wtorek, 16 lutego 2016

Rozdział 16

"Nigdy nie jest się zbyt starym, by marzyć. 
A marzenia też się nie starzeją."

Robiłyśmy sobie Selfie, gdy usłyszałyśmy trzask drzwi...
Oczywiście od razu domyśliłyśmy się, że chłopaki przyszli. 
-No to idziemy dziewczynki!- zawołała wesoło Anto. Czułam się dziwnie przy nich, ale nie chciałam dać tego po sobie poznać. 
-Idźcie, ja zaraz zejdę tylko coś zrobię- powiedziałam, gdy miały już wychodzić. 
-Ok- odpowiedziały równo. Posłały mi najpiękniejsze uśmiechy i wyszły. Słyszałam już tylko rytmiczny stukot szpilek. Usiadłam na łóżku i popatrzyłam tępo przed siebie. Była tam komoda, a na niej leżało moje zdjęcie z babcią. Tak ślicznie się wtedy uśmiechała. Obok można było ujrzeć fotografię, gdy mnie całuje. Zawsze się wygłupiała, ale kiedy było trzeba, udzielała mi rad. Często wysłuchałam od niej "kazań". Miała nosa do ludzi. Od razu wyczuła Adriana. Prosiła mnie, żebym się z nim nie spotykała. Mówiła, że źle mu patrzy z oczu, że udaje kogoś, kim nigdy nie będzie. Potem zdjął maskę, ale było już za późno na słuchanie starszej kobiety. 
-Szkoda, że ich nie poznałaś babciu... Polubiłabyś ich- szepnęłam chyba sama do siebie. Starłam szybko łzę, która wypłynęła na policzek. Przejrzałam się w telefonie, aby zobaczyć czy się nie rozmazałam. Miałam szczęście. Nie chciałam, aby ktokolwiek wiedział, że płakałam. Tym bardziej nie miałam zamiaru psuć pracy moich dziewczynek. Z kopciuszka zrobiły kogoś normalnego. Nie powiem, że księżniczkę bo nigdy nią nie byłam ani nie będę. W końcu zdecydowałam, że czas zejść na dół. Nie mogę tu siedzieć cały wieczór, a  szkoda. Bałam się, że nie będę tam pasować. Oni wszyscy się kochają. Znają się bardzo długo. A ja? Ja się do nich doczepiłam jak jakaś wredna przylepa. Dziewczyny są modelkami, celebrytkami, piosenkarkami. Ja jestem zwykłą Polką, która przyjechała do Barcelony, aby wyrwać się z rąk przeszłości. Wzięłam głęboki oddech i zaczęłam schodzić po schodach. Przy nich stał Marc. Gdy mnie zobaczył, uśmiechnął się. Podał mi dłoń i zakręcił wokół własnej osi.
-Ktoś tu ma dobry humor- powiedziałam radośnie. Cały czas się uśmiechnął.
-Ktoś tu się wystroił- odpowiedział mi- Reszta już pojechała- oznajmił.
-Jasne, my też już jedziemy- stwierdziłam i posłałam mu uśmiech. Skierowałam się w stronę drzwi, ale poczułam uścisk na nadgarstku. 
-Poczekaj- zatrzymał mnie Bartra. Odwróciłam się i zobaczyłam, że nad czymś myśli- Pięknie wyglądasz- dodał. Mój uśmiech stał się jeszcze większy. Przypomniały mi się jego słowa na plaży. Powiedział mi wtedy, że pierwszy raz obejmował dziewczynę. Zgaduję, że również po raz pierwszy jest w takiej sytuacji jak teraz. Dopiero w tej chwili przyjrzałam mu się jak jest ubrany. Miał na sobie czarny garnitur, tego samego koloru buty, białą koszulę z rozpiętymi kilkoma guziczkami oraz marynarkę zapiętą na drugi z trzech guzików z logiem Fc Barcelony. Wygląda naprawdę dobrze, ale zdecydowanie wolę go w sportowych ubraniach. Tak jak ubiera się na co dzień jest sobą. Nie wyobrażam sobie go, gdyby miał codziennie ubierać się tak elegancko jak dzisiaj.
