niedziela, 22 maja 2016

Rozdział 31

"Nie jestem księżniczką, ani nie jestem piękna. 
Jestem zwykłą dziewczyną, która potrzebuje tylko osoby,
 dla której będzie najważniejsza."


Obudziłam się w jego ramionach. Zaspana, ale szczęśliwa. Czasami budzisz się i wiesz, że to będzie twój dzień. Tak było i tym razem. Byłam pewna, że dziś należy do mnie. Nie była to kwestia godziny, dnia, szczęśliwej liczby lub innych rzeczy, w które wierzą inni ludzie. Ja po prostu przespałam całą noc spokojnie. Nie budziłam się w środku nocy. Ostatnio była to dla mnie rzadkość. Przynajmniej raz w tygodniu miałam jakiś okropny koszmar. Jednak czułam, że to się kończy. Już wszystko będzie dobrze. Obudzić się po spokojnie przespanej nocy i ujrzeć bliską osobę obok siebie to niezwykłe uczucie.
-Dzień dobry mała- usłyszałam jego melodyjny głos. On również miał chyba dobry humor. Uśmiech nie schodził mu z ust.
-Dzień dobry duży. Długo już nie śpisz?- zapytałam, ponieważ niewątpliwie obudził się pierwszy.
-Dłuższą chwilę, ale byłaś do mnie tak przyssana, że nie miałem się jak ruszyć- powiedział i zaczął się śmiać. Gdyby ktoś go nie znał, mógłby pomyśleć, że zachowuje się okropnie. On jednak robił mi tylko na złość. Uwielbia się ze mną przekomarzać.
-To ty mnie nadal obejmujesz kotku- oznajmiłam z uśmiechem na ustach i chciałam zejść z łóżka. Stałam na materacu i chciałam tak przejść, aby nie zmiażdżyć nóg obrońcy Barcelony i aby nie upaść. To się nie udało i to nie z mojej winy. Marc złapał mnie za nadgarstek i pociągnął w dół.
-Jak zwykle subtelny- stwierdziłam, a on przekręcił głowę na bok i uśmiechnął się pod nosem.
-Jak zwykle ucieka- powiedział i się na mnie położył. Podpierał się zdrową ręką i kolanem. Nawet nie chcę wiedzieć jak my wyglądaliśmy.
-Jesteś stuknięty- powiedziałam przez śmiech.
-Muszę ci jakoś dorównać wariatko- stwierdził niby od niechcenia.
-Zaraz tu wparuje Sergi i zapytania czy znowu o czymś nie wie- powiedziałam rozbawiona.
-On zawsze przerywa w najmniej odpowiednich momentach.
-Przyzwyczajaj się- rzuciłam u wyszłam spod niego. On tylko cicho jęknął i położył się leniwie na plecach. Poszłam do łazienki. Po porannej toalecie, ubrałam się. Włosy związałam w luźnego kucyka. Wyszłam właśnie z łazienki i zobaczyłam, że Marc nadal leży na łóżku, ale był już ubrany i mam nadzieję, że umyty. Miałam już mu coś powiedzieć, gdy zadzwonił mój telefon. Na wyświetlaczu zobaczyłam zdjęcie Anto, wiec szybko odebrałam.
-Co tam kochanie?- zapytałam wesoła. Marc wtedy zastygł w bezruchu. Jaki on jest głupi! Chciało mi się z niego śmiać. Jednak postanowiła zachować powagę.
-A dobrze. Dzwonię, żeby ci przypomnieć, że miałyśmy dzisiaj iść do tej szkoły tanecznej, ale jak nie chcesz zostawiać swojego ukochanego samego to mogę iść sama i potem ci zdać relację przy winku- powiedziała. Chciałyśmy się zapisać na lekcję tańca latino. Obydwie od jakiegoś czasu o tym myślałyśmy i postanowiłyśmy, że możemy spróbować.
-O której idziemy?- spytałam z uśmiechem na ustach. Już nie mogłam się doczekać.
-O 15 pod domem twojego piłkarza?- odpowiedziała pytająco. Wypowiadając dwa ostatnie słowa próbowała się nie roześmiać. Co za kobieta! 
-Mnie pasuje- odpowiedziałam. Wtedy kątem oka spojrzałam na Marca. W tym momencie stał oparty o łóżko i uważnie mi się przypatrywał. Dużo mnie kosztowało, aby nie wybuchnąć śmiechem.
