czwartek, 28 stycznia 2016

Rozdział 12

"Doceniaj każdy błąd, 
zrozumieć go jest mistrzostwem."

W tym momencie odsłonił mi oczy. To co tam zobaczyłam to... Wow. Zazdroszczę sama sobie. Stwierdzam wszech i wobec, że mam najlepszych przyjaciół na świecie. Przede mną stał uśmiechnięty Grzesiek Krychowiak.
-Cześć Vicki- przywitał się piłkarz Sevilli. Oczywiście mówił po polsku- Jak dobrze czasem użyć ojczystego języka- dodał i oboje się zaśmialiśmy.
-Tak, coś o tym wiem. Kiedy następny odcinek #KrychaWie?- zapytałam roześmiana.
-Kiedy Krycha będzie coś wiedział- odpowiedział rozbawiony. To naprawdę pozytywny człowiek- Ale przerzućmy się może na hiszpański bo Marc nie może podsłuchiwać- dopowiedział. Cały czas się śmialiśmy.
-To co zdjęcie mistrzu?- spytałam tym razem po hiszpańsku.
-Z ładnymi paniami zawsze- stwierdził i wziął ode mnie mój telefon.
-Powiem wszystko Celii- zagroziłam.
-A ja bratu- dopowiedział Bartra i wystawił język- Dajcie to wam zrobię to fotkę- zaproponował i po chwili już staliśmy objęci z wielkimi bananami na twarzach.
-Jesteś z Sergim?- zapytał Polak, a ja wybuchnęłam śmiechem. Podobnie uczynił Marc.
-Nie, Sergi uznał mnie za siostrę i jako straszy brat próbuje być opiekuńczy- wyjaśniłam. Grzesiek także zaśmiał się, gdy zrozumiał co powiedział. Wzięłam swój telefon, aby zobaczyć jak wyszła nasza fotografia. Nie było najgorzej. Pomijając fakt, że jest mecz Fc Barcelona kontra Sevilla. Krycha ma na zdjęciu koszulkę swojego klubu, a ja ukochanej Blaugrany.
-Śmiesznie wyglądasz przy mnie. Taka malutka- śmiał się mój rodak. Wyglądałam przy nim podobnie jak przy Marcu. Bowiem Hiszpan jest tylko trochę niższy od polskiego pomocnika. Dosłownie kilka centymetrów. Zrobiliśmy sobie jeszcze zdjęcie we trójkę. Dostałam również autograf z dedykacją od jednego z moich ulubionych pomocników.
-O kurde. Trener mnie zabije. Muszę lecieć, miło było- powiedział i już go nie było. Popatrzyliśmy na siebie z Aregallem na siebie i zaczęliśmy się śmiać.
-Kto to wymyślił?- zapytałam Marca, gdy już się uspokoiliśmy. On unikał mnie wzrokiem.
-Któryś z chłopaków, nie wiem kto do...- nie dane było mu dokończyć swojej wypowiedzi.
-Dziękuję- przerwałam mu i się do niego przytuliłam. Chłopak odwzajemnił mój uścisk. Dobrze wiedziałam, że to on. Chciałam mieć tylko pewność. Kiedy unikał mnie wzrokiem wszystko stało się jasne.
-Kurde chciałem pozostać anonimowy- oznajmił i się zaśmiał. W końcu się od siebie oderwaliśmy.
-Czy ty mnie właśnie prosisz o dyskrecję przed chłopakami?- zapytałam niczym człowiek z licencją detektywistyczną.
-Chyba jej żądam- odpowiedział, a ja walnęłam go w ramię.
-Nic nie powiem bohaterze- zapewniłam, używając określenia wymyślonego przez Thiago. Musieliśmy już wrócić do szatni. Ja oczywiście po dziecko Leo, a Marc do drużyny- A czy ty nie powinieneś być teraz przypadkiem z drużyną i trenerem?- dopytałam, chociaż znałam odpowiedź na to pytanie. Piłkarz podrapał się po głowie jak to miał w zwyczaju i uśmiechnął się łobuzersko.
-Jakieś dobre wymówki?- co za człowiek. Doceniam, że chciał spełnić moje marzenie, ale nie kosztem samego siebie.
-Zgubiłam się?- zaproponowałam, a on przybił mi żółwika. Jak Luis to kupi to będzie cud. Weszliśmy do szatni chłopaków i zobaczyliśmy na środku trenera. Spojrzał on gniewnym wzrokiem na swojego podopiecznego.
