środa, 20 kwietnia 2016

Rozdział 28

"Zawsze jest chwila ciszy, przed uderzeniem burzy. 
Świat należy do odważnych nikt nie pamięta tchórzy."

-Nigdy więcej tego nie rób!- wykrzyczałam i wyszłam z jego domu. Wybiegła za mną Antonella. Z moich oczu płynęły łzy. Jestem beznadziejna. Nie powinnam go w ogóle poznać. Jak mogłam być taka głupia? Jak mogłam narazić go na takie niebezpieczeństwo? Weszłyśmy do domu, a ja rzuciłam się na szyję mojej przyjaciółce. Płakałam jak nigdy.
-Ciii... Malutka... Zjemy lody, zrobimy kakao i obejrzymy jakąś komedię, chodź- prosiła po kilkunastu minutach mojego płaczu.
-Dobrze, ale może być wyciskacz łez zamiast tej komedii?- zapytałam z nadzieją. Ona tylko się uśmiechnęła szeroko.
-Dzisiaj to ty tu rządzisz szefowo- zasalutowała- Wybierz film, a ja wszystko przyniosę kochana- dodała i poszła do kuchni. Wybrałam "3 metry nad niebem". Wiele razy oglądałam go z Marciem. On komentował jazdę bohaterów na motorze i mówił, że żadnego motywu miłości tu nie widzi, ale mówił to, aby się ze mną podrażnić. W scenie, w której umiera Pollo zawsze mnie przytulał, całował w czoło i tłumaczył, że to tylko film, a ja płakałam. Może powinnam przynieść kołdrę, poduszki i ułożyć je na podłodze, ale... Ale czułam, że to jest tylko moje i jego. Boję się, że ta kłótnia zmieni wszystko między nami. Boję się, że ten pocałunek zmieni wszystko między nami. Boję się, że moja przeszłość zmieni wszystko między nami. Boję się, że będzie mi kazał zapomnieć o tym, co między nami było. Uwielbiałam, gdy brał mnie w ramiona i całował w czoło. Zawsze uważałam, że nie ma nic bardziej męskiego, a jednocześnie słodkiego jak taki właśnie gest. Gdy mnie przytulał czułam, że jestem bezpieczna, że nic nie może mi się stać. Rozśmieszał mnie, gdy miałam gorszy dzień. Zabierał w ważne dla niego miejsca. Kocham, gdy się śmieje. Jego oczy wtedy tak błyszczą. Kiedy gra mecz zawsze się o niego boję. Krzyczę, kiedy ktoś go fauluje. Cieszę się jeszcze bardziej, gdy to on zdobędzie bramkę. Jestem dumna z niego za każdą minutę, którą spędza na boisku. Jestem niezmiernie szczęśliwa, gdy wiem, że praca sprawia mu przyjemność. Jeśli byłoby inaczej, byłabym pierwszą osobą, która kazałaby mu rzucić nielubianą pracę. Nie jestem obiektywna. Nie powiem kto naprawdę jest najlepszy w piłce nożnej. Dla mnie to zawsze będzie on. Uważam go za wojownika. Myślę, że zdobyłam jego zaufanie. W końcu powiedział mi tyle rzeczy, tyle pokazał. Doceniałam to jak chyba jeszcze nic w życiu bo wiedziałam, że dla niego to jest wyczyn. Cieszyłam się z każdego takiego z pozoru małego kroku. W rzeczywistości był to dla niego bardzo duży krok. Za każdym razem przepływał dla mnie ocean, kiedy nikt inny w moim życiu nie przeskoczył dla mnie nawet malutkiej kałuży. Na początku nie chciałam, aby mówił na mnie skarbie, kochanie i tak dalej, ponieważ nie chciałam się do niego przyzwyczaić. Jednak uwielbiam, gdy tak do mnie mówi. Był dla mnie zawsze, gdy tego potrzebowałam. Bronił mnie tyle razy. Zawsze z taką zaciekłością, jakby chciał