-A zmieniając temat to jak dzisiejsza noc minęła?- zapytała rozbawiona, a ja stwierdziłam, że mogę jeszcze trochę podrażnić Marca.
-Myślałam o tobie- powiedziałam nieco ciszej, ale na tyle głośno, aby piłkarz to usłyszał.
-Ćpałaś coś mała?- Anto nie wiedziała o co chodzi. Mam nadzieję, że ogarnie bo inaczej wyjdę na idiotkę. Nie żebym nią nie była, ale...
-To słodkie- stwierdziłam uroczo. Marc zaciskał już dłonie w pięści.
-Dobra są dwie opcje, które wyjaśnią twoje zachowanie. Jesteś stuknięta i poraziła cię klata Marca albo ten osobnik stoi obok i podsłuchuje- oznajmiła. Bingo!
-Druga opcja jest bardziej kusząca- powiedziałam uwodzicielsko. Anto chyba chciała coś powiedzieć, ale nawet nie wiem co bo ktoś wyrwał mi telefon z ręki. Oczywiście tą osobą był Bartra. 
-Zadzwoń jeszcze raz, a nogi z dupy ci powyrywam!- krzyknął zły do telefonu, a ja wybuchnęłam śmiechem. Anto musiała coś do niego powiedzieć bo jego mina zmieniła się w jednym momencie. Widać było, że był zakłopotany. 
-Przepraszam Anto. Dobrze. Pa- pożegnał się z nią, a ja wyciągnęłam rękę po telefon. Nadal byłam bardzo rozbawiona. Marc z niechęcią zwrócił mi moją własność. Założę się, że gdyby miał zdrową rękę, drażniłby się ze mną i odzyskanie telefonu nie poszłoby mi tak łatwo. 
-Anto kazała ci przekazać, że będzie o 15- powiedział- Czemu mi to robisz niedobra kobieto?- zapytał i się we mnie wtulił. To było tak miłe, że aż brak słów. Mocno go przytuliłam.
-Ale co?- spytałam bo nie byłam do końca pewna o co mu teraz chodzi.
-Znęcasz się nade mną. Myślałem, że gadasz z jakimś facetem- wyjaśnił. Z jednej strony się cieszyłam, ale z drugiej...
-Nie jesteśmy razem- przypomniałam mu. Przez chwilę panowała cisza. Marc chyba myślał, co ma mi odpowiedzieć. Ewentualnie nie chciał już nic mówić.
-Co nie zmienia faktu, że musiałbym najpierw poznać twojego faceta. Zabrałbym go do lasu i sprawdził w walce z niedźwiedziem. Potem wymyśliłbym 101 zadań sprawdzających i po zdaniu mojego egzaminu mogłabyś się z nim spotykać- stwierdził, a ja cicho zachichotałam.
-Nie wiem czy ktokolwiek poradziłby sobie z niedźwiedziem głupku- zauważyłam.
-Dlatego dla pewności walczyłby z trzema niedźwiedziami- oznajmił dumny ze swojej wypowiedzi.
-Dobrze, że nie z dziesięcioma- znowu zapanowała cisza.
-A tak na poważnie... Gdybym upewnił się, że cię kocha to nie miałbym nic przeciwko temu- powiedział. Słyszałam jak głośno przełyka ślinę.
-Twoja laska nie miałaby tak dobrze- stwierdziłam.
-Dlaczego?- zdziwił się. Chyba nie spodziewał się w ogóle czegoś takiego z moich ust.
-Bo musiałaby żyć nie tylko z tobą, ale i ze mną. Nie zrezygnowałabym z ciebie- odpowiedziałam. Mogłabym przysiąc, że właśnie się uśmiecha.
-Ja z ciebie też- zapewnił. Poprzytulaliśmy się jeszcze trochę, a potem zrobiłam nam śniadanie. Następnie dałam piłkarzowi leki i zmieniłam mu opatrunek. Nadal udawał, że nic go nie rusza. Jest uparty jak osioł. Poszłam do domu po torbę sportową, do której spakowałam wszystko co będzie potrzebne mi na pierwszy trening. Przyszłam z powrotem do Marca i usiadłam obok niego na kanapie. Chłopak przyciągnął mnie jedną ręką do siebie, tak abym oparła się o niego plecami. A że piłkarz prawie leżał to i ja sobie poleżałam. Oczywiście ściągnął mi z włosów gumkę.
