie tu się bawię, nie ma co. Chcieliśmy się od razu rozliczyć z Argentyńczykami, ale stanęło na dobitnym później czyli nigdy. Jak zawsze Lio i Anto nie chcieli nic słyszeć o oddawaniu pieniędzy. Uparci są jak osły. Wreszcie dojechaliśmy. W dobrych humorach wpisaliśmy kod do bramy i weszliśmy do środka. Jego dom robił wrażenie. Był ogromny. Dziwiłam się trochę, ponieważ wcześniej miał dużo mniejszy i mówił, że czuje się w nim źle i samotnie. Może ma jakąś nową dziewczynę i to wszystko dla niej. Nie wiem. Ważne, żeby był szczęśliwy. Ja już nie mam siły na pogoń za jego miłością. Zrozumiałam, że jej nigdy nie złapię. Nie ma co się oszukiwać. Życie to nie koncert życzeń. Wierzę, że wszystko dzieje się po coś. Widocznie tak było mi pisane. Weszliśmy do środka bez pukania. Gospodarz właśnie przechodził obok drzwi. Wrócił się i nas przywitał. Najpierw Leo i Anto. Dziewczyna była do niego sceptycznie nastawiona, gdy ze mną zerwał, ale dwie rozmowy wystarczyły, aby znów traktowała go jak swojego przyjaciela, którym zresztą był. Nie mogłam pozwolić, aby nasze rozstanie ich podzieliło. Ja i Sergi staliśmy z tyłu, aż do momentu, gdy Coral pociągnęła za rękaw mojego towarzysza. Roberto był zdystansowany, ale chyba powoli wszystkie emocje, które się w nim kotłowały, opadały. Powoli. Marc chciał go przytulić po przyjacielsku, ale Sergi podał mu tylko rękę i zbili piątkę. Przyszła kolej na mnie.
-Cześć. To dla ciebie- powiedziałam.
-Cześć- chłopak z uśmiechem od razu zajrzał do torebki.
-Skoro nie podlewasz kwiatków to masz roślinę, która nie potrzebuje wody- oznajmiłam z uśmiechem. On roześmiał się wesoło i mnie przytulił.
-Zaraz go postawię w jakimś zaszczytnym, honorowym miejscu. Dziękuję. I dziękuję, że Sergi jest tutaj- powiedział. Wydawało mi się, że jego uścisk trwa za długo, więc z bólem, ale się z niego wyswobodziłam.
-Ooo zakochana para. Witam moją ulubioną panią dziennikarz- przywitał się Neymar. Cała zesztywniałam na jego pierwsze słowa. Kompletnie zapomniałam, że nikomu jeszcze nie powiedzieliśmy o naszym rozstaniu.
-Cześć Ney. Stęskniłam się za tobą i twoimi głupimi żartami- przytuliłam się z piłkarzem, który potem gdzieś zniknął. Marc pomógł mi zdjąć płaszcz.
-Chcesz im teraz powiedzieć? Są wszyscy- to był dobry pomysł. W końcu nie jesteśmy razem już prawie dwa tygodnie. Nie ma na co czekać. To w końcu nasi przyjaciele.
-Powinni wiedzieć- stwierdziłam- A zmieniając temat. Masz kogoś?- spytałam prosto z mostu.
-Nie. Czemu pytasz?- był naprawdę zdziwiony, chociaż ja tego nie rozumiałam. To było normalne pytanie. Nie jest ze mną, więc może być z kimś innym.
-Co ty taki zdziwiony?- zapytałam ze śmiechem- A czy w tamtym mniejszym domu nie czułeś się samotny?- podpytałam roześmiana.
-Długa historia- wymigał się.
-W takim razie chodźmy do reszty gospodarzu- zarządziłam z uśmiechem. Trochę mnie to kosztowało. Tak dokładnie? Dwie lampki wina w domu na rozluźnienie. Nadal jest to dla mnie dość trudne, ale co mogę zrobić? Muszę z tym żyć. Weszliśmy do salonu, gdzie zebrali się wszyscy. To była idealna okazja. Drugiej takiej nie znajdziemy.
-Ej! Cisza!- ryknął Marc, aby ich uciszyć. Wszyscy na nas spojrzeli- Musimy wam o czymś powiedzieć- dodał, gdy już słuchali.
-Jesteś w ciąży?!- wydarł się nie kto inny jak Gerard Pique. Uwielbiam go. Geri już taki jest. Zawsze wszędzie pierwszy i musi wtrącić swoje przysłowiowe trzy grosze. Za to go kocham. Ma swoje zdanie i nie boi się mówić głośno co myśli. Jednak w tym momencie był to niezły paradoks. Na stole stały kieliszki z wódką. Wzięłam jednego i przechyliłam. Poczułam w ustach gorzką i ostrą ciecz. Skrzywiłam się lekko, ale zaraz potem było już dobrze.
-Uwielbiam jak mówisz coś w porę- zaśmiałam się cicho- Zerwaliśmy- oznajmiłam. Wszystkie pary oczu były zwrócone na nas. Chyba nikt nie dowierzał.
-Żartujeci... Nie żartujecie- powiedział zdumiony Neymar.
-Ale jesteśmy przyjaciółmi- dodałam- A teraz o tym nie myślcie i bawimy się na najlepszej parapetówie w Barcelonie!- krzyknęłam. Bóg jeden wie ile mnie to wszystko dzisiaj kosztuje. Wszyscy byli zakłopotani. Nie wiedzieli czy coś powiedzieć, a jeśli tak to co. Jednak po jakimś czasie widząc nas zadowolonych i szczęśliwych, wyluzowali się. Było nawet spoko. Co ja gadam. Jeśli odliczyć tę nieprzyjemną kwestię o związku to było super. Zresztą jak zawsze z tymi ludźmi. Nic dodać, nic ująć. Gdy dziewczyny ode mnie odeszły, podszedł Neymar.