-Przepraszamy, ale zgubiłam się, a Marc mi pomógł- zaczęłam od razu od wyjaśnień.
-Tak długo ci pomagał?- powiedziałabym, że to podchwytliwe pytanie panie Enrique. Myśl, myśl, myśl. Szybko. Wiem!
-Jakiś chłopak jak się zgubiłam mnie zaczepił. Był pijany- wymyśliłam coś na szybkiego. Będę się smażyć w piekle za te wszystkie kłamstwa. Chociaż teoretycznie rzecz biorąc to kiedyś mnie obronił przed takim pijaczyną. Może rzec, że trochę pomyliły mi się miejsca tych zajść, ale... Dobra, nie będę pogrążać się jeszcze bardziej.
-Pogadamy potem- powiedział i zajął się tłumaczeniem taktyki chłopakom. Miałam ten przywilej, że mogłam zostać z nimi i posłuchać. Błagam, znajdźcie mi osobę, która o tym  nie marzy. Dzisiaj jest jakiś dzień dziecka dla Malickiej? W sumie muszę przyznać, że niezbyt mi to przeszkadza. Przyszła chwila na to, że piłkarze mieli opuścić szatnię. Wszyscy wychodziliśmy z tego pomieszczenia, ale Luis nas zatrzymał.
-Leo, Marc, Vicki!- zawołał, a my jak na zawołanie odwróciliśmy się w jego stronę- Leo weź na chwilę Thiago, a ja z nimi pogadam- zwrócił się do naszej pchełki. Wyczuwam kłopoty i to duże. Coś mi mówi, że Lucho nie łyknął naszej, a raczej mojej ściemy- Chcę wam tylko powiedzieć, że to fajnie, że się dogadujecie. Bardzo mnie to cieszy. Super, że ten dureń wreszcie zaprzyjaźnił się z dziewczyną, a nie zaciągnął ją do łóżka. Sorry Marc to było nie na miejscu... Dobra. Chodzi mi o to, że jak następnym razem będziesz chciał zaimponować Vicki to może nie wciągaj jej w kłamstwa tylko przyznaj się na Boga, że załatwiałeś jej spotkanie z Krychą- wyrecytował, a nam opadły kopary. Jak? Skąd on wie? Co za wtopa- Uprzedzam wasze pytanie. Widziałem was. Wersja jest taka, że o tym zapominamy i idziemy na mecz. Ale mieliście miny- dodał ze śmiechem. Wyszliśmy w końcu z tej szatni bez słowa. Wzięłam od Messiego jego synka i poszłam na trybuny. Sędzia rozpoczął po kilku minutach drugą połowę tego spotkania. Coś niedobrego dzieje się z naszą obroną. Przeciwnicy w mgnieniu oka przedarli się w pobliże pola bramkowego Barcelony. Wszyscy wstrzymują oddech, gdy piłkę w stronę bramki posyła Kévin Gameiro. Nie. Jednak Gameiro zdobywa jedną bramkę dla swojej drużyny. W tym samym czasie przysiada się do nas Anto. Przywitałam się z dziewczyną i obydwie zajmujemy się meczem. Swoją drogą Thiago jest zachwycony obecnością swojej mamy. Trzymam mocno kciuki za chłopaków. Dosłownie. Bolą mnie już palce. Wiem, że wygrywamy, ale jednak czuć presję. Przez większą część tej połowy tylko się bronimy. Sevilla bardzo na nas napiera. Zafundowali kilka akcji, które zatrzymywały serca kibiców Azulgrany. Jednak jak to bywa nasi chłopacy zaskoczyli nas po raz tysięczny. W 80 minucie do z piłką do bramki wpada Leo. Jak to mówią oko za oko, ząb za ząb. W tym przypadku była to bramka za bramkę. Natychmiast dostaliśmy odpowiedź. Tym razem Krychowiak zdobywa gola. Tak bardzo jak go lubię tak bardzo chciałam, aby dzisiaj nie strzelił. Mimo to jesteśmy spokojni. Wygrywamy. I nagle fatalny błąd popełnia jeden z piłkarzy Sevilli. Sędzia słusznie odgwizduje rzut karny dla Barcelony. Kto będzie strzelał? Messi czy Neymar? Nie od wiary! Grają w kamień, papier, nożyce. Co za głąby pospolite moje