środa, 27 lipca 2016

Rozdział 40

"Nie lubię niepewności. Nie jestem z tych kobiet, 
które wciąż żyją pod znakiem zapytania. ja muszę mieć pewność 
- że będę Cię mieć w środę, piątek czy w Wielkanoc. 
Ja muszę wiedzieć czy Ty będziesz tu na pewno, 
bo muszę też wiedzieć, czy mam o co walczyć, 
i czy warto brudzić sobie życiorys kimś takim jak Ty."


-Opowiadaj, co się dzieje?- zaczęłam temat, a Anto głośno westchnęła. Mam nadzieję, że nie jest to nic poważnego. Chociaż po minie Antonelli już sama nie wiem czego mam się spodziewać.
-Martwię się o Leo. Dla niego występy w reprezentacji są bardzo ważne, a sama wiesz, że niestety, ale Argentynie nie idzie za dobrze. On się bardzo o to obwinia. Ludzie go wspierają, ale on sam sobie wmawia, że to jego wina. Nie mogę mu tego wytłumaczyć. Załamał się kompletnie po ostatnich meczach. Każdy zauważył, że to nie ten sam Leo. Odbył nawet rozmowę z trenerem, ale przez to był jeszcze bardziej zły na siebie. Ostatnio słyszałam jak rozmawiał przez telefon z bratem. Mówił Matiasowi, że go zaniedbuję. Faktycznie trochę tak było. Musiałam się zająć Thiago, a jemu nie wiedziałam co powiedzieć i jak pomóc. Chciałam go pocieszyć, ale nie miałam pojęcia jak to zrobić. On zaczął wychodzić z domu coraz częściej. Wolał zabrać gdzieś Thiago i mnie zostawić w domu. Tylko, że dopiero teraz wiem dlaczego. On poczuł, że mi już nie zależy. A ja po prostu nie chciałam go bardziej drażnić- gdy skończyła opowiadać to po jej policzkach ciekły łzy. Mimowolnie płynęły jak rzeka. Uśmiechnęła się smutno, a ja ją mocno przytuliłam. Wiem, że właśnie tego potrzeba jej w tej chwili.
-Naprawdę go kocham i nie chcę, aby czuł się przeze mnie źle. Wiem, że kryzysy się w związkach zdarzają, ale ja już go nie chcę. Niech ten kryzys weźmie sobie ktoś inny. Ja chcę Leo i naszą miłość- mówiła jak małe dziecko. Rozumiałam ją. Musiała czuć się paskudnie. Tym bardziej, że partnerka Lio jest bardzo wrażliwa. Poruszają ją najmniejsze gesty. Nie pomaga tutaj także fakt, że za Leo oddałaby życie. Zrobiłaby wszystko, aby on był szczęśliwy... Nawet jeśli oznaczałoby to, że sama będzie najbardziej nieszczęśliwą kobietą w całym wszechświecie.
-Miłość nadal masz. To, że macie kryzys nie oznacza, że Leo już cię nie kocha. Jestem pewna, że nigdy to się nie zdarzy. Mówiłaś, że musiałaś opiekować się Thiago- zaczęłam temat.
-Tak. Wiesz, był chory i marudził. Nie chciał jeść, wymiotował, gorączka, zły humor i tak dalej. Potem już mu się poprawiło, ale dalej był marudny. Musiałam stawać na rzęsach, żeby go zadowolić. Ulubione zabawki przestały być ulubionymi. Bajki, które zawsze oglądał były już beznadziejne. Zabawy, które sam wymyślał stały się okropne. Jedzenie było jego najgorszym wrogiem, a mamusia musiała być przy nim non stop. Leo też zajmował się małym, ale sama wiesz jak to wygląda. Dwa razy dziennie trening, przychodził zmęczony i zdołowany, a to miał jakieś spotkanie, sesję lub kręcił reklamę- opowiedziała. Było mi jej strasznie żal. Musiała ogarnąć wszystko sama. Nie mogła liczyć na niczyją pomoc. Czasami jest ciężko. Tym bardziej, że martwiła się o dwójkę najdroższych jej mężczyzn.
-Mam pewien pomysł- oznajmiłam- Kiedy ostatnio gdzieś byliście z Leo?- zapytałam. Anto chwilę się zastanowiła.
-Nie wiem, ale dość dawno. Nie liczę oczywiście wyjść, gdzie wypadało się pokazać jako para. Na randce nie byliśmy już dawno- westchnęła. Nie mogłam patrzeć w jej smutne oczy.
-Wyjdzie dzisiaj gdzieś. Jakaś restauracja, kino- zaproponowałam.
-Chętnie bym to zrobiła, ale co z Thiago? Nie mogę podrzucać go ciągle Shakirze- powiedziała zrezygnowana.
-Ja może nie mam dziecka, ale obiecuję ci, że zajmę się nim najlepiej jak tylko potrafię- dla mnie to nic wielkiego, a im przyda się taka mała odskocznia. Oboje tego potrzebują. Powinni porozmawiać i pobyć ze sobą.