mnie obronić przed całym światem. Rozumieliśmy się bez słów. Oboje dzięki sobie dowiadywaliśmy się, co to znaczy bliskość drugiej osoby. Żadne z nas tego nie zaznało. Każdy mi powtarzał, że to zły chłopak, że nie liczy się z innymi, że jest egoistą, że traktuje wszystkich z góry, że nie ma serca, uczuć, że to typ spod ciemnej gwiazdy. Mówili to o nim, a w ogóle go nie znali. Nie wiedzieli co przeszedł. Nie wiedzieli ile włożył wysiłku, aby odbić się od dna. Nie wiedzieli, że dzieciństwo wpłynęło na całe jego życie. Bo dzieciństwo wpływa na dorosłe życie. Nie wierzcie nikomu, kto twierdzi inaczej. Jeśli dziecko wychowa się w domu pełnym miłości, akceptacji, życzliwości i wzajemnego szacunku to w przyszłości będzie postępowało dobrze. Jeśli rodzice faworyzują jedno swoje dziecko, używają przemocy nie tylko fizycznej, ale i słownej dziecko wyrośnie na zamkniętego w sobie dorosłego. Może kiedyś będziesz matką. Proszę cię, bądź dobrym przykładem dla swojego dziecka! Akceptuj jego słabości i pomóż mu z nimi walczyć. Kochaj je bezwarunkowo i bezgraniczne. Okazuj swoją miłość. Dziecko niczego się nie domyśli. Nie bij swojego dziecka tylko dlatego, że jesteś silniejsza. Ono kiedyś dorośnie. Będzie młodą osobą w pełni sił. Ty się zestarzejesz. Własne dziecko odpłaci ci tym samym. Nie obrażaj swojego dziecka. "Dziecko krytykowane uczy się potępiać.
 Dziecko wyśmiewane uczy się nieśmiałości.
 Dziecko żyjące w nieprzyjaźni uczy się agresji.
 Dziecko zawstydzane uczy się poczucia winy."
Nie ma złych ludzi. Są tylko ludzie pogubieni. Marc stracił rodziców. Zabili mu mamę i tatę! Pozbawili go szczęśliwego dzieciństwa. Miał przy sobie Sergiego i Manuelę, ale chciał mieć przy sobie prawdziwych rodziców. On tak bardzo przeżywał dzień, w którym minęła kolejna rocznica ich śmierci. Gdy się o tym dowiedziałam... To było straszne. Pragnęłam wskrzesić jego rodziców. Nie zdążył się nawet z nimi pożegnać. Niejedna osoba by się po takim czymś załamała, ale nie on. Zbłądził, to prawda. Szukał zemsty już jako młody chłopak. Nie był grzecznym chłopcem. Dał popalić Manueli. Mimo to wyrósł na dobrego człowieka. Przyjaciele i rodzina, którą niewątpliwie jest jego brat i przyszywana mama, pomogli mu wyjść z tego bagna. Musi wytrwać w tym! Nie może do tego wrócić. Jest silny. Jest tak cholernie silny, ale zdaję sobie sprawę z tego, że go zraniłam. Widziałam ten ból w jego oczach. Musiałam stamtąd wyjść bo inaczej rozpłakałabym się przy nim, a on by mnie przytulił i szeptał, że wszystko będzie dobrze. Zmiękłabym wtedy i nie mogłabym go odepchnąć. Wiem o tym doskonale. Nie mogę jednak dalej się z nim przyjaźnić. To jest dla niego zbyt niebezpieczne. Poza tym okłamał mnie. Obiecał mi coś, a po kilku minutach złamał przysięgę. Ufałam mu, a on naraził się na... Nawet na śmierć. Gdyby nie chłopaki. Gdybym się nie obudziła. Gdyby nie ten telefon. Nie mogłam przestać o nim myśleć. Chciałam wiedzieć jak się czuje, co robi, co teraz myśli czy poukładał to sobie jakoś w głowie, czy zrozumiał co mi zrobił, co zrobił sobie.