kochane. Mimowolnie roześmiałam się, gdy to zobaczyłam. Założę się, że to był pomysł Neya. Wygrywa Leo, który ustawia sobie piłkę i patrzy prosto w oczy bramkarza. Dopinguje go cały stadion. Cały stadion trzyma za niego kciuki. Cały stadion jest razem z nim. Cały stadion w niego wierzy. Jak nie Leo to kto? Lekki rozbieg i piła wpada w prawe okienko! Gol! Gol! Gol! Już nic nie może się stać. Lio dedykuje bramkę Antonelli i Thiago. Camp Nou oszalał. Skaczemy, jednocześnie przytulając się z dziewczynami. Mecz jeszcze oficjalnie się nie zakończył. Korzystając z okazji wszyscy kibice zaczynają śpiewać hymn Barcelony. I koniec. Barcelona wygrywa z Sevillą 5 do 2. To był dobry mecz. Nie było dziewczyny, która by się nie cieszyła. Mówię tu oczywiście o trybunie WAGS. Nie wiem dlaczego siedzę na tej trybunie, ale chyba nie mogę tym gardzić. Dostaję bilety tylko dlatego, że chłopaki mają dobre serce. Chociaż muszę przyznać, że zawsze te dziewczyny wydawały mi się puste. Akurat nie te z Barcelony, ale na przykład polskie kobiety piłkarzy to po prostu porażka. Według mnie to puste panny, które nie robią nic poza promowaniem się na nazwisko męża. Takie jest moje zdanie. Oczywiście nie wszyscy muszą się ze mną zgadzać. Mimo to uważam, że żadna z nich nie zrobiłaby takiej kariery, gdyby nie to z kim się spotykają. W Barcelonie dziewczyny są normalne. Nie wywyższają się, dążą do wszystkiego same, nie pchają się do świata show biznesu, a tym bardziej nie są głupie. Postanowiłyśmy poczekać, aż każdy wyjdzie ze stadionu jak to miałyśmy w zwyczaju. Tak, na pewno ja mam w zwyczaju. Byłam dopiero drugi raz na meczu Barcelony. Mniejsza o to. Poczekałyśmy, a gdy większość już opuściła świątynię futbolu, wyszłyśmy na zewnątrz. Thiago nie mógł się ze mną rozstać. Trzymałam go na rękach, a ten mnie przytulał. W końcu przyszli wszyscy nasi królewicze. Znowu razem. Miłe zaskoczenie. Gdy już tam staliśmy ktoś rzucił pomysł, aby zrobić sobie zdjęcie. Tak też zrobiliśmy. Dziewczyny, narzeczone, żony, dzieci, piłkarze i ja z synkiem Leo oraz Anto na rękach. Dowiedziałam się, że Rafa ma zaraz samolot do Brazylii. Szkoda, że nie może tu zostać. Bardzo się z nią zżyłam. Stwierdziłam, że pojadę z Neyem i Davim, aby odwieźć ją na lotnisko. Każdy miał zamiar iść do domu ze swoją drugą połówką. Jednak na razie staliśmy i rozmawialiśmy.
-Nie myślałaś nigdy o dziecku? Do twarzy ci- zaczął sobie ze mnie żartować Pique. Zmierzyłam go wzrokiem i kopnęłam, ponieważ znajdował się dość blisko mnie, aby moje krótkie nogi mogły wykonać ten ruch. On na to zareagował tylko śmiechem. Zresztą reszta zrobiła to samo.
-Nie myślałeś, żeby kupić sobie mózg? Fajnie by było- odgryzłam się. Oczywiście żartowałam sobie. Chociaż dla kogoś z boku mogłoby to oznaczać naszą kłótnię. Nic bardziej mylnego.
-Niektórzy by ci w tym pomogli- tym razem w rolę Gerarda wcielił się Sergi. Mówił to, udając, że kaszle.
-Szkoda, że ty nie pomożesz w tym swojej dziewczynie- odpowiedziałam i wystawiłam mu język. Znowu zaczęliśmy się śmiać. Chyba trzeba to przyznać. Mamy dziwne poczucie humoru. W końcu musieliśmy się już zbierać. Rafinha chciał jechać ze mna, Davim i Neymarem, aby odwieźć Rafe. Pożegnaliśmy się z przyjaciółmi i pojechaliśmy. Zaczęłam pisać sms-y z moją przyjaciółką.

