środa, 30 grudnia 2015

Rozdział 6

"Żyję dla takich chwil, kiedy bierzesz 
haust powietrza i krzyczysz: 
chwilo, proszę bądź wieczna!"

Obudziłam się w swoim łóżku obok Rafaelli. Przez chwilę nie wiedziałam co się dzieje. Wczoraj zrobiliśmy sobie maraton filmowy, a potem chyba usnęłam. Ciekawe kto mnie zaniósł do mojej sypialni. W tym samym momencie obudziła się siostra Neymara. Popatrzyła na mnie ze zdziwieniem i przetarła oczy. Chyba była tak samo zdziwiona jak ja, gdy wstałam.
-Cześć mała- przywitała się z uśmiechem Brazylijka. Według mnie była idealna. Nie interesują mnie dziewczyny. W sensie jestem hetero. Mimo to uważałam, że ta dziewczyna już niejednemu chłopakowi zawróciła w głowie. Jest naprawdę śliczna. Ma długie włosy, pełne usta,które świetnie współgrają z resztą jej twarzy. Rodzinne u nich są te oczy. Poza tym jako kobiecie niczego jej nie brakuje. Ma bardzo ładne ciało. Popadam przy niej w kompleksy.
-Hejka. Wyspałaś się?- zapytałam również z uśmiechem. Nie ma co popadać w depresję z powodu wyglądu. Nigdy nie uważałam się za jakąś urodziwą dziewczynę, więc już się przyzwyczaiłam. O moim braku urody świadczy chociażby fakt, że zawsze przyciągam do siebie dziwnych mężczyzn. Kiedyś stwierdziłam właśnie, że to ze mną musi być coś nie tak.
-A powiem ci, że tak. Wiesz może, który z chłopaków mnie tu przyniósł?- zadała pytanie, na które także i ja chciałam poznać odpowiedź.
-Dobre pytanie. Wychodzi na to, że mnie ktoś dźwigał wczoraj- oznajmiłam- Dobra zbieraj się śliczna bo idziemy na zakupy dzisiaj- powiedziałam ochoczo. Rafie nie trzeba dwa razy powtarzać. Zbiegła szybko na dół i tyle ją widziałam. Musiała się przebrać i odświeżyć. Bardzo chętnie pożyczyłabym jej jakieś ubrania, ale jak to wczoraj stwierdziła "chyba mi szyją ubrania na zamówienie bo mam taki mały rozmiar". Tak ,ja też się uśmiałam. Boki zrywać normalnie. W końcu wstałam i poszłam pod prysznic. Uwielbiam takie poranki. Włosy wysuszyłam i rozczesałam, aby zostawić je rozpuszczone. W moim ulubionym ręczniku z logiem Fc Barcelony udałam się do garderoby. Stamtąd wzięłam zestaw ubrań,które następnie ubrałam. Do małej torebeczki spakowałam chusteczki, telefon, power banka, słuchawki i portfel. Zeszłam na dół, gdzie panował istny bałagan. Spojrzałam na zegarek czy zdążę jeszcze to ogarnąć. Okazało się, że mam jeszcze trochę czasu. Nie lubię bałaganu. Nie sprzątam co dwa dni w domu, ale też nie rozrzucam, gdzie popadnie swoich rzeczy. Po ogarnięciu salonu poszłam do kuchni, aby przygotować sobie śniadanie. Dzisiaj poszalałam i zrobiłam sobie dwa tosty z Nutellą. Potem będę narzekać, że jestem gruba i zazdrościć innym dziewczynom. Taka już jestem. Wyszłam z domu i wyrzuciłam śmieci. Chciałam zadzwonić po taksówkę, gdy obok mnie zatrzymał się jakiś motocyklista. Motor prezentował się naprawdę wspaniale. Zawsze chciałam nauczyć się jeździć na takim sprzęcie. Chłopak,który jak mniemam był właścicielem owej maszyny zdjął kask. Dopiero wtedy zobaczyłam, że to Marc Bartra we własnej postaci.
