piątek, 1 stycznia 2016

Rozdział 8

"Czasami stary świat musi się nam zawalić, 
byśmy mogli zacząć budować nowy".


Obudziłam się zaskakująco wcześnie, gdyż na zegarku widniała dopiero ósma rano. Stwierdziłam, że nie mogę zmarnować tak pięknego dnia. Ubrałam się na sportowo i zrobiłam poranną toaletę. Włączyłam swoją ulubioną playlistę, na której nie zabrakło bardzo motywujących piosenek. Zawsze, gdy ćwiczę słucham Do końcaMVPSiewca oraz hiszpańskich bądź brazylijskich nutek. Biegałam już dość długo, więc postanowiłam wejść do sklepu i kupić wodę. Dzisiaj było bardzo gorąco, a mi nie chciało się szukać sportowego stanika lub jak kto woli topu i założyłam bokserkę. Byłam taka mądra, że jest ona koloru czarnego. Możecie się tylko domyślić jak bardzo było mi gorąco. Od razu, gdy wyszłam z małego sklepiku odkręciłam butelkę zimnej wody i zaczęłam pić. Nagle ktoś wyrwał mi moją butelkę. Byłam mega zdezorientowana, ale gdy zobaczyłam obok siebie Marca, który zachłannie opróżniał moje picie, wszystko stało się jasne. Gdyby wzrok mógł zabijać to ten gamoń już dawno byłby martwy. 
-Cześć, też miło mi Cię widzieć Marc. Dziękuję, dobrze. A co u ciebie?- zaczęłam ironizować. Zdążyłam się napić kilka łyków, a on wypił prawie wszystko. Było mi niemiłosiernie gorąco. Poza tym byłam gotowa zabić tego marnego piłkarzyne. Vicki, policz do 1000... Pamiętaj jesteś w miejscu publicznym. Zachowuj się jak dama.
-Cześć kochanie. U mnie bardzo dobrze i dzięki za wodę- powiedział i pobiegł w swoją stronę. Wróciłam do sklepu i poprosiłam o jeszcze jedną butelkę przezroczystej cieczy. Jakie on miał szczęście, że wzięłam jakieś pieniądze. Jeszcze sobie ot tak uciekł. Byłam na niego bardzo zła. Gdy już się napiłam, ruszyłam dalej. Po godzinie dalszego biegu udałam się do domu. Pierwsze co zrobiłam to rzuciłam się na kanapę. Tak, dobrze czytacie. Rzuciłam się i to przez duże r. Czułam się jakbym przebiegła wszerz i wzdłuż całą Hiszpanię. Oczywiście to również wina Bartry. Kiedy się na kogoś zdenerwuje to biegam bardzo szybko. Tym razem nie było inaczej. Gdyby słońce tak nie prażyło na pewno nie byłabym na niego taka zła, ale na jego i moje nieszczęście dzisiaj było chyba 40 stopni. Stwierdziłam, że pójdę do Sergiego, aby poszedł ze mną na plażę. Co prawda nie wiedziałam jakie ma plany na dziś, ale doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, że mam mocne argumenty i owa panda jest mi i Anto dozgonnie wdzięczna za ugotowanie pysznego obiadku. Ruszyłam na górę, aby wziąć chłodny prysznic. Dobrze mi to zrobiło. Od razu poczułam się zrelaksowana, a na moją twarz wdarł się uśmiech. Owinęłam się ręcznikiem i udałam się do garderoby. Nie wiedziałam co mam dzisiaj założyć. Nie często tak mam, ale jednak zdarzają się takie dni. W końcu wyjęłam jakaś tunikę, która sięgała mi do połowy ud. W sumie można ją nazwać sukienką. Do tego dobrałam czarne koturny i wyjęłam białą torbę, która jest idealna na plażę. Ubrałam się w ten zestaw, a pod spód założyłam czarny kostium kąpielowy. Tak uszykowana zeszłam na dół, gdzie spakowałam dużą butelkę wody i jogurt pitny, gdybym chciała coś zjeść. Wrzuciłam jeszcze do torebki najpotrzebniejsze rzeczy. Zamknęłam dom i poszłam do Roberto. Nie pukając weszłam do jego mieszkania. Zastałam tam leżącego na kanapie przyjaciela, który co chwila zmieniał kanapy i wzdychał jakby miał zaraz umrzeć. Tak, Vicki! Masz genialne poczucie czasu. 
-Co nudzi ci się?- zapytałam i delikatnie trzasnęłam drzwiami, aby zaznaczyć tutaj swoją obecność. Sergi, aż podskoczył ze strachu, a ja zaczęłam się śmiać jak opętana. Jak będę do niego szła to będę musiała pamiętać o kamerze lub aparacie. Jego reakcje są takie śmieszne. Jeszcze muszę stworzyć notes tekstów Sergiego Roberto Carnicera. Zarobiłabym na tym fortunę. Chociaż nie wiem czy ktoś by uwierzył, że dorosły może się tak zachowywać.
