sobota, 27 sierpnia 2016

Rozdział 44

Celem każdej przyjaźni jest dawanie drugiej osobie siły,
 gdy tylko tego potrzebuje.


Od mojego wyjazdu z Sergim minęły już cztery dni. Coral w dniu wylotu pomogła mi się spakować. Wyprzytulała mnie i wycałowała. Zapewniła, że mam u niej pełne wsparcie. Byłam jej za to wdzięczna. Szybko mnie wtedy rozśmieszyła. Jest naprawdę kochaną osobą, a ja dziękuję Bogu, że mam takich wspaniałych przyjaciół. W samolocie, który lądował w Paryżu mój kochany braciszek wręczył mi list od Antonelli. Wzruszyłam się, ponieważ to było coś pięknego. Zresztą Sergiemu również byłam bardzo wdzięczna. Pojechał do Messich i mnie wytłumaczył, a oni zrozumieli. Mogłam od razu przyjść do Anto. Sergi na szczęście pozwolił mi używać tableta bo na telefon miałam zakaz. Zgodził się tylko na jednego sms-a do Anto. Po tych czterech dniach zrozumiałam, że nie powinnam wszystkich od siebie odtrącać. To również moi przyjaciele i nie ma opcji, żeby mnie zostawili. Nigdy mnie nie zawiedli... Ale o tym zaraz. Pamiętam, gdy otworzyłam kopertę i wyjęłam zgiętą na pół kartkę. Pismo poznałam od razu.

"W sumie nie wiem co mam dokładnie napisać. Sergi był u nas i wszystko wyjaśnił. Wiem jak bardzo go kochałaś... Kochasz. Jednak czasami to nie wystarcza. Może to lepiej, że tak się stało. Mogę z nim porozmawiać, jeśli chcesz, ale nie będę nic robiła bez twojej zgody. Po prostu nie mogę uwierzyć, że z tobą zerwał. Ale to nie może się równać z szokiem jakiego doznałam, gdy dowiedziałam się, że nikomu o tym nie powiedziałaś. Trzymałaś to w sobie. Uśmiechałaś się. Odbierałaś telefony i udawałaś szczęśliwą. Chodziłaś na studia i do pracy. Malowałaś się i żyłaś niby jak dawniej, kiedy w środku... Sama wiesz... Wiem co musiałaś czuć. Wiem i nie mogę znieść myśli, że mnie wtedy przy tobie nie było. Czasami trzeba się komuś wyżalić. Nigdy nawet bym nie pomyślała, że niepotrzebnie obarczasz mnie swoimi problemami. Na tym polega przyjaźń i miłość. Musisz mi mówić wszystko. Musisz mi to obiecać. Nie wiem co tobą jeszcze kierowało. Dlaczego nikomu nie powiedziałaś? Dlaczego do nikogo nie zadzwoniłaś? Mam kilka odpowiedzi na te pytania, ale nie wiem, która lub które będą prawdziwe.
1.Uważałaś, że to twój problem i nie chciałaś nikogo zasmucać.
2.Nie chciałaś litości, której nikt by ci nie okazał. Jedynie współczucie i pomoc.
3.Stwierdziłaś, że Marc zna nas dłużej i ty przestajesz być naszą przyjaciółką z miejsca. To nieprawda! To tak nie działa. Zawsze będziesz naszą przyjaciółką, moją siostrą.
4.Bałaś się, że też cię zostawimy. Wspominałaś mi kiedyś o tym jak to było z Adrianem. Jeśli historia powtórzyła się po raz kolejny to wiedz, że PRZEPRASZAM. Musisz również wiedzieć, że nigdy bym tego nie zrobiła. Ani ja. Ani Sergi. Ani Leo. Ani Coral. Ani Rafinha. Ani Rafa. Ani ter Stegen. Ani Daniella. I mogłabym tak wymieniać cały skład. Nikt! Powtarzam! Nikt nigdy by cię nie zostawił. Przyjaciele są na zawsze. Jeśli któryś z przyjaciół odszedł to nie był nigdy twoim przyjacielem.
5.Nie chciałaś, aby ktoś uznał cię za słabą. Jednak pamiętaj, że słabość to nie wyznawanie uczuć. To cholerna odwaga. Nic dziwnego, że byłaś smutna. Kochasz go i to jak najbardziej zrozumiałe.