-Podwieźć cię?- zapytał z tym swoim cwaniackim uśmieszkiem. Czasem go nie rozumiem. Jakie są plusy i minusy, gdy wsiądę na motor z tym piłkarzykiem? Wreszcie przejadę się motocyklem. On może nas zabić. W końcu chyba planuje na mnie jakiś zamach. Najpierw ten balkon, a potem klif. Nie będę traciła pieniędzy na taksówkę. Będę tam o dużo szybciej, a zostało mi już mało czasu.
-A szybko jeździsz?- odpowiedziałam pytaniem na pytanie. Pewnie i tak nie powie mi prawdy.
-Zobaczysz, a teraz wskakuj bo zaraz się spóźnię na przedłużenie własnego kontraktu- powiedział od niechcenia. Ciężko mi go rozgryźć. Raz jest miły, a czasem doprowadza mnie do szału. Przypomniałam sobie słowa Sergiego "zgrywa bad boya". A więc to tak. Lubi pobawić się w groźnego chłopca. Ale czy ta panda dobrze rozszyfrowała jego zachowanie? Może Marc wcale nie udaje i jest niegrzecznym chłopcem. W końcu wsiadłam na ten motor, a on podał mi kask. Obejrzał się do tyłu na mnie i zdjął mi moją opaskę z kwiatkami z włosów- Będzie ci wygodniej- wyjaśnił i podał mi moją własność, którą schowałam do torebki- A więc do centrum handlowego?- zapytał, a ja przytaknęłam głową. Skąd on wie, gdzie jadę? A no tak wczoraj namawiałam Rafe, aby z nami poszła- Obejmij mnie- polecił mi.
-Chyba śnisz kochany- odpowiedziałam i złapałam się z tyłu. On nic nie powiedział tylko ruszył z piskiem opon. Jechał bardzo szybko. Stwierdziłam, że nie będę ryzykowała swoim życiem i obejmę go w pasie. Jak zrobiłam tak pomyślałam. świat z tej perspektywy wyglądał dużo inaczej. Spodobała mi się jazda motorem. Można się poczuć naprawdę wolnym. Po kilku minutach byliśmy na miejscu. Zsiadłam z pojazdu i oddałam kask jego właścicielowi.
-Dzięki za podwózkę, ale nigdy więcej- powiedziałam ze śmiechem. Założyłam moją opaskę, przeglądając się w jego lusterku.
-Podobało ci się- oznajmił pewny siebie. Uniosłam brwi w geście niedowierzania, że to zasugerował.
-Nigdy więcej nie wsiądę na motor z tobą- poprawiłam się. Postanowiłam nie dać mu tej cholernej satysfakcji. Musiał zrozumieć, że nie jestem laską, która będzie mu cały czas przytakiwać.
-Jeszcze zobaczymy kochanie- wypalił z tym swoim cwaniackim uśmieszkiem, a we mnie aż się gotowało. Miałam już pewien plan, który zrealizuje, robiąc mu na złość za ten tekst.
-Mówił ci ktoś, że jesteś aroganckim dupkiem?- zadałam mu pytanie. Nie oczekiwałam inteligentnej odpowiedzi. Wszystko tylko nie to.
-Aroganckim? A może raczej przystojnym kochanie?- myślałam, że się przesłyszałam. Kto go tak okłamał? Kurde, zauważył, że zdenerwowałam się, gdy nazwał mnie kochaniem. Teraz będzie to perfidnie wykorzystywał.
-Nie nazywaj mnie kochaniem- wysyczałam przez zaciśnięte zęby. Miałam ochotę się na niego rzucić z pięściami, ale trzymałam fason. Udawajmy normalną kobietę.
-Masz bilet na mecz kochanie- powiedział, podając mi karteczkę. Zanim zdążyłam coś powiedzieć on już odjechał.
-Cholerny dupek- wyszeptałam pod nosem. Poszłam w stronę głównego wejścia do galerii. Dziewczyny już na mnie czekały.
-Nareszcie- powiedziała uradowana Rafaella. Przywitałam się z każdą dziewczyną buziaczkiem w policzek.
