piątek, 2 września 2016

Rozdział 47

"Człowiek ma tylko jedno życie. 
I właściwie ma obowiązek 
wykorzystać je najlepiej, jak się da."


Obudziłam się z potwornym bólem głowy. Nawet nie otwierałam oczu. Leżałam tak chwilę, ale postanowiłam wstać po wodę. Czułam się jakbym nie piła nic od miesięcy. Podniosłam leniwie powieki i doznałam szoku. Gdzie ja jestem? Było tu ładnie, ale nie miałam pojęcia co tu robię i czyje jest to mieszkanie. Jakie było moje zdziwienie, gdy zauważyłam, że jestem w samej bieliźnie. Co ja zrobiłam? Co się wydarzyło? Nic nie pamiętam. Mam pustkę w głowie. Co prawda miałam plany, aby kogoś pocałować czy poderwać wykładowcę, ale nie żeby się z kimś przespać. A wiecie jaka była moja pierwsza najśmieszniejsza myśl? "O nie, zdradziłam Marca". Potem dotarło do mnie, że nawet jeśli z kimś się bezmyślnie przespałam to jego to już nic nie obchodzi. Czy ja się kiedykolwiek od tego uwolnię? Nigdzie nie było mojej sukienki, a w samej bieliźnie nie chciałam schodzić. Na łóżku leżała męska koszula, którą na siebie założyłam. Sięgała mi do polowy ud. Przeczesałam włosy ręką i westchnęłam. Czy ja chcę poznać prawdę dotyczącą mojego wczorajszego pijaństwa? Wątpię. Mimo wszystko zeszłam na dół. To miejsce było jakby znajome, ale wciąż nie miałam pojęcia, gdzie jestem. Szłam z przymkniętymi oczami. Wszystko mnie bolało. Jak miałam się dowiedzieć, gdzie się znajduję, jeśli nawet nie mogłam otworzyć oczu i się zorientować w terenie. Ziewnęłam przeciągle.
-Dzień dobry- usłyszałam i zamarłam. Co? Ten głos poznałabym wszędzie. Popatrzyłam na niego przerażona- Ney oblał ci wczoraj przez przypadek sukienkę. Usnęłaś w niej, a naprawdę była mokra. Zdjąłem ci ją i położyłem cię u mnie w sypialni, żeby nikt cię nie budził. Spokojnie makijaż też ci zmyłem. Co prawda wodą, ale jednak dałem radę, a sukienkę namoczyła potem Anto i ją uprała- powiadomił mnie, a ja byłam w niemałym szoku. On mnie rozebrał? Jakim prawem? To, że byliśmy razem nie oznacza, że może sobie na wszystko pozwalać. Nie będę mu robić żadnych awantur. To było żenujące. W sumie byłam tak pijana, że nie byłam nawet w stanie zdjąć sukienki. To po części moja wina. Gdybym była trzeźwa... To co idiotko? Pozwoliłabyś się dotykać tak jak tylko on miałby na to ochotę.
-Anto była tu przez cały czas?- zapytałam cicho. Miałam chrypę.
-Chodź- po tych słowach pociągnął mnie za rękę do wielkiej kuchni- Masz tu herbatę. Napij się, a tu masz jeszcze leki na kaca. Anto była dopóki nie usnęłaś. Nie zdziwię się, jeśli będziesz chora- powiedział. Popatrzyłam na niego nieprzytomnym wzrokiem. Czemu to Antonella mnie nie rozebrała? Jakakolwiek dziewczyna mogła to zrobić. Mógł kogoś poprosić o pomoc? Dlaczego tego nie zrobił?
-Czemu?- spytałam nawiązując do mojej domniemanej przyszłej choroby.
-Poszedłem zanieść sukienkę do łazienki, a ty wyszłaś na balkon i chciałaś tam siedzieć bo ładny widok- wyjaśnił, a ja oparłam głowę o blat. Czy ja zawsze muszę zachować się jak idiotka?
-Przepraszam- przeprosiłam go za moje zachowanie. Zamiast się bawić to się ze mną uganiał. Nie ma co, popisałam się.
-Nie masz za co- stwierdził z uśmiechem- Chyba za dużo wypiłaś- dodał. Co ty nie powiesz? Nie, ja tylko trochę. Wystarczająco dużo, aby urwał mi się film. Wystarczająco dużo, aby zapomnieć. Wystarczająco dużo, aby się dobrze bawić. Na tyle dużo, aby nic dziś nie pamiętać.
-Jeśli powiedziałam coś głupiego to błagam zapomnij o tym- tak będzie najlepiej. Mam gdzieś to co mówiłam. Znając mnie to mogłam coś wypalić o naszym skończonym związku.
-Nie chcesz wiedzieć co mówiłaś?- spytał, a ja pokręciłam głową- A co robiłaś?- zadał kolejne pytanie.
-Zdecydowanie nie i nie- odpowiedziałam, a wtedy zadzwonił dzwonek do drzwi. Wydawało mi się, że Marc trochę się zmieszał. Miał dziwną minę, ale nie wnikam w to. Poszedł otworzyć.