Nie wiem czy trafiłam, ale myślę, że chociaż jeden z powodów wyżej kierował tobą, gdy milczałaś. Nie wiem co mam ci jeszcze napisać. Naprawdę nie wiem. Nie spodziewałam się tego. Tym bardziej, że opiekowaliście się razem Thiago, a to się stało tego samego dnia. To dla mnie niezrozumiałe. Jak można przestać kogoś kochać z dnia na dzień? Nie da się. Nie rozumiem co się stało i co nim kierowało. Jezu! Jestem beznadziejna. Zamiast cię wspierać i pocieszać ja paplam jak głupia. Ja nie mogę zrozumieć? A co dopiero ty... Myślę, że powinnaś zacząć uczyć się żyć bez niego. Obok niego, ale jednak bez. Na nim świat się nie kończy. Wiem jak to teraz dla ciebie niedorzecznie musi brzmieć, ale taka jest prawda. Może kiedyś to zrozumiesz. Zdaję sobie sprawę z tego jak to musi boleć. Znam cię i wiem, że masz zapewne sto myśli na minutę i nie wiesz co o nim myśleć. Zadajesz sobie te głupie pytania. Przestań. Naprawdę. Dla twojego dobra przestań. To trudne, ale wykonalne. Jesteś teraz na wspaniałym wyjazdem ze swoim bratem, przyjacielem, który NIGDY cię nie opuści. Ciesz się tym. Poznawaj nową kulturę, tradycje. Zwiedzaj zabytki. Smakuj lokalnych potraw. Wyślij mi pocztówkę :) I uśmiechaj się szczerze. Ale jeśli będziesz miała ochotę płakać to płacz i nie wstydź się tego. Jesteś silna. Wierzę w ciebie. Sergi mówił, że będziesz miała zakaz używania telefonu. Uważaj! Widzimy się, gdy wrócicie :) Wszystko będziesz mi musiała opowiedzieć. 


P.S tak dla jasności :) Nie mam ci za złe tego na stadionie. Teraz cię rozumiem. Jeśli mam być szczera pewnie też bym chciała uniknąć durnych pytań i bym się odcięła.


P.S.2! Kocham cię!


P.S.3!Leo też!


P.S.4!Thiago tym bardziej!


P.S.5!Już tęsknię!


Twoja siostra <3"



Ten list niesamowicie mnie poruszył. Znała mnie jak nikt inny. Choć całkowicie nie zmieniłam wtedy swojego myślenia to wiele mi ten list pomógł. Sergi zgodził się, abym wysłała sms-a do Anto.


"Wszystkie odpowiedzi są poprawne. Nie będę kłamać. Jeszcze nie do końca we wszystko wierzę, ale list mi bardzo pomógł. Zmienił trochę moje myślenie. Mam nadzieję, że zmienię je całkowicie na wyjeździe :) Obiecuję, że będę mówić ci o wszystkim. Zawsze i na zawsze siostro. Kocham cię i dziękuję. Ja również tęsknię. Kocham ciebie i Lio i Thiago. Kocham was po prostu. Pozdrów ich i sama się trzymaj siostrzyczko <3"