-Ja wiem, że ty się wspaniale nim zajmiesz. Macie świetny kontakt, ale nie chcę ci robić problemu. Masz studia, egzaminy. W dodatku chłopaka piłkarza. Wiem jak trudno pogodzić te wszystkie rzeczy, a jesteś młoda i powinnaś się wyszaleć w klubie lub nawet na domówce- stwierdziła. Ona zawsze myśli o innych. Nie wiem jak ta kobieta to robi, ale jest wspaniała.
-Bądź choć raz w życiu egoistką!- rozkazałam- Dla mnie to nie problem. Na studiach mam trochę luźniejszy okres, a z Marciem mogę się spotkać w każdej chwili. Nie mamy do siebie daleko. Wiem, że sama mówiłam, że trudno nam to wszystko ze sobą pogodzić, ale dajemy radę. Teraz wy z Leo musicie dać- wyjaśniłam jej wszystko.
-Taka przyjaciółka to skarb- powiedziała rozanielona.
-Uważaj bo popadnę w samozachwyt- roześmiałyśmy się obydwie. Wreszcie zobaczyłam jej uśmiech. Szczery i piękny. Musi się udać. Muszą wreszcie wyjść na prostą- To zaraz opracujemy plan gdzie się wybierzecie. Informuję cię mamuśko, że po zwrot syna możesz się ubiegać dopiero jutro od godziny piętnastej. Wcześniej nie oddam- zarządziłam, a ona zaczęła się śmiać.
-Kocham cię wariatko. I wiesz co? Mam pomysł na randkę. Mamy takie miejsce, gdzie oznajmiłam Leo, że jestem w ciąży. To nad morzem w resturacji Mogłabym tam pójść z Lio- miała naprawdę dobry pomysł. To będzie genialne. Mam przynajmniej taką nadzieję.
-Wiesz jego ulubione dania, wino. Wszystko romantycznie- podłapałam jej pomysł. Zaklaskałyśmy w dłonie i wzięłyśmy się za planowanie randki. Oczywiście nie obyło się bez śmiechu i wygłupów. Anto znacznie poprawił się humor. Zadzwoniłyśmy do kogo trzeba było. Musiałyśmy wynająć restaurację tylko dla nic. To nie było zbyt trudne. Nazwisko Messi mówi samo za siebie. Argentynka jako wspaniała matka spakowała swojego synka na dzisiejszą nockę u mnie. Powiadomiła również opiekunkę w przedszkolu, że to ja go dzisiaj odbiorę. Jak dobrze, że jutro sobota. Inaczej musiałabym iść na uczelnię. Dzięki ci Boże za coś takiego jak weekend! Pomogłam przyjaciółce wybrać strój na wieczór. Dałam jej jakieś wskazówki dotyczące makijażu i fryzury.
-Zadzwoń, gdyby coś się działo. Kocham cię i dziękuję- powiedziała, gdy już miałam wychodzić z domu.
-Nie będzie takiej potrzeby. Też cię kocham i nie ma za co. Trzymam kciuki- wyszeptałam, gdy się przytulałyśmy. W końcu się rozstałyśmy i skierowałam się na przystanek. Musiałam odebrać przecież Thiago. Pytanie czy ja w ogóle trafię do tego przedszkola. Jeszcze mnie tam nie było. Puściłam się pędem przed siebie, gdy tylko zobaczyłam autobus, którym według Anto miałam dojechać na miejsce. Na szczęście kierowca na mnie poczekał. Podziękowałam mu i zajęłam miejsce przy oknie. Spojrzałam na ekran telefonu, który wskazywałam godzinę czternastą trzydzieści. Marc powinien właśnie skończyć trening. Muszę do niego zadzwonić, aby odwołać nasze spotkanie. Po kilku sekundach chłopak odebrał.
-Witam kochanie- przywitał się.
-Cześć ska... Skarpetko- dokończyłam, a on wybuchnął śmiechem.
-Skarpetko?- zapytał rozbawiony.
-To pierwsze co przyszło mi do głowy- wyjaśniłam również rozbawiona. Co ja mam w głowie?
-Miałem cichą nadzieję, że zapomnisz- oznajmił, a ja uśmiechnęłam się sama do siebie- Zaraz po ciebie przyjadę- dodał. Natychmiast spoważniałam. Nie chciałam, aby Marc się na mnie gniewał, ale nie mogłam zostawić przyjaciółki w potrzebie.
-No właśnie o to chodzi, że... No... Nie możemy się dzisiaj spotkać- powiedziałam niepewnie. Oj, zbiorę burę, zbiorę.
-Dlaczego? Stało się coś?- zapytał zmartwiony. Ochh... Niech ktoś przywali mi czymś ciężkim w głowę. On się o mnie martwi, a ja co? Mam wyrzuty sumienia, ale jeśli miałabym zrobić to samo po raz drugi to zrobiłabym to bez zastanowienia. Przyjaciele od tego są.
-Nie, nic się nie stało- zapewniłam szybko.
-Więc dlaczego dzisiaj nie masz dla mnie czasu?- zapytał.
-Obiecałam coś Anto i...- nie dane było mi dokończyć. Jest cholernie zły.
-Obiecałaś coś Anto?- zapytał niedowierzająco- A ja? Umawialiśmy się, a ty i tak mnie zlewasz?- nie mógł nic zrozumieć. Nie chciał rozumieć. Wiem, że gdyby wiedział jak jest to by nie był taki wściekły.