-Ha ha ha bardzo śmieszne Malicka- stwierdził, a potem sam zaczął się śmiać. Mówiłam już, że on nie należy do ludzi normalnych? A no tak... Tego nie trzeba mówić. To się widzi, słyszy i wie.
-Zbieraj się idziemy na plażę- oznajmiłam mu wesoło. On popatrzył na mnie jakbym była kosmitą. Normalnie poczułam, że jestem zielona, a na głowie mam czułki. 
-Za gorąco jest- powiedział, a ja otworzyłam z niedowierzania buzię. Czułam, że moja szczęka właśnie szoruje po podłodze, a oczy będę musiała sama zebrać z tych paneli. Jeszcze czegoś takiego nie usłyszałam. 
-Kochany braciszku- zaczęłam i objęłam go ramieniem, uśmiechając się przy tym- Normalni ludzie, gdy jest bardzo gorąco, a mieszkają nad morzem w takie dni idą na plażę, aby popływać, poopalać się i spędzić miło czas. Głównie chodzi o ochłodę. Chyba, że pracują, ale z tego co wiem to macie wolne jeszcze przez dwa dni, więc rusz ten szanowny tyłeczek zadzwoń do Coral i zaproś ją z nami na plażę, a ja zadzwonię po resztę- wyjaśniłam mu najprościej jak potrafiłam. Byłam z siebie taka dumna. Nie krzyczałam ani nie używałam uszczypliwości... No prawie, ale to też się liczy. Z takim opanowaniem i spokojem mogłabym uczyć w szkole lub przedszkolu. Ewentualnie mogłabym rozmawiać z piłkarzami.
-Mam zaprosić Coral? To idę tylko muszę się umyć i przebrać i...- przerwałam mu zanim zacząłby wymieniać mi szczegółowo co ma zamiar zrobić.
-Nawet się nie myłeś dzisiaj śmierdzielu?- zapytałam ze śmiechem. On również się zaśmiał i poruszył zabawnie brwiami.
-Zapachy spod pachy- powiedział i podniósł do góry rękę, przystawiając mi tym samym pachę do nosa, a ja się odsuwałam- No niuchnij mała- mówił jak babcia, gdy prosi cię o zjedzenie obiadku. Odepchnęłam go, a ten mnie jeszcze przytulił szybko i pobiegł na górę. Słyszałam jeszcze jak przez telefon rozmawia z wybranką swojego serca. Usiadłam na kanapie i wyjęłam z torebki swój sprzęt do telefonowania. Umówiłam się z naszymi znajomymi za godzinkę na plaży. Miała przyjść Daniela z Marciem, Romarey z Jordim i Neymar z Rafaellą. Reszta nie mogła, ponieważ miała już plany. Większość z nich spędzała czas ze swoimi dziećmi. Postanowiłam przygotować tej niezdarze sałatkę owocową na śniadanie. Gdy ją robiłam, stwierdziłam, że też chętnie zjem. Przyrządziłam więc dwie porcje, a kiedy już kończyłam ujrzałam w kuchni Sergiego. On jedzenie wyczuje na kilka kilometrów. Zjedliśmy na spokojnie cały czas się śmiejąc i wsiedliśmy do samochodu. Okazało się, że zabieramy ze sobą Marca i jedziemy po Coral. Chciałam tak bardzo na plażę, że nawet to mi nie przeszkadzało. Mówię tu oczywiście o obrońcy z numerem 15, ponieważ wybrankę tego mośka za kółkiem miałam nadzieję poznać. Na początku miałam plan, aby zrobić z nią mały wywiadzik. Wiecie chciałam ją przepytać tak jak to robią przyszli teściowi. Oczywiście wszystko na żarty, ale zrezygnowałam z tej opcji. Nie chciałam, aby dziewczyna się do mnie zraziła, przestraszyła lub postanowiła nigdy więcej się nie spotkać z pomocnikiem. Wtedy na pewno byłabym martwa. 
-Cześć po raz drugi kochanie- przywitał się Marc siadając obok mnie z tyłu. 