-Dziękuję- nieśmiało powiedziałam. Komplementy są dla mnie nadal czymś obcym. Nikt mi ich nie mówił. Byłam wychowana w przekonaniu, że jestem brzydka. Sama nigdy nie myślałam o sobie inaczej. Wyszliśmy na zewnątrz. Oczywiście Marc przepuścił mnie w drzwiach. Wielu ludzi twierdziło, że to zły chłopak. Każdy mnie ostrzegał przed nim i jego zachowaniami. W tym chyba cały problem. Nie wiem czego po nim mam się spodziewać. Nie wiem czy to, co ludzie mówią jest prawdą. Nie wiem czy powinnam się bać. Wiem tylko jedno. Nigdy nie dał mi powodu do strachu. Zawsze, gdy działo się coś złego, on był obok. Nie mogę dojrzeć w nim nic negatywnego. Oczywiście ma swoje wady. Zupełnie jak każdy człowiek. Chodzi mi o to, że on dużo mi pomógł. Od razu mu zaufałam. Na początku robiliśmy sobie te głupie rzeczy, które nazwaliśmy zemstami, ale... Nawet wtedy oboje się z tego śmialiśmy. Żadne z nas nie brało tego na poważnie. Staraliśmy się dobrze bawić. Kiedy potrzebowałam z kimś porozmawiać, on był blisko i słuchał. Cieszę się, że i on mi zaufał. Powiedział mi wiele rzeczy, o których wiem tylko ja i Sergi. Roberto to jego brat, a jednocześnie najlepszy przyjaciel, więc to nie jest dziwne. Znają się od urodzenia. Mimo iż tak bardzo różnią się charakterami to dogadują się wspaniale. Dużo ich łączy. To nie jest zwykła przyjaźń. Zostali braćmi. Wiem, że każdy z nich, gdyby mógł to zrobiłby wszystko, aby się nimi nie stali. Zrobiliby to, aby rodzice obrońcy nadal żyli. Niestety czasu nie da się cofnąć, a ludzi wskrzesić. Tak już jest skonstruowany ten świat. Zamknęłam dom jednocześnie przerywając swoje przemyślenia. Skierowałam się do samochodu Marca, który stał już na moim podjeździe. Denerwowałam się przed tą imprezą. Nie chciałam być odebrana jako głupia idiotka, która przyczepiła się do piłkarzy. Nie wiem czy to dobrze, ale od pewnego czasu postrzegam ich inaczej. Nie są dla mnie gwiazdami piłki nożnej. O każdym z nim mam wyrobione zdanie. Sergi to najlepszy przyjaciel, wesoły i wspaniały człowiek. Marc to ktoś, kto dużo przeszedł, ale jest niesamowity i bardzo mu ufam. Leo to genialny facet. Neymar to taka pozytywna duszyczka. Zupełnie jak Sergi. Rafinha to szalenie zakochany chłopak, który jest naprawdę świetny. Gerard to człowiek z zasadami, ale jest niewiarygodnie śmieszny. Zawsze potrafi człowiekowi potrafić humor. Ter Stegen to nieśmiały Niemiec, z którym wspaniale się dogaduję. Gdy się go pozna lepiej to od razu staje się rozmowniejszy. Jordi to taki leniuch, a jednocześnie również śmieszek. Jest pierwszy do wykręcania różnych numerów.Mogłabym tak wymieniać bez końca, ale nie o to tu chodzi. Kiedyś powiedziałabym, że Messi jest królem futbolu, Ney jest niesamowity w dryblingu itp. Dzisiaj patrzę na to wszystko zupełnie z innej perspektywy. Szanuję ich i podziwiam za to, co robią na boisku, ale teraz widzę w nich zwykłych niezwykłych ludzi, którzy stali się moją rodziną. Postrzegam ich jako przyjaciół, a nie chłopaków biegających tylko za piłką. Pytanie czy to dobrze... Marc wyrywał mnie z mojej krainy myśli, gdy złapał mnie za nadgarstek i odwrócił do siebie przodem.
-Co jest mała?- zapytał  troską w głosie. Nie rozumiałam o co mu chodzi. Popatrzyłam na niego zdziwiona- Widzę, że coś jest nie tak. Jesteś jakaś zamyślona- wyjaśnił, a ja spuściłam wzrok i przygryzłam wargę. Często tak robię, gdy się denerwuję. Taki głupi nawyk.
-Boję się- wyznałam szczerze. 
-Co? Ktoś ci zrobił krzywdę? Kto?- zaczął zadawać pytania jak szalony. Bardzo się zdenerwował. Nie o to mi chodziło.