*Narrator*
Antonella stała oparta o futrynę i patrzyła na zapłakaną przyjaciółkę. Dziewczyna cały czas płakała i wpatrywała się w płytę z filmem. Argentynka postanowiła nie podchodzić do niej. Wysłała sms-a do swojego partnera, że nie wraca na noc. Ten ją poparł i napisał, że ją kocha. Wiedziała, że młoda Polka nad czymś intensywnie myśli. Rozumiała ją, ale wiedziała również jak tej dwójce na sobie zależy. Rozumiała także Marca. Ona wścieka się bo się o niego martwiła, a on ją okłamał. Bała się, że go więcej nie zobaczy. On zaś bał się o nią. Nie chciał pozwolić, aby ktoś zrobił jej krzywdę. Nie dbał o siebie, ale o nią. Nie mógł tak tego zostawić. Każde z nich miało swoje racje. Jeszcze ten pocałunek. Anto dobrze wiedziała, że obydwoje boją się zaangażować. Boją się cierpienia. Boją się, że coś pójdzie nie tak i kontakt im się urwie. Są skryci, zamknięci w sobie, niełatwo zdobyć ich zaufanie, ale oni sobie nawzajem ufają jak nikomu innemu. Argentynka podeszła w końcu do przyjaciółki. Usiadła na przeciwko niej i popatrzyła głęboko w oczy.
-Kochasz go?- zapytała prosto z mostu. Zdziwiła tym pytaniem swoją przyjaciółkę.
-Nie wiem- odpowiedziała zgodnie z prawdą. Nie miała pojęcia co takiego do niego czuje. Nie chciała pomylić przyjaźni z miłością.
-Odpowiedź jest prosta. Tak albo nie?- nie dawała za wygraną.
-Nie jest prosta. Już kiedyś mi się wydawało, że byłam zakochana. A jak to się skończyło? Zrozumiałam, że go nie kocham. On zaczął mnie bić. Teraz przyjechał tutaj i zniszczył wszystko- wyjaśniła zła sama na siebie. Nienawidziła swojej przeszłości. Zastanawiała się co by było, gdyby urodziła się w Hiszpanii. Gdyby Sergiego i Marca poznała wcześniej.
-Nic nie jest zniszczone. Może delikatnie rozsypane, ale to da się jeszcze skleić. Dobrze wiesz, że wystarczy jedno twoje słowo, a Marc stanie na rzęsach, abyś mu wybaczyła- powiedziała pewna swojego.
-I to mnie przeraża. Nie mogę go narażać. Nie pozwolę, żeby coś mu się stało tylko dlatego, że jestem nieodpowiedzialną smarkulą- stwierdziła- Oglądamy film i koniec tematu- zarządziła młoda Polka. Tak też zrobiły, choć Antonella wiedziała już, że ta dwójka bardzo się kocha. Nie chciała dobijać przyjaciółki, więc nic już nie powiedziała. Jednak było jej żal Polki. Chciała jej jakoś pomóc, wesprzeć, pocieszyć, ale zdawała sobie sprawę, że to nie jest najlepszy moment. Znała Victorię i wiedziała, że dzisiaj ta rozmowa nie przyniesie oczekiwanego efektu.

*W tym samym czasie*
Po jej wyjściu kazał opuścić swój dom chłopakom. Chciał zostać sam. Był wściekły sam na siebie. W takich chwilach wsiadał na motocykl i jechał, gdzie go koła poniosły. Dzisiaj jednak nie mógł tego zrobić. Rozcięte ramię mu na to nie pozwalało. Porozrzucał różne przedmioty z szafek po całym domu. Pościel latała po schodach. Stłukł kilka rzeczy, w tym także ramkę z ich wspólnym zdjęciem, ale tego jednak nie chciał zrobić. Od razu zaczął szukać kleju. Znalazł go i skleił ramkę. Wpatrywał się w fotografię i zrozumiał, że nie ma ochoty być sam. Wiedział, że samotność w takim momencie doprowadzi go do szaleństwa. Miał wyrzuty sumienia, że tak potraktował swoich przyjaciół. Poszedł do Sergiego, ale nikogo tam nie było. Wsiadł w samochód i postanowił najpierw przeprosić Leo. Dojechał na miejsce z niemałym trudem. Ręka go bardzo bolała. On był jednak uparty. Stwierdził, że to dobrze. Zranił ją, więc mu się należy. To nie było zdrowe myślenie. Zapukał do drzwi, choć nieczęsto to robił. Otworzył mu gospodarz domu.