Z Sergim odbyłam kilka rozmów. Właściwie to rozmawialiśmy o wszystkim.  Wciąż miewałam fatalne nastroje, a raczej humory. Dużo o nim myślałam. Byłam gotowa nawet wejść na pokład samolotu i polecieć z powrotem do Barcelony. Miałam zamiar walczyć o naszą miłość, ale wtedy coś sobie uświadamiałam. On mnie nie kochał. Więc jaką naszą miłość? Jedynie moją. Powinnam pozwolić mu odejść bo go kocham, ale to jest bardzo trudne. Staram się ze wszystkich sił, ale nie umiem go wymazać ze swojej pamięci w tak krótkim czasie. Mam nadzieję, że może jednak zadzwoni i zapyta się chociaż jak u mnie. Ale dość o moim nieszczęśliwym zakochaniu. W Paryżu wylądowaliśmy z Sergim dokładnie po dwóch godzinach. W tym czasie dużo rozmawialiśmy. Wieczorem zameldowaliśmy się w pięknym hotelu, który był oddalony dosłownie pięć minut spacerkiem od wieży Eiffla. Spaliśmy w tym samym pokoju, ale na osobnych łóżkach. O ile można nazwać to spaniem. W hotelu byliśmy o godzinie dwudziestej pierwszej. Gdy tylko się wykąpaliśmy, zaczęliśmy rozmowy. Gadaliśmy do piątej nad ranem. Nie obyło się oczywiście bez mojego płaczu, ale tego właśnie potrzebowałam. Musiałam się wreszcie wygadać, wyżalić i wypłakać. Sergi rozumiał mnie jak nikt. Pomagał mi nie tylko rozmową, ale i szczerym uśmiechem, ciepłymi słowami, całusami, łaskotkami i przytulaniem, ale przede wszystkim swoją obecnością. Wyjaśniłam mu dlaczego się izolowałam. Zrozumiał mnie, ale zapewnił, że nigdy mnie nie opuści i ma gdzieś co Marc o tym pomyśli.
"Choć jestem pewien, że nie będzie miał nic przeciwko".
Wstaliśmy wtedy jakoś po trzynastej. Zjedliśmy lunch i poszliśmy zwiedzać. Pogoda nas nie rozpieszczała. Był już koniec listopada i robiło się zimno. Jednak wjazd na wieżę Eiffla okazał się niesamowitym przeżyciem. Nigdy jakoś za specjalnie nie jarałam się Paryżem. Większość osób twierdziło, że to miasto zakochanych i tak dalej, ale dla mnie zawsze było jedynie stolicą Francji. Teraz mam inne zdanie. Uważam, że Paryż jest naprawdę pięknym miastem i nie kojarzy mi się tylko z Paris Saint-Germain. Ale symbol tej stolicy jakim niewątpliwie jest ta wysoka konstrukcja nie była jedynym co postanowiliśmy zwiedzić.  Luwr i katedra Notre-Dame okazały się równie wspaniałe.  Oczywiście Disney Land był przystankiem obowiązkowym. Wybawiliśmy się jak małe dzieci. Byliśmy także w kilku parkach. Mimo jesiennej pory zachwycały swoim pięknem. Było super. Robiliśmy sobie setki tysięcy zdjęć. Poprosiliśmy, aby pewien pan zrobił nam zdjęcie, ale on przez przypadek nagrał nasze wygłupy. Powstał z tego przepiękny gif. Wrzuciłam go na Instagrama z dopiskiem: "Rodzina <3". Sergi, gdy to zobaczył wyściskał mnie za wszystkie czasy. Następnego dnia udaliśmy się na małe zakupy. Wstąpiliśmy też do prawdziwie paryskiej kawiarenki. Zakupiliśmy po drodze pocztówki, które wysłaliśmy na najbliższej poczcie do Anto, Leo, Thiago oraz do Cor. Potem wróciliśmy do hotelu i udaliśmy się z bagażami na lotnisko.
Tym razem lecieliśmy do Amsterdamu. Szczerze mówiąc zawsze chciałam go zobaczyć. Byłam bardzo podekscytowana tym wyjazdem. W Holandii znaleźliśmy się po półtorej godzinie lotu. Oczywiście spędziliśmy go na wygłupianiu się. W hotelu zostawiliśmy tylko nasze walizki i od razu ruszyliśmy w miasto. Najpierw poszliśmy na obiad. Wybraliśmy holenderskie dania, które muszę przyznać nawet mi smakowały, ale zdecydowanie wolę kuchnię hiszpańską. Najedzeni udaliśmy się do Lunaparku. Oboje jesteśmy uzależnieni od takich atrakcji. Podobało mi się tam, ale chcieliśmy jeszcze pozwiedzać, więc musieliśmy w końcu stamtąd wyjść. Udaliśmy się do ogrodu zoologicznego, który zachwycił zarówno mnie jak i Sergiego. Choć wtedy przypomniało mi się, gdy byliśmy z Rafinhą, Rafą, Sergim, Coral i oczywiście z Marciem w zoo. To był piękny czas. Choć wiedziałam, że muszę się pogodzić z faktem, że co było to minęło i już się nie odstanie. Zwierzątka niewątpliwie poprawiły mi humor. Następnym przystankiem był Plac Dam. Potem Amsterdam Dungeon. To tak jakby ogromny dom strachów. Niesamowicie dużo efektów. Bałam się jak nigdy. Krzyczałam, wrzeszczałam, piszczałam i tuliłam się do mojego towarzysza. Rzecz jasna ani razu nie puściłam jego ręki. Chłopak miał niezły ubaw ze mnie. Przystankiem obowiązkowym było Muzeum Piwa "Heineken Experience". Było ekstra! Świetnie wyglądał również Pałac królewski. Jednak to kanał wodny podbił nasze serca. Kolejne zdjęcie zostało wrzucone na portale społecznościowe. Tym razem to Sergi je zamieścił. Podpisał je: "Amsterdam i rodzeństwo :) Jest super :D". Kupiliśmy dla Messich i Coral kartki pocztowe i ponownie je wysłaliśmy z pozdrowieniami. Wróciliśmy do hotelu i położyliśmy się spać. O godzinie dziewiątej mieliśmy kolejny samolot. Bardzo mi się podobała ta wycieczka.
