poniedziałek, 28 grudnia 2015

Rozdział 5

"Czasem czułam ból, lecz byłabym innym człowiekiem, 
gdyby nie tych kilka zdarzeń i słów".

Kolejny dzień i kolejna pobudka w wykonaniu Sergiego. Mogłam się tego spodziewać, ale dzisiaj jak jeszcze nigdy pragnęłam nie widzieć mojego przyjaciela. Chyba tak mogę go nazwać. Wiem, że mogę na niego liczyć w każdej chwili. Nie chciałam, aby oglądał mnie w takim stanie. Nikt rano nie wygląda jak ósmy cud świata, ale ja wyglądałam gorzej, niż zombie. Moje włosy postanowiły zrobić gniazdo dla ptaszków na mojej głowie, pod czerwonymi od płaczu oczami miałam wory, pognieciona i poplamiona sukienka, a do tego kac. Dziwiłam się, że Roberto się jeszcze nie przestraszył i nie uciekł. Każdy normalny człowiek tak by zrobił, ale jak powszechnie wiadomo on do tych ludzi się nie zalicza. Tak dla jasności- uwielbiam tego loczka, ale żarty z niego są fajne. To coś jak żarty o Peszko- nigdy się nie znudzą. Peszko nigdy nie marnuje setek (hehehe). Co ja mam w tej głowie? Chyba za dużo tego wina. Przynajmniej piłam jak dama, a nie jak Polka. Nie żebym miała coś do Polek bo sama nią jestem, ale ogólny stereotyp jest taki: Polka-Rusek=wódka. Dobra, stop. Chyba będzie lepiej, jeśli nie będę za dużo myślała bo niezbyt mi to dzisiaj wychodzi.
-Z tego co pamiętam to wczoraj wracałaś dosyć trzeźwa do domu, a przynajmniej kontaktowałaś- odezwał się w końcu. Przed nim nic się nie ukryje. Postanowiłam grać na czas. Może coś lub ktoś uchroni mnie od spowiedzi przed tym panem.
-Też mi cię miło widzieć pando. Fajnie, że postanowiłeś robić za mój prywatny budzik, ale z łaski swojej nie budź mnie przed 10- zironizowałam. Kocham swoje poczucie humoru. Powinnam występować w kabarecie.
-Jest dokładnie 14:27. Co się wczoraj stało?- dopytywał. Kurcze, spałam tylko dziewięć godzin, ale nie zmienia to faktu, że jest dość późno. Zapewne chłopcy są już po treningu. Wiedziałam, że piłkarz nie odpuści i będzie chciał za wszelką cenę wiedzieć co się wydarzyło. Opowiedziałam mu o wczorajszym zdarzeniu w toalecie. Jak mus to mus.
-Czy ciebie ktoś wcześniej zgwałcił bo...- zapytał Sergi. Wiedziałam, że chodzi mu o moje zachowanie. Naprawdę aż tak ze mną źle?
-Nie, ale on mnie uderzył i...- musiałam wziąć głęboki oddech, aby móc mówić dalej- Mój tata kiedyś mnie bił, a potem mój były chłopak. Opowiedziałabym ci więcej, ale jak dla mnie to trochę za wcześnie- wyjaśniłam najszybciej, ale i najciszej jak tylko umiałam. On zaczął mnie pocieszać. Mówiłam, że jest moim najukochańszym psiapsi. Naprawdę mu ufam i wiem, że mogę powiedzieć o wszystkim, a on mnie wysłucha, pocieszy i powie co mam dalej robić. 
-Nie rozumiem tylko dlaczego Marc mi o tym nie powiedział, przecież bym do ciebie przyjechał- powiedział trochę zdziwiony, ale także zawiedziony. Zrobiło mi się strasznie głupio z tego powodu. Nie chciałam, aby Sergi złościł się na Bartrę.