-Co tak długo?- zapytała Anto. Opowiedziałam dziewczynom dlaczego się spóźniłam, a one się tylko zaczęły śmiać. Stwierdziły, że muszą mi koniecznie wyjawić jeden prosty sposób jakim mulat podrywa każdą dziewczynę. Przyda się to do mojego planu. Mianowicie zawsze mówi potencjalnej kandydatce na maskotkę w jego łóżku, że nigdy nie spotkał tak pięknej dziewczyny jak ona. Potem wychodzą z klubu pod pretekstem pokazania jej czegoś pięknego. Następnie mówi, że nie zna takiego miejsca, które by ją mogło jakoś urzec, ale chciał pobyć z nią choć przez chwilę sam na sam. Dziewczyna wymięka i idzie z nim do łóżka. Co za palant. Chodziłyśmy kilka godzin po sklepach i rozmawiałyśmy. Kupiłam sobie nową bluzkę, bluzę, dresy i trampki. Reszta moich towarzyszek kupiła znacznie więcej, ale mi się dzisiaj jakoś niezbyt wiele rzeczy podobało. Jestem trochę wybredna, jeśli chodzi o zakupy. Poszłyśmy jeszcze do kawiarni na pyszną kawę i kawałek ciasta. Następnie zamówiłyśmy taksówki i pojechałyśmy do domów. Musiałyśmy się przygotować na mecz. Już nie mogę się doczekać. Kiedy dotarłam do swojego mieszkania zostało mi już niewiele czasu, aby się wyszykować na spotkanie mojej ukochanej Barcelony z Bayernem Monachium. Jak ja nie cierpię tego klubu. Mówię od razu nie lubię także Lewandowskiego. Według mnie chłopak się sprzedał. Najpierw Borussia, dzięki której stał się prawdziwym piłkarzem, a potem przechodzi do najgorszego wroga BVB. Nienawidzę takich rzeczy. Może i jestem głupia. Może nic nie rozumiem, ale dla mnie wierność klubowi to świętość. Jeszcze otwarcie mówił, że jeśli zdobędzie bramkę w meczu przeciwko żółto- czarnym to będzie ją celebrował. Śmieszny z niego gość. Wracając, nienawidzę Bayernu. Ma po mnie przyjechać Rafaella i Antonella. Poszłam na górę, aby ubrać się w zestaw wiernego kibica. Bardzo się cieszyłam, że zobaczę grę chłopaków na żywo. Zeszłam na dół i zatrąbiła już Rafa. Wyszłam z domu, biorąc tylko telefon i klucze. Dojechałyśmy an Camp Nou po dziesięciu, może piętnastu minutach. Weszłyśmy tylnym wejściem. Ochroniarz wpuścił nas tylko się z nami witając. Skierowałyśmy się na lożę VIP. Antonella i Shakira przyszły z dziećmi. Pokochałam małego Thiago i Milanka. Urocze z nich dzieciaczki. Kiedy zobaczyli swoich tatusiów na boisku od razu zaczęli się cieszyć, skakać i piszczeć. Po chwili cały stadion wyśpiewał hymn naszego klubu. Chyba zdarłam gardło przy samym hymnie. Byłam taka szczęśliwa i dumna, że jestem w tym miejscu i kibicuję swojej ukochanej Azulgranie. Jak widać marzenia się spełniają. Czasem trzeba im trochę pomóc, ale jednak stają się rzeczywistością. Trzeba mocno wierzyć, że wszystko jest możliwe. Pierwszą bramkę strzelił Leo Messi po asyście Neymara. Stadion oszalał, a my razem z innymi kibicami. To było niesamowite uczucie. Wszyscy krzyczeliśmy nazwisko naszego króla futbolu, a potem śpiewaliśmy klubowe przyśpiewki. Oprawa stadionu była po prostu wspaniała. Bawarczycy nie potrafili rozpocząć gry na naszej połowie. Byłam wniebowzięta. Bardzo dobrze szło Barcelonie. Marc przejął piłkę i podał ją Ivanowi. Ten z kolei trochę pobawił się z rywalem i oddał długim podaniem piłkę Neymarowi, który zwodem ominął obrońców Bayernu. Wydawało się, że sam