poniedziałek, 11 stycznia 2016

Rozdział 9

"Wszyscy jesteśmy prości, mimo 
naszych stu miliardów neuronów".

Dzisiaj spało mi się wyjątkowo dobrze. Obudziłam się kilka minut przed godziną 10. Przeciągnęłam się na łóżku niczym rasowa kotka i podeszłam do okna, aby odsłonić zasłonki. Gdy to zrobiłam, wyszłam na balkon. Słońce także dzisiaj grzało bardzo mocno. Promienie przyjemnie tuliły moją twarz. Uwielbiam takie poranki. Nasza życiodajna gwiazda jest dla mnie czymś niezwykłym. Kocham wysokie temperatury i morze.
-Chodź do nas gówniarzu!- ktoś wykrzyczał. Ten głos poznam wszędzie i to tylko dzięki temu, że to właśnie ta osoba wypowiadała te wszystkie głupie rzeczy, z których się śmiałam... No i dlatego, że jest moim kochanym przyjacielem. Spojrzałam w dół i zobaczyłam tam Marca i Sergiego z futbolówką. Mój szósty zmysł wcale mnie nie zawiódł. Kto inny mógł tak krzyczeć i nazwać mnie przy tym gówniarzem? Jest tylko jedna taka osoba.
-Za gorąco na grę w piłkę, nieprawdaż?- zapytałam. Zmieniłam swoją barwę głosu, aby mówić podobnie do niego. Oczywiście, że mi się to nie udało, ale zawsze warto spróbować. Trochę złośliwości z rana nie zaszkodzi. Jak to mówią "złośliwości z rana jak śmietana".
-Każdy normalny człowiek dla ochłody gra w piłkę- oznajmił i zaczęliśmy się śmiać. Biedny Bartra nie wiedział o co chodzi. Po naszej rozmowie wywnioskował pewnie, że wąchaliśmy klej czy coś podobnego. W sumie wydaję mi się, że Sergi mówił to na poważnie, więc kto go tam wie. Oczywiście sobie tylko tak żartuję. To nadal mój kochany i ześwirowany braciszek, z którego lubię się od czasu do czasu... No dobra lubię się pośmiać. Cóż ja mogę na to poradzić?
-Mała wbijamy na śniadanko do ciebie!- dodał i już ich nie było w ogrodzie. Przynajmniej mnie uprzedzili. Co z tego, że muszę się jeszcze ogarnąć. Stwierdziłam, że nie będę się śpieszyć. W końcu mi się jeść nie chce. Wiem, jestem taka zła. Poszłam do garderoby, z której wyciągnęłam na dzisiaj ubrania, a potem skierowałam się do łazienki. Zamknęłam drzwi na klucz tak na wszelki wypadek i weszłam do kabiny prysznicowej. Strużki wody delikatnie obmywały moje ciało, a ja poczułam się jak zawsze w takiej chwili w pełni zrelaksowana. Umyłam swoje ciało moim ulubionym żelem o zapachu czekolady. Potem jeszcze wymyłam włosy pomarańczowym szamponem, a następnie nałożyłam na nie odżywkę. W końcu zaczęłam się wycierać. Owinęłam się ręcznikiem i wysuszyłam swoje włosy. Zostawiłam je jak zawsze rozpuszczone i umyłam zęby. Pomalowałam rzęsy czarnym tuszem i nałożyłam na usta balsam o smaku toffi. Następnie założyłam wcześniej naszykowane ubrania. Wyszłam z łazienki i zobaczyłam rozwalonych na łóżku z moim telefonem w rękach.
-Co to za rozmowy co?- zapytał Sergi niczym troskliwy tatuś. Obdarzyłam go spojrzeniem numer 20 (specjalnie dla niego) typu "A to tylko Sergi coś właśnie powiedział". Nie powiem, ale żarty się mnie dzisiaj trzymają.- Kocham cię ooo amigo, ja ciebie też księżniczko- dodał ze śmiechem udając nieudolnie mój głos. Uniosłam do góry brew i głośno westchnęłam. Pokazałam mu, aby postukał się w tą pustą głowę, ale jak zawsze on nie wziął sobie mojej rady do serca.
-Jedyne rozmowy jakie możesz tam znaleźć to te z piłkarzami i dziewczynami, a uwierz, że nie piszę takich rzeczy- odpowiedziałam mu i zaczęłam sprzątać w swoim pokoju w czasie, gdy oni sobie w najlepsze leżeli.
-A piłkarze to co psy?- zapytał z wyrzutem. rzecz jasna to tylko jego gra aktorska, ale gdyby ktoś go nie znał to na pewno by mu uwierzył. Uwaga, uwaga! Psiapsi udaje obrażonego.
-Pomyśl nad zmianą profesji- rzuciłam nawet się do niego nie odwracając. Na komodzie, przy której właśnie stałam, leżał full cap Marca, którego wczoraj zapomniałam mu oddać. Zapomniałam również wziąć od Rafy moich butów. Byłam taka zmęczona, że o niczym innym jak o spaniu nie myślałam.
-Ciekawe na jaką?- spytał tym razem zaciekawiony, ale żeby się nie zdradzić, założył ręce na piersi. Wyglądał przekomicznie. Bartra zrobił mu moim telefonem zdjęcie i chyba sobie wysłał bo potem wyciągnął swój i coś w nich grzebał. Mniejsza o to. Nawet nie chciało mi się zabrać mu mojego fona.