-To moja wina. To ja poprosiłam Marca, żeby nikomu nie mówił- wyjawiłam mu całą prawdę. On tylko pokręcił ze śmiechem głową.
-Ubieraj się bo wyglądasz koszmarnie, a ja zrobię ci coś na kaca i idziemy na miasto- zakomunikował. Sergi Roberto jak zwykle delikatny. Uwierzcie, że jedyne na co miałam w tym momencie ochotę to na leżenie w łóżku. Jednak mój przyjaciel niezbyt lubi leniwy wypoczynek. Przewróciłam teatralnie oczami i udałam się na górę. Najpierw weszłam do garderoby, aby wybrać ubrania na dziś. Wyciągnęłam jakiekolwiek ubrania. Jakoś zepsuł mi się humor. Nie chodzi tu już o wczorajszą sytuację. Jestem jakaś zła i wszystko mi przeszkadza. Nie mam siły na żadne wyjścia. Jestem śpiąca,głodna i źle się czuję. Jednak nie miałam nawet ochoty kłócić się z tym wielkoludem. Wiadome jest to, że bym przegrała. On jest gotowy zaciągnąć mnie siłą w sobie tylko wiadome miejsce. Stwierdziłam, że pójdziemy na plażę. Sergi będzie sobie pływał, a ja pośpię na ręczniku. Układ idealny czyż nie? Poszłam pod prysznic, aby chociaż w małym stopniu wyglądać jak człowiek. Chłodna woda trochę mnie orzeźwiła, ale nadal byłam śpiąca. Nie chciało mi się nawet związać włosów, więc jedynie je rozczesałam. Uznałam, że nie opłaca mi się ich suszyć, jeśli mamy pływać. Chwyciłam swoją torebkę, do której wrzuciłam telefon, słuchawki, portfel i klucze. Zeszłam do kuchni. Stamtąd do torebki zapakowałam butelkę wody, zaś drugą wypiłam. Usiadłam na krześle przy wyspie kuchennej i spojrzałam na pomocnika, który jak na zawołanie odwrócił się do mnie i podał mi jakąś szklankę z lekko żółtawym płynem. Patrzyłam na to i zastanawiałam się czy mam wypić zawartość naczynia.
-Pomaga na kaca- zakomunikował wesoło Sergi. W tym momencie zaufałam mu bezgranicznie i po prostu wypiłam wszystko. Nigdy w życiu nie piłam czegoś równie okropnego. Mam nadzieję, że poczuję się po tym trochę lepiej.
-Jedziemy na plażę- oznajmiłam, a on jedynie w odpowiedzi wyszczerzył się i pokazał mi kciuka w górę. Chłopak postawił przede mną miskę z sałatką owocową. W czasie, gdy ja jadłam, Sergiusz (tak sobie czasami go nazywam) zaczął sprzątać. Mówiłam mu, żeby tego nie robił, ale mnie nie słuchał. W końcu mogliśmy wyjść. Piłkarz niósł duży worek na śmieci. Swoją drogą nawet nie wiedziałam, że mam takie coś w domu. Ja niosłam dwie puste butelki mojego wczorajszego, a raczej dzisiejszego trunku w ręce, ponieważ nie zmieściły się w worku. Dopiero teraz zorientowałam się, że na całe wydarzenie patrzy Marc. Taaa... Wydarzenie. Zapiszmy to w kalendarzu jako "Wielkie wydarzenie- Vicki wynosi śmieci". Faktycznie to coś niespotykanego.
-Cześć- przywitał się Hiszpan. Zbił ze swoim bratem piątkę i go przytulił tak po męsku. Błagam nie mam siły dzisiaj nawet gadać. Co nie powiem, a raczej pomyślę to kompletna bzdura. Jeśli nie chcę się skompromitować, chociaż już dawno to zrobiłam to powinnam dzisiaj trzymać język za zębami.
-Hej- wychrypiałam i wrzuciłam butelki do śmietnika.