będzie wykańczał akcję, ale w ostatniej chwili podał Luisowi, który zapakował piłkę prosto w stronę bramki. Goooooool! Tak! Wygrywamy 2:0. Co za emocje. Gra została wznowiona. Piłkarze z Monachium wymieniają się podaniami, ale popełniają błąd i Dani zabiera im piłkę. Biegnie z nią i biegnie, nie zatrzymuje się. Podaje Barcie, a ten strzela piękną bramkę sprzed pola karnego. Wszyscy chłopcy go przytulają. Zdobył dla nas trzecią bramkę. Pierwsza połowa się skończyła, a my bawiłyśmy się z dziećmi i komentowałyśmy grę zawodowców. Sędzia zagwizdał i dał tym samym znak, że rozpoczęła się druga połowa. Lucho wpuszcza na boisko Sergiego. On wita się z kibicami i wbiega na boisko. Mojej radości nie ma końca. Krzyczę z całych sił, a dziewczyny razem ze mną. W końcu cały stadion dopinguje młodego pomocnika. Nasza panda spisuje się genialnie. Świetnie daje sobie radę na swojej pozycji. Rywale nie mają z nim szans. Popełniliśmy jednak fatalny błąd, który wykorzystali Bawarczycy. Robert Lewandowski jest w polu karnym. Bierze zamach i strzela. Claudio Bravo broni! Mamy wspaniałego bramkarza. Komentatorzy, kibice i piłkarze są dumni i zachwyceni postawą Chilijczyka. W 89. minucie meczu prowadzenie podwyższa Neymar. Mecz kończy się wynikiem 4:0 dla niepokonanej Barcelony. Jedyne co nam zostało to świętować. Jestem taka dumna. Nie potrafię opisać swojego zadowolenia. Zeszłyśmy z dziewczynami do szatni chłopaków. Na początku nie chciałam tam iść bo nie jestem nikim ważnym dla nich, ale z Antonellą nie ma dyskusji. Otworzyłyśmy drzwi i pierwsze co zrobiłam to rzuciłam się na szyję Sergiemu.
-Byłeś świetny pando!- wykrzyczałam. Byłam taka podekscytowana meczem, że musiałam to zrobić. Poza tym Sergi spisał się dzisiaj wzorowo. Grał tak jakby robił to od kilkudziesięciu lat. On podniósł mnie do góry i się obrócił ze mną wokół własnej osi.
-Widziałem jak się darłaś siostra- oznajmił nadal mnie przytulając.
-To był doping brat- mówiłam uradowana.
-A nas to nikt nie pochwali- powiedział udając smutnego nie kto inny jak Neymar. W tym samym czasie cała drużyna rzuciła się na mnie pod pretekstem zrobienia zbiorowego niedźwiedzia. Oficjalnie informuję, że właśnie zostałam nową maskotką tej bandy. Potem ustawiliśmy się w kółeczko i tańczyliśmy w kółko, śpiewając "Visca el Barca y visa Catalunya", a następnie krzyczeliśmy "Baaarcaaa". Dani zarządził imprezkę w klubie, więc wszyscy pojechaliśmy się przygotować. Zabrałam się z Sergim i Marciem. W samochodzie śpiewaliśmy to samo co w szatni. Umówiłam się z chłopakami, że zamówimy jedną taksówkę za godzinę i udamy się na miejsce, które wybrał Dani. Był to ten sam klub, co ostatnio. Stwierdziłam, że nie chcę się dzisiaj jakoś stroić. Wzięłam szybki prysznic. Włosy wysuszyłam i pokręciłam. Następnie ubrałam się, a potem pomalowałam. Zrobiłam sobie zdjęcie, które dodałam na różne portale społecznościowe z dopiskiem "Idziemy świętować zwycięstwo 👌". Przejrzałam się jeszcze w lustrze i poprawiłam włosy. Uznałam, że lepiej już nie będzie, więc zabrałam telefon i zeszłam na dół. Na dole pomalowałam jeszcze usta szminką i uznałam, że jestem gotowa do wyjścia. Gdy miałam wychodzić ktoś zadzwonił do drzwi. Otworzyłam je i w progu ujrzałam Sergiego.
