wtorek, 5 kwietnia 2016

Rozdział 27

"Gdzieś pomiędzy tkankami i słowami jest dusza, 
która zmusza nas do pokonywania kolejnych granic."


*Narrator*
Usnęła. Owładnął go błogi spokój o nią. Jednak wściekłość nie zniknęła. Złość nadal pulsowała w jego żyłach. Miał ochotę zacząć krzyczeć, ale nie chciał jej obudzić. Nie mógł sobie wybaczyć tego, że nie zareagował wcześniej. Pytał co się dzieje, ale mógł być bardziej stanowczy. Mógł zmusić ją do wyznania prawdy. Ale jak? Jak zmusić kogoś do czegoś? I teraz zaczął rozumieć, że to nie jest tylko przyjaciółką jego brata. To nie jest tylko jego koleżanka. To nie jest tylko przyszywana siostra Antonelli. To nie jest tylko zwykła dziewczyna z Polski Ale czy to możliwe? Czy możliwe jest to, że chłopak, który nigdy nie kochał właśnie zdał sobie sprawę, że to nigdy trwało dopóki w jego życiu nie pojawiła się dziewczyna metr sześćdziesiąt dwa z niebieskimi jak morze oczami i uśmiechem, który mógłby wygrywać wojny i leczyć raka? Usiadł na łóżku i popatrzył na nią z czułością. Przymknął na chwilę powieki, a wtedy przypomniały mu się wszystkie sytuacje, gdy szybciej biło mu serce. Kiedy ją widział czuł się jakby miał zaraz zagrać mecz przeciwko Realowi Madryt. Denerwował się, że palnie jakąś głupotę, ale... Ale chciał być obok niej. Uzależniła go od siebie jak narkotyk. A jemu? Jemu to się chyba podobało. Wiedział, że ona go nie skrzywdzi. Ufał jej jak nikomu innemu. Doceniał każdą pomoc. Pokazywał miejsca, o których nie mówił własnemu bratu. Opowiadał o rzeczach, o których nikt nie wiedział. Przy niej zdejmował swoją maskę. Pozwalał sobie na bycie sobą. Ukazywał swoje uczucia. Tyle radości sprawiała mu nauka gry w piłkę pięknej Polki. Starał się bardziej, gdy wiedział, że ona siedzi na trybunach i dopinguje go z całego serca. Spotkał kogoś, kto także kocha Barcelonę. Nie tylko jako klub, ale także jako miasto, jako swój dom, miejsce na ziemi. Uwielbiał prawić jej komplementy, ale jeszcze bardziej uwielbiał, gdy po miłym słówku nieśmiało się uśmiechała, a na jej policzki wkradały się rumieńce, które według niego dodawały jej jeszcze więcej uroku. Tyle raz powtarzał sobie, że nie może jej skrzywdzić. Wydawała mu się taka delikatna, bezbronna. Czasami mu się to nie udawało, ale naprawdę się starał. Pamiętał te wszystkie akcje z nią i pijanymi, agresywnymi mężczyznami w roli głównej. Nie zapomniał tego uczucia, które mu wtedy towarzyszyło. Była to nie tylko wściekłość, ale i troska oraz bezsilność. Na początku pomyślał, że może się z nią zabawić, ale... No właśnie, co się zmieniło? On. Ona go zmieniła. Odkąd ją poznał nie poszedł do łóżka z żadną dziewczyną. Skupił się tylko na niej, a nawet tego nie zauważał. To było dla niego czymś naturalnym. Dbał o nią jak tylko umiał, choć nie miał w tym żadnego doświadczenia. Spał z nią w jednym łóżku, nie dotykając jej. Chociaż nie raz miał ochotę chociaż złapać ją za rękę. Czasami to robił. Przytulał ją, gdy spała lub dotykał jej dłoni. Lubił na nią patrzeć. Uwielbiał spoglądać na nią, gdy się wygłupiała. Chciał obronić ją przed całym światem. Pragnął, aby czuła się przy nim bezpieczna. Nie wiedział tylko, że tak już było. Tylko przy nim się nie bała. Jednym słowem potrafił ją uspokoić. Ona również miała taką moc. Pod jej wpływem piłkarz robił się potulny jak baranek. W szatni nie brakowało śmiechów. Mówili: "Marc stał się pieskiem naszej Vic". A jego nie denerwowało to, że nazwali go pieskiem, ale fakt, że uważają ją za swoją, a przecież... Przecież ona jest jego. Tak chłopak myślał, ale na głos nigdy tego nie wypowiedział. Wszystkie swoje uczucia tłumił w sobie od zawsze i... Do niedawna powiedziałby, że od zawsze i na zawsze, ale dziś wszystko jest inne. Pewna czarnulka zawróciła mu w głowie. Wywołała w niej huragan,który narobił niemało bałaganu. Jednak wiedział, że kocha, gdy ona się uśmiecha. Publicznie robił z siebie głupka, aby usłyszeć tylko jej śmiech. Jej oczy wydawały mu się takie szczere, prawdziwe. Odzwierciedlały jej uczucia. Gdy tylko w nie spojrzał, od razu wiedział jaki ma nastrój. Lubił bawić się jej włosami. Były czarne i takie miękkie. Nauczyła go robić warkoczyka, który niezbyt mu wychodził, ale ona zawsze go chwaliła ze śmiechem. Uważał, że dziewczyna nie potrzebuje makijażu. Nie raz mówił jej: "Brzydkie dziewczyny potrzebują makijażu, więc niech one się malują, a ty zmyj to". Pociągała go jej figura, ciało. Jednak charakter pociągał go jeszcze bardziej. Była zawsze gotowa pomóc, skromna, miła, zadziorna kiedy trzeba, miała swoje zdanie i je broniła, gdy trzeba było, uśmiechnięta, przyjacielska, ma świetny kontakt z dziećmi, troskliwa, bezbronna, uczciwa, cieszą ją małe gesty i docenia je wszystkie, nieśmiała gdy kogoś nie zna, wysportowana. Prawdziwa altruistka. Dobro innych przekładała ponad własne. Urzekła go, choć nie zdawał sobie z tego sprawy. Rozmyślałby tak pewnie jeszcze długo, gdyby nie fakt, że jej komórka znów zawibrowała. Znał jej hasło doskonale. Sam jej ustawił kod. Jego urodziny: 1501. Mogła go zmienić, ale nie zrobiła tego. Na ekranie ukazała się nowa wiadomość.
"Za 15 minut pod mostem przy wyjeździe z Barcelony. Nie waż się tego komukolwiek pokazać i załóż coś seksi kotuś"
Zagotowało się nim, gdy to przeczytał. Ręce zaczęły mu się trząść ze złości. Jego oczy pociemniały. Kości policzkowe stały się jeszcze bardziej widoczne. Żyłka na jego szyi pulsowała. Serce biło jak szalone. Był gotów zabić. Zadzwonił po chichu do Sergiego.
-Jesteś w domu?- zapytał szeptem. Starał się nie dać po sobie poznać, że jest zdenerwowany.
-Tak, a co?- odpowiedział mu pytaniem na pytanie- W ogóle czemu szepczesz?- dodał.
-Vic śpi. Przyjdziesz i jej popilnujesz. Po cichu- powiedział stanowczo. Odpowiedział mu tylko dźwięk przerwanego połączenia. Sergi zaraz zjawił się w jego domu.
-Czemu mam jej pilnować? Mieszkania ci nie okradnie- zażartował.
-Bo cię o to proszę- odpowiedział.
-Ok, a gdzie ty jedziesz?- zapytał, widząc, że brat trzyma kluczyki w ręce.
-Dać komuś coś do zrozumienia- powiedział tajemniczo i wyszedł. Wsiadł do samochodu i zacisnął mocno pięści. Miał zamiar dać temu całemu Adrianowi nauczkę. Zrobi wszystko, aby ten bydlak się od niej odczepił. Gdy przeczytał ostatnie słowa myślał, że eksploduje. Załóż coś seksi kotuś. Załóż coś seksi kotuś. Załóż coś seksi kotuś. To jedno zdanie krążyło po jego głowie. Przekraczał prędkość na każdym odcinku trasy. Ona tyle razy prosiła go, aby jeździł wolniej. Jednak jej słowa przysłaniał sms od tego idioty. W myślach zwyzywał go jak tylko potrafił. Dojechał na miejsce i zobaczył jego. Nie mógł uwierzyć, że tak kochanej osóbce można wyrządzić tyle krzywdy. Wysiadł z samochodu i zmierzał w kierunku oprawcy. 