-Widzę, że pobalowaliście wczoraj- stwierdził Bartra. Kolejny raz tego dnia przewróciłam oczami i wyszłam. Słyszałam jeszcze co powiedział Sergi.
-To ona sama po wczorajszym zdarzeniu- nie wiem jak wy, ale ja kocham tą dyskrecję niektórych osób.
-Powiedziała ci?- zapytał ten wyższy. W sumie Marc miał 21 cm, wzrostu więcej ode mnie. Wyglądałam przy nim jak karzeł.
-Nie, wyśpiewała- zironizował blondyn. Bo on chyba jest blondynem. Tak mi się przynajmniej wydaję. Sergi dużo się ode mnie uczy. Nie powiedziałabym, żeby ta zmiana była korzystna, ale jak tam woli. Oczywiście to tylko żarty. To nadal ta sama "najsłodsza" zwariowana i wiecznie uśmiechnięta panda. Dobra, chcę już na tą plażę. Chcę spać. Nic innego nie potrzebuję do szczęścia. Wsiedliśmy do samochodu. Ja usiadłam na tylnym siedzeniu i wręczyłam pieniądze przyjacielowi. On popatrzył na mnie zdziwiony.
-Najsłodsza pando błagam kup mi wodę- poprosiłam. On pokręcił głową i się zgodził. Co ja zrobiłam w tym czasie, gdy on kierował? Położyłam się na trzech miejscach i próbowałam usnąć. Kiedy mi się to udało, piłkarz zatrzymał samochód. Podniosłam głowę i otworzyłam oczy. Sergi zatrzymał się przed jakimś sklepem i wysiadł z samochodu. Ja natomiast znowu opadłam na siedzenia. Musiałam wyglądać gorzej, niż źle. Od dzisiaj będę się inaczej przedstawiała. Witam, jestem Victoria Mała Czarna Żywy Trup Malicka, miło mi poznać.
-Po co żeś się tak nawaliła?- moje wręcz idiotyczne przemyślenia przerwał głos pana Bartry. Nie chciałam z nikim rozmawiać, a tym bardziej o tym co zrobiłam. I ten jego głos, gdy to powiedział. Miałam wrażenie, że jest aż za bardzo poważny i zaraz zacznie się ze mnie śmiać. Pewnie sobie pomyślał, że jestem głupią laską, którą chciał przelecieć jakiś obleśny facet bo przecież żaden inny na nią nie poleci, a poza tym nie potrafię pić. Brawo ja.
-Nie twoja sprawa rycerzyku- odparłam. Byłam mu cholernie wdzięczna za to co wczoraj zrobił, ale nie będę się mu spowiadała z mojego życia. Nie czuję potrzeby, aby mu się zwierzać.
-Owszem nie moja, ale mój brat lata przy tobie jak piesek- odpysknął. Miałam go już serdecznie dosyć. Byłam gotowa wysiąść z tego auta i iść na piechotę do domu.
-Z tego co wiem to Sergi ma 24 lata podobnie jak ty i wie co robi- powiedziałam dość spokojnie. Czułam, że jestem jeszcze pijana. Gdyby było inaczej nie odzywałabym się tak.
-A ty co myślisz? Że każdy cię tak lubi? Opiekują się tobą bo są debilami, a mój brat to już nie wiem co w tobie widzi. Stwierdzili, że trzeba wziąć za ciebie odpowiedzialność bo jesteś głupią osiemnastoletnią smarkulą, która wyjechała sobie od tak i zostawiła rodzinę- tymi słowami zranił mnie bardziej, niż ten facet z klubu. Szkoda, że to nie jest tylko głupi sen, z którego zaraz się obudzę. Chciałam coś mu odpowiedzieć, gdy do swojego Audi A7 wsiadł Sergi. Postanowiłam się nie odzywać. Podziękowałam chłopakowi za wodę, którą mi kupił. Dostałam również coś do jedzenia, chociaż nie prosiłam go o to. To było kochane. Dobrze mieć takiego przyjaciela. Podczas jazdy Sergiusz cały czas próbował zacząć z nami rozmowę, ale ani ja ani Marc nie mieliśmy ochoty na jakąkolwiek dyskusję. Było mi trochę głupio, że tak na niego naskoczyłam. Przynajmniej dowiedziałam się dlaczego wszyscy są dla mnie tacy mili. Staliśmy w korku, gdy zadzwoniła moja mama.