-Przepraszam Vicki- powiedział skruszony. Nie mogłam pojąć za co.
-Za co?- spytałam ze śmiechem.
-Za to, że tak wypaliłem jak was zauważyłem- wyznał, a ja się do niego ciepło uśmiechnęłam.
-Nie wiedziałeś. Nie masz za co przepraszać- stwierdziłam pewnie. Taka była prawda.
-Dawno zerwaliście?- zadał pytanie, którego trochę się bałam.
-Prawie dwa tygodnie temu- odpowiedziałam. Widziałam po nim, że był bardzo, ale to bardzo zdziwiony.
-I nic nie powiedzieliście... Jeszcze rozumiem, że ty nie mówiłaś bo ciebie nie było, ale Marc codziennie się z nami widział. Sergi wiedział od początku, prawda? Dlatego z tobą wyjechał- to było dużo bardziej skomplikowane, niż mu się wydawało. Myślałam, że moi przyjaciele też mnie zostawią. Bałam się zostać sama, a mimo to dążyłam do tego. To było naprawdę popaprane.
-Powiedziałam mu chyba trzy dni po- oznajmiłam- Nie rozmawiajmy o tym. To temat zamknięty. Po prostu do siebie nie pasowaliśmy. Jesteśmy przyjaciółmi i to się liczy- powiedziałam z uśmiechem. Czuję, że gdyby nie trochę alkoholu takie słowa nawet nie przeszłyby mi przez gardło.
-Ostatnie pytanie, ok?- pokiwałam tylko głową wciąż się uśmiechając wesoło do niego- Ty czy on?- od razu zrozumiałam o co mu chodzi. Pytał kto z kim zerwał.
-On- odpowiedziałam. Brazylijczyk mocno mnie przytulił. Wtuliłam się w niego i przymknęłam oczy. Taki mały gest, a już wiedziałam, że jest ze mną. Wiem, że mogę na niego liczyć.
-Jest idiotą- wyszeptał- A teraz proszę pani zapraszam na parkiet- dodał wesoło i zaczął mną kręcić. Jest niesamowicie dobrym tancerzem. Gdyby nie był piłkarzem, mógłby zostać profesjonalnym tancerzem. Przetańczyliśmy chyba pięć lub sześć piosenek. Było fantastycznie. Dużo się śmialiśmy i wygłupialiśmy. Poszliśmy się napić. Ney zrobił mi drinka, a sam wypił trochę wódki. Rozmawialiśmy o tym, że byłam na kilku lekcjach tańca. Okazało się, że Neymar też. Znaliśmy ten sam układ.
-Zatańczmy to!- wymyślił Brazylijczyk.
-Co?!- byłam zdziwiona, ale śmiałam się jak nigdy.
-Choć, Rafa robi właśnie jako dj, więc puści coś fajnego- powiedział i podbiegł do Rafinhy. Chłopak był zdziwiony, ale po chwili się roześmiał i pokazał mi kciuka w górę, a potem serduszko. Posłał mu niewidocznego całusa, a on udał, że go złapał. Poszliśmy z Neyem na sam środek "parkietu".
-Piosenka ta sama co w studio- wyszeptał. I wtedy się zaczęło. Szczerzyliśmy się do siebie jak głupi. Muzyka rozbrzmiała i kilka par zaczęło tańczyć. Wtedy my wkroczyliśmy do akcji. Oczywiście, że nasz taniec nie był mistrzostwem świata. Popełnialiśmy kilka błędów, a pewnie jeszcze więcej, o których nie wiedzieliśmy, ale świetnie się przy tym bawiliśmy. Nasi przyjaciele przestali tańczyć i zrobili wokół nas kółeczko. Klaskali, piszczeli i gwizdali. Na koniec wskoczyłam na Neya. Objęłam jego biodra swoimi nogami i odchyliłam się do tyłu tak, że głowę miałam przy ziemi. On szybko mnie podniósł z uśmiechem, a potem dostałam od niego całusa w policzek. Zeskoczyłam z powrotem na ziemię z wielkim uśmiechem na twarzy. Poszliśmy znowu się napić.
-No, no, no! Lepsza, niż nie jedna Brazylijka!- skomentował Rafinha, chwycił mnie za rękę i okręcił. Zaśmialiśmy się głośno. Byłam szczęśliwa. Nie wiem czy to za sprawą alkoholu czy tego tańca, a może jednego i drugiego, ale miałam świetny humor.
-Chyba wrócę do szkoły tańca- powiedziałam do Neya, gdy popijaliśmy nasze drinki.
-Powinnaś. Masz talent- stwierdził i posłał mi ogromny uśmiech. Ta impreza jest jedną z lepszych. Oby więcej takich dni.
-Powiedział najlepszy tancerz w Barcelonie- oznajmiłam ze śmiechem.
-Mam pomysł!- wyskoczył nagle, jakby nad czymś bardzo intensywnie myślał. Popatrzyłam na niego nieprzytomnie- Pójdziemy razem i możemy razem tańczyć. Zostaniesz moją ulubioną i najukochańszą partnerką?- zapytał jakby się miał zaraz oświadczyć.
-No nie wiem, nie wiem. A gdzie pierścionek z diamentem?- zapytałam, udając smutną.
-Pierścionka nie mam, ale jestem ja- stwierdził rozbawiony i uklęknął na jedno kolano.
-Wstań wariacie- poprosiłam rozbawiona- Takiemu tancerzowi się nie odmawia- dodałam wesoło.