-Wchodź. Chłopaki przyjechał!- krzyknął Argentyńczyk. Marc popatrzył na niego zdziwiony i wszedł do środka- Wiedzieliśmy, że przyjedziesz- wyjaśnił.
-Ale skąd?- zapytał zdziwiony.
-Znamy cię nie od dziś- odpowiedział mu jednocześnie Sergi i Rafinha.
-Chłopaki naprawdę przepraszam. Zachowałem się jak kretyn. Dziękuję, że w sumie uratowaliście mi życie- powiedział, a oni tylko się uśmiechnęli. Każdy z nich przybił z Hiszpanem piątkę i po męsku poklepali się po plecach. Leo cieszył się, że przyjaciel przyjechał. Był już o niego spokojny. Wcześniej zawiózł Thiago do Gerarda i Shakiry. Udali się do salonu, gdzie usiedli i rozmawiali. Chcieli zająć czymś Bartre, aby ten nie myślał o Victorii, ale nie udawało im się to. Chłopak wciąż miał w głowie młodą Polkę.
-Marc przestań się zamartwiać. Trzeba żyć dalej- chciał pocieszyć go Rafael. Jednocześnie chciał dowiedzieć się, co tak naprawdę jego przyjaciel czuje.
-Jak mam się nie martwić? Płakała przeze mnie- odpowiedział. A ta odpowiedź trochę zaskoczyła Brazylijczyka. Był pewien, że Marc jest przygnębiony z powodu pocałunku.
-Musisz ją zrozumieć- zaczął Leo.
-Właśnie o to chodzi, że jej nie rozumiem. Okej, obiecałem coś i nie dotrzymałem słowa, ale w dobrej wierze. Chciałem dla niej jak najlepiej. Dlaczego ona nie może tego pojąć?- zapytał zirytowany, ale i smutny.
-To nie chodzi tylko o tą obietnicę. Nie widziałeś jej wtedy, gdy się o tym dowiedziała. Od razu zaczęła płakać. Chodziła nerwowo po pokoju, wyglądała przez okno, ręce się jej trzęsły. Nie mogła się uspokoić. Cholernie się o ciebie bała. Ona na pewno rozumie, że chciałeś dobrze, ale nie dość, że ją okłamałeś to jeszcze naraziłeś siebie na niebezpieczeństwo- wytłumaczył mu Sergi. Marc otworzył szeroko oczy. Nawet o tym nie pomyślał.
-Nie myślałem, że mogła się o mnie martwić- wyznał zmieszany.
-Kochasz ją?- zapytał Leo.
-Skąd takie pytanie?- odpowiedział mu pytaniem na pytanie,
-Pocałowałeś ją- przypomniał mu Raf, choć nie musiał tego robić. On dobrze o tym pamiętał i nie chciał zapomnieć. Co więcej chciał to zrobić po raz kolejny.
-Nie wiem- odpowiedział po chwili.
-Jak to nie wiesz?- dopytywał Lio.
-No po prostu nie wiem. Skąd mam to wiedzieć? Przecież nigdy nie byłem zakochany- powiedział.
-To czemu ją pocałowałeś?- zainteresował się Sergi.
-Nie wiem, to był impuls. Poczułem, że muszę to zrobić- wytłumaczył.
-Ok. Postaramy ci się pomóc. Co czujesz, gdy widzisz Vic?- zapytał Argentyńczyk. Marc spojrzał zdziwiony- Bądź szczery- dodał jego przyjaciel.
-Szczęście. Czuję się wtedy mega szczęśliwy, humor mi się poprawia- odpowiedział.
-Dlaczego namawiałeś ją na studia?- zapytał tym razem Sergi.
-Bo to jest jej przyszłość. Musi mieć dobry zawód, aby było jej chociaż pod tym względem lekko w życiu. Chcę, żeby była zadowolona sama z siebie i nie rezygnowała z niczego- wyjaśnił.
-Czemu tak o nią dbasz?- spytał Rafinha.
-Ja? Dbam o nią?- zdziwił się Hiszpan.
-Każesz jej zakładać czapkę, gdy jest słońce. Nosisz ją na rękach, gdy jest zmęczona. Każesz zawsze zapinać jej pasy w samochodzie, chociaż ty sam tego często nie robisz- wymieniał Brazylijczyk.