-Hej Vicki- przywitała się.
-Cześć mamo, co tam u was?- zapytałam. Ucieszyłam się, że zadzwoniła. Potrzebowałam usłyszeć głos osoby, która kocha mnie bezgranicznie i bezinteresownie.
-Dobrze, a u ciebie?- wydawało mi się, że ma jakiś dziwny głos. Coś chyba było nie tak.
-Jadę właśnie na plażę- odpowiedziałam i udawałam szczęśliwą.
-Córeczko mam do ciebie prośbę... Czy mogłabyś oddać nam pieniądze, które przepisała ci babcia?- zadała pytanie, a mnie wbiło w fotel. Ja chyba czegoś nie rozumiem- Stwierdziliśmy z tatą, że też nam się coś należy. Nie zrozum nas źle, ale to, że jesteś naszą córką nie oznacza, że nie będziemy walczyli o swoje pieniądze- powiedziała, a ja byłam w niemałym szoku. Przed chwilą zaparkowaliśmy i szliśmy właśnie przez plażę do naszych znajomych. Chłopcy dziwnie się na mnie patrzyli, ale stwierdziłam, że potem im to jakoś wyjaśnię. Zdjęłam buty i szłam dalej, a obok mnie piłkarze.
-Mamo, ale jakie wasze pieniądze?- spytałam.
-Babcia była także naszą rodziną i też nam się coś po niej należy- oznajmiła.
-Przecież pieniędzy wam nie brakuje- zauważyłam. Wszyscy już rozłożyli swoje koce, a ja usiadłam na piasku i słuchałam co ma mi do powiedzenia własna matka.
-Nie brakuje, ale pieniądze babci nam się po prostu należą- powiedziała. Myślałam, że śnię. Bardzo chciałam, aby tak było. Szkoda, że nie mogłam tego zmienić.
-Dam wam te pieniądze, jeśli odpowiecie mi na kilka pytań ok?- postawiłam warunek.
-Nie wygłupiaj się- usłyszałam głos mojego taty.
-Inaczej ich nie dostaniecie- zagroziłam, a oni w akcie desperacji się zgodzili- Jaki był ulubiony kolor babci?- postawiłam im pierwsze pytanie.
-Czerwony? Niebieski?- odpowiedzieli pytająca, a ja się smutno uśmiechnęłam.
-Biały. Ulubiona nalewka babci?
-Nie wiem. Porzeczkowa?
-Piła tylko wino. Ostatnie pytanie. Ile razy ją odwiedziliście bezinteresownie?- spytałam, a wtedy poczułam, że po moim policzku spływa łza. Moi rodzice nie zapytali za co tu żyję, czy na wszystko mi starcza, czy pracuję, jak podoba mi się dom, czy kogoś już tu poznałam, czy byłam na Camp Nou lub chociaż czy podoba mi się w Hiszpanii. Oni chcieli tylko spadku babci Alinki. Nic ich nie obchodziłam.
-Przestań z tymi durnymi pytaniami- usłyszałam głos mamy w słuchawce telefonu.
-One nie są durne tylko podstawowe. Sąsiadki babci o niej więcej wiedzą, niż jej własna córka. A wiecie ile razy ją bezinteresownie odwiedziliście? Dwa razy w roku na święta. Fajnie, że was interesuje- tymi słowami zakończyłam połączenie. Obok mnie został Sergi.