-Aktor z ciebie dobry, ale tylko jak cię ktoś nie zna przyjacielu- odpowiedziałam-Łap- dodałam i rzuciłam w kierunku Marca czapkę. Byłam zaskoczona bo chłopak ją złapał chociaż leżał na brzuchu i był odwrócony w sumie do mnie tyłem. Brawa dla niego drodzy państwo. Trzeba mu przyznać, że ma niezły refleks. W końcu piłkarz... Ale żeby aż tak?! Jestem pod wrażeniem, ale nie będę robić z siebie idiotki i nie będę nic mówić. Co prawda myślę, że raczej tylko Bartra ma taki refleks. Weźmy na przykład takiego Sergiego... No nie mówicie mi, że by złapał cokolwiek. Nie żebym mówiła, że ma same wady. Co to to nie. Po prostu on jest zbyt roztargniony.
-Ja nie nurkuje- stwierdził, a ja miałam ochotę wybuchnąć śmiechem, ale się powstrzymałam. Za to Marc już nie był taki miły jak ja. Śmiał się z niego w najlepsze. W sumie to się nie dziwię.
-Chodziło jej raczej o to, że ona już też wyczaiła, kiedy się zgrywasz kretynie i nie robi to na niej wrażenia- wyjaśnił Sergiemu. Pokiwałam jedynie głową, gdy pomocnik spojrzał się na mnie pytająco i posłałam mu szeroki uśmiech. Ta sytuacja jest naprawdę komiczna.
-Ty małpiszonie!- wykrzyczał i rzucił się na mnie z poduszką. W taki oto sposób rozpoczęła się bitwa na poduszki. Na początku była to walka "wszyscy na wszystkich", ale szybko chłopaki się dogadali i byłam ich jedynym celem. Na szczęście mam bardzo przekupnego braciszka. Wystarczyło szepnąć, że zrobię mu śniadanko, a on już okładał mięciutkim kwadratem Marca. Dzięki temu udało mi się niepostrzeżenie zwinąć ich telefony, które leżały na mojej szafce nocnej i wyjść z sypialni. Skierowałam się do kuchni, aby przyrządzić sobie coś do jedzenia. Nie miałam w tym momencie żadnego pomysłu co zrobić. Oparłam głowę na blacie i usłyszałam śmiechy chłopaków. Podniosłam się i spojrzałam na nich.
-Co tam mała?- zapytał Sergi wesolutko. Po czym oboje wzięli swoje telefony, które leżały na blacie.
-Nie wiem co mam zjeść- odpowiedziałam, a oni zaczęli się śmiać. Panda otworzyła moją lodówkę i zaczęła się śmiać jeszcze głośniej.
-Masz pełną lodówkę jakiś dziwnych rzeczy, których pewnie nigdy na oczy jeszcze nie widziałem i jak mniemam są one mega zdrowe, a ty mówisz, że nie wiesz co zjeść- mówił przez śmiech- Zachowujesz się jak Marc- dopowiedział i wziął sobie jabłko z blatu, które zaczął konsumować.
-Zbiera ci się Roberto- zakomunikował mu obrońca- Ciekawe kto chodzi po domach i prosi, żeby ktoś go nakarmił- powiedział Marc i oboje się z tego zaśmialiśmy. Punkt dla obrońcy.
-Bo wy lepiej gotujecie- stwierdził Sergi i posłał w naszą stronę uśmiech z tymi swoimi maślanymi oczami.
-Uwierz, że gdybym miała zamiar gotować, nastawiać pranie, dzwonić do kolegów, grać w Fife i z tobą gadać to gotowałabym tak jak ty- oznajmiłam i udałam, że go zastrzeliłam. On zrobił tak samo jak ja wcześniej z rąk pistolet i posłał w moim kierunku niewidzialną kulką- Już cię zabiłam- powiedziałam z wyrzutem niczym małe dziecko, które właśnie przegrywa jakąś "arcyważną" grę. Jeśli ktoś patrzyłby na to z boku to pomyślałby, że nie jesteśmy normalni.
-No i co?- zapytał i wzruszył ramionami, a ja zrobiłam tak zwanego "face palma"- Ej mam pomysł!- wykrzyczał nagle. Nie wiem czy to się skończy dobrze.
-Aż się boję- powiedzieliśmy równocześnie z bratem loczka. Zaśmialiśmy się, a Sergi pokazał nam język. W sumie to niezły synchron. Mówię wam, panda nas wszystkich zaraziła bliżej niezidentyfikowaną chorobą wiążącą się z głupotą. Oficjalnie mogę przyznać, że jestem chora umysłowo. Jednak nie bardziej, niż ta dwójka -Marc wiesz, że jesteś moim najlepszym bratem?- zaczął Hiszpan.
-Bo jedynym- odpowiedział mu piłkarz. Ołłł... Jaki diss! Hahaha! Moje myśli są zbyt niedorzeczne.
-Ale najlepszym, najkochańszym, najulubieńszym, najseksownie...- nie zdążył tego dokończyć, gdyż przerwał mu sam zainteresowany.
-Zostaw to dla Coral, a mi powiedz co ode mnie chcesz- zignorował go. Pokręciłam tylko głową, gdy to usłyszałam i słuchałam dalej czego zażąda blondynek. Wystarczy wziąć popcorn i patrzeć na ich negocjacje.
-Zrobiłbyś te grzaneczki co?- spytał słodziutko. Zrobił to tak... Nie wiem jak to opisać. Wiecie jak się czasem do małego dziecka mówi? To właśnie on tak to powiedział. Wybuchnęłam śmiechem, a chłopcy zgromili mnie wzrokiem.