-Jaką mam piękną siostrę- stwierdził i zagwizdał na znak uznania- Taksówka już czeka- dodał cały czas się uśmiechając. Widać było, że cieszy się ze zwycięstwa. Teraz przypomniało mi się, że miałam go wypytać o tajemniczą dziewczynę z plaży, ale zrobię to jutro.
-Zamykam dom i idziemy braciszku- zakomunikowałam. Jak powiedziałam tak zrobiłam. Po chwili siedzieliśmy już w samochodzie.
-Cześć kochanie- wypalił Marc. Nie wiedziałam czy rzucić się na niego z pięściami teraz czy może poczekać aż będziemy sami. Vicki policz do 3... W cięższych przypadkach do 10... Ten przypadek jest beznadziejny, więc policz do 1000.
-Czy ja o czymś nie wiem?- zapytała nasza panda, która jeszcze chwilę temu zakrztusiła się własną śliną po słowach tego piłkarzyny.
-Twój zidiociały braciszek robi mi na złość- wyjaśniłam. Nie chciałam mirć Sergiego na sumieniu.
-Już nie jestem przystojny?- zapytał Marc. Nawet sobie nie wyobrażacie jak bardzo mnie denerwował.
-Czemu go okłamałaś?- zadał mi pytanie nasz pomocnik. Roześmiałam się wesoło, a razem ze mną on. Bartra za to uderzył swojego brata w głowę. Mimo to ten nadal się śmiał. Trzeba mu przyznać, że to było dobre.
-Ochh Sergi- westchnęłam teatralnie- On sam siebie kłamie. Znasz mnie... Ja jestem szczerą osobą i powiedziałam mu, że jest aroganckim dupkiem- poinformowałam mojego przyjaciela. On pokiwał głową niczym wielki myśliciel. Zapłaciliśmy kierowcy i udaliśmy się w stronę wejścia do klubu.
-Przeginasz kochanie- zawołał wesoło.
-Oberwiesz z to kochanie- stwierdziłam i ruszyłam w kierunku dziewczyn. Wzięłam na bok Rafe i Anto, aby opowiedzieć im o moim planie zemsty na Marcu. Wróciłyśmy do stolika cały czas chichotając. Pozostali dziwnie się na nas patrzyli, ale nie przeszkadzało nam to. Przywitałam się z piłkarzami i ich partnerkami. Porozmawialiśmy chwilkę i wypiliśmy zdrowie Fc Barcelony. Potem dopiero zaczęliśmy się bawić. Tańczyliśmy, śpiewaliśmy i piliśmy alkohol. Zabawa była naprawdę wspaniała. Właśnie szalałam na parkiecie z Danim, gdy podbiegła do mnie Rafa i powiedziała, że nadszedł na realizację naszego planu. Przeprosiłam Alvesa i ruszyłam w kierunku Bartry, który właśnie chciał opuszczać klub z jakąś długonogą blondynką. Była naprawdę ładna, ale miała za mocny makijaż i za dużo odsłonięte. Podbiegłam do nich i rzuciłam się Marcowi na szyję. Był zaskoczony moim zachowaniem i przytrzymał mnie, tym samym podnosząc jedną ręką jak małe dziecko, abym nie spadła.
-Kochanie chodźmy zatańczyć- poprosiłam patrząć mu w oczy i próbując nie wybuchnąć niepohamowanym śmiechem. Jego mina była bezcenna. Szkoda, że nikt nie zrobił mu zdjęcia. Powiesiłabym sobie je w pokoju i codziennie na nie patrzyła, aż by mi się nie znudziło. Potem przekazałabym ową ramkę jakiemuś piłkarzowi, a on innemu i tak w kółko. Dlaczego ja mam takie świetne pomysły po fakcie? To nie jest fair.
-Co? Masz dziewczynę i ciągniesz mnie do łóżka?- krzyczała. Była wściekła. Wcale jej się nie dziwię.