-Co się stało?- zapytał przejęty. Uśmiechnęłam się do niego i opowiedziałam całą historię. Potem przyszła Anto, więc też jej o tym powiedziałam. Czułam, że mogę jej ufać. Zmieniliśmy temat, ponieważ nie chciałam już o tym rozmawiać. Pomocnik poszedł popływać, a do nas przyszła jeszcze Shakira, Daniela (partnerka naszego niemieckiego bramkarza) i Raquel (żona Ivana). Plotkowałyśmy o wszystkim. Bardzo dobrze nam się rozmawiało. To nie są puste laleczki jak to wszyscy mówią. Są zupełnie normalne i bardzo miłe. Umówiłyśmy się jutro na zakupy. Po każdą z dziewczyn przyszedł ukochany mężczyzna.
-Chodź z nami Vicki- powiedziała wesoło Antonella.
-Poopalam się jeszcze- stwierdziłam i posłałam jej szczery uśmiech. To niesamowite jak oni wszyscy się kochają. Leo wziął Anto na ręce i pobiegł z nią w stronę morza. Zaśmiałam się z nich, a potem przewróciłam na brzuch. Po kilku minutach poczułam pojedyncze krople wody na swoim cieple. Spojrzałam w bok i zobaczyłam Marca. Był cały mokry. Położył się obok mnie na plecach.
-A ty nie w wodzie?- spytałam. Tak, już wytrzeźwiałam i mogę być miła.
-Nie chcę im przeszkadzać wszyscy są z dziewczynami- odpowiedział. Rozumiałam go, aż za dobrze. Trochę tak głupio obok nich stać i patrzeć się jak sroka w gnat. Oni się całują, przytulają i patrzą na siebie z taką miłością. Jedyne na co ja mogę spojrzeć z miłością to kakao. Odwróciłam się na plecy i spojrzałam w stronę morza, gdzie bawili się nasi znajomi. To był wspaniały widok. Wszyscy się śmiali i  dobrze bawili. Szkoda, że nie wzięłam aparatu. Następnym razem zrobię im mnóstwo zdjęć.
-Sergi już wyrywa- powiedziałam ze śmiechem, gdy zobaczyłam mojego loczka szeroko uśmiechającego się do szczupłej dziewczyny o brązowych, długich włosach. Marc również zaczął się śmiać, gdy tylko namierzył ich wzrokiem. Trzymałam w duchu za niego kciuki najmocniej jak tylko potrafiłam. Byłoby świetnie, gdyby znalazł swoją drugą połówkę. Już ja go przepytam później.
-Chciałem cię przeprosić- odezwał się po chwili ciszy. Popatrzyłam na niego uważnie, aby upewnić się, że mówi to na poważnie. Nie wiem dlaczego tak zareagowałam. Taka już po prostu jestem. To było dość głupie, ale nie mogę cofnąć czasu. W sumie jeśli bym cofnęła to pewnie zachowałabym się tak samo.
-Ja chyba też powinnam. Jestem ci wdzięczna za to, że wtedy mi pomogłeś, ale nie byłam do końca trzeźwa, gdy z tobą rozmawiałam- wyjaśniłam. On tylko się uśmiechnął i wystawił do mnie piąstkę, co miało znaczyć, abym przybiła mu żółwika. Tak też zrobiłam. Nie chciałam się z nim kłócić. Nie chodziło tylko o to, że jest moim idolem, ale o to, że nawet fajny z niego chłopak.
-Jutro jest mecz i w imieniu całej drużyny cię zapraszam... Możesz to także potraktować jako najwspanialszą formę podziękowań an całym okrągłym świecie- stwierdził szczerząc się jak małe dziecko, które dostało lizaka. Chciało mi się z niego śmiać, ale jednak powstrzymałam się. Czuję, że nie na długo. 
-Ale co to za przeprosiny, jeśli będę musiała oglądać twoją krzywą twarz?- zapytałam i się roześmiałam. Nie mogłam się powstrzymać. Fakt jest taki, że nie potrafię udawać poważnej.