"3 słowa: randka, ty, Rafinha"
"Pytasz jak było?"
"Owszem :)"
"Cudownie :)"
"Ochh... Tak się rozpisałaś, że się domyśliłam"
"Całowaliśmy się"
"I?"
"Nie spaliśmy ze sobą XD"
"Ejj ja nie jestem tymi idiotami zwanymi piłkarzami. Pytam czy jesteście razem XD"
"W takim razie to pytanie skieruj do niego bo sama nie wiem"
"Jak to?"
"Pocałowaliśmy się, poszliśmy do niego i oglądaliśmy filmy. Rano odwiózł mnie do domu. Nie rozmawialiśmy o tym wszystkim. Poza tym co by powiedział Ney?"
"Że chce, żebyś była szczęśliwa"

Jak to nie rozmawiali? Czy temu idiocie kompletnie odbiło?
-Rafuś- tak go nazywam. Chyba każdemu z piłkarzy wymyśliłam już jakąś nową ksywkę- Co z tobą i...- nie dane było mi dokończyć, ponieważ Rafa zamknęła mi buzię ręką. Zaśmiałam się z jej reakcji. Piłkarz chyba też się domyślił o co mi chodzi bo zrobił się czerwony. A to dobre! Widzieliście przecież tego mośka. Ma ciemną karnację. Wiecie jak wyglądał w tym momencie? Aż żałuję, że nie mam jak zrobić mu zdjęcia. Daliśmy sobie z tym wszystkim spokój. Jak będą chcieli to sami nam opowiedzą o tym jak bardzo się kochają. Nic na siłę. Na nasze nieszczęście dojechaliśmy właśnie na lotnisko. Nie chciałam rozstawać się z przyjaciółką. Jednak wiedziałam, że tu wróci. Leci do Brazylii, aby załatwić kilka spraw przed przeprowadzką do brata. Davi zostaje na razie z Neyem i Jotą. Szkoda, że go tu nie ma. Chętnie bym go poznała. Carolina (mama blondyna) przyleci tutaj już razem z siostrą Brazylijczyka. To dobrze. Nareszcie rodzina będzie razem. Dobrze wiem, że Ney i Carol nie są razem. Liczy się fakt, że mają ze sobą dziecko. Robią to wszystko dla jego dobra. Davi nareszcie będzie miał tatę na pełny etat. Chociaż nie wiem jakby mama się starała nie zastąpi również ojca. Każde z nich przez takie rozwiązanie cierpiało. Ney też tęsknił za synkiem. Teraz będzie tylko lepiej. Każdy już pożegnał się z Rafą oprócz mnie i Rafaela. Przytuliłam się do dziewczyny i nie chciałam jej puszczać. Dobrze się dogadujemy, a nie wiadomo ile potrwa jej powrót. Najważniejsze jest to, że tu wróci. Obiecałyśmy sobie, że będziemy do siebie codziennie dzwonić i rozmawiać przez Skype. Tylko z dwoma dziewczynami tak się tu zżyłam. Jest to oczywiście brazylijska piękność i Anto. Uwielbiam także Raquel i Coral, ale... Ale siostrę napastnika i mamę Thiago traktuję jak siostry. Są dla mnie bardzo ważne. Wiem, że mogę na nie liczyć w każdej sytuacji. Niedawno opowiedziałam jej o moim byłym. Obiecały nikomu nie mówić i wiem, że dotrzymają słowa. Wiedzą tylko trzy osoby z Barcelony. Czuję się okropnie, że Sergi o tym nie wie. Powiedziałam nawet Marcowi, a nie wie o tym mój najlepszy przyjaciel, mój brat. Z drugiej strony co mam mu powiedzieć? "Hej Sergi, wiesz mój były mnie bił dzień w dzień. W sumie uciekłam tutaj także przed nim"? To nie wchodzi w grę. Powiem mu to kiedyś. Muszę. A może chcę? Po prostu czuję się beznadziejnie z tym faktem, że on nic nie wie. Tak się o mnie troszczy, opiekuje, zawsze przy mnie jest, a ja zachowuję się tak jakbym mu nie ufała, co oczywiście nie jest prawdą. Staliśmy tak z Neymarem i Davim, patrząc na zakochanych.
-Ty też to widzisz?- zwróciłam się do brazylijskiego napastnika. On tylko się uśmiechnął.
-Deklu może w końcu ją pocałujesz bo nie mamy tu całego dnia?- zawołał do swojego przyjaciela. Wszyscy spojrzeli na niego pytająco, a on wzruszył tylko ramionami.
-No co? Ślini się na jej widok, a przy mnie udaje, że nie. Sęk w tym, że kiepski z niego aktor- wyjaśniła mi klubowa "11". W końcu ją pocałował. To było tak piękne, że aż zrobiłam im zdjęcie. Będą mieli co pokazywać dzieciom. Musieliśmy jednak wrócić do domu. Widziałam jaki przygnębiony był Rafael. Naprawdę ciężko znosił wyjazd Rafy. Było mi go tak cholernie szkoda.