Do Mediolanu dotarliśmy na drugie śniadanie, a dokładnie na jedenastą. Pierwszym przystankiem podczas naszej włoskiej przygody była najsłynniejsza mediolańska katedra. Była ogromna i zaprojektowana w naprawdę świetnym stylu. Zamek "Sforzesco" również był fajną atrakcją, ale wtedy nadal żyłam tą katedrą. Bardzo mi się podobała. Brera i jej ogród botaniczny oraz galeria sztuki wręcz mnie zachwyciła. Kanał wodny był równie piękny co ten w Amsterdamie. Byliśmy także w Planetarium, gdzie oboje doświadczyliśmy takich przeżyć po raz pierwszy w życiu. Potem przyszedł czas na pizze. To było to na co czekaliśmy cały czas. Okazała się bardzo pyszna. Naprawdę włoska. Następnie zamówiliśmy jedną porcję spaghetti i raviolo. Musieliśmy spróbować także włoskiego espresso. Wszystko było wyśmienite. Pałac był czymś niesamowitym jak dla mnie. Wstąpiliśmy do wielu bazylik i kościołów, a naszym wygłupom nie było końca. Oczywiście pamiątkowe pocztówki dla naszych bliskich zostały wysłane. Zdjęcie również było obowiązkowe. Moje było oczywiście bardzo artystyczne rzecz jasna. Przynajmniej tam mogłam poszaleć ze strojem. W końcu to Mediolan!
W nocy lecieliśmy do Wenecji. Po dwóch i półgodzinie byliśmy na miejscu. Znowu dopadła nas gehenna. Widziałam, że Sergi tęskni za Coral. Siedzieliśmy na hotelowych łóżkach i patrzyliśmy w telewizor. Myślę, że żadne z nas nie oglądało.
-Tęsknisz za nią- odezwałam się nagle. Pamiętam jego zaskoczoną minę, gdy to powiedziałam.
-Co?- zapytał zdziwiony.
-No za Coral- podpowiedziałam.
-Aaa... Tęsknię za nią bo ją kocham, ale właściwie myślałem o czymś innym- wyznał.
-O czym?- zapytałam. Tym razem to ja byłam iście zdziwiona.
-Pamiętasz co mi powiedziałaś wtedy w samochodzie?- wciąż mówił zagadkami. Nie miałam pojęcia o co mu chodzi i czemu tak owija w bawełnę. Wiem jedno. Od pewnego czasu stał się dla mnie bardzo opiekuńczy. Co prawda zawsze był, ale teraz się to nasiliło. Zajmuje się mną, potrafi być poważny jeśli trzeba i rozśmieszyć, gdy nic na mnie nie działa. Obchodzi się ze mną jak z jajkiem. Wiem, że chce dobrze. Może to i lepiej. Obawiam się, że jedno niewłaściwe słowo mogłoby mnie załamać. Ostatnimi czasy jestem jak zaprogramowany robot. Jestem chwilami szczęśliwa. Kiedy zwiedzamy z Sergim o wszystkim zapominam. Jednak zdarzają się momenty, gdy idziemy do zoo, a właśnie w takim byłam z Marciem albo mijamy jakąś zakochaną parę. Jemy spaghetti, a mnie się przypomina jak razem je gotowaliśmy. Robiliśmy nawet razem makaron kiedyś. Byliśmy cali w mące. Wtedy, w takich chwilach tracę humor w jednej minucie. Potem znów się szczerze uśmiecham, ale przychodzi czas, aby wrócić do hotelowego pokoju. Tam, mimo usilnych starań mojego brata mój mózg jakby sam wiedział co jest dla mnie dobre, analizuje wszystko od nowa. Najgorsza jest chyba ta niewiedza. Dlaczego zerwał? Czy mnie kochał? Czy kogoś ma? Czy jestem dla niego za głupia? Za młoda? Za brzydka? Za gruba? I dlaczego udawał? Podczas naszej kłótni byłam niemalże pewna, iż mnie kocha. Dotknęłam policzka i przymknął oczy. Drgnął, gdy moja ręka spoczęła na jego. Teraz zaczynam rozumieć. On tak reagował bo nie chciał, abym go dotykała. Ale dlaczego? Dlaczego wtedy, gdy się kłóciliśmy powiedział, że mnie kocha? Dlaczego kłamał nawet wtedy?
-Mówiłam dużo rzeczy- stwierdziłam z lekkim uśmiechem, który zgasł, gdy tylko zobaczyłam jego minę. Był bardzo poważny.
-O wyjeździe i o tym, że można kogoś przestać kochać z dnia na dzień- powiedział- Naprawdę chcesz wyjechać?- zapytał. Był smutny i bał się odpowiedzi, ale nie mogłam go okłamywać. Muszę być z nim szczera bo jest dla mnie jedną z najważniejszych osób, a ich się nie okłamuje.
-Myślałam o tym. Nie wiem na razie co zrobię. Jeśli mam być szczera to nie chcę wyjeżdżać. Wmawiam sobie, że to przez studia i tak dalej, ale nie. Ja po prostu chcę być blisko niego. Nie wiem dlaczego i nie wiem po co skoro on mnie nie kocha, ale chcę. Poza tym nie wiem czy bym poradziła sobie bez ciebie, Coral, Anto i Leo. Nie wiem czy dałabym radę- wyjaśniłam.
-Dałabyś. Jesteś cholernie silna. Rozumiem cię, że chcesz być obok niego. Kochasz go i to zrozumiałe. Ale dlaczego powiedziałaś, że można przestać kochać z dnia na dzień? Nie daje mi to spokoju- chciał wiedzieć. Powinien znać prawdę. Wiedziałam o tym doskonale.