-Czemu zamykasz drzwi?- zapytała moja siostra. Już wiadomo było kto przyszedł.
-Na noc zamknąłem- odparł zwięźle.
-Tori się już obudziła?- zadała kolejne pytanie piłkarzowi i weszła dalej do domu. Zauważyła mnie- Tori wyglądasz jak osiem nieszczęść- stwierdziła z uśmiechem.
-Tak, też się cieszę, że cie widzę. Dlaczego Tori? Jakaś zmiana imienia?- byłam nieco zdezorientowana. Oczywiście lekko mówiąc.
-Sergi cię tak wczoraj nazwał od końcówki twojego imienia- wyjaśnił mi Marc, a ja pokiwałam głową.
-Przyniosłam ci ubrania i szczoteczkę do zębów- oznajmiła wesoła Antonella.
-Kocham cię- powiedziałam i ją pocałowałam w polik. Wzięłam ciuchy i chciałam już iść na górę.
-U mnie w sypialni jest łazienka. Jak chcesz to weź prysznic. Ręcznik leży na łóżku- powiedział Hiszpan.
-Dziękuję- podziękowałam i udałam się na górę. Wzięłam szybki prysznic i dokładnie wytarłam swoje ciało. Od razu poczułam się lepiej po chłodnej kąpieli. Tego chyba było mi trzeba. Umyłam zęby i uczesałam włosy grzebieniem Marca. Następnie musiałam się ubrać. Zeszłam na dół. Anto cały czas się dzisiaj szczerzyła. O co jej chodzi?
-Co ty taka radosna?- zapytałam już sama w lepszym humorze.
-Czy ty sprawdzasz e-maile?- zapytała mnie. To pytanie było retoryczne.
-Od czasu do czasu- odpowiedziałam zdziwiona jej pytaniem.
-Rozumiem, że masz swoją osobistą sekretarkę do takich robót, ale ona też nawaliła i uznała, że mail, który był ważny wcale nie jest ważny- wyjaśniła. Nie. To chyba nieodpowiednie słowo. Kompletnie nie wiedziałam o czym ona do cholery mówi.
-Zacznijmy może od tego kto jest moją sekretarką- stwierdziłam i posłałam jej rozbawiony wzrok.
-A kto zna twoje wszystkie hasła?- zapytała.
-Sergi i hasła są te sama. Sam je zmieniał- wytłumaczyłam, a Marc wybuchnął śmiechem.
-Czyli nie tylko moje zna, a raczej znał- stwierdził- Zmień hasła- poradził mi. Tak chyba będę musiała zrobić. On zna nawet moje hasło do konta bankowego! I ma takie samo jak moje. W końcu Sergi nie myśli i wszędzie poustawiał mi swoje hasła, żeby nie zapomnieć.
-Dobra, nie o hasłach tu mowa- dała o sobie znać Argentynka- Sergi chciał sprawdzić czy odczytałaś to, co ci wysłał. Odczytałaś, ale mu nie odpisałaś. Będzie o tym z tobą gadał- oznajmiła rozbawiona.
-Wysłał mi swoje zdjęcie! Co miałam odpisać- teraz już śmiali się wszyscy. Typowy Sergi.
-Tam był e-mail- zaczęła Argentynka.
-Kocham się siostrzyczko, ale jakbyś się nie zauważyła kochanie to tam są same e-maile- powiedziałam, a ona wystawiła mi język.
-Zostałaś zaproszenie na pokaz mody!- zapiszczała wreszcie. Co? Ja?
-Ja? A z jakiej racji?- spytałam zdziwiona. Wiem, że Anto często na takich bywa.
-Zostałaś jedną z najlepiej ubranych dziewczyn w całej Barcelonie!- powiadomiła mnie, a mi szczęka opadła.
-Gratuluję- usłyszałam od Marca. Pocałował mnie w policzek z wielkim uśmiechem.
-Zgaduję, że ty też idziesz- zagadałam do Anto.
-Oczywiście! Umówiłam nas do fryzjera i jedziemy jeszcze na zakupy- zarządziła. Na tym dyskusja była skończona. To dość spore wyróżnienie, ale czy było mi potrzebne do szczęścia? Nie byłam tego taka pewna. Jednak przyjaciółka była bardzo szczęśliwa, że może tam pójść ze mną. Nie mogłam jej zawieść. Poza tym to może być kolejny krok w stronę normalnego życia bez miłości do niego. Chociaż nie jestem do końca przekonana czy to w ogóle możliwe.
