niedziela, 27 grudnia 2015

Rozdział 2

"Nie trzeba wierzyć w cuda, wystarczy 
wierzyć w siebie. Możesz osiągnąć 
to wszystko, tylko musisz o tym wiedzieć".


Z głębi korytarza usłyszałam lekką kłótnię (o ile można tak to nazwać) między matką a synem...
-Gdzie jest Marc?- zapytała ciocia Manuela. Była chyba smutna. Kim jest Marc? To jej drugi syn? Mieszka tutaj? Tysiące pytań przychodziło mi do głowy w ułamku sekundy.
-Miał sprawy do załatwienia. Nie mógł przyjechać- odpowiedział chyba jej syn. 
-Roberto czy możesz przestać kłamać?!- zapytała go retorycznie matka. Pierwszy raz słyszałam jak krzyczy. Wiem, że dopiero dwa razy się z nią widziałam, ale nawet wtedy nie umiałam sobie wyobrazić jej, gdy się z kimś kłóci lub podnosi głos. Jednak jak na Hiszpankę przystało ma temperament.
-Mamo proszę cię uspokój się. Nie jestem jego niańką. Powiedziałem mu o kolacji, ale wiesz jaki jest Marc- mówił spokojnie Hiszpan. 
-Wiem, ale traktuję go jak ciebie. Oboje jesteście moimi dziećmi. Przyjechałam tylko na dwa tygodnie i miałam nadzieję spędzić z nim trochę czasu, a on pewnie znowu włóczy się po klubach... Boże! Nie gadajmy o tym tylko chodź do jadalni. Mamy gościa to nowa sąsiadka- mówiła jak najęta, po czym weszli do pomieszczenie. Wstałam od stołu, przy którym siedziałam. To kogo zobaczyłam przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Okazało się, że synem pani, a raczej cioci Manueli jest Sergi Roberto. Myślałam, że oczy wyjdą mi z orbit. 
-Cześć, jestem Sergi Roberto- młody Hiszpan powiedział to i wyciągnął do mnie rękę. Opanuj się Vicki. To tylko jeden z twoich ulubionych piłkarzy. Tak, kocham moją podświadomość. Myślałam, że Roberto to imię jej syna. Nawet się nie pochwaliła.
-Yyy... Cześć, Victoria Malicka- przedstawiłam i podałam mu dłoń, którą ucałował. 
-Sergi przestań błaznować- zganiała go mama, ale to było na żarty.
-Mamo ja tylko pokazuję, że dobrze mnie wychowałaś. Wiesz, że jeśli chłopak traktuje dziewczynę jak księżniczkę to udowadnia, że wychowała go królowa?- zapytał z "mądrym" wyrazem twarzy. Powstrzymywałam się jedynie, aby nie wybuchnąć śmiechem.
-Gdzie to wyczytałeś?- zapytała Manuela jakby pytała o pogodę. 
-Mamo niszczysz chwilę!- mówił to niczym aktor, który ma zaraz umrzeć. 
-O ja niedobra- zaśmiała się starsza kobieta, a my razem z nią. 
-Ale ty malutka jesteś- powiedział tak nagle Sergi. Spojrzałam na niego. Miał ponad 175 cm wzrostu. Tylko jakieś 15 cm więcej ode mnie. 
-Ale ty duży jesteś- naśladowałam go i się śmiałam, a on ze mną.
-Serio ile ty masz wzrostu?- zapytał. 
-162 cm, ale małe jest piękne- powiedziałam to co zawsze mówiłam, gdy ktoś mówił o moim wzroście.
-Jestem tylko 15 cm wyższy- stwierdził dumny i stanął na palcach za co oberwał w ramię. 
-Zaraz przestaniesz być moim ulubionym piłkarzem- pogroziłam mu udając śmiertelnie poważną. Co z tego, że mi się nie udało bo wybuchnęłam śmiechem. Ważne, że próbowałam.
-Ja zawsze będę twoim... Zaraz stop! Jesteś Cule?- zapytał i spojrzał na mnie jak na kosmitkę. Ja obdarowałam go spojrzeniem numer 31 "Jesteś nienormalny czy tylko udajesz?". Ale nadal go uwielbiam. Taki śmieszny loczek z niego.
-Nie no coś ty. Mecze oglądam bo mam tylko jeden kanał w tv, a koszulki z Barcelony to sobie kupiłam bo do twarzy mi w tych kolorach- zironizowałam. O tak... Moje drugie imię to sarkazm, a trzecie to ironia. 
-Ławka rezerwowych- powiedział. Wiedziałam o co mu chodzi, ale stwierdziłam, że trochę pogram głupią. Co mi tam. Jak szaleć to szaleć. Ja mam chyba dzisiaj jakiś zły dzień. Ewidentnie mi odwala. Dobrze, że nie mówię tego wszystkiego, co myślę na głos.
-No jest taka na każdym boisku i co z nią?- spytałam, ale nie mogłam się powstrzymać, aby się głupio nie uśmiechnąć.
-No wymień- ponaglał mnie.
-No na Camp Nou jest, na Santiago...- nie dane było mi jednak skończyć.
-Ale jacy piłkarze tam siedzą?- dopytywał. Mówiłam już, że najpierw mówię, a potem myślę? Nawet jeśli to powtórzę to kolejny raz. Najpierw mówię, a potem myślę. Dlaczego nie mogę tego robić w odwrotnej kolejności? Bo nie jesteś normalna... Też macie takie głosiki w swojej głowie? Bo jeśli nie to chyba muszę udać się do lekarza i to dobrego.
-Ci co nie umieją grać- odpowiedziałam. Oczywiście, że tak nie myślałam. Dużo gwiazd piłki nożnej siedziało na ławce. Tak palnęłam tylko. Gdy zorientowałam się co powiedziałam, zasłoniłam usta ręką. Sergi zaczął się śmiać. Teraz byłam już zupełnie zdezorientowana.
-Przekażę chłopakom- mówił rozbawiony.
-Przepraszam, ja serio tak nie myślę... W sumie to ja nie myślę...- znowu mi przerwał. 
-To jest nas dwoje... Coś czuję, że się zaprzyjaźnimy- powiedział wesoło. Do jadalni weszła ciocia Manuela.
-Cioci może ja pomogę?- zapytałam, gdy widziałam, że kobieta rozkłada sztućce. Hiszpan pił w tym czasie wodę, którą się zakrztusił. Popatrzyłyśmy na niego trochę przestraszone.
-Już ok- poinformował nas jakby właśnie uniknął śmierci. Może i uniknął...- Ona jest moją siostrą?- zapytał.
-A wyglądam na twoją siostrę?- zapytałam retorycznie. Przynajmniej ja myślałam, że to pytanie retoryczne. Jak widać chyba się myliłam.
-Mamo dlaczego mi nie powiedziałaś? Faktycznie jest podobna. Jak ja mogłem nie zauważyć? Niebieskie oczy, czarne włosy- po zakończeniu swojej wypowiedzi westchnął.
-Synu lepiej dzisiaj nic nie mów. To, że ktoś ma niebieskie oczy nie znaczy, że jest z tobą spokrewniony. Poza tym nie masz czarnych włosów- poinformowała go jak dziecko matka.
-Ale ty masz- wyszczerzył się. Dobrze wiedział, że ciocia Manuela ma farbowane włosy.
-Kolor włosów zobowiązuje- powiedziała jego matka i poszła do kuchni. Resztę wieczoru spędziliśmy w naprawdę miłej atmosferze. Byłam w domu po koszulkę, aby piłkarz mi ją podpisał. Długo rozmawialiśmy we trójkę. Do własnej sypialni dotarłam dopiero po godzinie pierwszej w nocy. Troszkę dłuższą mieliśmy tą kolację. Nie powiem, że nie. Leżałam już pod kołderką, gdy zawibrował mój telefon. Odblokowałam go i zobaczyłam na ekranie nową wiadomość. 