-Wiesz, że uwielbiam gdy masz rozpuszczone włosy- wyszeptał mi do ucha i zaczął bawić się moimi włosami. Nie przeszkadzało mi to. W sumie to nawet lubiłam, gdy to robił.
-Zauważyłam- powiedziałam z uśmiechem na ustach.
-A tak w ogóle to mogę wiedzieć, gdzie idziesz z Anto?- zapytał niepewnie. Chyba nie chciał wyjść na wścibską osobę. 
-Na pierwszy trening do szkoły tańca- odpowiedziałam. Chłopak wyraźnie się zdziwił.
-Szkoła tańca? Jaki styl?- zainteresował się.
-Latino- powiedziałam.
-Będziesz świetna- stwierdził i pocałował mnie w głowę. Z uśmiechem na utach, wtuliłam się w niego. Antonella weszła w tej chwili bez pukania do domu Marca. Na pierwszy rzut oka było widać, że jest zła. Za nią szedł zirytowany Leo.
-Cześć- powiedzieliśmy równocześnie z Marciem. Byliśmy trochę zdezorientowani takim widokiem. Wiadomo, że oni też się czasem kłócą, ale nie jest to do nich zbyt podobne. Poza tym jeszcze dwie godziny temu wszystko było dobrze. Anto była radosna jak nigdy.  
-Hej- rzucił Leo.
-Cześć- odpowiedziała Anto.
-Widzę, że przyprowadziłaś niańkę dla Marca- powiedziałam uśmiechnięta.
-Ejj! Nie potrzebuję niańki, ale w fifę mogę zagrać- stwierdził rozbawiony.
-Nie wiem. Przywiózł mnie i tyle- powiedziała oschło Argentynka.
-Okeeeej... To ja idę po torbę- stwierdziłam i wyplątałam się z objęć piłkarza. Po chwili przyszłam z torbą na ramieniu.
-Może was zawieziemy? Nie jest ci ciężko z tą torbą?- zapytał troskliwie Marc.
-To tylko strój, woda i buty- odpowiedziałam ze śmiechem.
-Wolałem się upewnić- stwierdził, po czym przytulił mnie i pocałował w czoło- Powodzenia- dodał.
-Nie dziękuję. Wrócę o... Jak wrócę. Jak coś to dzwoń- oznajmiłam.
-Będę czekał, ale nie śpiesz się. Zróbcie coś dla siebie- powiedział obrońca. 
-Mój kotek taki kochany- wyszeptałam mu do ucha. Chłopak musiał się nieźle schylić, ale co ja na to poradzę.
-Moja kochana myszka. Czekam- on także wyszeptał mi to cichutko do ucha. 
-I ty jej na to pozwalasz?- zapytał nie dowierzając Leo.
-Ale że co?- Marc był naprawdę zbity z tropu. Zresztą nie tylko on.
-Pozwalasz, żeby poszła na te zajęcia?- zapytał zły, zdziwiony i bezsilny. Zanim Marc zdążył mu cokolwiek odpowiedzieć, wtrąciła się Anto.
-Niektórzy mają do siebie zaufanie idioto- powiedziała, pociągnęła mnie za rękę i wyszłyśmy. Czekałyśmy właśnie na taksówkę, ponieważ nasza para trochę się spóźniła.
-O co poszło?- zapytałam. 
-Uważa, że nie powinnam tam tańczyć. Stwierdził, że ty nie jesteś w związku, więc ok, ale ja mam jakieś zobowiązania. Chociaż dziwi się Marcowi, że ci pozwolił. Uznał, że mu nie powiedziałaś, dlatego pojechał ze mną. Poza tym stwierdził, że on pójdzie do klubu i mnie zdradzi i będziemy kwita- mówiła rozemocjonowana. W pełni ją rozumiałam. Też byłabym na jej miejscu zła.
-To zwykły taniec. Jeszcze cię przeprosi, a jak nie to mu poprzestawiam tą buźkę- powiedziałam zdziwiona zachowaniem Lio. Przytuliłam przyjaciółkę.
-Ale nie psujemy sobie humoru. Ciekawe jak będzie na zajęciach- tak też zaczęłyśmy naszą rozmowę. Rozumiałam, że Antonella chociaż na chwile chce się od tego wszystkiego oderwać, dlatego nie poruszałam tematu Lionela. Po chwili przyjechała taksówka i ruszyłyśmy w drogę.