Pojechałyśmy do centrum handlowego. Najpierw poszłyśmy do Subway, ponieważ nie jadłam. Następnym kierunkiem był Starbucks. Zamówiłyśmy pyszne kawy, które szybko wypiłyśmy i udałyśmy się na prawdziwe zakupy. Byłyśmy chyba w każdym sklepie. Nogi mnie już bolały, ale co zrobić. Stwierdziłyśmy, że pojedziemy do Anto się przyszykować, ponieważ u mnie nie dość, że panuje wciąż bałagan to nawet nie orientuje się dokładnie co gdzie jest. No i nadal nie mam podstawowych rzeczy typu sztućce, naczynia, garnki, patelnie i tak dalej. Miałam także spać u Argentynki. Wpadłyśmy tylko po kilka rzeczy do mnie, a potem prosto do Antonelli. Oczywiście przy przygotowaniach było sporo zabawy. Babcia Thiago wzięła go do siebie na cały tydzień. Takie małe wakacje mu zrobiła. Mały musi być zachwycony. Nie często widzi się z dziadkami. Zresztą państwo Messi także się oderwą trochę od rzeczywistości. Każda z nas wzięła prysznic. Śpieszyłyśmy się jak mogłyśmy.  Anto miała ślicznie zrobione włosy i cudowny makijaż. Fryzjerka uczesała mnie po prostu prześlicznie. Makijaż też mi się bardzo podobał. Podziękowałyśmy naszej fryzjerce. Zrobiła kawał dobrej roboty. Nie dość, że fryzury to jeszcze obłędny makijaż. Antonella ubrała się w swoją sukienkę, a ja w swoją. Zeszłyśmy na dół i zamówiłyśmy taksówkę. Usiadłyśmy na kanapie w salonie i robiłyśmy sobie tysiące zdjęć. Nuda już nam doskwierała. Usłyszałyśmy, że ktoś wchodzi do domu. Pewnie to Leo. Anto musiała pomyśleć to samo bo żadna z nas się nie odwróciła.
-Witam piękne panie!- zawołał wesoło Sergi. Wtedy się odwróciłyśmy. Za oparciem kanapy zauważyłyśmy Lio, Sergiego i Marca.
-Cześć Vicki- przywitał mnie Leo całusem w policzek- Moja królewna taka piękna- zwrócił się do swojej kobiety i się pocałowali. Cieszyłam się ich szczęściem. Nie wyobrażam sobie, że właśnie ta para kiedykolwiek mogła się rozstać. Chociaż różnie bywa w życiu. Już się tego powoli uczyłam. Jednak wciąż nie mogłam dopuścić do siebie myśli, że oni mogliby nie być razem. To niemożliwe, a przynajmniej taką mam nadzieję. O czym ja w ogóle myślę? Tak zmieniając całkowicie temat to dawno mnie nie było na studiach ani w pracy tak naprawdę. No i coś czego nie lubię... Święta. Już niedługo się zacznie. W końcu już jutro pierwszy grudnia. W sklepach już dawno zawitały świąteczne ozdoby. Czas szybko mija. Czasami zbyt szybko.
-Jak się czujesz z faktem, że jutro jest twoja parapetówka?- z moich rozmyśleń wyrwał mnie mój braciszek. Spojrzałam na niego jak na idiotę.
-O czymś nie wiem?- zapytałam, ale już wiedziałam do czego zmierza. Chciał mnie wkręcić w libację. Wszystko odbywa się w moim domu, więc ja sprzątam, ogarniam wszystko co trzeba, a oni piją. To nawet nie jest taki zły pomysł, ale czemu akurat jutro? Ja potrzebuję trochę snu.
-Dzisiaj masz wybaczone bo idziesz na ten pokaz i pewnie miałaś kaca, ale jutro każdy się obowiązkowo u ciebie wstawia. Spoko, poinformowałem już wszystkich na treningu- oznajmił, a mi normalnie szczęka opadła. Z kim ja żyję? Czy my na pewno jesteśmy spokrewnieni. Stop! Vicki, idiotko! On nie jest twoim bratem, że bratem bratem. A przynajmniej nie z tej samej matki... Ani ojca.
-Debilu ja nawet sztućców nie mam w domu ani misiek ani garów. Nie wspominam już o tym bałaganie, którego nadal nie posprzątałam. Przez to śpię dzisiaj u Anto i Leo. A ty obiecałeś mi pacanie głupi magnesy i nadal ich nie dostałam- powiedziałam i wycelowałam w niego palcem.
-Spokojnie, nikt nie wziął go na poważnie. Jak dostaną sms-y od ciebie to przyjdą, a jak nie to nie- poinformował mnie Lio. Dzięki Bogu, że istnieją jeszcze normalni ludzie.
-W tym przypadku nie brałbym pod uwagę Pique ani Neymara- odezwał się Marc.
-Cholera! Zapomniałam- przypomniało mi się w porę- Miałam zdzwonić się z Neyem- wyjaśniłam, ponieważ Anto nie miała pojęcia o czym właśnie mówię. Zresztą jak każdy, ale myślę, że tylko ją to interesowało.
-A więc dzięki mnie się jutro zobaczycie face to face- stwierdził Sergi i się wyszczerzył w pięknym, dużym i szczerym uśmiechu- Obiecuję, że zrobię wszystko co tylko będziesz chciała, ale zrób tą imprezę. To nasza ostatnia. Potem czwartego gramy mecz. Zagramy kilka spotkań pod rząd i każdy się rozjedzie po świecie- w tym miał sporo racji.
-Ooo... A masz jakieś plany na święta Vicki?- zapytał nagle Lionel. Miałam. Bardzo ambitne. Nie powiem, że nie.
-Jadę do babci- odpowiedziałam.