-Ta zniewaga krwi wymaga-!- zawołał i wziął mnie na ręce. Próbowałam się mu jakoś wyrwać, ale nie udawało mi się to. Gdyby Sergi nie był tak zajęty rozmową z pewną nieznajomą niewiastą to na pewno zaczęłabym krzyczeć i prosić go o pomoc. Pewnie i tak by mi nie pomógł, ale pomarzyć zawsze można. Jakie było moje zdumienie, gdy Bartra wcale nie kierował się w stronę brzegu. Ten matoł postanowił wspiąć się na klif. Modliłam się o to, aby mnie tam zostawił i sam skoczył jakieś dwadzieścia metrów w dół. Cholernie się bałam. Piszczałam, krzyczałam, biłam go i próbowałam się wyrwać. Zobaczył mnie Leo, który bawił się z innymi w wodzie. Wskazał na mnie palcem i nagle wszyscy na ans patrzyli. Nawet panda i dziewczyna, którą podrywał. Wystawa w muzeum przy tym się kryła. Właśnie oficjalnie zostałam maskotką całej plaży.
-Marc błagam cię, tylko tam nie skacz- prosiłam go. Miałam cichą nadzieję, że jednak mnie posłucha, postawi mnie na ziemię i sam tam skoczy.
-A co boisz się?- zapytał z cwaniackim uśmiechem. Cholernie się bałam, ale nie chciałam mu tego mówić. Chociaż pewnie i tak było to po mnie widać.
-Drugi raz robisz już coś podobnego- stwierdziłam przerażona.
-A stało ci się wtedy coś?- znowu spytał. Niedobrze, niedobrze. Jedno z nas dzisiaj zginie. To jest pewne.
-Nie, ale...- nie zdążyłam dokończyć, a Marc już się rozbiegł i spadaliśmy w dół. Mówiłam, że byłam przerażona, gdy staliśmy na klifie, tak? Cofam to. Dopiero teraz byłam przerażona. Objęłam jeszcze mocniej tego kretyna i krzyczałam jak jeszcze nigdy. Skakałam już do wody i to nie raz, ale nie z takiej wysokości. Umiem pływać, ale nie jestem na tyle siebie pewna, aby wypłynąć na głębsze wody, a co dopiero skakać w nie z wysokiego jak cholercia klifu. Wreszcie wpadliśmy do tej słonej cieczy. Chłopak przez cały czas mnie trzymał, a ja byłam już spokojniejsza. Piłkarz wypłynął na powierzchnię, a tym samym ja zrobiłam to samo.
-Zabiję cię- powiedziałam i zaczęłam go podtapiać i chlapać wodą. W wodzie spędziliśmy kilka godzin. Do domu wróciliśmy dopiero wieczorem. Wzięłam prysznic, włosy wysuszyłam i przebrałam  się w luźniejsze ubrania. Poszłam pożegnać się z ciocią Manuelą, ponieważ dzisiaj już wyjeżdżała. Było mi bardzo szkoda, że tak wspaniała osoba jak ona musi nas opuścić, ale nie mogliśmy nic na to poradzić. Obowiązki ją wzywały. Ciocia zrobiła mi, Sergiemu oraz Marcowi trochę ciast, konfitur i innych swoich specjałów. Taksówka odjechała tak szybko jak przyjechała, a my we trójkę zaczęliśmy machać. Wyglądaliśmy jak rodzeństwo, które żegna swoją ukochaną matkę. Zresztą prawie tak było. Nasza panda zadecydowała, że dzisiaj spędzamy czas na oglądaniu różnych filmów u mnie. Zadzwoniliśmy jeszcze po Neymara, który przyjechał ze swoją siostrą Rafaellą i zamówiliśmy pizzę. Ja z Marciem hawajską, a reszta cztery sery. Jak oni mogą to jeść? Fuuuj... Jak widać nie tylko ja tak myślę, gdyż obrońca skomentował to tak samo jak ja, ale z tą różnicą, że on zrobił to na głos. Zrobiliśmy jeszcze popcorn, przynieśliśmy