-Ney, zawieziesz nas do mnie?- zapytałam w ogóle nie informując o moich planach pomocnika z numerem 12. On nawet nie protestował. Po drodze zadzwoniłam do Marca. Każdy z chłopaków miał dzisiaj jakieś zajęcia, a on siedział sam. Jest też opcja, że wyszedł gdzieś do klubu lub do jakiś znajomych nie powiązanych z piłką nożną.
~Rozmowa telefoniczna~
-Hej, co robisz?- zapytałam, gdy tylko odebrał.
-Hej, mam tyle zajęć, że nie wiem w co ręce włożyć, a konkretnie nie wiem, który kanał wybrać- odpowiedział znudzonym głosem i oboje zaczęliśmy się śmiać. Też mam tak często. Tak naprawdę w Barcelonie znam tylko ich. A oni? Oni są starsi, ustatkowani (przynajmniej większość), mają rodziców, rodzeństwo, dzieci i swoje ukochane. Czuję się przy nich czasem jak sierotka. Długo nie rozmawiałam z rodzicami. I chociaż nie powinnam to trochę mi ich brakuje. Nie tego ciągłego krzyku i kierowania moim życiem. Chciałabym mieć normalny dom. W takich momentach jeszcze bardziej tęsknie za babcią. To była jedyna osoba, która mnie rozumiała. Tylko jej tak naprawdę na mnie zależało. Gdy jej zabrakło moje serce rozdarło się na miliony kawałków. Czułam jakby było ono tylko nic nie znaczącym narządem w moim ciele. Udawałam silną, a w rzeczywistości nie mogłam sobie poradzić. Przywiozłam tu ze sobą pudełko pełne pamiątek po babci. Nigdy ich nie odpakowałam. Bałam się wspomnień. Może to tchórzostwo, ale nie chciałam cierpieć jeszcze bardziej. Moi rodzice nawet się za bardzo tym nie przejęli. Ważniejszy był spadek. Pieniądze zawsze były dla nich na pierwszym miejscu. Dlatego nigdy nie potrafili mnie pokochać. Jak mogli kochać kogoś, kto nie przynosi pieniędzy, a wręcz im je zabiera? Praca ich pochłaniała. Czułam się jak w marnym reality show, w którym rodzice udają, że nie mają dziecka. Nie zauważyli nawet, że tak długo byłam bita... I to nie przez nich. Gdyby nie babcia już dawno bym uciekła z Polski. Nie wiem co by ze mną było, gdyby nie ona. To właśnie ta kobieta trzymała mnie codziennie przy życiu. To ona dawała mi nadzieję na lepsze jutro, chociaż nigdy ono nie nastąpiło. To dzięki niej mogłam żyć marzeniami. Była dla mnie wszystkim. Mimo to Bóg postanowił mi ją odebrać. Może i jest w tym jakiś sens, jakiś ukryty plan. Może Ktoś u Góry chciał, abym tutaj zaczęła nowe życie, żebym tu w Barcelonie była szczęśliwa. Może On chciał, abym pozbyła się smutku i spełniała marzenia. Nie wiem i nie dowiem się tego, ale nie pozostaje mi nic innego jak tylko w to wierzyć. To sprawia, że mam chęć wstać rano z łóżka. A jeśli chcesz wstać rano z łóżka to jesteś najsilniejszą osobą jaką możesz być. Kiedyś przeczytałam, że ludzie, którzy nie ścielą łóżek żyją tylko po to, aby do nich wrócić. To smutne. Jednak ja żyłam tak przez większość mojego życia. Tutaj musi się to zmienić.
-Jesteś tam?- z moich rozmyśleń wyrwał mnie głos Hiszpana.
Tak, tak, zamyśliłam się. To co? Ty, ja, Rafinha i piwko?- spytałam.
-Zaraz będę- odpowiedział i się rozłączył. Pożegnaliśmy się z Neymarem oraz jego synkiem i udaliśmy się do mnie. Przy bramie spotkaliśmy się z Hiszpanem.
-Cześć, wchodźcie- powiedziałam, gdy już uporałam się z zamkiem. Teraz został jeszcze jeden. otworzyłam drzwi i weszliśmy. Zaraz po przekroczeniu progu zdjęłam buty, a torebkę położyłam na komodzie. Chciałam rzucić się na łóżko i nic nie robić, ponieważ byłam zmęczona tym dniem. Chyba zabawa z Thiago tak mnie wykończyła, ale wiedziałam, że Raf potrzebuje naszej pomocy. Trzeba go czymś zająć. Poza tym nie chciałam, żeby nasza trójka siedziała sama w domu. W ich przypadku w ogromnych domach. 
-Chcecie coś do picia, jedzenia?- zapytałam. Wiecie te maniery i polska gościnność. 
-Mała wiemy gdzie co jest- poinformował mnie Marc. Ochh do prawdy? Przecież bym się nie domyśliła. 