-Powiedziałam tak wtedy bo myślałam o Marcu... Że to on odkochał się we mnie z dnia na dzień, ale to nie jest możliwe. Chyba, że... Chyba, że nigdy się tej osoby nie kochało. On mnie nie kochał. Może nie chciał mnie skrzywdzić. Może pomylił zakochanie z przyjaźnią. Nie wiem. Naprawdę nie wiem. Ale wiem jedno. On mnie nie kochał. Nauczył się mówić "kocham cię" z taką łatwością i z udawaną miłością, że wierzyłam mu jak w nic innego. Kłóciliśmy się, gdy chciał ze mną zerwać. Powiedział mi wtedy, że byłam, jestem i będę jedyną kobietą, którą kocha. Kłamał nawet wtedy- wyżaliłam się i zalałam się łzami. Bolało mnie to. Myślę, że mniej bym to przeżyła, gdyby od razu powiedział mi, że mnie nie kocha i że chce się rozstać. Tylko pomyśl... W jednej chwili słyszysz, że jesteś tą jedyną, a dwie minuty później z tobą zrywa. Nie rozumiałam go i nie wiedziałam czy kiedykolwiek zrozumiem.
-Co?!- Roberto był widocznie zszokowany. Rzadko go można było widzieć, aż w takim stanie. Byłam przekonana, że Marc mu wszystko dokładnie opowiedział, ale widocznie się myliłam.
-Przez jakiś czas nawet myślałam, że nie wiem... Chce mnie przed czymś chronić i dlatego tak się zachował, ale... Teraz wiem, że nigdy mnie nie kochał- powiedziałam. Serce bolało, ale nie mogłam nic na to poradzić. Rozmawialiśmy znów do rana. Nawet nie wiem kiedy usnęliśmy wtuleni w siebie. Chyba potrzebowałam czyjeś bliskości. Kolejny dzień był cudowny. Wenecja to niesamowite miasto. Ubrałam się, a Sergi narzekał i kręcił głową, że zmarznę. Po zjedzonym włoskim śniadaniu znów szliśmy zwiedzać. Na pierwszy ogień poszedł Plac świętego Marka. Znajdował się tam pałac, bazylika, muzeum i kościół. Jednak szczególną uwagę przykuwały gołębie. Były dosłownie wszędzie. Kupiliśmy od jednej ze starszych pań ziarna dla ptaków i im rzucaliśmy. Następnie przyszedł czas na Pałac Dożów. Powtórzę się, ale muszę to powiedzieć: kocham włoską architekturę. Na moście Rialto zdjęcia były obowiązkowe. Zwiedziliśmy wtedy naprawdę wiele. Popołudniu udaliśmy się na przejażdżkę gondolą. Zdjęcia wychodziły cudowne. Było pięknie! Wróciliśmy do hotelu, a tam mój przyjaciel oznajmił mi, że idziemy do opery.
-Ale my nawet włoskiego nie znamy- powiedziałam ze śmiechem.
-I o to chodzi. Można się trochę ponabijać. Będzie świetnie- zachęcał. Pokręciłam głową ze śmiechem i poszłam się szykować. Musiałam jakoś wyglądać. Nie dość, że jesteśmy we Włoszech, gdzie każdy chodzi modnie i stylowo ubrany to jeszcze idziemy do opery, gdzie muszę się odpowiednio ubrać. Po wykąpaniu się wysuszyłam włosy i je trochę podkręciłam. Następnie pomalowałam oczy i usta cielistą szminką. Potem przyszedł czas na ubranie się. Sergio prezentował się obłędnie w swoim granatowym garniturze i białej koszuli.
-Wow. Wyglądasz obłędnie- usłyszałam miły komplement. Uśmiechnęłam się do niego i spojrzałam z wdzięcznością.
-Ty też wyglądasz jak milion dolców- powiedziałam.
-Tylko milion?- zażartował. Oboje zaczęliśmy się śmiać. Zeszliśmy na dół, a tam poprosiliśmy miłą recepcjonistkę, aby zrobiła nam zdjęcie. Jedno wrzucił Sergi, a drugie ja. Zamówiliśmy taksówkę i udaliśmy się w stronę opery. Wieczór byłby udany, gdyby nie fakt, że niestety, ale kilka osób rozpoznało nie tylko piłkarza, ale i na moje nieszczęście mnie. Odpadały wygłupy, śmianie się lub wyjście, gdy nam się nie spodoba. Jednak nie było tak źle. Oczywiście przed wyjściem z opery czekała na nas chmara fotoreporterów, którzy czekali na nasz chociażby najmniejszy błąd. Dyrektor mediolańskiej opery był bardzo miły i pokazał nam tylne wyjście, dzięki czemu wyszliśmy stamtąd bez zdjęć. Poszliśmy jeszcze na kolację, gdzie założę się, że byliśmy obserwowani. Oficjalna wersja dlaczego Sergi nie trenuje to "fakt", iż ma problem z mięśniem u lewej ręki i musi odpocząć. Taaak... On i problem z mięśniem... Jasne. Enrique jest kochany, ponieważ o wszystko zadbał. Nie robił żadnych problemów. Po prostu się zgodził. Wróciliśmy do naszego pokoju. Byliśmy padnięci. Od razu położyliśmy się do łóżek. Nawet się nie myliśmy. Zdjęliśmy tylko wczorajsze ubrania i tyle.
Kilka godzin później obudził mnie mój przyjaciel. Pamiętam, że spojrzałam na zegarek. Wskazywał on piętnastą. Wyspałam się za wszystkie czasy. Wtedy wróciliśmy z Sergim grubo po trzeciej, więc nic dziwnego. Włóczyliśmy się po mieście i podziwialiśmy.
-Leć pod prysznic bo ja już byłem- zarządził pomocnik. Miał wielki uśmiech przyklejony do tej swojej ślicznej buźki, którym zarażał wszystkich wokół.
-Znęcasz się nade mną- jęknęłam, ale wstałam. Wzięłam chłodny prysznic, po którym czułam się jak nowo narodzona. Ubrałam się we wcześniej przygotowaną odzież. Włosy wyprostowałam. Wyszłam z łazienki i okręciłam się wokół własnej osi.