-Wisisz mi wodę- odpowiedziałam. Bartra był dzisiaj jakiś szczęśliwy. Nie żebym nie chciała, aby taki był, ale zazwyczaj jest smutny i poważny. Nie wygłupia się jak reszta chłopaków. Przynajmniej nie przy wszystkich świruje. Na przykład potrafił skoczyć ze mną z klifu i cieszył się wtedy jak dziecko, ale przy chłopakach taki nie jest. Czasami jest taki wycofany. Przypomina mi dawną mnie z Polski. Tylko, że mnie zmieniła Barcelona. Przestałam myśleć nawet o babci i bardzo mi z tego powodu wstyd. Bawię się jakbym była nie wiadomo gdzie i zapomniałam o kimś kto był dla mnie najważniejszy. Co prawda tylko na dwa lub trzy dni, ale jednak zapomniałam. Teraz będę miała z tego powodu wyrzuty sumienia. Wracając, nie mogę rozgryźć tego piłkarza. Nie potrafię przewidzieć jego zachowania. Z innymi chłopakami nie mam takiego problemu. Gdy trzymał mnie za barierką cholernie się bałam, a on to wiedział. Nie uśmiechał się wtedy ani nie żartował. Dopiero gdy zaczęłam go bić to się roześmiał, ale zaraz przybrał swoją maskę. Potem skacze ze mną do morza i jest wtedy wesoły. Wcześniej się kłócimy o byle co. Następnie mnie podwozi i zachowuje się jak cham. Cały czas robi mi na złość i mnie denerwuje. Dzisiaj zabiera mi wodę i po prostu biegnie dalej. Zachowuje się jak arogancki dupek, a teraz wsiada z wielkim uśmiechem na ustach. Może ja jestem mało kumata, ale jego to ja chyba nigdy nie zrozumiem. Marc nic mi nie odpowiedział na to tylko posłał mi w powietrzu całusa i zajął się rozmową ze swoim bratem. Kolejne jego zachowanie do kolekcji pod tytułem "Jak zrozumieć i nie oszaleć Marca Bartre-obrońcę Fc Barcelony". Oparłam się o szybę i patrzyłam jak mijamy wszystkie te budynki. W końcu dojechaliśmy pod średnich rozmiarów biały dom. Było to połączenie nowoczesności z tradycją. Lubiłam takie rzeczy. Do auta wsiadła w końcu uwielbiana przez Sergiego brunetka. Była naprawdę śliczna.
-Cześć, jestem Coral- przywitała się z nami nieśmiało. Widać, że była zestresowana. 
-Ja jestem Marc, brat tego głupka, a to Vicki jego siostra- przedstawił nas. Dziewczyna spojrzała na niego jakby był idiotą. Nie dziwię się. 
-A twoją nie?- zapytała po chwili, a ja przewróciłam oczami. Oczywiście chodziło mi o zachowanie Bartry. Jak on czasami coś powie to tylko dopisać do tekstów loczka. 
-Marc jest bratem Sergiego, a ja jego przyjaciółką, ale traktujemy siebie jak rodzeństwo, więc tak się tylko nazywamy, a z nim to żadna relacja mnie nie łączy- stwierdziłam. Byłam trochę chamska, ale nie mogłam zdzierżyć jego zachowania.
-Tak bo wcale się ze mną nie kumplujesz- powiedział i teatralnie przewrócił oczami. Wzruszyłam ramionami, nie obdarzając go chociażby jednym spojrzeniem- A mogłabyś się odezwać, a nie wzruszać ramionami tylko?- zapytał ironicznie i podniósł trochę głos. Nie krzyczał, ale też nie mówił normalnie.
-Carol jak poznaliście się z tą pandą?- zapytałam dziewczyny, tym samym kompletnie ignorując Hiszpana. On machnął ręką i wymruczał pod nosem coś tam, że takie są kobiety czy coś takiego. Bardzo dobrze, że się obraził. Mam nadzieję, że się do mnie nie odezwie. Cora opowiedziała mi jak to ją zagadał Sergi. Okazało się, że mój braciszek podszedł do niej i rzucił tekstem, że się zgubił. Ona podobno była bardzo zdziwiona, ponieważ widziała go wcześniej jak się z nami bawi. W końcu przyznał się jej, że chciał się z nią tylko poznać, a ona uznała to za dość ciekawy pomysł podrywu i od słowa do słowa okazało się, że mają ze sobą trochę wspólnego. Jej spodobał się charakter Sergiego, a jemu Coral. Na obiedzie, który im przygotowałyśmy z partnerką Leo poprosił ją o chodzenie, a ona się zgodziła. To takie w stylu pomocnika. Podejść, palnąć głupi tekst, a potem i tak wyjść z tego bez szwanku, ale za to z nową dziewczyną. Wreszcie dotarliśmy do celu. Wysiedliśmy z samochodu i poszliśmy szukać naszych przyjaciół. Poczułam czyjś uścisk na moim nadgarstku. Zatrzymałam się, aby się odwrócić i zobaczyć kto mnie trzyma. Zobaczyłam wtedy Marca. Popatrzyłam na niego pytająco.