-Nie mów tak do mnie- poprosiłam. Nie zbyt mi się to podobało. Dużo osób tak do mnie mówiło, ale z jego ust brzmiało to naprawdę dziwnie, inaczej. Nie wiem dlaczego tak czuję. Chyba nie mogę na to nic poradzić.
-Ok mała- odpowiedział, a ja przewróciłam tylko teatralnie oczami. Jaki on kochany. Czujecie ten sarkazm?
-W sumie to ja jestem głodny po meczu- przerwał naszą wymianę zdań Rafinha. Ja chyba też już coś odczuwałam. Zjadłam dzisiaj tylko śniadanie i lody. Posiłek miesiąca. Co ja będę robić przez całe wakacje? Do pracy idę dopiero, gdy chłopcy zaczną treningi. Mam więc jeszcze sporo czasu.
-Ugotujesz coś?- dopytywał Marc, a zaczęłam się śmiać pod nosem. Zajrzałam do lodówki, aby jakiś pomysł wpadł mi do głowy. Przeważnie gotuję na spontanie. Jedynym powodem, dla którego nie robię wszystkiego z przepisem w dłoni jest fakt, że wcześniej musiałabym iść do sklepu, a i tak bym kilku rzeczy zapomniała. Także jeśli gotuję dla siebie to robię to z głowy. Stwierdziłam, że zrobię grillowanego kurczaka z batatami i surówką, która składała się z rzodkiewki, pomidorów, ogórków i jogurtu naturalnego. Ja zajęłam się mięskiem, Marc krojeniem warzyw potrzebnych do suróweczki, a Rafael obierał bataty. Było przy tym dużo zabawy. Rozmawialiśmy, śmialiśmy się i robiliśmy sobie głupie zdjęcia. Nie wiedziałam nawet, że można się tak dobrze bawić w kuchni z dwójką mężczyzn. Po czterdziestu minutach siedzieliśmy już przy stole i jedliśmy, popijając wino. Podobno oni piją je do obiadów i kolacji. To u nich zupełnie normalne. Tak też jest w innych krajach śródziemnomorskich. Zawsze podobała mi się ich kultura oraz mentalność. To zupełne przeciwieństwo naszych polskich tradycji jak i samych Polaków. Może dlatego tak mnie tu ciągnęło. Potem poszliśmy  obejrzeć coś w telewizji, ale nic nam się nie podobało. Siedzieliśmy tak i się nudziliśmy. Za to w jakim wyborowym towarzystwie to robiliśmy. 
-Byłoby źle, gdybym zaproponował Rafie, żeby ze mną zamieszkała po przylocie?- zapytał nagle Rafael. Zna ją bardzo długo, ale dopiero teraz zdał sobie sprawę z tego, że ją kocha. Było mu też głupio bo przecież to siostra jego kumpla. Uczucie względem Brazylijki wygrały. 
-Ty tak na poważnie?- odpowiedział pytaniem na pytanie Marc. Był naprawdę zdziwiony słowami swojego klubowego kolegi.
-To, że ty nie masz dziewczyny nie znaczy, że inni nie mogą mieć- syknął. Te ich temperamenty... Co ja z nimi mam?
-Może zrób sobie od razu dziecko i ślub weź- szedł w zaparte Bartra. Ochh, błagam niech przestaną się kłócić. Zachowują się jak małe dzieci.
-Mogę ją wypytać- zaproponowałam i się uśmiechnęłam. Chociaż byłam tego samego zdania co Marc. Może nie aż tak ostro reaguję, ale myślę, że powinni obeznać się w nowej sytuacji, jaką jest ich związek. Co innego mieć dobrego kumpla, a co innego chłopaka i mieszkać z nim pod jednym dachem. Weźmy jeszcze pod uwagę, że ja jestem dziwna i negatywnie nastawiona do ludzi zakochanych. Jak to powiedział Damon z "Pamiętników Wampirów": "Kochałem. To bolesne, bezsensowne i przereklamowane". Czy jakoś tak. Whatever. 
-Ale co ty jako dziewczyna o tym myślisz?- zapytał Raf, a ja wzięłam głęboki oddech. Nie wiedziałam co mu teraz powiedzieć. Postanowiłam być z nim szczera.
-Raf, ja nie jestem idealną osobą, aby odpowiadać na takie pytania. Jestem młoda i nastawiona przeciwko facetom- oznajmiłam. Mogłam mu powiedzieć, że nie jestem fanką jego pomysłu, ale po co? Nie jestem obiektywna. Ja bym się nie zgodziła, ale na razie ja nie potrafię dać mężczyźnie coś oprócz przyjaźni. Nie umiem poradzić sobie z własną barierą co do takich spraw, więc nie powinnam mu udzielać jakichkolwiek rad. 
-Nie miałaś nigdy faceta?- dopytywał, a ja coraz bardziej żałowałam, że mu nie odpowiedziałam w normalny sposób tylko się wykręciłam.