-Dobra, dobra już nic nie mówię- zapewniłam i podniosłam ręce w geście kapitulacji. Z kim ja w ogóle żyję?
-No way- popisał się swoim angielskim Bartra. Mistrz języków obcych. To będzie kolejny rozdział książki, którą o nim napiszę. Jak ja to wczoraj mówiłam? Biografia pod tytułem "Jak zrozumieć i nie oszaleć Marca Bartre- piłkarza Fc Barcelony"? Mniejsza o to. Wiem, że coś podobnego.
-Zrobię wszystko co chcesz i nie będę cię budził z samego rana- argumentował. Marc tylko przewrócił oczami i już wiedzieliśmy, że nie umrzemy z głodu. Piłkarz podszedł do lodówki i zaczął wyciągać potrzebne produkty. Przynajmniej wiem jak go podejść, gdy będę coś chciała.
-Fajnie, że wiem o co chodzi i że mnie w ogóle pytacie o zdanie- powiedziałam, aby zaznaczyć swoją obecność. Nie żebym gniewała się za śniadanko, ale pożartować czasami można. Poza tym ja jako osoba wielce ciekawska wszystko muszę wiedzieć. Tu się właśnie pojawia mały problem. Nie wiem o jakich oni grzankach mówią! Wolałabym od razu wiedzieć co i jak.
-Cicho gówniarzu- powiedzieli obydwoje i się zaśmiali. Siłą rzeczy również się śmiałam. Po prostu zarażali śmiechem. Co z tego, że sama się upokarzałam. Kupię sobie koszulkę z napisem "yolo" i to będzie moja kuloodporna kamizelka. Nie no żartuję. Wyczytałam to gdzieś na necie. W sensie było tam coś, że to nie jest ta kamizelka kuloodporna, ale nie zaszkodzi kilku szczegółów zmienić. Nie wiem czy mnie rozumiecie, ponieważ moje zdania są tak poprawnie zbudowane, że tylko się przeżegnać. Zbyt wczesna pora jak dla mnie. Ewidentnie tak jest.
-Wiesz, że obudziłem go dzisiaj o 7:30?- zapytał uśmiechnięty Sergi. Brawa dla niego proszę państwa.
-O 7:14 debilu- poprawił go Marc. Chyba bym zabiła tego głąba, gdyby mnie o tej godzinie obudził. Gdybym oczywiście wstała z tego łóżka.
-A wiesz, że jak się Marcusia obudzi to on już nie może zasnąć?- zapytał i zaczął się śmiać. Dałam mu za to w głowę- Za co?- spytał zdziwiony.
-Wyobraź sobie, że nie każdy potrafi spać przez cały czas- odpowiedziałam. On wybuchnął śmiechem.
-Czyli masz tak samo jak on... Obudzę cię kiedyś jeszcze wcześniej- poinformował mnie.
-Dzięki za info. Czuję się w potrzebie i uprzedzę cię, że jeśli to zrobisz to nie wyjdziesz już żywy z tego domu- powiedziałam z uśmiechem i posłałam mu całusa w powietrzu. On udał, że go złapał i wsadził do kieszeni. Co za wariat.
-Powiem Coral- uprzedził Bartra, a Sergiusz spiorunował go wzrokiem. Przeglądałam sobie właśnie Snapchata, gdy zobaczyłam, że mam aż 40 filmów i zdjęć na My story. Obejrzałam wszystko i miałam ochotę ukatrupić tą dwójkę. Wszędzie byli oni. Robili sobie zdjęcia i pisali:

  • "Przyszliśmy na śniadanko"
  • "Małpka siedzie w łazience"
  • "Chyba suszy włosy"
  • "Ciekawe kiedy zacznie gotować"
  • "Fajny ma pokój co nie?" tutaj robili zdjęcia mojej sypialni.
  • "Czemu on jest taki niewyspany?" to zdjęcie musiał robić Sergi, gdyż widniał na nim obrońca przytulony do mojej poduszki. Wyglądał jakby miał zaraz umrzeć. W sumie to się mu nie dziwię.
  • "Nasza Poleczka nadal w łazience"
  • "Ona się do niego nie przyznaje" tu znów zdjęcie klubowej 15.
  • "Witam, witam" zdjęcie Sergiego.
  • "Mam 2 rodzeństwa <3" tu też selfie Sergiusza.
  • "Czy jestem seksowny?" nie kto inny jak nasz pomocnik.
Oczywiście to było kilka takich zdjęć. Filmiki były jeszcze lepsze. Roberto nagrywał i mówi do Marca "Ej braciszku wyspałeś się dzisiaj?". Tamten w odpowiedzi tylko rzuca w niego poduszką. Nie wiem czy zdają sobie sprawę z tego, że się ośmieszyli, a przynajmniej mój braciszek. Chociaż nie wiem czy jemu to przeszkadza. Tyle razy już to zrobił, że chyba się przyzwyczaił. Ale za to go kocham. Zawsze jest się przy nim wesołym i nie da się nudzić. Kiedy przyjdziesz do niego po jakąś radę lub po prostu się wygadać, będzie cię słuchał, powie jak on to widzi i dopiero potem zacznie cię rozśmieszać. Taki prawdziwy przyjaciel. Jak to u nas w Polsce mówią "i do tańca i do różańca". Chyba coś takiego. Bardzo mi się to podoba w tej małpce.