-Nie bądź zła o tą wodę- poprosił. Powiedział to tak fajnie, że cała złość na niego po prostu ze mnie wyparowała. Wiedziałam, że to ten prawdziwy chłopak. Nie wiem czemu, ale byłam najzwyczajniej w świecie pewna, że to nie jest jego maska. 
-Nie jestem już o to zła, ale o twoje ogólne zachowanie- wyjaśniła. On spuścił głowę jak mały dzieciak, który coś przeskrobał 
-Przepraszam- powiedział. Zdawałam sobie sprawę, że nie mogę liczyć na to, że powie coś więcej. Byłam jednak zadowolona, że chociaż mnie przeprosił. 
-Zapomnijmy o tym- zaproponowałam z uśmiechem na ustach. On na mnie popatrzył i odwzajemnił uśmiech, a potem przybiliśmy żółwika. Zdjęłam buty i powędrowaliśmy za naszymi przyjaciółmi, którzy szli sporo przed nami, a w końcu się zatrzymali i rozłożyli. Zauważyłam z daleka, że reszta już siedzi na kocu. 
-Muszę wymyślić jakąś zemstę za wczoraj- oznajmił mi i się uśmiechnął. 
-Ja bym  się nie obraziła, gdybyś się nie mścił- powiedziałam ze śmiechem.
-Ścigajmy się do nich. Jeśli wygrasz to nie ma zemsty, a jeśli ja wygram to robię co chcę- zaproponował. Chętnie zgodziłam się na ten układ. Chociaż nie wiem czy to było takie rozsądne. 
-Start!- krzyknął piłkarz i oboje wystartowaliśmy. On w pewnej chwili mnie złapał w talii i odwrócił w stronę morza- Patrz jakie fajne- powiedział i pobiegł. A to oszust! Ruszyłam w pościg za nim, ale nie miałam już szans. Po pierwsze jest piłkarzem, po drugie dodatkowo biega, a po trzecie mnie oszukał. Podbiegłam do niego zdyszana i walnęłam w bark.
-Oszust!- zapiszczałam, a on się ze mnie zaśmiał.
-Miałaś przewagę- odpowiedział, a ja popatrzyłam na niego jakby się czegoś naćpał- Jesteś chudsza, niższa, biegasz, jesteś wysportowana, nie rzuci się na ciebie tłum fanek...
-A ty jesteś piłkarzem i szybciej biegasz i masz dłuższe nogi, więc nie zakopujesz się w tej górze piachu- odparłam. Wszyscy zaczęli się śmiać z mojego tekstu. Nawet ja się uśmiała, gdy doszło do mnie, co właśnie powiedziałam. Przeszło na mnie. Boże Sergi zaraża. 
-Dobra wygrałem!- krzyknął wesoło, zrzucił z siebie ciuchy i pobiegł jak dziecko do wody. Pozbierałam jego ubrania i położyłam je na kupce ubrań reszty naszych znajomych. Ja także się rozebrałam i zostawiłam tam ubrania, a obok buty i torebkę. Chłopaki przywitali się ze mną i pobiegli do Marca. My z dziewczynami zaczęłyśmy rozmawiać na wszystkie możliwe tematy. Poznałam lepiej Romarey. Zarówno z niej jak i z Coral to fajne dziewczyny. Jak je skrzywdzi, któryś z tych piłkarzyn to będzie miał do czynienia ze mną. Tak, wiem zabrzmiało groźnie. Poopalałyśmy się trochę, aż w końcu zrobiłyśmy sobie zdjęcie. Rafa dodała je na portale społecznościowe z dopiskiem: "Piękne, szalone, opalone. Misja zakończona sukcesem!". Jak widać dzisiaj wszystkim udzieliła się głupawka. To pewnie przez to słońce. Potem poszłyśmy popływać. Świetnie się bawiliśmy. Na plaży zobaczyłam starszą panią. Była bardzo podobna do mojej babci. Zrobiło mi się smutno, że jej tutaj ze mną nie ma. Oznajmiłam, że idę na spacer i zaraz wrócę. Szłam brzegiem morza, aż ktoś nie poderwał mnie do góry. To był Marc.
-A gdzie ty się wybierasz?- zapytał nadal się śmiejąc. Naprawdę miał dziś świetny humor.
-Mówiłam, że idę się przejść- odpowiedziałam, udając jak najbardziej szczęśliwą. W rzeczywistości chciało mi się płakać. Chciałam wyć. Oczywiście tego było za mało. Zobaczyłam mężczyznę, który uderzył jakąś kobietę w twarz. Natychmiast do nich podbiegłam. Ona była cała zapłakana i trzymała się za policzek. Popchnęłam dużo wyższego i silniejszego faceta ode mnie.