-Właśnie o to chodzi, że miałam. Jeśli chcesz wiedzieć to ja bym się nie zgodziła bo na razie nawet nie powiedziałeś jej na czym stoi tylko pocałowałeś dwa razy- oznajmiłam. Miałam wielką ochotę, aby zapalić papierosa. 
-W sumie to masz rację. Dzięki mała- usłyszałam od Rafaela. Dostał właśnie sms-a- Rafa napisała, że czeka na Skype, więc pójdę już do domu. Bajos misiaczki- powiedział rozanielony. Nagle stał się wesoły. Jak niewiele potrzeba mu do szczęścia. Kiedy pożegnałam się z tym zakochańcem, poszłam do ogrodu. Usiadłam na huśtawce i wyjęłam papierosa z paczki, którą wzięłam z szuflady. Kiedyś dużo paliłam. To była moja ucieczka od problemów. Kolejny głupi nawyk. Jednak rzuciłam ten syf. Palę tylko w wyjątkowych okolicznościach. Obok mnie przysiadł Marc i rozbujał naszą machinę zła. Rzuca mi się chyba na mózg. Odpaliłam papierosa i się nim zaciągnęłam. Piłkarz wyrwał mi z rąk używkę i sam włożył sobie ją do ust. Spojrzałam na niego zdezorientowana. Wziął kilka machów, a ja wyjęłam z jego buzi papierosa.
-Ty nie możesz- upomniałam go niczym dobra mamusia. Jest sportowcem i lepiej, aby tego nie robił. Jego kariera jest teraz najważniejsza.
-Ty też nie- stwierdził i ponownie wziął ode mnie papierosa, a ja mu go wyrwałam. 
-Ty jesteś sportowcem, a ja nie- odpowiedziałam. Tym razem on mi go wyrwał i zgasił. Popatrzył na mnie surowym wzrokiem, a jego kości policzkowe stały się jeszcze bardziej widoczne. Był zdenerwowany. Cudnie po prostu.
-Ile ty masz lat? Nie martw się o mnie tylko o siebie. Ja sobie dam radę, ale ty sobie nie dajesz jak widać- powiedział, a ja wiedziałam, że ma rację. Jego ton głosu był... Inny. Przyzwyczaiłam się już, że jest dość miły dla mnie. Pomińmy oczywiście nasze pierwsze spotkania. Teraz był zirytowany moim zachowaniem. Nic nie mówiłam. Milczałam. Nie byłam w stanie zrobić jakikolwiek ruch. 
-Gdybyś sobie radził to nie siedziałbyś tu ze mną- zawsze taka byłam. Nie umiałam się nigdy przyznać do błędu. Jestem upartą idiotką. Atak jest najlepszą obroną. 
-Bo do mnie zadzwoniłaś- syknął. Wcale mu się nie dziwiłam, że ma mnie dość. Westchnął głośno zrezygnowany i przeczesał swoje włosy- Gdybym nie chciał to by mnie tu nie było- dopowiedział nieco ciszej. Chyba chciał się uspokoić, żeby nie wybuchnąć. Starał się kontrolować.
-Czemu na mnie nie nawrzeszczysz? Wiem jaki jesteś, a ze mną obchodzisz się jak z jajkiem- palnęłam. Byłam teraz zła na cały wszechświat, a wyżywałam się na nim. 
-Bo kurwa nie chce cię zranić!- podniósł głos, ale nie krzyczał. Zrobiło mi się głupio. Nawet bardzo, ale zanim zdążyłam cokolwiek zrobić, on wychodził. Mogłam za nim iść. Ja jednak usiadłam z powrotem na huśtawce i zaczęłam się huśtać. Tym razem byłam zła sama na siebie. Postanowiłam o tym nie myśleć. Nie chciałam. Wzięłam laptopa oraz koc z domu i znowu wyszłam na ogród. Sprawdzałam kilka stron. Na Instagramie zatrzymałam się dłużej. Krycha dodał ze mną zdjęcie z dopiskiem: "Z rodakami najlepiej :)". Marc wstawił naszą wspólną fotkę z Grześkiem i podpisał: "Wspaniali ludzie, wspaniały mecz. Trzymaj się Krycha i dzięki za dzisiaj :)". Byłam również oznaczona na zdjęciu, gdy wszyscy staliśmy przed stadionem. Rafinha dodał także foteczki z naszych wygłupów w kuchni i napisał pod nim: "Najlepsi przyajciele ever <3 Dzięki mała za odwrócenie uwagi!". Czyli domyślił się co do tego, że chciałam, aby nie myślał o Rafie. A to cwaniaczek. Wstawił też zdjęcie naszej kolacji, pisząc "Aż szkoda jeść". Taaa... Szkoda. Jasne. Jadł, aż mu się uszy trzęsły. Robiłam wszystko, aby nie myśleć o tej bezsensownej kłótni z Marciem, ale nie potrafiłam. Nawet chciałam do niego iść i go przeprosić, ale uznałam, że zrobię to jutro. Dzisiaj było już dość późno i może położył się spać. Bałam się też trochę tej rozmowy. Poszłam na górę, umyłam się, przebrałam w piżamkę i poszłam spać. Miałam nadzieję, że jutro będzie tylko lepiej.