-I jak?- zapytałam mojego ulubionego brata.
-Wspaniale bella- powiedział i zaczął ze mną tańczyć, ponieważ właśnie leciała jakaś żywiołowa włoska piosenka. Tego dnia poszliśmy do restauracji. To był nasz ostatni dzień. Dzisiaj już wracamy. Było pięknie, ale wszystko, co piękne szybko się kończy. Spacerowaliśmy po parku, gdy się zatrzymałam.
-Sergi?
-Tak?- odwrócił się zdziwiony.
-Dziękuję- powiedziałam ledwie słyszalnie, ale on usłyszał. Uśmiechnął się i szybko mnie przytulił.
-Nie masz za co. Od tego są przyjaciele i... Brat- stwierdził.
-Dziękuję za ten wyjazd, za to, że byłeś i jesteś. Za to, że nigdy mnie jeszcze nie zostawiłeś i nie zawiodłeś. Za to, że mogę na ciebie zawsze liczyć. Za to, że próbujesz jak możesz, abym wróciła do normalnego życia. Dziękuję ci za wszystko braciszku- wyznałam i mocniej go przytuliłam.
-Zaraz będę płakać- powiedział ze śmiechem, ale zauważyłam, że moje słowa go wzruszyły- Też cię kocham siostrzyczko i nie masz za co dziękować. Wiem, że zrobiłabyś dla mnie to samo, a nawet więcej- wyszeptał i podarował mi całusa w policzek. Poszliśmy na zakupy. Kupiliśmy kilka prezentów i ubrań. Następnie pojechaliśmy do naszego tymczasowego domu, a stamtąd na lotnisko. Lecieliśmy do prawdziwego domu. Do naszej Barcelony. Tam, gdzie już nie chcę się niczego bać. Tam, gdzie moje marzenia się spełniły. Tam, gdzie także prysły. Tam, gdzie spotkało mnie szczęście. Tam, gdzie znalazł mnie smutek. Przede wszystkim tam, gdzie jest moja rodzina. Kocham to miasto i się z niego nie ruszam. Bo po co? Takie jest życie. Chyba każdy człowiek kiedyś się z kimś rozstał. Muszę żyć dalej. Wciąż go kocham, ale nie mogę stać ciągle w tym samym miejscu. Już nie. Nasz samolot się opóźnił, więc siedzieliśmy na ławce z gorącą kawą w kubku i rozmawialiśmy.
-Myślę, że powinnaś przyjść na mecz- powiedział Sergi. Spojrzałam na niego spod rzęs- Musisz go zacząć widywać- dodał, a ja tylko głośno westchnęłam.
-Wiem, wiem o tym. Jeśli go nie będę widywała to każde nasze przypadkowe spotkanie będzie się kończyć moim płaczem, histerią i depresją na kolejny tydzień- oznajmiłam niechętnie.
-Ochh... Przesadzasz mała. To ci dobrze zrobi. Spotkasz się z dziewczynami. Porozmawiasz z chłopakami. Założysz koszulkę z nazwiskiem swojego brata. Będziesz dobrze się bawić- zachęcał, ale nie musiał tego robić. Ja sama wiedziałam, że muszę to zrobić. Inaczej nie ruszę z miejsca.
-I tak bym go spotkała. Nie mogę unikać przyjaciół, pracy i w ogóle całe swoje dotychczasowe życie przekreślić jedną kreską. Ale... Boję się. Boję się, że nie dam rady- stwierdziłam.
-Wiem o tym. Jeśli coś pójdzie nie tak to będę przy tobie. Będziesz mogła przyjść do mnie albo do Anto albo do Lio albo do Cor. My zawsze ci pomożemy. Pamiętaj o tym. Zawsze- wyszeptał, a wtedy usłyszeliśmy, że możemy wsiadać na pokład. Tak więc coś zrozumiałam. Musi być gorzej, aby było lepiej. Potem znów jest lepiej, aby mogło być gorzej. Choć ciężko jest się nam pogodzić z niektórymi decyzjami to trzeba stawić czoło przeciwnością losu. Patrzę w kolorowe niebo, które jest na wyciągnięcie ręki i chcę widzieć przyszłość. Na razie wszędzie widzę jego. Muszę dać sobie trochę czasu. Przede wszystkim muszę zacząć żyć. Chcę umawiać się z przyjaciółmi i innymi chłopaki. Poznawać nowych ludzi i... Właśnie wpadłam na świetny pomysł. Wyjęłam tableta i otworzyłam notatki. Sergi zaglądał mi przez ramię.
-Co robisz?- zapytał.
-Listę rzeczy- odpowiedziałam. Napisałam pierwszy punkt.
-Listę rzeczy? Co to za lista rzeczy, gdzie jest punkt pod tytułem pocałować nieznajomego chłopaka?!- był zdziwiony i oburzony, ale ja wiedziałam co robię. A przynajmniej taką miałam nadzieję.
-Zrealizuje wszystko z tej listy...- nie dane było mi skończyć.
-Ale po co?
-Żeby zapomnieć, żeby zacząć żyć normalnie jak każda inna dziewczyna w moim wieku, żeby mieć trochę rozrywki- wymieniałam, a on kręcił z niezadowoleniem głową.
-Oszalałaś- skomentował.
-Być może, ale będzie ciekawie- powiedziałam, a chłopak przymknął oczy i westchnął w ramach swojej dezaprobaty.
1.Pocałować nieznajomego chłopaka.
2.Upić się do nieprzytomności.
3.Zapalić...
-Co zapalić? Papierosy już palisz- Sergi był naprawdę zbulwersowany.
-Na pewno nie papierosy- odparłam.
-Słyszysz siebie? Narkotyki?! Vicki! Obudź się! Czy na ciebie trzeba wylać kubeł zimnej wody, żeby zaczęło do ciebie docierać?- starał się mi pomóc, ale w tamtej chwili tego nie rozumiałam. Chęć szybszego zapomnienia była dużo silniejsza, niż zdrowy rozsądek.
-Poproś o to Marca. Jemu świetnie to wychodzi- odparłam i wróciłam do listy.