-A wigilia?- dopytywał. Nagle wszystkie pary oczu zostały na mnie zwrócone.
-Wiesz Vicki wczoraj dzwoniła mama i powiedziałem, że raczej będziesz- oznajmił mi Sergi.
-Raczej nie braciszku- powiedziałam i pocałował go w policzek- Taksówka przyjechała- powiadomiłam Antonellę.
-Ale dlaczego?- dopytywała mnie moja panda.
-Mam już plany- odpowiedziałam.
-Do babci możesz pojechać nawet rano, a potem do nas- zaproponował Marc. To są rodzinne święta. Mnie tam nie powinno być.
-Nie lubię świąt. Dajcie spokój- powiedziałam i wyszłam. Usłyszałam jeszcze jak Leo mówi, że po nas przyjedzie. Miałyśmy mu tylko wysłać dziesięć, piętnaście minut przed wyjściem sms-a. Wsiadłyśmy do pojazdu.
-Nie lubisz świąt? Dlaczego?- zapytała mnie przyjaciółka.
-Nie mów nikomu. U mnie w domu nigdy nie było prawdziwych świąt. Odkąd pamiętam sama taszczyłam choinkę, sama ją ubierałam. Mama nie chciała nic gotować, a tylko zamówić catering. Rzecz jasna nie było nigdy dwunastu potraw. Dzielenie się opłatkiem z kimś, kto życzy ci chłopaka, gdy go masz nie było przyjemne. Odbieranie telefonów. Ciągła cisza przy kolacji. Gdy byłam mała było inaczej, a potem wszystko się zmieniło. Babcia próbowała sama przygotowywać kolacje wigilijną, ale mama stwierdziła, że albo jej zasady albo w ogóle nie będzie wigilii. Szłyśmy z babcią na pasterkę. Tylko we dwie. Słyszałam o co się modli. Nigdy nie myślała o sobie tylko o mnie. Modliła się, żebym wreszcie była szczęśliwa, zdrowa, żebym znalazła prawdziwą miłość, która mnie uszczęśliwi i żebym dała radę, gdy jej zabraknie. Nigdy nic o sobie. W lutym zmarła. Na święta dostawałam prezenty, o których moi znajomi mogliby tylko pomarzyć. Ja tego nie chciałam. Wolałam mieć rodzinę, która zbierze się w ten dzień i wreszcie bez telefonów, krzyków, kłótni i kupowania jedzenia spędzi święta. Dzień po wigilii był jak każdy inny dzień w ciągu roku. Rodzice już pracowali w domu. To była tortura z nimi siedzieć. Każdy siedział przy stole z naburmuszoną miną, a każda próba rozpoczęcia rozmowy kończyła się kłótnią. Już wiesz- opowiedziałam jej. Nie było tak kolorowo jak niektórzy myślą. W życiu trzeba mieć twardy tyłek. Ja dostaje kopniaka za kopniakiem, ale żyję. Nie ważne jak. Ważne, że w ogóle. Przyjaciółka mocno mnie przytuliła i pocałowała w głowę.
-My cię kochamy. Święta u nich są zupełnie inne. Byłoby wspaniale, gdybyś z nimi pojechała. Ja cię nie zmuszam. To twoja decyzja, ale chcę, żebyś była szczęśliwa i żeby święta nie kojarzyły ci się tylko z najgorszymi wspomnieniami- powiedziała. Prawie płakałam, ale miałam świetny makijaż. Musiałam się powstrzymać. Zapłaciłyśmy kierowcy i wysiadłyśmy. W środku roiło się od fotoreporterów. Pozowałyśmy z Anto na tak zwanej ściance. Potem zasiadłyśmy w pierwszym rzędzie. Siostra zapoznała mnie z kilkoma osobami. Pokaz był wspaniały. Nie spodziewałam się takiego widowiska. Bardzo mi się podobało. Anto wysłała sms-a Lio, ponieważ chciałyśmy już wracać. Miałyśmy wyjść na zewnątrz, aby tam poczekać na ukochanego mojej przyjaciółki, ale w tym momencie drogę zagrodził mi jakiś dziennikarz. Nie chciałam z nim rozmawiać, ale był strasznie uparty.
-Może mnie pan przepuścić?- zapytałam, gdy wciąż zastawiał mi swoim ciałem przejście. Zdenerwował mnie, ale co miałam zrobić? Taki już jest ten zawód. Nie musiał być, aż tak nachalny, ale to już raczej kwestia indywidualna.
-Nie przepuszczę pani, dopóki ze mną nie porozmawiasz. To tylko krótki wywiad. Proszę- widać było, że mu na tym zależało.
-Myślę, że nie jestem nikim, kto zasługuje na przeprowadzenie wywiadu- odpowiedziałam i chciałam go wyminąć, ale mi na to nie pozwolił.
-Bardzo panią proszę- ponowił prośbę. Trochę było mi go szkoda. Zaczęłam się wahać. Może ten jeden raz powinnam zgodzić się na ten cholerny wywiad? Nie. To na pewno zły pomysł. Po co mam to robić? Ale z drugiej strony mi go szkoda.