-Co ty odwalasz? Nie masz prawa podnieść na nią ręki!- krzyczałam. To mnie rozbiło. W tej dziewczynie zobaczyłam samą siebie. 
-Zaraz ty oberwiesz idiotko- zagroził. Między mnie, a tego faceta wszedł Marc. 
-Nie waż się nawet tak do niej mówić- powiedział twardo piłkarz. 
-Bo co?- zgrywał bohatera tamten. 
-Bo nie dość, że to ty oberwiesz to będziesz miał problemy na mieście- odpowiedział pewny siebie. Marc pociągnął mnie za nadgarstek i stamtąd poszliśmy.
-Po co się wtrącałaś? Przecież mógł ci coś zrobić- mówił podniesionym głosem. Tak jak w samochodzie, nie krzyczał, ale jednak nie mówił normalnie.
-Bo nie mogłam tego znieść- odpowiedziałam zła, smutna, sfrustrowana... I nie wiem co jeszcze. Nie rozumiałam jak można tak krzywdzić ludzi. Myśli, że jeśli jest od niej silniejszy to może ją uderzyć. Potem ją przeprosi, a ona mu wybaczy. Wszystko będzie się tak toczyło w kółko. Gdy zechce odejść on jej nie pozwoli. Przerobiłam to na własnym przykładzie. 
-Ale nie wiesz co się między nimi wydarzyło- powiedział już trochę spokojniejszy. 
-Ale wiem co ona czuła!- wykrzyczałam, a pojedyncza łza poleciała mi po policzku. Ruszyłam szybkim krokiem wzdłuż brzegu i próbowałam powstrzymać słoną ciecz, która tak głupio zdradzała moje uczucia. Nie mogłam zapanować nad płaczem, a nie chciałam, aby ktoś się domyślił co kiedyś przeszłam. Chyba tak można to nazwać. Marc złapał mnie kolejny raz dzisiejszego dnia za nadgarstek i odwrócił w swoją stronę.
-Kto cię bił?!- krzyknął wściekły. Jego uścisk mnie bolał. Popatrzyłam na swoją rękę, a on domyślił się co robi- Przepraszam- wyszeptał. 
-Nikt- odpowiedziałam i się lekko uśmiechnęłam. Był to uśmiech sztuczny. Robił mi zawsze za maskę. Gdy go zakładałam, nikt nie pytał co się dzieje. Każdy myślał, że jestem szczęśliwa, a ja w środku rozpadałam się na małe kawałeczki. Dzień po dniu było mnie coraz mniej. Wszystko skończyło się wizytą u psychologa. Jednak nigdy nie miałam odwagi, aby złożyć na Adriana doniesienie. Bałam się, że wtedy skończyłoby się jeszcze gorzej. Chociaż nie wiem czy mogło się jeszcze tak skończyć. 
-Powiedz mi- powiedział pewnie, ale nie krzyczał. Nie wiem jak to opisać. Powiedział to tak jakby chciał mi pomóc. Usiedliśmy na wielkiej skale i patrzyliśmy na morze.
-Mój tata kiedyś dużo pił. Był alkoholikiem, ale był normalny. Po wypiciu czegoś mocniejszego był miły. Poszedł potem na terapię. Przestał pić, ale zaczął być agresywny. Nigdy nie uderzył mojej mamy, ale mnie bił o cokolwiek. Robiłam wszystko, aby się na mnie nie denerwował, ale to było na nic. Dopiero, gdy byłam starsza zrozumiałam, że chociażbym była najlepszą córką to to nic nie da. Jedyną osobą, która mnie broniła była babcia... Mama obudziła się wtedy, gdy ją po raz pierwszy uderzył. Wtedy wyprowadziłyśmy się do babci. Tata obiecał się zmienić i wróciłyśmy. Już mnie nie uderzył. Mimo to zawsze bałam się coś powiedzieć. Bałam się, że mnie uderzy. Bałam się, gdy krzyczał. Potem był wreszcie tatą, ale zbyt długo trwał ten koszmar, abym mogła mu zaufać. Straciłam do niego zaufanie i to bezpowrotnie. Obwiniałam się, że to mój tata i zaharowuje się dla mnie, a ja nie potrafię tego docenić. Byłam mu wdzięczna, ale... Nie umiałam po prostu. Potem poznałam Adriana. Krótko się znaliśmy, gdy zaczęliśmy się ze sobą spotykać. To nie był grzeczny chłopiec, ale nie wiedziałam do czego jest zdolny. Bił mnie przez rok. Chciałam odejść po dwóch miesiąca bycia z nim, ale mi nie pozwalał. Wiele razy lądowałam w szpitalu. Nikt się nie dowiedział, że jestem niepełnoletnia bo Adrian kiedyś załatwił mi lewy dowód. Kilka razy mi coś zszywali, kilkanaście razy miałam robioną tomografię głowy, miałam złamaną rękę, pociął mi ramię nożem, zrzucił ze schodów... Blizna od noża jest mała bo lekarz się postarał, a potem brałam leki, ale w głowie zawsze zostanie. Dał mi dopiero spokój wtedy, gdy moja przyjaciółka się z nim przespała. Dała mu coś, czego ja nie chciałam mu dać. Potem umarła moja babcia. Przepisała mi wszystko co miałam i kazała spełniać marzenia, więc kupiłam w Barcelonie dom. Była jedyną osobą, do której zawsze mogłam przyjść, a ona zawsze miała dla mnie czas. Broniła mnie i pomagała we wszystkim. Była dla mnie najważniejszą osobą w życiu- opowiedziałam mu wszystko. Był pierwszą osobą, która o tym wiedziała. Poczułam się dużo lepiej, gdy to z siebie wyrzuciłam. Poczułam, że wreszcie jestem wolna.