-Przypomnijcie mi, że po śniadaniu mam was oboje zabić za snapy-  stwierdziłam. Włączyłam swoją ulubioną playliste i zaczęłam tańczyć, patrząc się jak Marc robi nam śniadanko. Sergi poszedł do toalety, a nasz prywatny kucharz odwrócił się do mnie i chwycił mnie za rękę. Zaczął ze mną tańczyć w rytm muzyki. Wyszło to nam wręcz doskonale. Było przy tym także dużo śmiechu, a to chyba najważniejsze. Jak się okazało, gdy Roberto nas zobaczył to nas nagrał. Filmik wstawił na portale społecznościowe i podpisał: "Przyszedł na śniadanie, a robi za tancerza :D". Ciekawe kto tutaj przyszedł na śniadanie. Piłkarz zrobił nam grzanki prosto z Andaluzji. Upiekł chlebek w piekarniku. Gdy zrobiły się z niego grzaneczki, natarł je czosnkiem i skropił oliwą z oliwek. Co jak co, ale uwierzcie, że w Barcelonie jest bardzo dobra oliwa. Nie jest to jakaś chemia jak w większości państw. Wracając, w grzanki wtarł pomidora. Tak, dobrze czytacie. Przekroił go na pół i wtarł w jedzenie. Zdziwiłam się, ale wyjaśnił, że Hiszpanie tak robią. Dobrze wiedzieć. Gdy im powiedziałam, że Polacy kroją go w plasterki był mega zdziwiony. Potem położył filet anchois. Jest to francuskie określenie na fileta z sardeli. Wystarczyło popieprzyć, posolić i dać trochę bazylii, a nasze śniadanie było gotowe. A jakie było pyszne. Nie jest to trudne danie, ale za to wyśmienicie smakuje i szybko się je robi. Po śniadaniu zaczęłam wkładać nasze talerze do zmywarki. Później przyszłam do chłopaków, którzy grali w Fifę.
-Jutro macie trening?- zapytałam. Fajnie mieć takie informacje z pierwszej ręki. Jako kibic muszę wszystko wiedzieć. Mówiłam już, że jestem wszystkiego ciekawa.
-Mamy, może wpadniesz?- zaproponował Sergi. Nie chciałam im się tak narzucać. Mają swoje życie i na pewno milion różnych spraw na głowie. Nie chcę, aby mnie niańczyli. Jestem dużą dziewczynka i potrafię o siebie zadbać. Bardzo ich lubię. Baaa... Uwielbiam, ale oni muszą zacząć żyć tak samo jak zanim się pojawiłam. Nie muszą cały czas ze mną spędzać czasu.
-Nie, muszę jutro poszukać jakiejś pracy- odpowiedziałam zgodnie z prawdą. W końcu pieniądze mi się kiedyś skończą. Nie mogę cały czas nic nie robić. Trzeba zacząć żyć jak każdy normalny człowiek. Do tego zalicza się także praca. Wiem, że na początku nie będę zarabiała jakiś kokosów, przecież jestem tylko po liceum. Coraz częściej zastanawiam się czy może nie iść na dziennikarstwo. Medycyna jest spoko, ale jednak dziennikarka to byłby idealny zawód. Muszę to jeszcze przemyśleć.
-Ej mała, ale jak to?- zapytał zdziwiony pomocnik. Spojrzałam na niego jakby spadł z choinki.
-Czemu się dziwisz? Każdy pracuje- powiedziałam z uśmiechem. Jego reakcję są dla mnie czasem niemałym zaskoczeniem.
-Ale jak ty do pracy? Chodzi mi o to, że nie będziemy się tak często widywać, a przecież ja mam pieniądze, a ty jesteś moją siostrą i mogę ci pomóc. Wiesz przecież o tym- wyrecytował, przerywając grę. To było kochane, ale nigdy w życiu nie będę od niego brać pieniędzy. Moim zdaniem, jeśli chce się z kimś skończyć przyjaźń to wystarczy pożyczyć pieniądze. Takie jest moje zdanie na ten temat. Poza tym nie jestem niczyją utrzymanką. Nie przyjaźnię się z nimi dla pieniędzy, więc nie mam zamiaru nic pożyczać.
-Sergi to nie chodzi o to, że ja nie mam pieniędzy. Nie chcę po prostu ich wszystkich przetrwonić. Dobrze wiesz, że nie przyjmę od was żadnych pieniędzy- wyjaśniłam. Chciałam, aby to było jasne.
-Ale to nie zmienia faktu, że nie będziemy się już tak często widywać- odparł smutny. Dzieciak z niego trochę. Rozumiem go i czuję to samo, ale nie jestem światowej sławy piłkarzem i nie zarabiam tyle co oni. Siłą rzeczy muszę iść do jakiejś pracy- A potem pójdziesz na studia i już w ogóle nie będziemy się widywać- dodał. Tutaj miał rację. Ja też się cholernie tego bałam, ale nie mogę na to nic poradzić. Chcę się realizować. Dobrze wiem, że on nie chce mnie ograniczać, a wręcz przeciwnie. Mogę się założyć, że mi nawet uczelnie znajdzie. Wiem jaki jest kochany. Na sam widok smutnego Sergiego kraja się serce. Naprawdę... On zawsze jest taki wesoły, radosny, uśmiechnięty, wszystkich rozśmiesza, a teraz siedzi i patrzy na mnie tymi zbolałymi oczami.
-Wszyscy dobrze wiemy, że nie dasz mi spokoju. Ja też się tak łatwo nie odczepię- obróciłam wszystko w żart. Nie chciałam, aby był dalej smutny. Przytuliłam się do niego, a on to odwzajemnił.