-Poczekam na ciebie, a ty udziel wywiadu. Widać, że panu zależy- powiedziała Anto. Popatrzyłam na nią bezradnie, a ona posłała mi przyjacielski uśmiech- Czekam przy głównym wejściu- dodała i już jej nie było.
-To dla mnie bardzo ważne. Dziękuję pani. Jestem Paulo- zaczął dziennikarz.
-Victoria. Nie ma za co. Zazwyczaj nie udzielam wywiadów. Proszę o wyrozumiałość- powiedziałam ze śmiechem, a mężczyzna zasalutował jak w wojsku.
-Dzień dobry. Na początek dziękuję za zgodę na wywiad. Nigdy się jeszcze pani na żaden nie zgodziła. Dlaczego?
-Dzień dobry. Możesz mi mówić po imieniu. Owszem nie zgadzam się, ponieważ uważam, że nie jestem odpowiednią osobą, aby to robić- odpowiedziałam.
-Możesz rozwinąć? I również zwracaj się do mnie po imieniu, jeśli chcesz.
-Wywiadu powinny udzielać osoby sławne, takie jak sportowcy, piosenkarze, pisarze lub aktorzy- wyjaśniłam.
-Więc czemu zgodziłaś się na ten wywiad?
-Tak bardzo o to prosiłeś, że nie miałam serca ci odmówić. Antonella również stwierdziła, że powinnam to zrobić.
-Pierwszy raz również jesteś na pokazie mody. Jak ci się podobało?
-To był wielki zaszczyt, ponieważ pokaz był wspaniały. Nie sądziłam, że będzie tak miło. Wielkie gratulacje dla każdego z projektantów. Wykonali naprawdę dobrą robotę.
-Po raz pierwszy także zostałaś wybrana jedną z najlepiej ubranych kobiet w Barcelonie. Jakie to uczucie?
-Jest to dość miłe. Nie chcę być niegrzeczna, ale nie zbyt mi zależy na takich tytułach.
-Dużo kobiet o tym marzy.
-Cóż, nie mnie oceniać czyjeś marzenia, ale ja mam zupełnie inne.
-Jakie?
-Przede wszystkim stworzenie prawdziwej rodziny. Mam już przyjaciół, których traktuję jak rodzinę i wzajemnie. To jest niesamowite.
-Niektórzy w to wątpią.
-Z jakiego powodu?
-W sieci ukazało się nagranie jak tańczysz z Neymarem na jednej z domówek- co? Jak to? Kompletnie o tym nie miałam pojęcia? Kto je tam dodał?
-Nie wiedziałam, że krąży to już w sieci.
-Przyznasz, że tańczyłaś dość odważnie- jak miałam to przyznać skoro nawet tego nie pamiętałam.
-Masz ten filmik przy sobie?- zapytałam.
-Tak- powiedział i mi go puścił. Nie było tragicznie.
-Lubię z nim tańczyć- wyznałam.
-On chyba z tobą też.
-O to trzeba już zapytać Neymara.
-Marc nie był zazdrosny?- to pytanie mnie powaliło na łopatki. Nie myślałam, że może zadać mi takie pytanie. Sama je zadaję piłkarzom. Czego się spodziewałam? O czym ja myślałam?
-Rozstaliśmy się z Marciem- nie miałam zielonego pojęcia czy dobrze zrobiłam, że o tym powiedziałam. Nie miałam jednak zamiaru kłamać. Po co? Kiedyś by to wyszło. Ja nie mam nic do ukrycia. Zerwał ze mną bo mnie nie kochał i tyle.
-Przykro mi.
-Mówisz to jakby ktoś właśnie mi umarł. To normalne.
-Zerwanie jest normalne?
-Normalne jest to, że ludzie się rozstają.
-Ale kochałaś go, prawda?
-Bardzo, ale to nie było to.
-Byliście piękną parą.
-Teraz jesteśmy wspaniałymi przyjaciółmi.
-Mówi się, że jeśli chłopak i dziewczyna po zerwaniu naprawdę się przyjaźnią to albo się nigdy nie kochali albo nadal to robią.
-Nie w tym przypadku.
-Jak uważasz. A jak podoba ci się praca jako dziennikarka?
-Uwielbiam to robić i mam dużo łatwiej, niż ty. Znam chłopaków i mogę ich trochę podejść.
-Jesteś zdumiewająco szczera.
-Od urodzenia.
-Teraz pytania od fanów. Mogłabyś pracować w Realu Madryt?
-Niestety, ale nie.
-Niestety?
-Niestety dla Realu. Tracą najlepszą dziennikarkę- powiedziałam ze śmiechem, a Paulo śmiał się razem ze mną.
-To niesamowite jak bardzo jesteś normalna.
-Ja tylko wyglądam na psychopatkę.
-Przypominasz mi kogoś.
-Kogo?
-Z wypowiedzi Zlatana.
-Ibrahimovica?
-Dokładnie.
-To ogromny komplement. Uwielbiam Zlatana.
-On też by cię pewnie polubił.
-Raczej trudno by o to było.
-Kolejne pytanie. Ulubiony klub z Bundesligi?
-Zdecydowanie Borussia.
-A Bayern?