-To nie jest moja dziewczyna- powiedział Marc, ale dalej trzymał mnie na rękach. Chciało mi się z tego śmiać, ale grałam dalej. Jak nic dostanę Oscara za najlepszą rolę żeńską w minionym stuleciu. Organizatorzy mogą już rozkładać czerwony dywan. Zeskoczyłam na podłogę i popatrzyłam na niego, udając smutną i złą jednocześnie.
-Co ty mówisz?- zapytałam jakbym miała się zaraz rozpłakać. On nie wiedział co miał robić, więc wymyślił jakieś kłamstwo na poczekaniu.
-To moja siostra i jest zazdrosna o inne dziewczyny- wykombinował. Był taki zmieszany jak jeszcze nigdy. W tym momencie podeszły do nas Anto i Rafa.
-Jak to twoja siostra dupku?!- wykrzyczała wściekła partnerka Leo. Robi mi się tu konkurencja do tego Oscara.
-Od kiedy to się siostrze oświadcza co?- wykrzyczała równie wkurzona co Argentynka Rafaella. Przedstawienie jest idealne. Zauważyłam, że piłkarze się na nas patrzą i ich partnerki. Nie za bardzo odpowiadała mi taka publiczność, ale trudno.
-One kłamią bo się z nią przyjaźnią. Zapytaj kogo chcesz, a każdy powie ci, że to nie jest moja dziewczyna- powiedział błagalnie. Chyba miał już dość tej całej komedii. Cóż, ja nie zaczęłam.
-To jest jego dziewczyna?- blondi zapytała Sergiego. Popatrzyłam na niego groźnym wzrokiem, ale to samo zrobił Marc. W sumie to mu współczuje. Cokolwiek powie i tak mu się dostanie od jednego z nas. Ciężkie ma życie ten Roberto.
-Yyy... Ja ich nie znam- wypalił, a ja ledwo powstrzymywałam się od śmiechu. Kątem oka zobaczyłam, że cała drużyna cicho chichota lub powstrzymuje się od śmiechu. To jest po prostu mistrz.
-Jak to nie znasz, przecież grasz z nim w klubie i widziałam jak z nią tańczyłeś!- wykrzyczała. Jak się to już skończy to będę się śmiała jakieś pół godziny.
-Co? Nie słyszę!- nasza panda zaczęła udawać, że muzyka zagłusza wszystko. Wygrał to. Jego tekstów nic dzisiaj nie pobije.
-Dobra uznajmy, że mówisz prawdę...- zaczęła nowa zdobycz Marca, ale nie dane jej było dokończyć.
-I ty chcesz mu wierzyć? Myślisz, że siostra tak by go pocałowa?- przerwała jej Shakira, która niewiadomo skąd się tam wzięła- Mdlej- wyszeptała do mnie i popchnęła mnie w ramiona Marca. On mnie złapał, abym nie doznał bliskiego spotkania z ziemią, a ja złapałam się za głowę.
-Vicki co z tobą?Ona chyba zaraz zemdleje- swoją rolę idealnie odegrała Antonella. Takie przyjaciółki to skarb pod każdym względem. Kiedy to powiedziała, udałam, że mdleje. Słyszałam pisk dziewczyn i krzyki chłopaków. Jak widać każdy wczuł się w przedstawienie. Wszyscy naskoczyli na Marca, że to przez niego zemdlałam i nakazali mu mnie zanieść do jego pokoju bo jak to powiedział Leo "do cholery to twoja narzeczona, zaopiekuj się nią". Owa blondynka zwyzywała go jak się tylko dało, a on wziął mnie na ręce i gdzieś poszedł.
-Musiałaś?- zapytał mnie Bartra, gdy mnie niósł.
-Ja zemdlałam cicho- powiedziałam. W końcy Marc położył mnie na jakimś łóżku. Rozejrzałam się wokół i domyśliłam się, że to tak jakby pokój schadzek.
-Mdlejesz na samą myśl, że mnie pocałujesz nieźle- powiedział. Zrobił nam po drinku, którego chwilę potem sączyłam z uśmiechem na ustach.
-Wiesz jesteś taki paskudny, że mdleję. Nic nie poradzę na to, że wolałabym pocałować żabę, niż ciebie- oznajmiłam. Byłam z siebie niewyobrażalnie dumna. Mój plan był po prostu genialny.