-Jejku przepraszam nie chciałam, żebyś się wkurzył... Nikt mi nic nie zrobił, boję się tej imprezy- wytłumaczyłam. Widziałam, że mu ulżyło. 
-Czemu się boisz?- dopytywał. W mojej głowie tworzyło się właśnie setki odpowiedzi. Stop! Przecież jemu mogę ufać. Nie mogę mieć żadnych zahamowań przed tym. To mój przyjaciel. On mnie nie skrzywdzi. Wiem to. Czuję to.
-Że zrobię coś źle, że powiem coś głupiego, że się wygłupię, że...- nie dane było mi skończyć. 
-Że cię nie zaakceptują- dokończył za mnie, a ja byłam pod wrażeniem. Skąd on to wszystko wie?
-Tak- przyznałam i znowu spuściłam wzrok.
-Ochh spójrz na mnie- powiedział twardo- Nie lubię, gdy nie patrzysz mi w oczy- spojrzałam na niego i próbowałam nie odwracać wzroku. Walczyłam sama ze sobą- Posłuchaj mnie teraz bardzo uważnie. Jesteś wspaniałą osobą, która jest bardzo lubiana. Każdy robi coś głupiego, ale nie wierzę, że to przytrafi się akurat tobie. Wiadomo, że będą tam ludzie, których nie znasz. Nawet ja ich nie znam zapewne, ale nie musisz z nimi rozmawiać. Czuj się swobodnie. Teraz jesteś członkiem tego klubu. Będziesz tam z nami, a nikt ci tam nie da zrobić krzywdy. Będzie wszystko dobrze- wygłosił swoją mowę, a na koniec szeroko się do mnie uśmiechnął. Odwzajemniłam uśmiech. Od razu zrobiło mi się lepiej. Muszę mu uwierzyć. Pewnie jak zawsze ma rację. 
-Dziękuję- powiedziałam i go przytuliłam. Nawet na szpilkach byłam dużo niższa od niego. 
-Chodź, jedziemy- stwierdził i otworzył mi drzwi. W samochodzie dużo się śmialiśmy. Rozmawialiśmy na różne tematy. Wydawało mi się, że Marc chciał także trochę odwrócić moją uwagę od powodu mojego stresu. Szczerze mówiąc to znakomicie mu to wychodziło. W końcu dojechaliśmy. Wysiadłam z auta równo z piłkarzem. Stanęliśmy na przeciwko wejścia do miejsca moich tortur. Marc wystawił rękę, abym chwyciła go pod ramię. Tak też zrobiłam. Weszliśmy do środka niczym wielkie gwiazdy. Zgaduję, że jesteśmy trochę spóźnieni. Ciekawe kogo to wina... Od razu podeszła do mnie Antonella.
-Martwiłyśmy się. Co tak długo?- zapytała. 
-Powiedzmy, że mieliśmy mały problem ze stresem- odpowiedział zagadkowo Bartra. Chciało mi się śmiać z miny przyjaciółki.
-Jesteście dziwni- stwierdziła i sob ie poszła. Oczywiście, że się nie obraziła. Zrobiła to, aby mnie zeswatać z Marciem. Może od razu nie zeswatać, ale żebyśmy zostali sami. 
-Czy znowu zostaliśmy ofiarami prób swatania?- zapytał Marc. Ja tylko pokiwałam głową. Zaraz do nas przybiegł Sergi, Jordi i Neymar.
-Nie ma alkoholu!- wydarli się jednocześnie. Ja z Bartrą wybuchnęliśmy śmiechem.
-Jak co roku- odpowiedział im Marc, a mi się wtedy chciało jeszcze bardziej z nich śmiać. Nie wierzę w nich po prostu. W takim razie czego się oni spodziewali? Co za ciołki matołki.
-I to jest dziwne-oznajmił Neymar- Czemu nie możemy się napić?- pytał jakby mieli kogoś zabić na jego oczach. To straszne. Facet bez alkoholu jest po prostu straszny.
-Może dlatego, że jesteście piłkarzami- stwierdziłam jakby nigdy nic. Oni spojrzeli na mnie jak na kosmitkę.
-No i co?- odezwali się znowu jednocześnie. Co za chórek. Normalnie nic tylko do kościoła ich trzeba zaprowadzić. Gdyby tak poszli to zaraz do świątyń przybyłoby wiernych. 