*W tym samym czasie*
-Nie rozumiem jak mogłeś się na to zgodzić! Przecież to najgłupszy pomysł na jaki wpadły! Jeśli Anto chciała wzbudzić we mnie zazdrość to się jej udało!- krzyczał jakby właśnie go zdradziła. Marc nie wiedział o co do końca chodzi przyjacielowi.
-To tylko taniec- powiedział i wzruszył ramionami. Nie widział w tym nic złego. Leo, który do tej pory chodził w kółko, stanął raptownie.
-Tylko taniec? A Vicki pokazała ci ten taniec?- zapytał.
-Nie, mówiła tylko, że to latino- zanim zdążył dokończyć Leo był już na górze. Po chwili wrócił z laptopem. Potem odpalił go bez słowa.
-Masz i patrz na ten niewinny taniec- powiedział wściekły. W trakcie oglądania Marc zaciskał zęby i pięści. Czuł jak żołądek mu się kurzy, a serce podchodzi do gardła. Jednak nie był zły, a zawiedziony i smutny. Pragnął wziąć Vicki w ramiona i jej tego zabronić, ale wiedział, że dziewczyna go nie posłucha. Nie miał do niej żadnych praw. Ta świadomość bolała go najbardziej. W jego oczach można było dostrzec wszystkie te emocje. Był również zazdrosny o każdego faceta, który dotknąłby tak jego... No właśnie... Kogo? Koleżankę? Nie. Przyjaciółkę? Przecież tak jej nie traktuje. Dziewczynę? To za duże słowo. Przecież nie są razem. Nie mógł znieść myśli, że ktoś może ją tak dotykać. Że będzie komuś patrzyła prosto w oczy i rytmicznie wyginała swoje ciało przy innym. Zdawał sobie sprawę jednak z tego, że nie może za wiele zrobić. Odsunęłaby się od niego, gdyby zrobił to na co ma teraz ochotę. W tym momencie najchętniej pojechałby do tej szkoły tanecznej, wpadł na salę, wszem i wobec oświadczył, że jest tylko jego i ją pocałował. Wiedział jednak, że to mogłoby się równać z tym, że więcej by już jej nie zobaczył. 
-Pojedźmy tam, ale nie róbmy awantury. Popatrzmy tylko- zaproponował Marc.
-Jak je ktoś maca?- zapytał drwiąco Lio.
-Może nikt nie będzie je macał... Nie pozwoliłby na to. Anto na pewno by na to nie pozwoliła- powiedział i wyszli. Pojechali do szkoły tanecznej. 