-Teraz zapinam. Vic mi kazała i obiecałem, że będę to robił- próbował się obronić Marc.
-No właśnie. Dlaczego?- ciągnął dalej Rafael.
-Bo jest taka bezbronna, kochana, nie wiem jak można ją skrzywdzić. Chcę dla niej jak najlepiej- odpowiedział.
-Co lubisz z nią najbardziej robić?- zapytał tym razem Leo.
-Oglądać filmy, jeździć na motorze, grać w piłkę, robić zdjęcia, rozmawiać, wygłupiać się. Wszystko lubię z nią robić. Nawet sprzątać, siedzieć w miejscu i tylko na nią patrzeć.
-Nigdy nie chciałeś jej dotknąć tak jak nie dotyka się przyjaciółki?- tym pytaniem Sergi zszokował wszystkich, ale Marc postanowił na nie odpowiedzieć.
-Wiele razy, ale zawsze się powstrzymywałem. Nie chciałem jej zranić. Ona jest nieufna. Zwłaszcza pod tym względem. Nie ufa mężczyznom. Nie mógłbym jej tego zrobić. Odsunęłaby się ode mnie.
-Ale chodziliście czasami za rękę, przytulaliście się- zauważył Rafael.
-Tak i czułem wtedy, że...Że mam wszystko przy sobie, że więcej mi nie potrzeba. Pozwalała mi na to i trochę to wykorzystywałem. Jednak najlepiej było ją przytulać w nocy. Vic często usypia na filmach bo oglądamy je dość późno. Wtedy wyłączałem telewizorem, przytulałem ją i kładłem się spać. Nikt na nas nie patrzył, byliśmy tylko my. To było wspaniałe- wyznał.
-A gdyby chciała być z innym?- zadał chyba najtrudniejsze pytanie piłkarz nazywany bogiem futbolu. Marc chwilę pomyślał nad odpowiedzią. Nie zastanawiał się nad tym. W sumie nigdy nie zastanawiał się nad którymkolwiek pytaniem, które dzisiaj usłyszał. Zawsze kierował się instynktem lub jakimś impulsem. Tak jak z tym pocałunkiem. Przełknął głośno ślinę. Właśnie zdał so je sprawę z tego, że taka sytuacja może mieć kiedyś miejsce. Vic jest atrakcyjna, mądra, inteligentna... Dlaczego miałaby być sama?
-Byłbym wściekły... Ale jeśli ona by go kochała, byłaby z nim szczęśliwa, on by ją szanował, traktował jak księżniczkę i nie stwarzał problemów to... Wspierałbym ją-ostatnie zdanie ledwo co wypowiedział. Nie dlatego, że było ono kłamstwem. Mówił szczerą prawdę, ale zdał sobie sprawę jak ciężkie by to było do wykonania- Albo bym wyjechał- dodał po namyśle. Chłopaki spojrzeli na niego zdziwieni. Takiej odpowiedzi nawet oni się nie spodziewali. Zaskoczył ich.
-Przecież ty kochasz Barcelonę! Zawsze mówiłeś, że kochasz to miasto, że to twój dom, że chcesz tutaj się zestarzeć, umrzeć tu. Nawet gdy jedziemy do mamy na kilka dni ty zawsze mówisz, że Barcelona jest lepsza i widać po tobie, że tęsknisz za tym miastem- wręcz krzyczał Sergi. Nie mógł bowiem zrozumieć co wygaduje jego brat.
-A klub?- swojego zdziwienia nie ukrywał również Rafael. Zapanowała cisza. Marc myślał co powiedzieć. Wiedział już co myśli, ale nie potrafił ubrać tego w słowa.
-Znalazłby się inny klub- powiedział w końcu.
-Ale ty kochasz ten klub!- Sergi niczego nie rozumiał. Jak to? Wychowanek klubu stwierdza, że znajdzie się inna drużyna?
-A przyjaciele?- dopytywał Brazylijczyk.
-Vic też kocha Barcelonę. Dla niej to prawdziwy dom, miejsce na ziemi, azyl, czuje się tu bezpiecznie, beztrosko. Jest zachwycona widokami, ludźmi, kulturą. Zawsze marzyła, aby tu mieszkać. Jej ulubiona drużyna tu gra. Ma tu przyjaciół. Nie mógłbym jej tego wszystkiego odebrać.