*W tym samym czasie*
Obudziła się wystraszona. Miała jakieś złe przeczucia, ale nie tylko ona. Sergi chodził nerwowo po pokoju. Żałował, że nie powstrzymał brata. Vic rozejrzała się po pomieszczeniu i dostrzegła Roberto.
-Gdzie Marc?-zapytała zaspana.
-Ooo... Obudziłaś się- powiedział z uśmiechem- Właśnie nie wiem. Był jakiś zdenerwowany i powiedział tylko,że musi dać komuś coś do zrozumienia. Nie wiesz o co chodzi? Był naprawdę wściekły- wyjaśnił, a ona zamarła. Piłkarz od razu poznał to przerażenie wymalowane na jej twarzy. Omiotła wzrokiem pokój. Jej telefon leżał na stoliku. Chwyciła go i ujrzała wiadomość od jej byłego chłopaka. Była pewna, że piłkarz złamał dane jej słowo.
-Sergi musisz mu pomóc. On pojechał spotkać się z groźnym chłopakiem. On mi groził. To mój były. Proszę cię, on jest niebezpieczny. Ma wyroki na koncie. Lata z nożem, pistoletem. Błagam cię zrób coś- prosiła, płacząc. Zanosiła się wręcz płaczem. 
-Gdzie się spotkali?- zapytał również wystraszony chłopak. 
-Pod mostem przy wyjeździe z Barcelony- odpowiedziała. Piłkarz gwałtownie się podniósł i chciał już wychodzić. Ona poderwała się za nim. Sergi odwrócił się do niej i pokręcił głową.
-Ty zostajesz. Zadzwonię po chłopaków i tam pojedziemy, ale ty zostań, gdyby się pojawił- rozkazał, a ona przytaknęła. Pocałował ją w czoło.
-Znajdźcie go, proszę- wyszeptała. Piłkarz wsiadł do samochodu i połączył się z Leo i Rafinhą. Chłopaki natychmiast zgodzili się mu pomóc. Sergi poprosił także Messiego, aby Anto pojechała do domu Marca. Wszystko ustalone.