-Nie przepadam.
-Ostatnie pytanie od fanów.
-Do tej pory nawet nie wiedziałam, że takowych posiadam.
-Jest ich całkiem sporo. Jaka relacja łączy cię z Sergim Roberto? Byłaś ostatnio z nim na wyjeździe. W jakim celu?
-Sergi to mój brat tyle, że nie łączą nas więzły krwi. To taka sama relacja jak pomiędzy mną, a Antonellą. Byliśmy na wyjeździe, aby się odstresować.
-Udało się?
-Jak najbardziej.
-W takim razie dziękuję za wywiad. Jesteś wspaniałą osobą. Życzę ci wszystkiego dobrego Vicki.
-Świetny z ciebie dziennikarz. Wzajemnie Paulo.

I na tym się zakończyło. Przynajmniej tak myślałam. Szłam już w kierunku Anto, gdy ktoś chwycił mnie za nadgarstek. Obejrzałam się za siebie i ujrzałam przystojnego dziennikarza.
-A może dałabyś mi swój numer? Możemy się wtedy umówić na drinka albo do kina- zapytał z promiennym uśmiechem. Wahałam się. Po co mu? I tak nic z tego nie będzie. Nikogo nie pokocham tak jak Marca. wtedy zdałam sobie sprawę z tego jak żałośnie to brzmi. Niczym tekst dwunastolatki. A może właśnie to będzie coś czego szukałam przez całe życie? Muszę przecież zacząć żyć.
-Daj telefon- powiedziałam i wpisałam mu szereg cyfr.
-Będę dzwonił. Skoro jesteś wolna to muszę skorzystać piękna- stwierdził, a ja się zaśmiałam.
-Na razie- pożegnałam się z nim i poszłam do Anto. 
-I jak?- zapytała, gdy wychodziłyśmy na zewnątrz.
-Dobrze. Chciał mój numer jak się dowiedział, że jestem wolna- oznajmiłam.
-Dałaś?- zapytała nieco chyba przerażona.
-Tak. Co mi szkodzi?- zapytałam i wzruszyłam ramionami. 
-Aaa! To wspaniale!- zawołała- O! Lio już jest- zauważyła. Poszłyśmy do samochodu. Anto od razu wszystko wypaplała Leo.
-Kochanie Vicki idzie na randkę!- zawołała radosna. Wsiadłam za nią do tyłu i dopiero teraz zauważyłyśmy, że za kółkiem wcale nie siedzi Leo, a Marc- Umm... Przepraszam. Myślałam, że to Leo. Jesteś jego autem- wyjaśniła zmieszana Anto, ale widziałam, że miała z tego satysfakcję. Skąd? Lekko się uśmiechała. Cała ona. Popatrzyłam na nią z rozbawieniem.
-Spoko. Z kim idziesz?- zapytał mnie piłkarz. A co go to interesuje? Chciałam mu tak już odpowiedzieć, ale się powstrzymałam. Wtedy wyjdzie, że wciąż mi na nim zależy. Prawdę zna tylko Anto, Sergi, Leo i Coral. Tyle wystarczy. On na pewno nie musi o tym wiedzieć.
-Z Paulo- odpowiedziałam dość tajemniczo. Dziwnie się czułam mówiąc o takich rzeczach z byłym facetem. 
-Zgodziła się na wywiad. Oczywiście wahała się jak nie wiem, ale chłopak był nie tylko przystojny, ale i przekonywujący. A potem zaprosił ją na randkę- powiedziała Argentynka widocznie zadowolona. 
-Nie zaprosił tylko wziął numer- sprostowałam ze śmiechem.
-A jak o to zapytał?- dopytywała moja przyjaciółka.
-Pogadamy o tym później- stwierdziłam.
-Nie, ja też chce posłuchać ploteczek- odezwał się Marc radośnie. Chodź zdawałam sobie już sprawę z tego, że mnie nie kochał to jednak znów mnie to zabolało.
-Słowo w słowo?- zapytałam, a Anto pokiwała głową- A może dałabyś mi swój numer telefonu? Możemy się wtedy umówić na drinka albo do kina- powtórzyłam- Powiedziałam, żeby dał mi telefon i wpisałam mu swój numer, a on uwaga, cytuję "Będę dzwonił. Skoro jesteś wolna to muszę skorzystać piękna"- streściłam i chciałam już dojechać do domu Anto. Nie miałam ochoty na dalsze zwierzenia przed Marciem.
-Skąd wiedział, że jesteś wolna?- spytał nagle chłopak. No tak. To oczywiście pominęłam.
-Pokazał mi filmik jak tańczyłam z Neyem i zapytał czy nie byłeś zazdrosny- odpowiedziałam- I tak by się wszyscy dowiedzieli- dodałam z uśmiechem. Był on tak sztuczny, że aż skręcało mnie od środka.
-O co jeszcze pytał?- ciekawiła się Antonella.
-Pytał się jak się czuję z zaproszeniem na pokaz i z tym durnowatym tytułem jednej z najlepiej ubranych kobiet w Barcelonie. Pytał czy podoba mi się praca dziennikarki, o ulubiony klub z Bundesligi, czy mogłabym pracować w Realu Madryt, o moje marzenia i o to co mnie łączy z Sergim- ostatnie słowa wypowiedziałam ze śmiechem.