-Jesteś zakochany chłopie!- wykrzyczała cała trójka. On patrzył na nich niedowierzająco. Nie wierzył, że kilka pytań mogło o tym zadecydować. Tak szybko? Piłkarze nie spodziewali się takich odpowiedzi. Wiedzieli, że Marc cos czuje do ich wspólnej przyjaciółki, ale nie, że aż tak. Byli zaskoczeni, ale pozytywnie. Uważali, że temu chłopakowi należy się trochę miłości i szczęścia. On jednak nie był taki zadowolony. Siedział z mina obrażonego dziecka.
-A ty co taki?- zapytał Sergi- To było wiadome, że ją kochasz- dodał uśmiechnięty. Bardzo chciał, aby dziewczyna, która nazywa i traktuje jak siostrę zeszła się z jego bratem.
-Może tak, może nie- powiedział tępo patrząc w butelkę z piwem.
-Stary ciesz się, a nie- stwierdził wesoło Rafinha.
-Z czego? Że się niby zakochałem?- zapytał rozdrażniony.
-Chociażby z tego- odpowiedział mu przyjaciel.
-No to nie ma z czego- oznajmił ponuro i napił się alkoholu.
-Czemu tak myślisz?- spytał Leo.
-Bo to całe zakochanie będzie moją słabością. Poza tym nie wiem czy zauważyliście, ale na razie to ona nie chce ze mną gadać,a najchętniej to by mnie zabiła-oznajmił. Bolało go to. Nie lubił się z nią kłócić. Nie potrafił opisać słowami co właśnie czuł. Chciał być silny. Od dziecka taki musiał być. Mężczyzna bez słabości. Jednak to się zmieniło wraz z przyjazdem młodej Polki.
-Daj jej czas- poradził mu Leo.
-Jutro ją przeproszę, ale... Ja jestem dla niej za stary- stwierdził w pewnej chwili. Nie czuł się jakoś staro, wręcz przeciwnie. Jednak Vic miała tylko 18 lat. On 24. Za niedługo 25. Praktycznie miedzy nimi jest prawie 7 lat różnicy.
-Stary odbiło ci- powiedział rozśmieszony Rafinha. Wszyscy byli lekko rozśmieszeni oprócz Marca. Uważali za niedrzeczność fakt, iż ich przyjaciel o tym tak myśli.
-Intelektualnie jesteś dużo młodszy od niej- żartował Sergi.
-Ha ha ha bardzo śmieszne- powiedział rozdrażniony Marc. Jak bardzo chciał, aby była tu Victoria. Miał wielką ochotę ją przytulić. Siedem. Ta liczba utkwiła mu w głowie. Ona jest taka młodziutka.
-Ty wiesz, że miedzy mną, a Rafą jest 5 lat różnicy?- zapytał Rafinha.
-To nie 7- odpowiedział mu Hiszpan.
-A mnie się po prostu wydaje, że nawet gdyby dzieliły was dwa lata to i tak mówiłbyś, że to dużo. Ty się boisz po prostu odrzucenia- stwierdził pewnie Leo. Marc zastanowił się chwile nad tymi słowami i spuścił głowę. Wiedział, że po części przyjaciel ma rację.
-To też, ale te siedem lat to naprawdę dużo- bronił swojego zdania. Po raz pierwszy w życiu poczuł się stary. Pragnął być chociaż o kilka lat młodszy. Mężczyźni jeszcze długo rozmawiali, sącząc przy tym piwo. Potem zaczęli pić również inne, mocniejsze trunki. Hiszpan chciał zapomnieć o tym, że ona się martwiła, że ją zawiódł, że złamał obietnicę, że ją pocałował, że zdał sobie sprawę z tego, że nie jest dla niego tylko koleżanką. Jednak pragnął również przestać pamiętać o jej niebieskich jak ocean oczach... Ciemnych włosach, które tak uwielbiał dotykać... Ustach, które idealnie pasowały do jego ust... Dłoniach tak delikatnych, nadzwyczajnie gładkich, jakby ktoś zmył z nich linie papilarne... Jej rysy twarzy, które zachwyciły go już pierwszego dnia... Jej ciało, które niewątpliwie było dla niego niesamowite. Miała wszystko, co kobieta mieć powinna. Chociaż uważał, że powinna trochę przytyć. Powinna mieć prawidłową wagę. Tymczasem ona ma niedowagę. Chciał to zmienić, ale Polka nie jest chętna do jedzenia. Nie mógł wyrzucić jej z głowy ani przez moment. Pili kieliszek za kieliszkiem, on mówił chłopakom za co piją.