*Pod mostem*
Najpierw się wyzywali. Każdy z nich był wściekły. Marc chciał dać mu do zrozumienia, że Vic jest nietykalna. 
-I co bronisz tak tą sukę? Puszczała się na prawo i lewo jak dziwka! Leci na twoją kasę. Jeśli nie chciała się ze mną spotkać to ja spotkam się z nią. Tym razem to ze mną się puści- mówił pewny siebie. Wiedział jak sprowokować piłkarza. Bartra rzucił się na niego z pięściami. Oboje dostawali raz za razem. żaden nie chciał odpuścić. Walczyli o swoje racje. Jednak dla Marca to nie była walka tylko o swoje zdanie. To była walka o dziewczynę, która jest dla niego naprawdę ważna, o jej honor, bezpieczeństwo i szczęście. Dla niej był gotów zrobić wszystko. Dlaczego? Chyba sam jeszcze tego nie wiedział albo nie chciał wiedzieć. Hiszpan zaczął mieć przewagę nad swój rywalem. Treningi nie poszły na marne. Okładał go pięściami, gdy ten leżał.
-Nigdy więcej jej nie wyzwiesz gnoju!- krzyczał wściekły- Znikniesz stąd i dasz jej spokój! Masz się tu nie pojawiać bo cię zabije sukinsynu!- wrzeszczał jak opętany. Był jak w jakimś amoku. Wtedy stało się coś, co nie było do przewidzenia. Adrian zrzucił z siebie sportowca. Trzy czarne samochody podjechały, ale oni tego nie widzieli. Byli zbyt zajęci sobą. Polak wyjął nóż i chciał ugodzić chłopaka. Nie wiadomo co by się stało, gdyby nie Sergi, który nie wiele myśląc, kopnął w nadgarstek oprawcę brata. Nóż wypadł z jego ręki, a on sam był zaskoczony tym wydarzeniem. Nie chciał jednak przestać. Rzucił się po raz kolejny na Marca. Jednak nie zdawał sobie sprawy z tego, że z Marciem jest cała trójka, która nie da mu zrobić krzywdy. Co więcej, daliby się za niego pokroić. Leo zadzwonił na policję. Reszta trzymała Polaka. Messi trzymał Marca, który nadal uważał, że jeszcze nie skończył. Dopiero teraz Lio zauważył, że klubowy kolega ma rozcięte ramię, z którego sączy się krew. Policja przyjechała, a Marc wszystko opowiedział. Będą konieczne zeznania Vic, ale to sprawa przesądzona. Adrian przyznał się do wszystkiego przed funkcjonariuszami. Przyjaciele na siłę zaciągnęli go do lekarza.

*Victoria*
Boję się o niego. Nie ma ich od ponad dwóch godzin. Anto cały czas próbuje mnie uspokoić, ale ja nie umiem przestać się denerwować. Jest z nami Thiago, ale na szczęście poszedł spać. Uwielbiam tego malca, ale dzisiaj nie jestem w stanie robić czegokolwiek. Oby tylko im się nic nie stało. Nie mogłam uwierzyć, że złamał dane mi słowo. Obiecał przecież, że zostawi tą sprawę. Nie okłamywał mnie. Dlaczego zrobił to teraz? Drzwi do domu się otworzyły, a w drzwiach zobaczyłam najpierw Leo, a potem Rafinhe. Gdzie Marc? Wszedł też Sergi i zamknął drzwi. Nie rozumiałam. Gdzie on jest? Bałam się jak jeszcze nigdy. Ktoś złapał mnie w talii od tyłu. Podskoczyłam ze strachu.
-Szukałaś mnie skarbie?- zapytał. ten głos poznam wszędzie. 
-Ty idioto! Jeszcze sobie żarty robisz? Co ci odbiło? Obiecałeś, że to zostawisz! Okłamałeś mnie! Jak mogłam ci zaufać? Co ty sobie wyobrażasz? Nienawidzę cię!- krzyczałam, a z moich oczu ciekły łzy. Waliłam pięściami o jego klatkę piersiową, a on je złapał i jednym ruchem przyciągnął mnie do siebie. Wpił się w moje usta niczym pijawka. Byłam zdziwiona jego zachowaniem. Nie wiedziałam co mam zrobić. Nie myślałam nad tym wiele. Odwzajemniłam pocałunek. Wydawało mi się, że jego usta idealnie pasują do moich. Całował mnie tak delikatnie, ale z taką pasją i namiętnością. Na całym ciele poczułam przyjemny dreszcz. Położył swoje ręce na mojej twarzy, a ja wtedy się ocknęłam. Co ja robię? Nie mogę tak! On mnie okłamał. Nie chcę go całować. Nie chcę się w nic angażować. Odsunęłam się od niego i wymierzyłam mu siarczysty policzek. On popatrzył mi prosto w oczy z takim bólem. Niestety, ale byłam na niego wściekła. Nie myślałam o niczym. Bałam się o niego jak cholera tylko dlatego, że zawsze to do niego musi należeć ostatnie słowo. Dlatego, że mnie okłamał. Bo jest dla mnie ważny... 
-Nigdy więcej tego nie rób!- wykrzyczałam i wyszłam z jego domu. Wybiegła za mną Antonella. Z moich oczu płynęły łzy. Jestem beznadziejna. Nie powinnam go w ogóle poznać. Jak mogłam być taka głupia? Jak mogłam narazić go na takie niebezpieczeństwo?