*Vicki*
Trening okazał się bardzo ostry. Nasz nauczyciel, Brian, dużo wymaga. Oczywiście na razie nie tańczymy z partnerami, ponieważ ich nie mamy. Chłopaki z nami by nie poszli. Dlatego zostałyśmy przydzielone do grupy solowej, która uczy się kroków, a potem przydzielą nam partnerów. Brian właśnie pokazywał mi jak mam ruszyć nogą, aby było dobrze. Położył swoją rękę na moim udzie i pomógł mi w wykonaniu kroku. Czułam się dość dziwnie, ale wiedziałam, że robi to tylko po to, abym dobrze zatańczyła. Czułam na sobie wzrok innych, ale usilnie to ignorowałam. 
-Dobra! Na dziś to koniec! Było dobrze, ale będzie jeszcze lepiej! Vicki podejdziesz do mnie?- zapytał, a ja posłałam mu nieśmiały uśmiech i podeszłam do niego tak jak prosił.
-O co chodzi?- zapytałam.
-Nie chciałabyś pójść ze mną na kawę?- spytał prosto z mostu. 
-Zależy w jakim charakterze- powiedziałam bezpośrednio. Nie chciałam żadnych niedomówień.
-W charakterze randki- stwierdził.
-Miło mi, ale niestety mam już kogoś- skłamałam, choć nie do końca. W sumie mam bliską osobę obok, która jest dla mnie bardzo ważna.
-To ten chłopak?- zapytał i skinął głową. Odwróciłam się w tamtym kierunku. Wysoki chłopak w czapce zasłaniającej twarz, koszulce z Nike, krótkich spodenkach i sportowych butach stał oparty o ścianę i ukradkiem mi się przyglądał. Już po postawie można było poznać, że to Marc. Zresztą miał to samo ubranie i temblaka.
-Tak, przeproszę cię teraz- powiedziałam z uśmiechem.
-Chłopak ma szczęście. Do zobaczenia!- rzucił na odchodne. Podeszłam do piłkarza szybszym krokiem i wtuliłam się w niego ufnie. 
-Gdzie Anto?- zapytałam. 
-Poszła się przebrać, a Leo czeka na zewnątrz- odpowiedział i pocałował mnie w czoło- Musimy pogadać- oznajmił.
-To coś poważnego?- spytałam.
-Też... Coś bardzo dla mnie ważnego, ale nic strasznego. Chcę cię po prostu o coś prosić. Ale idź się przebierz malutka- powiedział i słabo się uśmiechnął. Bał się tej rozmowy. Widziałam to po nim. Poszłam więc do szatni. Siedziała tam na mnie Antonella. Wszyscy już wyszli.
-A ty co? Leo czeka na ciebie na zewnątrz- powiedziałam, gdy weszłam.
-Wiem- jej głos chyba trochę drżał.
-Wiesz, ale się boisz?- zapytałam, a ona pokiwała głową.
-Nie chcę się z nim kłócić. Poza tym nie było tak fajnie jak myślałam. Ale boli mnie to co powiedział wcześniej- wyjaśniła. 
-Wiesz, że nie musisz tu już nigdy przychodzić- powiedziałam z uśmiechem. 
-Wiem, ale nie chcę cię zawieść. To ja tak naciskałam, a teraz...- nie dane było jej skończyć.
-Kochana to normalne, że coś ci się mogło nie spodobać. Nie winię cię za to- powiedziałam i dałam jej całusa w policzek- A z Leo musicie porozmawiać i wszystko sobie wyjaśnić- dodałam. Przyjaciółka mnie przytuliła.
-Ok, ale poczekam na ciebie. Tylko rusz tyłek- powiedziała już w nieco lepszym humorze. Przebrałam się szybciutko i wyszłyśmy. Pożegnałam się z Argentynką i jej partnerem. Marc chwycił mnie za rękę.
-Idziemy na jakiś obiad bo na pewno jesteś głodna- oświadczył. Nawet nie zapytał mnie o zdanie, ale nawet nie chciałam protestować. Byłam już trochę głodna.
-Ok, a o czym chciałeś porozmawiać?- zapytałam.
-Najpierw jedzenie- zarządził- Jak ci się podobało?- zapytał. 
-Było nawet fajnie. Anto zrezygnowała bo nie zbyt jej się to już podoba. A ja muszę trochę poćwiczyć, żeby wyrobić sobie zdanie- oznajmiłam zgodnie z prawdą.
-A jak ten facet się nazywa?- dopytywał.
-Ten co nas uczy? Brian- odpowiedziałam.
-Szanowny Pan Brian na ciebie leci- stwierdził, a ja zaczęłam się śmiać. Marc przytrzymał mi drzwi restauracji, a ja rozbawiona weszłam do środka. Usiedliśmy w rogu.
-Aż tak było widać?- spytałam. 
-Czyli ty też o tym wiesz?- odpowiedział pytaniem na pytanie.
-Proszę to państwa karty- powiedziała kelnerka i już jej nie było. 
-Zaproponował mi kawę- powiedziałam i wybierałam swój dzisiejszy obiadek. Marc milczał, aż przyszła ponownie blondynka w białym fartuszku.
-Czy mogę już przyjąć zamówienie?- zapytała.