-Marc...- i znowu mi przerwał.
-Ja się staram, a ty? Zlewasz mnie, dzięki- w ostatnie słowo wlał tyle sarkazmu, ile chyba tylko zdołał- Nie chcę mi się z tobą gadać. Odezwę się może jutro- zakończył swoją wypowiedź i jednocześnie połączenie. Co za uparty osioł. Ughhh... Miałam ochotę rzucić tym telefonem o podłogę. Policzyłam w myślach do dziesięciu, ale i tak byłam zdenerwowana. Czy on może mnie posłuchać choć raz w życiu? Jeden pieprzony raz. I jak mógł pomyśleć, że go zlewam? Wysiadłam z autobusu i od razu zauważyłam przedszkole, do którego uczęszcza nie tylko Thiago, ale i synek Sofii i Luisa Suareza. Budynek był ogrodzony. Zadzwoniłam dzwonkiem. Ze środka wyłoniła się jakaś pani.
-Dzień dobry. Pani jest opiekunką któregoś z dzieci?- zapytała mnie podejrzliwie. Nic dziwnego. Tu chodzą dzieci różnych rodziców, którzy oczekują opieki na najwyższym poziomie.
-Nie. Nazywam się Victoria Malicka. Mam odebrać Thiago. Thiago Messiego. Antonella państwa informowała- odpowiedziałam. Byłam mega zestresowana, chociaż to nic takiego. Kobieta musiała mi zadać takie pytania.
-Proszę wejść- otworzyła mi drzwi, naciskając jakiś guzik. Pociągnęłam za klamkę i skierowałam się do środka- Zapraszam panią. Musi mi pani okazać dowód osobisty lub paszport, a ja muszę zadać pani kilka pytań. Dobrze?- poinformowała mnie uczciwie.
-Oczywiście- zgodziłam się uśmiechnięta.
-Skąd pani pochodzi?
-Z Polski.
-Gdzie obecnie pani mieszka?
-W Barcelonie.
-Obok kogo?
-Słucham?- zapytałam zdziwiona. O co tu chodzi?
-Pani Antonella przekazała mi te pytania. Proszę odpowiedzieć- powiedziała z uśmiechem.
-Obok Marca i Sergiego- odpowiedziałam w końcu. 
-Zgadza się- oddała mi dowód- Zaraz zawołam Thiago- powiedziała i już jej nie było. Po chwili wróciła, trzymając chłopca za rączkę. Ten szybko się jej wyrwał i rzucił się w moim kierunku.
-Cioooociaaa!- krzyknął, a ja go podniosłam i okręciłam wokół własnej osi, a następnie pocałowałam. Wtulił się we mnie jak w koalę, a ja odwzajemniłam ten mocny uścisk.
-Mogłam pani nie przepytywać tylko pójść po Thiago i wszystko byłoby jasne- stwierdziła roześmiana przedszkolanka. Chwilę z nią porozmawiałam, gdy mały się ubierał, a potem oboje się z nią pożegnaliśmy i wyszliśmy z przedszkola.
-Ciociu- zaczął chłopiec.
-Tak?- cały czas trzymał mnie za rączkę i grzecznie przy mnie maszerował.
-A czemu mama mnie nie odebrała?- spytał. No tak, powinnam mu to od razu wyjaśnić.
-Zaproponowałam twojej mamie, że dzisiaj z tobą spędzę trochę czasu, a mamusia wtedy odpocznie z tatusiem. I wiesz co? Zgodziła się, żebyś u mnie spał, ale nie wiem czy ty chcesz szkrabie- odpowiedziałam. Teraz tylko czekać na jego reakcję. Może albo zacząć płakać, że chce iść do swojego domu albo zacznie się cieszyć.
-Super! A wtedy mamusia będzie odzywać się z tatusiem? Bo wiesz ciociu oni chyba się pokłócili, ale nie chcą mi powiedzieć- oznajmił smutny. Zrobiło mi się go po prostu żal.
-Szkrabie oni się nie pokłócili. Czasami tak między dorosłymi bywa, że nie umieją porozmawiać ze sobą o problemach. Pamiętasz jak mówiłeś mi, że pewien chłopiec zabiera ci zabawki?- zapytałam.
-Pamiętam, powiedziałaś, żebym z nim porozmawiał, że nie podoba mi się jego zachowanie, a teraz bawimy się razem- jaki on jest mądry.
-Widzisz i po sprawie, prawda? Ale na początku nie wiedziałeś co masz zrobić. Twój tatuś ma problem bo myśli, że nie jest już najlepszym piłkarzem, a to przecież nie prawda. Nie wiedział jak powiedzieć o tym twojej mamie, więc się do niej nie odzywał- wyjaśniłam.
-A powiedziałaś mamie, żeby to ona porozmawiała z tatą?- przejęty zadał pytanie. Cicho się zaśmiałam.
-Powiedziałam. Ale dość tych smutków. Idziemy an gorącą czekoladę? Tutaj mają dobrą- zaproponowałam, gdy znaleźliśmy się blisko małej kafejki, która mieści się niedaleko mojej uczelni. Czasem odwiedzam ją z Fabio, gdy razem idziemy na wykłady lub z nich wracamy. Synek młodej pary chętnie się zgodził i weszliśmy do środka.