-Człowieku na nie wyjeżdża na drugi koniec świata. Nadal będzie twoją sąsiadką, będziesz ją męczył o śniadanie, przynosił bilety na mecz, ona będzie wyciągać cię na plażę, ty będziesz robił sobie głupie zdjęcia jej telefonem, ona będzie się z ciebie śmiać, znając życie będziemy ją nawiedzać w pracy- wymieniał Marc, a Sergi ze śmiechem wtulił się tym razem w niego. Obrońca spojrzał zdziwiony na brata.
-Czemu mnie jeszcze nie odepchnąłeś?- zapytał wesolutko blondyn w tym samym czasie co odsunął go od siebie Bartra.. Teraz to i ja byłam w niezłym szoku. On jest po prostu nieprzewidywalny. Chyba tak to można nazwać- Dobra, cofam- dodał i podniósł ręce do góry w geście kapitulacji. Zaśmialiśmy się wszyscy, a chłopaki udawali, że walczą.
-A właśnie mieliśmy z tobą zagrać w nogę- przypomniał sobie Marc i wskazał na mnie palcem. Zaczęłam się rozglądać, udając, że szukam osoby, do której mówi.
-Właśnie małpiszonku, ubieraj buty i idziemy!- zawołał ochoczo Sergi. Jasne, już lecę. Normalnie lecę szpagatami.
-Kto wam powiedział, że będę grać?- zapytałam. Oni są piłkarzami, a ja nie chciałam się zbłaźnić.
-A czemuż to polska księżniczka i zarazem moja hiszpańska siostra nie chce grać?- odpowiedział pytaniem na pytanie. Jak on to wymyślił? Polska księżniczka i zarazem hiszpańska siostra. Nikt inny by tego lepiej nie powiedział.
-To, że lubię piłkę nożną i kocham Barce to nie znaczy, że umiem grać- odparłam. Zawsze chciałam dobrze grać w piłkę, ale niestety nie umiałam. Nikt mnie nie uczył grać. Moja gra jest zerowa. Dobra, trochę przesadzam. Umiem kopnąć piłkę, jakiś zwód zrobię, ale znam może ze 2 i bramkę też strzelę. Mimo to nie potrafię jakoś lepiej zagrywać.
-Nauczymy cię, chodź!- zawołał Sergi i pociągnął mnie za rękę. Prawie się przewróciłam, gdy schodziłam z kanapy.
-Nie mam butów- oznajmiłam. Miałam nadzieję, że to mnie jednak uratuje.
-Jaki masz rozmiar?- zapytał. Po co mu mój rozmiar butów? Zgłupiał chyba kompletnie.
-37,5 a co?- poinformowałam go, a ten już wychodził ze mną z domu. Chwyciłam jeszcze klucze i zamknęłam dom. Marc się tylko ze mnie śmiał. Mógł mi pomóc, a nie.
-Cral ostatnio była u mnie i ze mną grała, a zostawiła już buty u mnie bo powiedziała, że tylko ze mną gra, a ma taki sam rozmiar jak ty- wytłumaczył. Po chwili już znaleźliśmy się u Sergiego w domu. Ten rzucił mi po kolei buty z piętra.
-Chcesz mnie zabić?!- krzyknęłam, aby mnie usłyszał.
-Jak już zagrasz to wtedy zaplanuję zbrodnię idealną- powiedział, gdy schodził ze schodów.
-Nie mogłeś mi ich przynieść?- spytałam, ale ten tylko cmoknął mnie w policzek i zaczął ubierać buty. Usiadłam na podłodze niczym egipski niewolnik i męczennik, który zaraz umrze i zaczęłam wkładać buciki. Do mieszkania tego głupka wpadł uradowany Marc z piłką pod pachą.
-Po co żeś tu przylazł?- zadał mu pytanie Sergiusz- Idziemy grać do ciebie bo masz więcej miejsca- poinformował go. A ja tylko przewróciłam oczami.
-To ja stanę na bramce, a wy sobie pogracie- zakomunikowałam z szerokim uśmiechem na ustach.
-Nic z tego. Mój nowy cel to nauczyć cię grać w piłkę małpiszonku- powiedział Sergi. Ochh... Nie obeszłabym się bez tego. Normalnie umarłabym, gdybym nie zagrała z nimi w piłkę. Wiem, że marzeniem prawie każdego fana jest zagranie ze swoimi idolami, ale ja serio nie umiem i mnie to stresuje. W sensie nie piłka. Stresują mnie piłkarze. Trudno, jak mus to mus. Wstałam z podłogi i podreptałam za nimi do domu Marca. Jego dom był bardzo duży i nowoczesny, ale ładny. Podobał mi się. Kiedyś może taki będę mieć. Chociaż mój domek też jest niczego sobie. Ogród piłkarza był bardzo duży. Był w kształcie prostokąta. Na jego końcach były zaznaczone bramki. Jak? Marc i Sergi przewiesili sznurki i powbijali patyki. Piłka nie wylatywała, ponieważ musieli ją odbijać o ogrodzenie. Swoją drogą dobrze to wymyślili. Już widzę jak się kłócą. Z drugiej strony domu był basen, a przy nim łóżko. To było super rozwiązanie. Jednak huśtawki, które wisiały w innej części ogrodu podbiły moje serce. Obok był grill, za którym był wielki stół i krzesła. Nie powiem, ale jego dom robił wrażenie. Świetnie to wszystko wyglądało. Stanęliśmy tak, aby utworzyć trójkąt i podawaliśmy sobie piłkę. Chłopaki jakoś ją podbijali i odbijali głową. Potem do Sergiego ktoś zadzwonił, a my z Marciem nadal odbijaliśmy.
-Mówiłaś, że nie umiesz grać- zagadał piłkarz.