-Nieźle. Chłopak cię prześwietlił na wylot. Już nawet wie jakie masz marzenia- odezwał się Marc i zaparkował na podjeździe Messich. 
-Może coś z tego będzie- powiedziałam specjalnie z uśmiechem. Nie wiem nawet po co. Nie mogłam się powstrzymać- A tak w ogóle dlaczego Lio nie przyjechał?- spytałam.
-No właśnie- ciekawa była również jego wybranka serca.
-Wyjęli z Sergim wino, a że ja nie miałem ochoty to nie piłem. Napisałaś sms-a do Leo i wtedy ogarnęliśmy, że miał po was jechać- wyjaśnił Marc i przepuścił nas w drzwiach. 
-Cześć kochanie!- zawołał Leo, gdy znalazłyśmy się w salonie i wpił się w usta Argentynki.
-Cześć kochanie!- naśladował go Sergi, podbiegł do mnie i mnie podniósł do góry, a potem pocałował w policzek. Zaśmiałam się głośno. Kocham tego wariata! 
-Cześć skarbeczeku!- powiedziałam radośnie- Twoja mała siostrzyczka chyba idzie na randkę- pochwaliłam się. A co! To w końcu brat.
-Wspaniale! Z kim? Gdzie? Kiedy?- dopytywał i postawił mnie na ziemi.
-Cześć Leo- przywitałam się z piłkarzem.
-Cześć mała- odpowiedział z uśmiechem- Nie ma mnie pięć minut i już na randkę idziesz- powiedział ze śmiechem.
-Tak wyszło- odpowiedziałam.
-Nie odpowiedziałaś na moje pytanie- dopominał się Sergi.
-Z Paulo. Nie wiem. Nie wiem. Dałam mu swój numer i ma zadzwonić- oznajmiłam.
-Jak się dokładnie nazywa ten Paulo i kim jest?- co się stało z moją kochaną pandą? Co z nim?
-Przesłuchanie prowadzisz?- zapytałam rozbawiona- Nie wiem jak się dokładnie nazywa, ale jest dziennikarzem. Przeprowadził ze mną wywiad i wyszło, że nie jestem...- nie dane było mi dokończyć. Spojrzałam zdziwiona na Antonellę.
-Że nie jest z Marciem, a chłopak stwierdził, że musi wykorzystać okazję i poprosił o numer- dokończyła za mnie Argentynka. 
-Nawet nie znasz jego nazwiska?- zapytał niedowierzająco Marc.
-Nie pomyślałam o tym. Tak się na mnie patrzył, że ciężko było mówić- odpowiedziałam. Sam się o to prosi. Ale o co? Jego to nie interesuje. Nie mogę sobie tego wbić do głowy. W tym momencie telefon mi zawibrował. Anto wyrwała mi go z ręki.
-Ej!- krzyknęłam niezadowolona.
-I jak piękna dotarłaś do domu cała i zdrowa? Paulo- przeczytała na głos dziewczyna. 
-Daj! Chcę mu odpisać- powiedziałam i zabrałam jej telefon.
-Jestem z ciebie dumny siostra- stwierdził Sergi i mnie mocno przytulił, a ja odwzajemniłam uścisk. 
-My idziemy na górę- poinformowała zgromadzenie Anto i pociągnęła mnie za rękę- Przebieramy się i kładziemy się do łóżka i będziemy gadać- oznajmiła mi moja siostra. Zrobiłam to, co powiedziała. Zmyłam makijaż, wzięłam szybki prysznic, związałam włosy, umyłam zęby i przebrałam się w piżamkę. 
-Chodź do sypialni- powiedziała Anto- Muszę jeszcze pościelić łóżko, ale luz- dodała z uśmiechem.
-To ja zrobię w tym czasie kakao- stwierdziłam.
-Ok, świetny pomysł- poparła mnie, a ja udałam się na bosaka do kuchni. Był tam Marc. Moje szczęście jest zdumiewające. 
-Fajna piżama- stwierdził ze śmiechem.
-Bo moja- powiedziałam i zaczęłam przygotowywać napój bogów. 
-Jakaś poważna rozmowa?- zapytał i skinął głową na kakao. Zawsze, gdy rozmawialiśmy na trudne i poważne tematy, piliśmy kakao. Wspomnień nie można tak łatwo wykasować. 
-Właściwie to nie wiem. Zachciało mi się kakao- odpowiedziałam- A u was chyba dłuższe posiedzenie- powiedziałam i tym razem to ja skinęłam na jego napój. Było nim piwo.
-Naszła mnie jakoś ochota na wieczór- oznajmił.
-Urośnie ci brzuch i zamiast piłki będą ciebie toczyć po boisku- zażartowałam. On zaczął się śmiać. Od zawsze lubiłam jego śmiech. Wsypałam kilka łyżeczek proszku do mleka.
-Może nie będzie tak źle- powiedział i puścił mi oczko. Zamieszałam nasze napoje i wzięłam kubki w ręce. 