-A rodzice? Nie skapnęli się, że ktoś cię bije?- zapytał, a ja się uśmiechnęłam patrząc na horyzont.
-Byli zbyt zajęci swoją karierą zawodową. W pewnym momencie chyba w ogóle zapomnieli, że mają córkę- wyjaśniłam. Taka była prawda. 
Teraz wszystko rozumiem... Sergi ci pewnie powiedział, że moi rodzice nie żyją. Zginęli w wypadku, ale to nie był taki zwykły wypadek. Mój tata miał długi u nieciekawych typów. Nie miał jak ich spłacić, więc ci odebrali mu życie. Zajechali im drogę. Tata nie mógł wtedy nic zrobić. Samochód dachował, a ich nie udało się uratować. Byłem wtedy u Sergiego. Jego mama mnie przygarnęła. Gdy dorosłem chciałem zemścić się na tych gangsterach. Uświadomiłem sobie, że nie chcę być taki sam jak oni. To było trzy lata temu temu. W tym czasie przestałem ich śledzić, jeździć za nimi, chorobliwie pragnąc zemsty. Oddałem się piłce. Mój trener dowiedział się co wyprawiam i ze mną porozmawiał. Najpierw nie chciałem go słuchać, ale potem uznałem, że ma rację. Miałem 15 lat jak zacząłem myśleć jak się na nich zemścić. Pomyśleć, że zmarnowałem 6 lat na głupie pomysły. Manueli dałem nieźle popalić. Musiała mieć mnie nie raz dość. Wylali mnie z kilku szkół, a gdy ja zostawałem przenoszony, Sergi buntował się i chciał iść ze mną. Zawsze mu się udawało. Bójki, narkotyki, papierosy, alkohol, zabawy z głupiego gangstera... To była moja codzienność. Gdyby nie piłka, Manuela i Sergi skończyłbym teraz w pierdlu z wyrokiem do końca życia. Uratowali mi życie.- wyznał. Zrobiło mi się go bardzo szkoda. Życie nas obojga trochę doświadczyło. Pomyśleć, że to dopiero początek. 
-Dlatego jesteś taki smutny i poważny?- zapytałam, a on uśmiechnął się na moje słowa.
-Tylko ty, Sergi i Manuela o tym wszystkim wiecie. Mogę lubić chłopaków, mogę ich nawet uwielbiać, ale mimo że im ufam, nie chciałbym, żeby się o tym dowiedzieli. Czasami nie potrafię być przy nich sobą, ale się staram- odpowiedział. Nie wiem dlaczego, ale oparłam głowę o jego ramię. Adrian był moim pierwszym chłopakiem i tylko do niego się przytulałam lub opierałam, ale tylko przez pierwszy miesiąc. To było głupie zauroczenie, z którego nie potrafiłam się wyplątać. Marc objął mnie ramieniem. Czułam, że jest spięty.
-Pierwszy raz obejmuję tak dziewczynę- oznajmił po chwili ciszy i naszego wpatrywania się w morze. Spojrzałam na niego zaciekawiona.
-Nigdy się nie przytulałem z dziewczyną, zawsze szedłem tylko z nimi do łóżka- wyjaśnił, a mnie zamurowało. 
-Więc dlaczego mnie obejmujesz?- zapytałam ciekawa.
-Nie wiem... Poczułem, że mogę ci zaufać, powiedziałem ci wszystko o mnie i... Wydaję mi się, że nie umiałabyś nikogo zranić- powiedział, a ja się uśmiechnęłam i usiadłam jak poprzednio.