No i zakończę w tym momencie, ponieważ... Mama każe kończyć bo rano muszę wstać XD Powód godny... Mnie XD Postaram się dodać coś jutro :)

P.S prosiłyście o zdjęcie Fabio :) Bądźcie pewne, że on nie będzie przypadkową postacią w tym opowiadaniu :)






























7 komentarzy:

  1. Awwwe💖 Ugh...Marc.😖Vicki taka jak ty wyobraziłam sobie Anto jako ja i ty jako Vicki..💖💖💖💖💖 Mega💖🌞 Mój Thiago💖💖

    OdpowiedzUsuń
  2. Czyżby Fabio miał namieszać ? Rozdział świetnyyy ������/ wierna czytelniczka

    OdpowiedzUsuń
  3. No, ten Fabio jest mega przystojny... On namiesza zdecydowanie, tak coś czuje ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Osz Ty wredoto! W takich momentach przerywać? Ugh..
    Ja bym tam nie miała nic przeciwko, żeby Marc razem z nią zajął się wieczorem Thiago. :)
    Czekam na następny. ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. No to Marc nagotował sobie bigosu...a ten Fabio napewno coś namiesza tylko pytanie czy jest to dobra duszka czy typ z pod ciemnej latarni ???

    NY

    OdpowiedzUsuń
  6. O niee przesadziłaś z Fabio ♥ hahahah Czy to jest ten Nick ? Aaaaaa!

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej ;) jestem nowa na twoim blogu i hmmm.. Jestem pod wielkim wrażeniem talentu. Kiedyś pisałam na innym.koncie opowiadania. I teraz miałam.ochotę jakieś przeczytać na twoje wpadłam dzisiaj rano i przeczytałam je przez cały dzień *-* jestem w zachwycona. I nie przeszkadza mi nawet godzina o której koncze go czytać. Masz naprawde talemt dziewczyno. I mam nadzieje że Marc przyjdzie do niej i pomoże jej przy Thiago no i że się pogodzą ;) długo czekałaś aż będą razem ale to nawet dobrze. To kształtuje charakter autorki i tego bloga. Nie ugięłaś się gdy czytelniczki mówiły nie które że długo już zwlekasz i to było piękne.. Od przyjaciół do najlepszej pary w Barcelonie. Czekam na kolejny i błagam nie skłóć ich Ze sobą ;) już starczy anto u leo ;)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za Twój komentarz :)