-Powinniście trzymać dietę- powiedziałam, znacząco naciskając na słowo "powinniście". Oni westchnęli i usiedli przy stoliku, opierając się łokciami na stół. Chciało mi się z nich śmiać. Wyglądali jak znudzone dzieciaki na lekcji fizyki. Poszłam do dziewczyn. Ponabijałyśmy się trochę z tych ofiar. Nawet sobie sprawy nie zdawali, że wszystkie dziewczyny się z nich śmieją. Do sali nagle weszła Rafaella. Wyglądała obłędnie. Chłopaki zaczęli szturchać Rafinhe, który siedział tyłem do wejścia. Wyjęłam telefon i włączyłam aparat. inni także to zrobili. Będą mieli pamiątkę. Piłkarz odwrócił się w tamtą stronę. Na początku chyba nie dowierzał, ale po chili zerwał się z miejsca jak poparzony i sprintem pobiegł w stronę swojej ukochanej. Podniósł ją do góry i pocałował. Cała sala bila brawo i krzyczała. To było takie słodkie. Przytulali się jeszcze długo. W końcu zdecydowałam się przywitać z Brazylijką. Podeszłam do nich i rzuciłam się na szyję dziewczyny. Ona, gdy tylko mnie ujrzała zaczęła piszczeć.
-Stęskniłam się za tobą- wyszeptałam.
-Ja też mała- odpowiedziała. Trwałyśmy jakiś czas w tym uścisku, aż przyszedł Ney i przywitał się z siostrą. Potem już wszyscy zrobili to co my. Okazało się, że Rafa nikomu nie powiedziała, że wraca. Rafael był taki szczęśliwy. Gdy zobaczyłam ich takich radosnych poczułam takie ciepło w środku. To był piękny widok. Zrobiłam im kilka fotografii. Wybrałam jedno zdjęcie, na którym się całują i wstawiłam na Instagrama z dopiskiem: "Zakochani... Piękny widok <3". Po jakimś czasie zaczęło się oficjalnie. Zarząd i jacyś inni ludzie wygłaszali mowy. Puszczony został również filmik z najlepszymi, ale i z najgorszymi momentami. Łezka w oku się zakręciła, gdy zobaczyłam na ekranie Xaviego, który żegnał się z kibicami. To chyba najsmutniejsza chwila. Pamiętam jak płakałam, gdy usłyszałam o tym, że Xavi zakończył swoją przygodę z Barceloną. Zostałam przedstawiona jako nowy pracownik. Chłopcy zostali pochwaleni. Ogólnie wszystko było takie sztuczne. Nie zbyt podobają mi się takie "imprezy". Po godzinie dziesiątej mogliśmy się zbierać do domów. Czekaliśmy na pozostałych na zewnątrz. 
-To jedziemy do mnie przedstawić dziewczynom nasz plan- zakomunikował Rafael. Każdy mu przytaknął. Tylko płeć piękna nie miała pojęcia o co chodzi. Wsiedliśmy do samochodu. Miałam zamiar wypytać obrońcę o co chodzi. 
-Nic ci nie powiem- powiedział od razu Marc. Spojrzałam na niego zdziwiona.
-Przecież jeszcze nic nie powiedziałam- stwierdziłam i zaczęłam się śmiać.
-Ale chciałaś- odpowiedział mi.
-Czytanie w myślach powinno być zabronione- odezwałam się. Ludzie jak to możliwe? Jestem aż tak przewidywalna?
-Może być, ale to nie będzie mi przeszkadzało, aby nadal to robić- zaczął sobie żartować piłkarz.
-Jaki buntownik- mówiłam śmiejąc się.
-Co? Tutaj u góry nie słychać, co mówisz- nabijał się ze mnie. 
-Bardzo śmieszne wielkoludzie- jeszcze długo się tak z siebie śmialiśmy. Po kilku minutach stanęliśmy przed domem Brazylijczyka. Weszliśmy do środka, gdzie oczywiście już każdy był. Długo nam zajęło ruszanie. Siedzieliśmy sobie w aucie i dyskutowaliśmy. Wszyscy czekali tylko na nas. 
-Nareszcie! Jak to jest, że jak jesteście razem to zawsze się spóźniacie?- zapytał Sergi, trzymając w ręce piwo. Boże, widzisz, a nie grzmisz. Jedyne po co przyjechał do kolegi to zimna puszka alkoholu. Co za człowiek. Zdjęłam buty, gdyż nogi mnie bolały niemiłosiernie. Kilka godzin na tych butach robi swoje. 