ciasto od Manueli, butelki z napojami i szklanki. Wymyśliliśmy również, że poustawiamy poduszki i kołdry na podłodze tak, aby opierać się o kanapę. Wzięliśmy również koc, którym mieliśmy się potem przykryć. Gdy dostawca wręczył nam nasze jedzenie, włączyliśmy film wybrany przez Sergiego. Okazało się, że był to "Titanic". Tylko Sergi to oglądał. Nasza czwórka twierdziła, że ten film jest głupi. Ta dziewczyna mogła go uratować, gdyby się przesunęła albo chociaż zejść na trochę, żeby on się ogrzał. Widocznie nie kochała go tak mocno jak mówiła. Bardzo dobrze dogadywałam się z siostrą naszego napastnika. Zaprosiłam ja jutro na zakupy ze mną i dziewczynami. Na początku jak to ujęła "nie chciała się wpraszać", ale dałam radę ją namówić. Przyjechała na kilka dni do brata, a nie ma tu żadnych znajomych. Czasem tylko porozmawia z Antonellą. Jesteśmy w podobnym wieku, więc nic dziwnego, że złapałam z nią taki dobry kontakt. Byłam pod wrażeniem jaką jest ciepłą i kochaną osobą. Potem czas przyszedł na "Szybcy i wściekli". Tak nas to wciągnęło, że obejrzeliśmy 7 części. Ubóstwiam ten film, tych aktorów i reżysera tej ekranizacji. To jest mistrzostwo świata. Pierwsza spać poszła Rafaella, a potem Sergi. Nie wiem co było potem, ale chyba usnęłam.


Jest i rozdział 5 :) Co o nim sądzicie? Według mnie jest taki sobie. Jeden z gorszych na tym blogu. Trochę nie miałam weny i sama czułam się jak żywy trup (od niewyspania- żeby nie było) XD Kochani dziękuję za każdy komentarz i wyświetlenie :) Jest tego naprawdę sporo i bardzo mnie ten fakt cieszy :) Oby tak dalej ♥




























8 komentarzy:

  1. Twj zapal do tego ff mnie powala zakazdyn razem kiedy tu zagladam jest nowy BOSKI rozdzial :) :) :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To pisz bo ja czekam na szybki next :)

      Usuń
  2. Mogłabyś pisać cały dzień? To ja chce coś na blogu z Mariką i Neymarem !!!
    Ten rozdział był bardzo fajny <3
    Już nie mogę doczekać się następnego <3
    zapomniałam napisać w tamtym komie, na Tumblr'ze (nie wiem czy to się odmienia czy co) też cię obserwuję :D
    Dużo weny kochana <3 Czasu abyś mogła dla nas pisać <3
    I w każdym komentarzu będę ci pisała, że chce bloga o Neymarze :D Ale ten też mi się spodobał :'))
    Wgl to ty wszystko tak fajnie to piszesz, z zaciekawieniem i wgl, aż chce się czytać dalej <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Ehh, gdybym to ja była na jej miejscu, a Marc nie byłby tak wielkim ciachem to już dawno by nie żył za tę akcję z klifem. ;D

    OdpowiedzUsuń
  4. jaki ty masz talent! Coś wspaniałego czekam na kolejny / wierna czytelniczka

    OdpowiedzUsuń
  5. Jego oczy nie da się zabić, mnie też jarają *.* Od pierwszego rozdziału wciągasz mnie coraz bardziej :* <3 Czekam na next i kochana wpadnij do mnie napisałam następny :* Ach ta słodka panda :* <3

    OdpowiedzUsuń
  6. <3 mega *.* Panda taka opiekuńcza, ooo ;') czekam na next ! Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za Twój komentarz :)