-Już ci nie odpuszczę tych lekcji, a teraz idziemy po wódkę!- krzyknął Brazylijczyk. W kuchni Marca wypiliśmy trzy shoty. Tak nam się przyjemnie rozmawiało i piło, że straciliśmy poczucie czasu. W końcu Neya zawołał Dani, a ja poszłam do Anto, Rafy i Coral. Padłam, dosłownie padłam obok nich na kanapę.
-Co tam dziewuszki?- zapytałam z nieschodzącym uśmiechem na twarzy.
-Gdybym wiedziała, że potrzebujesz tylko imprezy, żeby być taką szczęśliwą to byś już dawno na niej była ze mną- oznajmiła Argentynka.
-Dajesz malutka dzisiaj czadu- stwierdziła Rafaella, a ja się nadal szczerzyłam.
-Vicki, Marc nie widział nigdy jak tańczysz?- zapytała ni stąd ni zowąd Coral. Zamyśliłam się chwilę.
-Chodzi ci o latino?- dopytałam, aby mieć pewność.
-Tak- potwierdziła modelka.
-Nie. Był na pierwszym treningu, gdzie nic jeszcze nie umiałam. Potem trochę jeszcze chodziłam, ale on miał to w dupie, a ja w końcu przestałam. Wiesz studia, praca i tak dalej- odpowiedziałam- Ale idziemy z Neyem znowu do szkoły tańca i będziemy razem tańczyć- pochwaliłam się im.
-To wspaniale!- wykrzyczała Rafa- Tańczyliście bosko. Jestem rodowitą Brazylijką i w życiu bym nie zatańczyła lepiej. Kurde, stara robię się zazdrosna- powiedziała z uśmiechem.
-Masz faceta. Pociesz się tym, że ze mną mój zerwał- oznajmiłam i zaczęłam się śmiać. Dziewczyny były trochę zmieszane- No co jest?! Jezu! To tylko żart- dopowiedziałam. Z niezręcznej sytuacji wyplątał mnie ter Stegen, który wszedł na stół i podniósł ręce z butelkami alkoholu w górę.
-Ejj! Ludzie! Gramy w butelkę!- zarządził, przekrzykując cały harmider. Nie mam pojęcia jak mu się to udało, ale byłam pierwsza do tej gry. No... Może druga. Pierwszy był Niemiec. Zasiedliśmy z połową w kółku. Druga połowa zmyła się do domu, ale ja kompletnie tego nie zauważyłam.
-Kto kręci?- zapytałam, ale to było głupie.
-Jaaa!- wydarł się najgłośniej blond Marc. Zaśmiałam się i rzuciłam mu butelkę. On z wielkim uśmiechem po prostu zakręcił. Wypadło na mnie. Czy to jakieś żarty? Czemu akurat na początku na mnie?
-Stop! Zasady gry!- zawołał Sergi- Zadajemy pytanie i wyzwanie!- zarządził mój braciszek. Wszyscy się zgodzili.
-A więc moja kochana sąsiadko znad Wisły- o widzę, że komuś się tu włączyły jakieś sentymenty na temat swojej i mojej ojczyzny- Więc najpierw pytanie czy wyzwanie?- zapytał.
-Pytanie. Nie wiem czy po wyzwaniu będę jeszcze w stanie mówić- zdecydowałam rozbawiona. Oczywiście wszyscy wybuchnęli śmiechem.
-Ok. A więc... Czy Marc dobrze całuje?- wypalił. Przełknęłam ślinę. Wszyscy upomnieli Niemca, ale niepotrzebnie. To było dość niezręczne, ale w końcu bramkarz był pijany. 
-Normalnie- odpowiedziałam z uśmiechem- Teraz wyzwanie- powiedziałam już pewna siebie. Byłam ciekawa co wymyśli.
-Kto dłużej wytrzyma pijąc wódkę. Ty czy ja- w sumie był to dobry pomysł. Mogłam zalać się w trupa i wykreślić kolejną rzecz z mojej listy.
-Nie masz szans. Jestem Polką. Pijemy tylko wódkę- zarządziłam. Neymar przyniósł nam wódkę. 
-Nie sądzisz, że może już wystarczy alkoholu?- zapytał mnie Sergi. 
-Alkoholu nigdy dość- zaśmiał się Ney.
-Nie podpuszczaj jej. Sergi ma rację- zabrał głos Bartra. Postanowiłam go zignorować. Dobrze się bawię i nie zamierzam przestać.
-Mats! Pierwsza szklanka start!- krzyknęłam. Tak, piliśmy wódkę w wysokich szklankach do soku. Szybko wypiliśmy pierwszą "kolejkę". Marc popił to sokiem, a ja piwem. Spojrzał na mnie zdziwiony.
-Jeszcze jedna- tym razem zabrał głos blondyn. I następna szklanka została pusta. 
-Nie musisz tego robić- wyszeptała mi do ucha Antonella.
-Muszę- odpowiedziałam cicho. Słyszała mnie tylko ona.
-Jeszcze raz- powiedział pijacko mój partner do picia. Ponownie przechyliliśmy szklanki.
-Wódka nie pomoże zapomnieć- znowu wyszeptała mi wprost do ucha. Nie chciała, aby ktoś nas słyszał. Ja też tego nie chciałam.
-Woda też nie- powiedziałam. Anto pokręciła głową.
-Dobra! Pa... Pasu... Pasuje- stwierdził Mats i pobiegł do toalety. Chyba każdy domyśla się w jakim celu. Jeszcze chwilę graliśmy w butelkę, a potem znów wróciliśmy do imprezowania. Wszyscy się tak naprawdę już pokładali. W sensie ci, którzy pili. Antonella, Sergi, Coral, Rafa i sam Marc byli trzeźwi. Nie można było tego powiedzieć na pewno o mnie. Nawet nie wiem, w którym momencie urwał mi się film. Czarna dziura. Koniec. Cel zrealizowany.