-Na razie tylko odbijamy piłkę- powiedziałam i się uśmiechnęłam.
-No to chodź postrzelamy na bramkę- oznajmił. Uniosłam głowę do góry i kolejny raz tego dnia przewróciłam oczami. Miałam strzelać jako pierwsza. Czyżby chciał się ze mnie pośmiać? Kopnęłam tą piłkę i posłałam ją do bramki. Ledwo tam doleciała, ale jednak wpadła.
-Musisz mocniej strzelać- oświadczył Marc.
-Nie wiem czy wiesz, ale nie dam rady jeszcze mocniej. To jest za daleko- jęczałam. On cicho się zaśmiał.
-Trzeba było urosnąć malutka- powiedział ze śmiechem- Pokażę ci jak- oznajmił. Ustawił sobie piłkę w tym samym miejscu, z którego strzelałam ja. Pokazał mi jak trzeba wykonać rzut, aby z większą siłą posłać piłkę do bramki. Pokazał mi jak się ustawić. Chwycił mnie w biodrach i przekręcił mnie leciutko w bok. Zademonstrował jak mam ułożyć nogi, aby poprawnie wykopać futbolówkę. Zamachnęłam się nogą i strzeliłam. Faktycznie piłka trafiła z większą mocą w płot. Byłam taka szczęśliwa, że rzuciłam się  na szyję obrońcy.
-Dziękuję, dziękuję!- wykrzyczałam. To było takie niesamowite, że mi się udało.
-Jeszcze będzie z ciebie piłkarka- powiedział, przytrzymał mnie w talii i zaczął się ze mną kręcić- Victoria Malicka pierwszy raz w swoim życiu oddała profesjonalny strzał na bramkę! Brawa proszę państwa!- zabawił się w komentatora. Nagle ktoś zaczął bić brawo. To był nie kto inny jak Sergi. Zeszłam z rąk Marca i spojrzałam w jego kierunku.
-Gołąbeczki chciałem tylko powiedzieć, że idę do Coral- zaświergotał i już go nie było. Zaśmialiśmy się i wróciliśmy do nauki gry. Bartra uczył mnie jak strzelać, podstawowych zwodów, jak odbić dobrze piłkę główką. Nie powiem, żebym wszystko od razu załapała, ale nauczyłam się już nawet dobrze strzelać. Po kilku godzinach stwierdziliśmy, że czas na obiad. Nie do wiary, że zajęło nam to tak dużo czasu. Obojgu nie chciało nam się nic robić, więc zamówiliśmy chińszczyznę. Weszliśmy do środka, a ja byłam pod wrażeniem tym razem wnętrza domu piłkarza, a raczej willi. Salon był urządzony w nowoczesnym stylu. Chociaż to zdjęcie nie oddaje jego uroku. Na żywo jest dużo większy. Kuchnia znajdowała się między jadalnią, a salonem. Marc stwierdził, że mogę pozwiedzać jego dom, więc skorzystałam z jego pozwolenia. Jeszcze by się rozmyślił. Łazienka na dole wyglądała tak. Weszłam do jego sypialni, która podobnie jak reszta domu była urządzona w stonowanych kolorach, a raczej w kolorze czarnym. Przypomina to dom kogoś, kto jest wiecznym buntownikiem i łamie wszelkie zasady. Ale czy on taki jest? W swoim pokoju miał jeszcze dwie pary drzwi. Otworzyłam jedne i ukazała mi się łazienka, natomiast za drugimi znajdowała się garderoba. Nie była ona cała wypełniona ubraniami jak się spodziewałam. Co ja mówię. Ona nawet w połowie nie była zapełniona. Wyszłam z jego pokoju i weszłam do innego. Był to pokój do gier. Duża kanapa, a tam różne gry i wielki telewizor. Roletki były tam zasunięte. Udałam się do kolejnego pomieszczenia. Był to chyba pokój do oglądania filmów. Normalnie jego dom przypomina muzeum. W innym pokoju prawie nic nie było oprócz obręczy do kosza, piłek różnego rodzaju, poduszek i koca na podłodze. Były tam również dwie ogromne huśtawki. Były one takie duże, że jedna mieściła dwie osoby. Skierowane były w stronę dużego okna, które było tak jakby ścianą pomieszczenia. Widok był piękny. Widać było stąd Camp Nou i resztę Barcelony. To było niesamowite. Reszta pokoi to pokoje gościnne. Zeszłam w końcu na dół, gdzie Marc właśnie skończył sprzątać w kuchni. Miał tam niezły syf, ale u mnie też czasami tak jest. Zresztą znając życie i Roberto to właśnie owy piłkarz był zamieszany w bałagan u Bartry.
-Fajny dom- powiedziałam i rozglądnęłam się wokół jeszcze jeden raz. Jak on się nie gubi w tym wielkim mieszkaniu? Ma tu bardzo pięknie, ale czułabym się chyba trochę samotnie w takim dużym domu.
-Jest trochę za duży, ale Sergi chce mieszkać obok mnie, a wiem, że nie chce się przeprowadzać, więc uznałem, że nie będę sprzedawał domu- wyjaśnił. Czyżby i jemu nie pasowała ta pustka? Wcale mu się nie dziwię. Ja bym tu chyba zwariowała.
-Kiedyś się może przydać taka duża chata- stwierdziłam.
-Chodzi ci o rodzinę?- zapytał.