-Mam rozumieć, że to była zemsta za kochanie?- dopytał. On dzisiaj myśli. Zapiszmy to w kalendarzu. Wywieśmy flagi narodowe. Kupmy mu tort.
-A jednak nie jesteś taki głupi- odpowiedziałam. Miałam świetny humor.
-Zemszczę się- zagroził. Boję się bardzo. Mojego pomysłu nic nie przebije. Był najlepszy i koniec kropka.
-Tylko nie mieszaj w to Sergiego bo powie, że cię nie zna- stwierdziłam ze śmiechem. Śmialiśmy się tak i piliśmy kolejne drinki, aż nie przyszedł po nas Lio, mówiąc, że zbieramy się do domu. Podziękowałam dziewczynom za pomoc i pożegnałam się z resztą. Razem z Marciem i pijanym w cztery dupy Sergim wsiedliśmy do taksówki. Kierowca zawiózł nas na wskazaną ulicę i odjechał. Marc miał zaprowadzić brata do domu i przespać się u niego w razie, gdyby loczkowi odbijała palma.
-Kochanie dzięki za ratunek bo ta dziewczyna była w sumie brzydka- powiedział Marc. Myślałam, że zwariuje, chociaż dobrze wiedziałam, że zrobiłam mu trochę na złość.
-Wal się Bartra- syknęłam i poszłam do domu. Usłyszałam jeszcze jak mi odpowiada "z przyjemnością". Zdjęłam szpilki i jak to miałam w zwyczaju rzuciłam je na podłogę w salonie. Zawsze gdzieś rzucałam buty na obcasie. Zmęczona powędrowałam do mojej sypialni. Przebrałam się w swoją piżamkę, zmyłam makijaż, umyłam zęby i położyłam się spać. To był naprawdę męczący, ale również wspaniały dzień. Ten mecz zapamiętam na zawsze. W końcu to był pierwszy nój mecz oglądany z trybun świątyni takiej jak Camp Nou.


A więc pojawił się kolejny rozdział :) Wydaję mi się, że jest trochę dłyższy, niż poprzednie. Chciałabym Wam podziękować za ponad 1000 wyświetleń, ponieważ to absolutnie wspaniałe ❤ Bardzo mnie cieszy również aktywność, która udziela się poprzez komentarze. Jesteście wspaniali :) Oddaje wam w ręce 6 rozdział i czekam na jego ocenę :)


































13 komentarzy:

  1. Hahahahahah, leje XDDDD Teksty Sergio najlepsze <3 Boski rozdział, czekam na nsatępne ;3 Masz talent ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale się uśmiałam xd Bartra i te jego "kochanie". Mega *.* ale panda i tak najlepsza ;D czekam na next ;) pozdrawiam Kochana ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Bosko :) a ta jej zemsta genialna :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział świetny!! Poprawiłaś mi humor. :D Liczę na szybkiego nexta. ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To szybko się doczekasz na nexta XD A cieszę się bardzo :) I dziękuję oczywiście :)

      Usuń
  5. Zemsta idealna :D <3
    Rozdział boski. Odzywki głównych bohaterów są boskie xD
    Lecę czytać kolejny rozdział <3
    Ps.
    1.Chce ciągu dalszego 1 bloga a jak go zakończysz to kolejnego bloga o Neymarzr <3
    2.Obserwujesz mnie na Tumblrze (blackrainbowjr
    3.Czytam większość komów soł..oczy Marca mnie też jarają *.* lecz uważam,że Ney też ma śliczne oczy
    Dobra koniec tego pisana idę czytać dalej ♡

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo :) Pomyślę nad pkt 1 ale nic nie obiecuję. Tak, obserwuje cię :)

      Usuń
  6. Ta akcja z Marciem to mistrzostwo ! Strasznie mnie to rozbawiło xD Oby tak dalej :D !

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie mam słow Mistrzostwo Świata a nie....Inny wymiar geniuszu *.* Kocham :* <3

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za Twój komentarz :)