Od: Najukochańsza panda ever <3
"Fajnie się zapisałem co nie? Dobranoc mała czarna :)"

Zaśmiałam się na tego sms-a. Tak to tylko on mógł mnie nazwać. Siebie zapisał po prostu po mistrzostwu. 

Do: Najukochańsza panda ever <3
"Mała czarna? Masz jeszcze jakieś pomysły XD Dobranoc pando :)"

Po chwili dostałam kolejną wiadomość od tej samej osoby.

"Jutro coś się jeszcze wymyśli :) Śpij dobrze"

Nie miałam już siły nic mu odpisać. Byłam żywym trupem. Nie dość, że dopiero dzisiaj przyleciałam to zdążyło się tyle wydarzyć. Nie spodziewałam się, że spotkam jakiegoś piłkarza Fc Barcelony. Wiedziałam oczywiście, że mogę ich spotkać na mieście, w sklepie, na meczu, w kinie lub galerii, ale chyba do mnie to nie docierało. Nie myślałam także, że zamienię z którymś z nich więcej zdań, niż te które powinno się powiedzieć prosząc o zdjęcie i autograf. Jednak Barcelona jest magiczna.


Dzisiaj także rozdział 2 dodany. Nie mogłam się powstrzymać. A raczej to już kolejny dzień :) Dopiero teraz spojrzałam na zegarek :) Możecie się spodziewać kolejnego rozdziału nawet DZISIAJ :) Dziękuję za każdy komentarz i proszę, abyście robili to nadal :)



















4 komentarze:

Dziękuję za Twój komentarz :)