-Tak, poproszę Escalivade- powiedziałam.
-A dla Pana?- dopytała.
-Dla mnie to samo. Co chcesz do picia?- spytał.
-Poproszę wodę z miętą i cytryną- odpowiedziałam.
-W takim razie dwa razy Escalivade i dwa razy woda z cytryną i miętą- piłkarz złożył zamówienie i zaczął się bawić serwetką. Escalivada to typowo katalońskie danie. W sumie to po prostu sałatka z pieczonych warzyw. 
-Więc kiedy randka?- zapytał po chwili. Spojrzałam na niego i zrozumiałam dlaczego nagle stracił humor. 
-Powiem ci w domu- stwierdziłam. Najpierw chciałam z nim porozmawiać o czymś innym- Co chciałeś mi powiedzieć?- zadałam pytanie.
-Chciałem cię poprosić, żebyś na razie nie chodziła do tej szkoły tańca- gdy to usłyszałam, sama nie wierzyłam własnym uszom.
-Tryb Leo ci się włączył?- zapytałam złośliwie.
-Tylko na razie- powiedział błagalnie? Nie wiem. Marc nie za często o coś prosi.
-Dlaczego mam zrezygnować?- chciałam się wszystkiego dowiedzieć. Jego zachowanie nie było dla mnie logiczne. Najpierw życzył mi powodzenia, cieszył się ze mną, a teraz każe mi przestać.
-Dopóki nie wyleczę tej ręki- stwierdził.
-Ale mogę tam chodzić i się tobą zajmować. To tylko sześć albo cztery godziny w tygodniu- powiedziałam- Mogę chodzić na zajęcia rano, a potem...- nie dane było mi skończyć.
-Mała to nie o to chodzi. Wyleczę rękę i pójdę tam z tobą- wytłumaczył.
-Co?- byłam w niemałym szoku.
-Nauczę się tańczyć z tobą- powtórzył.
-Przecież ty nie lubisz tańczyć- przypomniałam mu. Dostaliśmy nasze dania i zaczęliśmy jeść.
-To polubię- szedł w zaparte. 
-A tak na serio to o co chodzi?- znam go już trochę i wiem, gdy coś kombinuje. Teraz coś kombinował i byłam tego pewna.
-Rozmawiałem z Leo i pokazał mi filmik z tym Brianem w roli głównej- zaczął.
-Ten na stronie szkoły tanecznej?- dopytałam.
-Tak. Potem widziałem jak cię dotykał.
-Pomagał mi, żebym dobrze zatańczyła.
-Ale nie z każdą uczennicą chce iść na kawę.
-To nie ma nic do rzeczy.
-Podobasz mu się.
-Ty się podobasz miliardom kobiet na całym świecie.
-Nie o mnie teraz rozmawiamy.
-Ja po prostu nie wiem o co ci chodzi. 
-O nic.
-O coś chyba jednak chodzi.
-Nie chciałbym, żeby ktoś cię tak dotykał.
-Jak?
-Tak jak on to robił.
-A jak on to robił?- chłopak milczał- No doczekam się odpowiedzi?- byłam trochę zirytowana.
-Jakby chciał cię tam przelecieć- wypalił, a ja cieszyłam się, że skończyłam już jeść. Wstałam od stołu i wyszłam. Marc pośpiesznie rzucił banknot na stół i wybiegł za mną. Chwycił mnie za rękę i zatrzymał.
-O co się obrażasz? To tak wyglądało i nie mówię, że ty coś złego zrobiłaś. Chodzi mi o niego!- nawet nie zdawał sobie chyba sprawy z tego, że zaczyna krzyczeć. 
-Ty jesteś zazdrosny!- powiedziałam nie dowierzając w to, co sama mówię.
-Co? Nie. Ja chcę cię tylko chronić- stwierdził.
-Gówno prawda. Jesteś zazdrosny i dlatego się tak zachowujesz- wszystko zaczęło mi się układać w logiczną całość. Ale czy to możliwe? On o mnie zazdrosny? 
-A czy ja się umawiam z jakimś idiotą na kawę?- zapytał zły.
-Nie powiedziałam, że się z nim umówiłam.
-Nie rób ze mnie idioty- był już naprawdę wściekły.
-Powiedziałam tylko, że zaprosił mnie na kawę- wyjaśniłam.
-Co za róż...- nie dane było mu skończyć.
-Nie zgodziłam się!- przekrzyczałam go.
-Co?- urwał raptownie.
-To takie dziwne?- spytałam. To nie była jakaś nadzwyczajna rzecz.
-Ale jak to? Czemu się nie zgodziłaś?- zadawał pytania jedno po drugim.
-Powiedziałam, że już mam kogoś- powiedziałam. Jego mina wyrażała więcej, niż tysiąc słów. Było mu smutno. Ale nie powiem mu przecież, że to jego miałam na myśli.
-A co on na to?
-Zapytał się czy to ten chłopak za mną.
-To byłem ja- oznajmił.
-Wiem- powiedziałam ze słabym uśmiechem.
-I co mu odpowiedziałaś?- zapytał.
-A jak myślisz?- odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
-Pytanie powinno brzmieć: co chciałbym, żebyś mu powiedziała- stwierdził.
-Co chciałbyś, żebym mu powiedziała?- zapytałam z cichą nadzieją, że jednak coś do mnie czuje. 