-Jakbyśmy się mięli nie zobaczyć bo nie sądzę, żebyśmy długo wytrwały to dobranoc- pożegnałam się.
-Dobranoc- po tych słowach wyszłam z kuchni i westchnęłam. Czemu to tak się tak skończyło? Bez sensu czekam na... No właśnie. Sama nawet nie wiem na co. Na cofnięcie czasu? Może. Przeżyłam z nim najpiękniejsze chwile w życiu, ale teraz również najgorsze. Wciąż się zastanawiam jak mogłam nie zauważyć, że on mnie nie kocha? Pocałunki były tak namiętne i według mnie pełne miłości. Spojrzenie przeszywające. Wydawało mi się, że tak się patrzy tylko na jedną osobę w życiu. Słowa tak piękne. Gesty tak czułe. Jak to możliwe, że nic nie zauważyłam? Byłam chyba kompletnie zaślepiona swoją własną miłością. Weszłam do sypialni Anto i zamknęłam drzwi na klucz. Podałam kubek z gorącą cieczą Argentynce i usiadłam ze swoim w ręce na przeciwko niej. Łzy zaczęły spływać mi po policzkach. Dziewczyna patrzyła na mnie ze smutkiem wymalowanym nie tylko na twarzy, ale i w oczach. 
-Przepraszam. Mogłam tego nie roztrząsać przy nim, ale nie mogłam się powstrzymać. Chciałam mu pokazać, co stracił. Wkurzyć jak się tylko da. Sprawić, aby zaczął żałować. Nie pomyślałam, że ty tego nie chcesz- powiedziała. To nawet o to nie chodzi. Dobiła mnie prawda. Prawda, którą i tak przecież znałam. Bolała jak cholera. Czułam się jakbym miała ogromna ranę na sercu, którą ktoś wciąż na nowo otwiera i zasypuje solą. Ból jest nie do opisania. Jak mam bez niego żyć?
-Anto to nie o to chodzi. Ja też nie mogłam się powstrzymać i też tak mu mówiłam. Nie chodzi jednak o to, że mówiłaś o tej randce przy nim. Chodzi o to, że chciałam, aby był o mnie zazdrosny. Myślałam, żeby zaprosić Paulo na domówkę do mnie, żeby Marc go zobaczył i że dobrze się z nim bawię. Wtedy sobie znów zdałam sprawę, że on mnie nigdy nie kochał. Co go obchodzi z kim się spotykam? Znając życie ma już jakąś dziewczynę, której nikomu jeszcze nie przedstawił- zakończyłam. Rozmawiałyśmy z Anto dość długo, aż nie usnęłyśmy. Nawet nie wiem kiedy to się stało. To był dość męczący dzień. Chciałam, aby się skończył. Chciałam znów zapomnieć. Jak wymazać wspomnienia? Jak przestać kochać? Czy istnieje na to jakaś recepta? Jak tego dokonać? Ja chyba się nie nadaję do takich rzeczy. Jestem zbyt słaba, aby się go wyprzeć. Czy już na zawsze pozostanie w moim sercu?


Jest i 47 :) I jak? Namieszałam. Nie da się stworzyć związku, gdy tylko jedna z osób kocha? Jak to dalej będzie? Czy Ney odegra tu jakąś rolę? Jak to teraz będzie? A może to Paulo narobi bigosu? A może Fabio? Mamy aż trzech kandydatów. Co teraz? Co się stanie z Vicki? 


Pierwszy dzień "nauki" w nowym roku za nami :) Jak wrażenia? Wróciliście do swojej klasy i szkoły czy może tak jak ja poszliście do nowej? Podobało wam się? Na pewno życzę wam wszystkiego dobrego. Jak najlepszych wyników w nauce, osiągnięć nie tylko sportowych, wspaniałych przyjaciół, pomocnych (moja pani od polskiego zabiłaby mnie za to słowo) nauczycieli i wszystkiego, co tylko chcecie. Powodzenia!









































4 komentarze:

  1. Pierwsza!💖💖💖💖 Namieszałaś xD Oby coś się działo!! Niech Marc choć raz w życiu był zazdrosny i walczył o Vicki💖💖😂💖 Paulo....hm...ciekawa postać💖💖

    OdpowiedzUsuń
  2. Namieszałaś, ale to u Ciebie normalka. :p Czekam na następne rozdziały. ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. A mogłabyś dodać zdjęcie Paulo? Proszę ;) Jeśli chodzi o opowiadanie to ja kibicuje teraz Fabio, a niech Marc i sobie będzie zazdrosny, zachował się jak idiota i tyle. Co do szkoły... Ja mam nową klasę, w tym 5 znajomych z mojej poprzedniej klasy, a 11 z mojej miejscowości. Ale co do reszty to bardzo pozytywne wrażenia, same śmieszki :) Myślę, że to będą świetne 3 lata (pełne przypałów) ;) pozdrówki dla Ciebie <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Myśle ,że Ney coś namiesza :)

    NY

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za Twój komentarz :)