Koniec. Właśnie :) Jak wam się podoba? Co myślicie? Dziękuję za komentarze <3 Jest ich coraz więcej. Dziękuję również za PRAWIE 43 000 wyświetleń. Jesteście wspaniali. Jak myślicie co zrobi Vicki? Czy coś jeszcze się wydarzy na imprezie? Co będzie dalej z jej życiem? Wpakuje się w coś? Co na to jej przyjaciele? 


*DOM VICKI*




Salon: klik
Kuchnia: klik
Łazienka na parterze: klik
Łazienka na piętrze: klik
Sypialnia Vicki: klik
Garderoba: klik
Gabinet: klik
Przedpokój: klik
Schody na piętro: klik
Ogród: klik
Piwnica: klik
Dom z zewnątrz: klik





































6 komentarzy:

  1. Jej pierwsza!♥ No mówię ci że kocham cię za te sceny z Neyem!♥♥♥♥♥♥ I to picie wódki mnie rozwaliło xD ♥ Niech to nic nie zmieni ale trochę zmian nie zaszkodzi :* ♥ Kc :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Wielkie wyrazy podziękowania za tak cudownego Neymara w opowiadaniu! <3 nie mogę się doczekać ich lekcji tańca. A może coś się na nich wydarzy? Co do dalszego scenariusza imprezy nie mam żadnych domysłów :) czekam na next! <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Może Marc ją "uratuje"? XD W sumie.. Ciekawie by było, gdyby się okazało, że Vicki jest w ciąży. :p
    Czekam na next ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Jakiś romansik z Neyem sie szykuje ? :P haaha

    OdpowiedzUsuń
  5. Mega podoba mi się ,że Ney wrócił nie mogę doczekać się tych lekcji tańca :)

    NY

    OdpowiedzUsuń
  6. Uuu sie dzieje ^^ czekam na następny ;*

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za Twój komentarz :)