-Za jej oczy, przez które nie mogę w nocy spać!
-Za jej uśmiech, który sprawia, że jestem szczęśliwy!
-Za jej usta, które są... Nie powiem wam jakie, ale pijemy!
-Za jej ciało, przez które wariuję!
-Za to, że jest taka kochana!
-Za to, że jest bezbronna, a ja i tak ją ranię!
-Za to, że każdemu pomaga!
-Za to, że jest beze mnie szczęśliwa!
-Za to, że ją pocałowałem!
-Za to, że mnie odepchnęła!
-Za to, że nigdy nie będzie moja!
-Za to, że jestem idiotą!
-Za to, że się zakochałem!
-Jej zdrowie- krzyczał tak raz po raz, gdy sięgał po kieliszek. Ostatnie zdanie jednak wyszeptał. Jego przyjaciele trochę oszukiwali. Nie pili za wszystko. Chłopak nawet tego nie zauważył. Był zbyt zajęty myśleniem o swojej miłości. Chciał jej tu i teraz. Nagle wyszedł z domu. 
-Co ty robisz?- zapytał go Leo.
-Dzięki za wszystko, ale idę do domu- stwierdził. Piłkarze nie mogli go zrozumieć. Postanowili jednak iść z nim. Nie mogli go zostawić...


Jest nareszcie nowy rozdział :) Jak wam się podoba? Co wy na takie coś? Czy Marc położy się grzecznie do łóżka? Co teraz chce zrobić?






























10 komentarzy:

  1. Omg...Marc w końcu zdał sobie sprawę i przyznał się przed kumplami, że ją kocha!!! I że co niby, miałby się teraz tak normalnie położyć spać!? Nie ma szans! A może...Pójdzie do Vic i przeprosi ją a następnie wyzna co czuje?! Nie wiem, ale zapowiada się mega! I proszę, nie zostawiaj nas już na tak długo!
    Ps Chyba byś padła, gdybyś zobaczyła moją minę, kiedy zobaczyłam, że dodałaś nowy rozdział! ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wowowowow! Cudowny wpis <3
    Musisz jak najszybciej połączyć Vic i Marca bo oni bez siebie wariują XD
    Czekam z niecierpliwością na kontynuację ;**/Zuza

    OdpowiedzUsuń
  3. O matko ! Nie spodziewałam się że sie przyzna �� położyć sie nie położy ale mam nadzieje że głupot nie narobi czekam na next ��/ wierna czytelniczka

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale mi zrobiłaś prezent na urodzinki :) napewno Marc pójdzie do niej :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny rozdział! :) Marcuś teraz tup tup tup do Vicki :D
    Dużo weny dla Ciebie ;*
    + zapraszam na moje Opowiadanie o Neymarze :)
    http://opowiadania-neymar.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń
  6. Po pierwsze - długość rozdziału powaliła mnie na kolana! Uwielbiam Cię za to. I za te momenty szczerości Marca. Tak jakoś bardzo mi się to spodobało. ;D
    No i co ja jeszcze mogę, co? :p Po prostu czekam na kolejny rozdział, bo naprawdę uwielbiam, a właściwie kocham to opowiadanie. ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. O jaaa awww Marc sie zakochał oooooo ❤❤❤ czekałam na to ❤❤ ale mi sie cieplutko zrobiło na sercu :") czekam na następny ❤❤ cudowny ;**

    OdpowiedzUsuń
  8. Nooo sister nareszcie💕❤❤❤💕❤ nie no padłam💕❤💕💕❤❤MISTRZYNI

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za Twój komentarz :)