-Tak- odpowiedziałam i nalałam sobie picia. On się tylko na to uśmiechnął i pokręcił głową. On zachowywał się u mnie tak samo, ale pasuje mi to. Wszyscy piłkarze tak robią. Biorą wszystko bez pytania, a ja uczę się od najlepszych. W końcu uczeń przerośnie nauczycieli.
-Raczej nie będę jej miał- oznajmił. Zdziwiły mnie jego słowa. Dlaczego on tak myśli?
-Nie chciałbyś się kiedyś ustatkować?- spytałam.
-Raczej nikt by się ze mną nie chciał ustatkować- odparł i się zaśmiał. Wiedziałam, że chce wszystko obrócić w żart. Nie chciał o tym rozmawiać. Chciałam mu coś powiedzieć, ale w tej chwili przyjechał dostawca z naszym jedzeniem. Ten to ma wyczucie czasu. Pozazdrościć tylko. Zasiedliśmy przed telewizorem i zjedliśmy pysznego kurczaka z ryżem i jakimś sosem. Rozmawialiśmy o wielu rzeczach, ale nie poruszałam wcześniejszego tematu. Wyczułam, że chłopak nie chciał o tym rozmawiać. Cóż... Jeśli będzie kiedyś mi o wszystkim powiedzieć to, to zrobi. Nagle usłyszałam dźwięk piosenki, którą ustawiłam sobie na dzwonek. Na wyświetlaczu wyświetliło mi się zdjęcie Brazylijki i jej imię "Rafka". Odebrałam więc połączenie.
-Cześć piękna- przywitała się z przyjaciółką. Usłyszałam tylko jej śmiech w słuchawce.
-Witam cię słoneczko- odpowiedziała- Właśnie się do ciebie wybieram- dodała. Zapowiada się jakieś dłuższe posiedzenie.
-To Rafa?- zapytał Marc, a ja kiwnęłam głową- Zapytaj kiedy będzie Ney- rozkazał.
-Rafka kiedy Neyuś przyjedzie do Marca?- spytałam siostry piłkarza.
-Jesteś z Marciem!?- niemalże wykrzyczała, a ja przewróciłam teatralnie oczami.
-Tak- oznajmiłam i czekałam na jej odpowiedź.
-Idzie właśnie do samochodu- powiedziała i nastała chwila ciszy- Ejj! Ney! Poczekaj! Jadę z tobą!- krzyczała do brata.
-Wyszedł już z domu- szepnęłam do Hiszpana, a on w geście, że zrozumiał, uniósł kciuka w górę i zajął się swoim telefonem.
-Mam rozumieć, że spotkamy się u tej niemoty?- zapytałam dla pewności, a ona potwierdziła. Pożegnałyśmy się i dziewczyna się rozłączyła.
-Niemoty? Grabisz sobie Matecka!- zawołał i zaczął mnie gonić po domu. W końcu złapał mnie na schodach i zaczął łaskotać. Chwycił mnie jedną ręką w pasie i zaniósł do łazienki. Nie powiem, silny to on jest. Trochę się nawet chyba zapatrzyłam na jego klatkę piersiową, ale po chwili wróciłam do świata żywych. Nim się obejrzałam byłam już pod prysznicem z tym głupkiem.
-Nie, nie, nie!- wołałam i próbowałam stamtąd uciec, ale piłkarz skutecznie mi to uniemożliwił. Wziął do ręki baterię prysznicową i odkręcił wodę. Próbowałam się jeszcze jakoś wyrwać z jego objęć, ale nie mogłam. Chłopak był niestety dużo wyższy i dużo, dużo, dużo silniejszy ode mnie. Poczułam na sobie zimną wodę. W jednej chwili byłam cała mokra. Gdy Marc się ze mnie śmiał, a ja wykorzystałam wtedy jego nieuwagę. Mianowicie wyrwałam mu owe narzędzie zbrodni i teraz to on był mokry. Śmialiśmy się z siebie nawzajem. Jednak musieliśmy wreszcie wyjść z tej przeklętej łazienki.
-Dobra chodź dam ci jakieś ubrania bo się przeziębisz- stwierdził sucho i pociągnął mnie za rękę. On ma humorki jak kobieta w ciąży. Nie mogę tego pojąć. Przed sekundą się śmialiśmy, a teraz jest dla mnie oschły. Chyba czas się do tego przyzwyczaić. Lubię go nawet, ale według mnie jest dużo lepszy, gdy jest sobą.
-Pójdę się do siebie przebrać, a jak Rafa przyjdzie możesz jej powiedzieć, żeby do mnie przyszła- odpowiedziałam i lekko się uśmiechnęłam. On nic nie powiedział tylko pociągnął mnie za nadgarstek do góry.
-Jak wyjdziesz to się przeziębisz i tak bo cię zawieje, a poza tym jak proponuję to bierz i nie gadaj- stwierdził i zanim się obejrzałam to już staliśmy w pokoju, który służył mu za garderobę. Chłopak wyjął stamtąd spodenki, które sięgały mi dużo za kolana, przez co wyglądałam jak kosmita oraz koszulkę, którą z kolei zawiązałam na boku, aby mi nie wisiała. Po wyjściu z łazienki stwierdziłam, że wyglądam jak kosmitka. Gdyby ktoś obcy mnie teraz zobaczył to pomyślałby, że trzeba mnie ratować. Dlaczego? Bo się w tych ubraniach topię. Marc zaczął się śmiać.
-Nie myślałem, że będą aż takie duże- wyjaśnił swoją reakcję. Na początku chciałam  być poważna, ale po chwili również zaczęłam się z siebie podśmiewać. Naprawdę wyglądałam komicznie. Usłyszeliśmy, że ktoś wchodzi do domu, więc oboje już ubrani, zeszliśmy na dół. Dobrze wiedzieliśmy, że to brazylijskie rodzeństwo. Jak się okazało wcale się nie myliliśmy.