1.Pocałować nieznajomego chłopaka.
2.Upić się do nieprzytomności.
3.Zapalić zioło.
4.Poderwać wykładowce.
5.Kupić motor.
6.Dać się złapać policji.
7.Wziąć udział w dooobreeej sesji zdjęciowej.
8.Chodzić na więcej imprez.
9.Poznać ludzi z uczelni.
10.Odwiedzić grób babci na święta.
11.Poderwać piłkarza z Realu.
12.Znaleźć lepsze mieszkanie.


Wylądowaliśmy, więc nie mogłam skończyć mojej listy, chociaż mam przeczucie, że zdołam wymyślić jeszcze więcej fajnych punktów. Przyjechała po nas Coral. Sergi mimo iż był na mnie zły to i tak wziął moje bagaże, choć usilnie protestowałam. Wsiedliśmy do samochodu modelki, ponieważ nie chcieliśmy robić zamieszania na lotnisku. Zakochani się ze sobą przywitali, a potem ja z przyjaciółką. Oczywiście nie obyło się bez inspekcji. Dziewczyna od razu zorientowała się, że mamy ze sobą dwie dodatkowe walizki.
-Wypoczęłaś Vicki? W ogóle jak się udał wyjazd?- spytała.
-Tak, było super- odpowiedziałam z uśmiechem.
-Byłoby super, gdyby nie twój debilny pomysł- stwierdził pochmurno Sergi.
-Sergi to nic złego. Chcę po prostu zacząć żyć- tłumaczyłam mu żałośnie.
-Stop! Jaki pomysł?- uciszyła nas Coral, gdy oboje już chcieliśmy coś powiedzieć.
-Daj mi tableta- powiedział piłkarz, a ja podałam mu moją własność- Po pierwsze pocałować się z nieznajomym chłopakiem. Serio? Malicka to nawet nie będzie pocałunek! Pocałować to się mogłaś z Marciem, a nie z byle jakim debilem,który poleci tylko na twój wygląd. Po drugie upić się do nieprzytomności. Po co? Jak tak bardzo tego chcesz to zrób to raz, gdy razem będziemy na imprezie i będę mógł cię pilnować. Po trzecie zapalić zioło. Dobrze się czujesz? Chcesz się wpakować w jakiś syf? Zastanów się! Narkotyki? Serio? Zawsze byłaś przeciwko. Po czwarte poderwać wykładowce. Zlituj się! Jezu czytam to i coraz to głupsze te punkty! Ile ty masz lat? Chcesz komuś rozbić rodzinę? Po piąte kupić motor. Nie chcę ci nic mówić, ale na to trzeba mieć prawko, a ty nawet samochodem nie jeździsz. Zastanówmy się dlaczego? A no tak... Nie masz prawka! Zrobisz to sam ci kupie taki jaki będziesz chciała, ale na razie zapomnij! Po szóste dać się złapać policji? Za co? No pytam się za co? Na motor wsiądziesz po pijaku czy naćpana? Po siódme wziąć udział w dobrej sesji zdjęciowej. Biorąc pod uwagę poprzednie punkty nie mam pojęcia co w twoim dzisiejszym słowniku znaczy słowo "dobra". Zresztą nigdy nie chciałaś brać udziału w sesjach. Po ósme chodzić na więcej imprez. Okej, jesteś młoda. Baw się, ale bez używek. Po dziewiąte poznać ludzi z uczelni. Wreszcie coś normalnego! Po dziesiąte odwiedzić grób babci na święta. To jest akurat wspaniały pomysł. Potrzebujesz tego. Po jedenaste poderwać piłkarza z Realu. Ja mam chociaż nadzieję, że mówisz o Realu Betis. Błagam cię Vicki! Po dwunaste znaleźć lepsze mieszkanie. Bingo! Pomogę jak tylko będę mógł- skończył swoją wypowiedź, gdy już wysiadaliśmy. Stanęliśmy przy samochodzie.
-Właśnie dlatego, że ten chłopak poleci tylko na mój wygląd to go pocałuję. Chcę spróbować. Do tej pory całowałam się tylko z kimś, z kim byłam na poważnie. Popatrz jak to się zawsze kończyło. Bez zobowiązań. Tak jest lepiej. Co do picia okej, możemy tak zrobić. Skoro nie chcesz, żebym paliła to wciągnę! Jeśli ma cię to tylko uspokoić! Nie chcę poderwać gościa, który ma żonę i dzieci tylko wykładowce. Myślisz, że każdy z nich ma rodzinę? Po co mi prawko? Mogę iść na nielegalne wyścigi i poprosić, aby któryś z nich mnie nauczył jeździć. Dobra sesja znaczy dobra. Nie martw się nie będę się rozbierać, a przynajmniej nie całkiem. Impreza bez używek? Proszę cię Sergi. I nie, nie chodzi mi o piłkarza z Betisu. Poderwę piłkarza z Realu Madryt. Nie wiem może Rodrigueza, Morate albo Ramosa. A za mieszkanie dziękuję. Chodźmy już bo zdania nie zmienię!- powiedziałam ostro.
-Nie możesz chociaż raz mnie posłuchać?!- krzyknął Sergi i oboje odwróciliśmy się w stronę bagażnika, aby wyjąć nasze walizki. Wtedy cała nasza trójka stanęła jak wryta. Coral próbowała nas uspokoić. Co chwila otwierała usta, a potem je zamykała, gdy któreś z nas głośniej krzyknęło.
-Hej- przywitał się Marc.
-Hej- odpowiedziałam cicho nawet na niego nie patrząc.
-Vicki!- zawołał Sergi.
-Cześć Marc. Sergi... Zostań tu. Ja z nią porozmawiam- zaoferowała Coral.
-Cześć Coral- odpowiedział Marc.
-Błagam cię kochanie wymyśl coś bo ja nie mam pomysłów- powiedział zrezygnowany, zatroskany i smutny. Cor smutno się uśmiechnęła i pobiegła do domu przyjaciółki, która już w nim była.