Jest i 27 :) Co myślicie? Jak Wam się podoba zachowanie Marca? O co chodzi Vicki?  




























9 komentarzy:

  1. Czyli... Marc w końcu zdał sobie sprawę jak cholernie mu zależy na Vicky! Yeah! Mamy to! A Victoria po prostu nie chce go zranić...To takie urocze! Oboje daliby się za siebie pociąć... Mam przeczucie, że w następnym rozdziale Marc wyzna Vic miłość. A ona mu oczywiście nie odmówi! :D A jeśli nie w następnym to chociaż zaniedługo to się stanie. :)
    Ps Niesamowite jaki można mieć talent do pisania opowiadań! Każde zdanie intryguje mnie jeszcze bardziej i codziennie zaglądam na Twojego bloga, by sprawdzić, czy aby nie pojawił się kolejny rozdział. Masz wielki talent! Pisz dalej i nigdy nie przestawaj!:) Wierna czytelniczka :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Ooo mateńko! <3 Rozdział idealny, brak mi słów normalnie! Cudowny!
    Czekam z niecierpliwością na kontynuację ;***/Zuza

    OdpowiedzUsuń
  3. Bosko :) no nareszcie ją pocałował !!! No szkoda tylko , że za to oberwał :) Świetnie ,że Marc załatwił tą sprawę z Adrianem należało mu się :) czekam na next :)

    OdpowiedzUsuń
  4. O MÓJ BOŻE TY SOBIE CHYBA JAJA ROBISZ!!! Jest już super świetnie sikam ze szczęścia czytając początek i takie zakończenie?!?!?! No wiesz ty co ;-; Ale i tak ckpskckskccklslxkvkcospoxkdovpsllvkclspox pocałował ją ZROBIŁ T.O. OMG KCPSKCLDLXLCKKDKDKVKKDL ❤❤❤❤❤❤❤❤❤ Omg płaczę ❤❤❤ co nie zmienia faktu że za zakończenie mam ochotę cię potłuc jak Marc Adriana :") kc i nie mogę się doczekać następnego misiu ❤❤

    OdpowiedzUsuń
  5. Wiedziałam, po prostu wiedziałam, że tak będzie! Że Marc postanowi sam się zając Adrianem! I szczerze? Nie dziwię mu się. W końcu do niego dotarło, jak ważna dla niego jest Vic. Chciał ją bronić. I w sumie mu się udało. A na dodatek odważył się ją pocałować. To to było takie... ooooohh *.* Tylko troszkę mi go szkoda, że Vic wybiegła. Ale z drugiej strony świetnie ją rozumiem. To było dla niej wielkie zaskoczenie.
    Liczę na szybki next, bo długo w tej niepewności, jak to dalej będzie, nie wytrzymam i będziesz mnie miała na sumieniu!. ;p <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Ah no nareszcie ! To takie cudowne :* *Aww* Chcee więcej / wierna czytelniczka

    OdpowiedzUsuń
  7. No w końcu! Pocałunek i ta akcja....Marc awww :*** oboje ciągną do siebie to takie słodkie...mają być razem! Niech w jakiś niespodziewany sposób wyzna jej miłość no ::*:** Wiesz że cię kocham mocno ❤❤❤❤

    OdpowiedzUsuń
  8. Kiedy możemy się spodziewać ciągu dalszego? Tęsknię :(

    OdpowiedzUsuń
  9. Wspaniałe jest to opowiadanie jedno z najlepszych jakie czytałam wchodzę tu każdy dzień i patrze czy jest nowy wpis :) uwielbiam to opo rozdział super jak zwykle brak słowo genialny niesamowity wspaniały fenomenalny porostu the Best czekam z niecierpliwością na kolejny :****/ nikola3354

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za Twój komentarz :)