Witam wraz z rozdziałem 12 :) Jak wam się podoba misie? Jak myślicie co będzie dalej? Jakieś spekulacje, domysły? 
Jak tam po meczu Polski i Barcelony? Kto co oglądał? Szkoda tego półfinału. Szkoda chłopaków. Chorwaci zrobili sobie po prostu trening. Karolek Bielecki i Dzidziuś byli już bardzo zmęczeni. Nie pokazali siebie na parkiecie. To były zupełnie inne osoby. Sami zawodnicy Vive nie wygrają ME. Jednak bardzo was proszę kochani, abyście głosowali na naszych zawodników! Zasłużyli na wyróżnienia bo są niesamowici i zostawili całe serducho na boisku. Dumni po zwycięstwie, wierni po porażce! Viva la Polonia!

GŁOSUJ :)



















19 komentarzy:

  1. Zagłosowane ;) Szkoda polaków ale i tak dobrze sie pokazali tak ogółem ;*
    A co do opowiadania to kocham je! I te kłótnie! Jestem dziwna ale nie lubie jak jest tak kolorowo wole jak sie kłócą a potem tak słodko godzą mam nadzieje że Marc sie skapnie że coś do niej czuje ! Kiedy next? Weny ;* / Wierna czytelniczka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, że ja też wolę jak ktoś się kłóci? XD Więcej się wtedy dzieje XD Na pewno się przyda :)

      Usuń
  2. Rozdzial BOSKI :) co bedzie dalej nie mam pojecia :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak cudowne, że aż brak słów *-* :3 Uwielbiam Twoje opowiadania, bo są takie życiowe, takie dokładne, niczym książka którą można czytać milion razy :3
    Kiedy next ? Nie mogę doczekać się ich rozmowy :D /nat

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział ❤ czekam na następny :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudowny!;3 /Zuza

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział jest naprawdę świetny. Osobiście nie mogę się doczekać kontynuacji, bo mam zbyt wiele pomysłów na to, jak to dalej pociągniesz. Ale poczekam cierpliwie, obiecuję. ;D A, i ja na jej miejscu pewnie pobiegłabym za Bartrą. :p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miałam taki pomysł, ale mama kazała mi kończyć, więc musiałam jakoś zakończyć ten rozdział XD

      Usuń
  7. Kiedy dojdzie w końcu do czegoś między Marciem i Vicki? :D Czekam na następny :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Cudowny jak każdy inny kiedy następny ? :)

    OdpowiedzUsuń
  9. ♥♥♥♥♥♥♥Kochanie uwielbiam cię ♥

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za Twój komentarz :)