-Masz rację- wyszeptałam. Rozmawialiśmy jeszcze chwilę. Po chwili śmialiśmy się w najlepsze. Opowiadaliśmy sobie śmieszne sytuacje z naszego życia. Zrobiliśmy sobie kilka zdjęć, ale nigdzie ich nie wstawialiśmy. Wybuchliśmy kolejny raz gromkim śmiechem gdy zadzwonił telefon Marca. Chłopak odebrał i chwilę rozmawiał z drugą osobą.
-To Ney, mamy wracać bo mają super plan- odpowiedział i udał przerażonego. 
-Czy tylko ja się boję?- zapytałam ze śmiechem.
-Nie, nie tylko ty- powiedział, śmiejąc się. Po kilku minutach w dobrych humorach doszliśmy do naszej paczki. 
-Nareszcie jesteście. Słuchajcie Sergi wymyślił...- już nie było ważne co mówili. Przynajmniej nie dla mnie i nie dla Marca.
-Wygrałam!- wykrzyczałam, a wszyscy spojrzeli na mnie jakbym coś ćpała.
-Założyliśmy się kto wpadł na jakiś genialny pomysł- wytłumaczył Hiszpan. 
-Mniejsza o to... Sergi wymyślił, że idziemy teraz na zwiedzanie miasta bo przecież Vicki jeszcze nigdzie nie była- opowiedział nam cały plan działania Neymar.
-Jak to nigdzie nie była? W parku była, na Camp Nou, tam gdzie mieszka Coral...- wymieniałam, gdy ktoś mi przerwał.
-Ty nawet nie wiesz jaka to ulica. Gdybym cię tam wysadził to byś się zgubiła- powiedział ze śmiechem Sergiusz. Powiem wam, że byłam zaskoczona, że on w ogóle trochę pomyślał. W końcu stwierdziłam, że nie ma co się kłócić. Zgodziłam się. Daniela i Marc oraz Romarey i Jordi musieli jechać do domu, ponieważ byli już poumawiani. Mam przynajmniej do dyspozycji Rafe i Coral. Zapakowaliśmy się do dwóch samochodów i pojechaliśmy. Rafie tak się nudziło, że wysyłała mi cały czas snapy co robią i gdzie są. Co z tego, że jechali za nami. Ja robiłam to samo i włączyłam w to Marca, który siedział ze mną z tyłu. Wreszcie zaparkowaliśmy i wysiedliśmy z samochodu. Pierwszym naszym celem do zwiedzania była Sagrada Familia. W moich najśmielszych snach nie wyobrażałam sobie, że to jest takie duże i piękne. Potem poszliśmy do Casa Balló czyli Domu z kości. Jedyne co mogłam z siebie wydusić to "wow". Udaliśmy się również do dzielnicy Barri Gotic. Te uliczki były niesamowite. Weszliśmy do baru, w którym serwowali tradycyjne hiszpańskie potrawy. Zamówiliśmy jedną z nich i się zajadaliśmy. Ja i Rafaella byłyśmy wniebowzięte. Po pysznym obiedzie mieliśmy okazję podziwiać park Guella. Szkoda, że Gaudi nie dokończył swojego dzieła. Miasto-ogród byłoby cudownym dziełem. Mimo to właśnie stąd rozciągał się piękny widok na część Katalonii. Fajnie było także wejść na dach Casa Mila. Marcowi, Sergiemu i mnie te wieże przypominały żołnierzy, ale reszcie zwykły dym. Zachwyciła mnie również La Rambla, ale cieszyłam się, że nie wzięłam ze sobą torebki. Podobno dużo tutaj złodziei. Usiadłam na jednej z ławek i zaczęłam marudzić, że bolą mnie nogi, a miałam koturny. 
-Sergi wszystko to twoja wina wiesz?- zapytałam jak małe dziecko. Chciałam się z nim trochę podrażnić, ale na niego to nie zrobiło większego wrażenia. Zbyt był zajęty Carol. Jeszcze będzie coś chciał.
-Ruszaj ten tyłeczek i idziemy- odpowiedział i wolnym krokiem ruszyli. Podniosłam się ciężko jakbym miała zaraz umrzeć. Nie zrobiłam kroku, gdy przede mną wyrósł Marc.
-Wskakuj na plecy- powiedział i się do mnie odwrócił.
-Dzięki za próbę pomocy, ale będą cię potem boleć plecy. Nie jestem taka lekka- stwierdziłam.
-Nosiłem cię jedną ręką mała, wskakuj- powtórzył polecenie. Uparty z niego chłopak. Uznałam, że przecież nie dam rady iść dalej w tych butach, więc wskoczyłam mu na plecy, a on zaczął biec do reszty. Śmiałam się przy tym jak głupia, a on razem ze mną. Wszyscy popatrzyli na nas jak na wariatów. Chłopak wyjął swój telefon z kieszeni i mi go podał.