-Przeszkodziliśmy w czymś?- zapytał niepewnie Ney, a mi się chciało śmiać z jego jak i miny jego siostrzyczki.
-Nie- odpowiedziałam i posłałam w ich kierunku uśmiech.
-Powiedzmy, że wam wierzę, ale dlaczego masz koszulkę na lewą stronę?- rzucił pytanie napastnik, a my oboje spojrzeliśmy na swoje t-shirty. Okazało się, że to jednak nie ja nie potrafię zakładać ubrać. Tym szczęśliwcem, który właśnie stał bez białego materiału. Musiał założyć ją poprawnie, ale mógł to robić szybciej. Chyba zauważył, że mu się przyglądał bo patrzył na mnie z chytrym uśmieszkiem i chyba nie zamierzał założyć swojej własności. Odwróciłam od niego wzrok i postanowiłam nie zwracać na niego uwagi. Chociaż muszę przyznać, że wygląda bardzo dobrze. 
-Przebierałem się- odpowiedział, a rodzeństwo wybuchło śmiechem. Spojrzeliśmy na siebie zdezorientowani.
-No w to, że się przebierałeś to my wcale nie wątpimy- odezwała się Rafa.
-Ale przebierałeś się czy rozbierałeś?- dopytywał Brazylijczyk, a my zgromiliśmy ich wzrokiem. W końcu odpuścili sobie i poszliśmy oglądać film. Nie obyło się bez śmiechu z mojego wyglądu, ale jakoś mnie to nie przejmowało. Oglądaliśmy Batmana. Bardzo lubię ten film i znam go wręcz na pamięć. Rafę nie zbyt jednak interesował.
-Co ty na to gdybym umówiła się z Rafinhą?- zapytała, a ja zakrztusiłam się sokiem, który właśnie piłam. Chłopcy spojrzeli na mnie trochę wystraszeni.
-Spoko, nic mi nie jest- powiadomiłam ich, a oni wrócili do seansu- Czujesz coś do niego?- odpowiedziałam pytaniem na pytanie. 
-Nie wiem. Dopiero się lepiej poznajemy. Nie wiem tylko czy to miałoby jakiś większy sens... Nie zakochałam się w nim jeszcze, ale podoba mi się. Nie chcę czegoś na chwilę. Wiesz on tu w Barcelonie, a ja w Brazylii- odpowiedziała smutno. Rozumiałam ją. Coś mi mówi, że czuje do niego trochę więcej, niż do innych chłopaków.
-Umów się z nim. Będziesz wiedziała co i jak, a poza tym masz tutaj Neya, a on jest z Brazylii. Zawsze uda wam się znaleźć jakieś rozwiązanie. Umów się z nim, a potem myśl co dalej- poradziłam jej. Jaka ja byłam w tym doskonała. Każdemu potrafiłam coś powiedzieć. Mówiłam ludziom jak rozwiązać ich problemy, ale nie potrafiłam pozbyć się swoich zmartwień. Czyż to nie czysty paradoks? Nigdy nie potrafiłam sobie z tym poradzić. Żałuję, ale taka jest prawda. Dziewczyna rzuciła mi się na szyję i zapiszczała, że mnie kocha. Zaśmiałam się cicho z niej i odwzajemniłam przytulaska. Widziałam jeszcze kątem oka, że chłopcy się na nas spojrzeli, potem na siebie, wzruszyli ramionami i wrócili do oglądania. W końcu zajęłyśmy się filmem. Obejrzeliśmy jeszcze "Porwanie". Naprawdę fajny film i polecam każdemu, kto lubi połączenie miłości z nutką strachu. Od razu mówię, że nikogo w tym filmie nie porwali. Spodobał mi się ten film, a Lily Collins jest genialną aktorką. Potem zdecydowaliśmy się jeszcze włączyć "Szybcy i wściekli 6". Jednak podczas filmu chyba usnęłam, ponieważ nie pamiętam zakończenia.


Mamy i rozdział 9 :) Przepraszam, że to tak długo trwało, ale święta się skończyły i zaczęła się znowu szkoła. Niestety, ale trzeba poprawiać oceny, a ja mam jeszcze w piątek olimpiadę, więc muszę się dużo uczyć. Obiecuję, że w ferie to się zmieni. 


















15 komentarzy:

  1. Bosko :) juz nie moglam sie doczekac :) czekam na rozwoj akcji :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kocham <3 I powodzenia na olimpiadzie. ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny! <3
    Czekam na kolejny ;3 /Zuza

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, już niedlugo powinien się pojawić :)

      Usuń
  4. Cudo i powodzenia na olimpiadzie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Za cudo dziękuję, a co do olimpiady to nie dziękuję, żeby nie zapeszyć.

      Usuń
  5. Genialny! :D Myślałam, że się poleję ze śmiechu z akcji pod prysznicem :D A jak zaczęłaś opisywać te potrawy to aż mi w brzuchu burczało :P Super :* Czekam na więcej <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo :) ja jak pisałam to też zrobiłam się głodna xd

      Usuń
  6. Cudo ♥♥ Mój komentarz jest zbędny bo brak mi słów :* ♥♥♥ Daj znać jak było na olimpiadzie :* ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Nie przeszłam niestety, ale miałam 56.4%

      Usuń

Dziękuję za Twój komentarz :)