I jest 31 :) Co wy na to? Komentujcie!




























8 komentarzy:

  1. Cudeńko :) niech on w końcu powie ,że ją kocha :) czekam na next :)


    NY

    OdpowiedzUsuń
  2. No powiem ci postarałaś się :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ty wredoto!! :p Jak mogłaś?! Żeby przerywać w takim momencie?! Liczę na szybką kontynuację, bo aż nie mogę wysiedzieć na miejscu! ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. O Matko! Jakie zakończenie! Zabije Cie ❤ Szybko next kochanie bo tak wciągasz jak narkotyk ��/ wierna czytelniczka

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten rozdział to po prostu majstersztyk! �� Mam nadzieję, że w końcu coś więcej zacznie się między nimi dziać :3 Z niecierpliwością czekam na następny, bo przerywasz niczym Polsat w najciekawszych momentach �� Mam nadzieję, że szybko się go doczekam, bo aż mnie nosi ;3 /nat

    OdpowiedzUsuń
  6. EWWWW TAKI MOMENT TY NIEDOBRY LUDZIU ;-; mam nadzieje że następny bd szybko ;* ❤

    OdpowiedzUsuń
  7. AWWWWWWWW 💕💕💓🐼🐼🐼 Kocham cię dupo💕💕💕💓 No Marcuś....💗💗💓💓 Taki zazdrośnik💕💕💓

    OdpowiedzUsuń
  8. W końcu! W końcu coś zrobili w stronę bycia razem! Czekam na nst eony :*****

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za Twój komentarz :)