I jak wam się podoba? Trochę sobie podróżowali :) Co myślicie o pomyśle Victorii? I jak to wpłynie na jej przyszłość? Czy to całkiem bezpieczne? Co się może wydarzyć?
Tak poza tym muszę się Wam pochwalić- pierwszy raz przeczytałam dokładnie rozdział przed dodaniem xd
























3 komentarze:

  1. Ale Ty nas ostatnio rozpieszczasz tymi rozdziałami <3 jak zwykle stworzyłaś cudo, a Marc chyba ma coś z głową, bo inaczej tego wytłumaczyć nie potrafię. Hmmm poderwać piłkarza Realu powiadasz? :0 Ciekawie się zapowiada, nie powiem ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Po pierwsze - przepraszam, ale totalnie uciekł mi poprzedni rozdział! :o
    Wracając więc do samej treści ostatnich dwóch wpisów... Wzruszałam się i wściekałam. Współczuję Malickiej i rozumiem ją. Ale z drugiej strony rozumiem też Bartrę. Nie jest łatwo uwierzyć w to, że ktoś Cię naprawdę kocha i w pełni akceptuje, jeśli samemu ma się problemy z samoakceptacją. Wczuwam się w ich sytuację i dzięki temu niesamowicie się w to wciągam. Jestem ciekawa, jak to dalej pociągniesz i czy Marc postanowi jednak zawalczyć - jakkolwiek by to nie zabrzmiało - i odzyskać Vicki - bo, że ją kocha to jestem nawet więcej niż pewna. Miłość to takie drobne gesty, z których możemy sobie nawet nie zdawać sprawy, ale to właśnie one pokazują siłę uczucia. Także mam nadzieję, że się nie mylę i Vicki będzie szczęśliwa z Marciem i maleńkimi Bartrami. :D
    Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. No powiem ci że uwielbiam jak piszesz o podróżach aż mi się przypomniały nasze rozmowy! Kochany Sergi :(♥ Kocham go ♥ Niech Marc zawalczy a Vick niech nie wciąga ej...to by było złe....co sobie Marc pomyśli? A jeśli w coś się wpakuje przez to wciąganie i wyścigi? Nooo powiem ci xD że czeka cię wiele pisania :*

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za Twój komentarz :)