-Możesz go potrzymać bo tutaj serio jest trochę złodziei?- zapytał. 
-Jasne, ale najpierw zdjęcie- powiedziałam. Zrobiliśmy sobie fotkę najpierw we dwójkę, a potem dołączyli się nasi towarzysze podróży. Zabrałam Marcowi full capa i poszliśmy dalej. Stwierdziłam, że kupię sobie jakieś buty, abym mogła chodzić normalnie bo Coral powiedział, że Sergi ma dla mnie super niespodziankę, ale będą mi potrzebne nogi. Kupiłam zwykłe buty, aby tylko móc postawić chociażby dwa kroki. Gdy je założyłam poczułam się dużo lepiej, co nie zmienia faktu, że nogi mnie bolały. Rafa była taka miła, że schowała moje koturny do swojej torebki. Oddałam już Marcowi telefon, a on mi podziękował za jego pilnowanie. Ciekawe kto komu tutaj powinien dziękować. Okazało się, że celem naszej wycieczki było l'aquarium de Barcelona. To było coś nieziemskiego. Wszędzie woda i zwierzątka. Oficjalnie mówię, że mogę umierać. Co chwila robiliśmy sobie zdjęcia. Jedno było szczególnie udane, więc Ney wstawił je na portale społecznościowe z podpisem: "Wycieczka po Barcelonie :) Płeć piękna zachwycona :)".  Cora (tak sobie ją nazywam) i chłopaki już to widzieli, ale my z Rafą nie, więc byłyśmy podekscytowane i szczęśliwe. Ostatnim naszą atrakcją było zoo. Zwierzątka były wspaniałe. Niektóre mogliśmy również karmić. Jedna małpka do mnie podeszła i podała mi dłoń jak człowiek. To było super, a Marc zrobił mi wtedy zdjęcie w idealnym momencie. Wstawił je na Insta i podpisał: "Zwierzątka zawsze się ze sobą dogadają XD". Dostał ode mnie za to po głowie, ale po chwili już się śmialiśmy. Zaczęłam karmić moją małpkę. Nagle inna małpa do niej podbiegła i uderzyła tamtą w głowę, a potem wystawiła rękę po jedzonko. Uśmialiśmy się jak nigdy. Po zoo poszliśmy na soczek, ale skończyło się na kolacji. Do domu wróciliśmy dopiero po 23. Byłam padnięta, ale szczęśliwa. Podziękowałam Sergiemu za ten genialny pomysł oraz Marcowi za rozmowę na plaży i noszenie mnie. Weszłam do domu, zamknęłam za sobą drzwi i powędrowałam na górę. Poszłam wziąć szybciutki prysznic, aby potem umyć zęby i przebrać się w piżamkę. Usnęłam w mgnieniu oka. 



Mamy również 8 rozdział :) Co o nim myślicie? Podoba wam się? Chciałam tylko powiedzieć, że historia z małpami jest prawdziwa! Gdy byłam w Bałtowie (tam jest zoo) dokładnie tak zachowały się małpki xD Może macie pomysły co mogłabym zmienić na blogu? Jeśli tak to piszcie śmiało :)




























17 komentarzy:

  1. Nic nie musisz zmieniac , bo ten blog jest perfekcyjny :) A co do rozdzialu to prawie plakalam :) Pisz szybko nastepny rozdzial :) BOSKIE !!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo się podoba <3
    Kochana nie musisz nic zmieniać ponieważ twój blog jest cudowny.
    Czekam na next. Życzę duuużo weny :*
    Ps. Blog o Neymarze :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Coś wspaniałego! Nic nie zmieniaj tylko szybko pisz next mam nadzieję że dziś będzie :* / wierna czytelniczka :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Kocham Twoje rozdziały. Są takie...lajtowe i wspaniale odprężają. Już się nie mogę doczekać następnego ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Coś wspaniałego! Nic nie zmieniaj tylko szybko pisz next mam nadzieję że dziś będzie :* / wierna czytelniczka :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetny rozdział ;3/Zuza

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetny! Czeakm na więcje :D
    Przy okazji zapraszam do mnie ^^
    http://druga-szansa-nowe-zycie.blogspot.com/p/bohaterowie.html

    OdpowiedzUsuń
  10. Prosze dodaj szybko nastepny :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Mega mega mega <3 Nie znajduję słów by wogule coś napisać :* <3 <3

    OdpowiedzUsuń
  12. Co taka dluga przerwa ? Prosze daj next :) :) :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Cudowny :) zapraszam do siebie http://dlaczegoniepowiedzialasmi.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  14. Bardzo fajnie napisane. Jestem pod wrażeniem i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za Twój komentarz :)