-Chodźcie na taras- zaproponował gospodarz domu. Miałam już za nim iść, gdy poczułam jak ktoś podrywa mnie do góry. To był Marc. Okręcił mnie wokół własnej osi i poszedł do miejsca, gdzie już wszyscy siedzieli. 
-Co ty robisz?- zapytałam ze śmiechem. W między czasie objęłam swoimi rękami jego szyję. Muszę przyznać, że miał wspaniałe perfumy.
-Nogi cię bolą- oznajmił jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie.
-Jesteś niemożliwy- powiedziałam. Usiadł ze mną na ławeczce. Posadził mnie obok siebie. Obok mnie siedział Sergi z Coral, a na przeciwko Rafinha i Rafa.
-Nie wnikam w wasze relacje- usłyszeliśmy Sergiego.
-To dobrze bo jeszcze dojdziesz do wniosku, że się przyjaźnimy- odpowiedziałam mu, a on wystawił mi język. Zrobiłam oczywiście to samo. Jak dobrze, że między mną, a nim siedziała Cora. Inaczej byśmy się wygłupiali jeszcze bardziej. Oparłam się wygodnie o klatkę piersiową Hiszpana. Ciekawe co mają nam do powiedzenia.
-A więc dziewczynki jedziemy na wakacje do San Sebastian. Jakby co to jest to w Hiszpanii. Wynajmujemy tam domki na dwa tygodnie i bawimy się najlepiej jak potrafimy- oznajmił widocznie zadowolony Rafcio. 
-Jakieś zdjęcia panowie?- zasugerowała Coral. Przydałoby się. W ciemno z nimi jechać nie będę. W ogóle nie wiem czy mam pojechać. To trochę bezsensu. 
-Oczywiście kochanie- odpowiedział jej Sergi i podał nam laptopa. Rafa się do nas na chwilkę przysiadła, aby popatrzeć. Barcelony to nic nie pobije, ale jednak tam też mogłoby być fajnie. Oto zdjęcia:
1
2
3
4
5
6
Było naprawdę pięknie. Zdjęcia pewnie nie oddawały tego w zupełności. Poczułam, że można tam spędzić świetne wakacje. 
-To jak zgadzacie się?- zapytał Rafinha. Był taki radosny dzisiaj. Jeszcze bardziej było to widać, gdy Rafcia znowu usiadła obok niego i mocno się wtuliła w jego klatę.
-Ja tak- odpowiedziała swojemu ukochanemu. Jak oni się kochają. To jest niemożliwe.
-Ja też- zgodziła się Coral. Ona również była niezmiernie zakochana w Sergim i to ze wzajemnością. Świata poza sobą nie widzieli. 
-No i prawidłowo, Matecka też- zakomunikował Sergi i pocałował swoją dziewczynę. Przewróciłam tylko oczami. Jego reakcja znaczyła tylko jedno. Nie mogłam się wymigać. Może nie powinnam? Może nalezy tam pojechać? Może ten wyjazd coś zmieni w moim życiu. Zobaczymy. Raz się żyje. 
-No to świetnie bo jutro o czwartej wyjazd- zakomunikował Rafael, a my popatrzyliśmy na niego jak na kosmitę. Czy on sobie żartuje? Błagam, niech powie, że to tylko jego durny żart.
-Co?!- wykrzyczałyśmy wszystkie trzy. Ludzie są wakacje, a on mi każe się popakować jeszcze dzisiaj i w dodatku wstać jutro około trzeciej? Co ten człowiek ma w głowie? Skąd on ma takie pomysły?
-Będziemy jechać ponad pięć godzin na dwa samochody, więc nie wiem co was tak dziwi- oznajmił najspokojniej jak tylko potrafił Sergiusz. Fajnie, że był poważny tylko przez pół minuty. Zaraz się roześmiał. 
-W takim razie ja jadę do domu się spakować i iść spać- powiedziałam, wstałam i zaczęłam rozglądać się za moimi butami. Przypomniałam sobie, że przecież zostały na korytarzu. Dziewczyny poszły w moje ślady. Pożegnałam się z gospodarzem domu i chciałam wyjść, ale Marc konsekwentnie wziął mnie na ręce. Rafinha wręczył mu w rękę jeszcze moje buty i tak wyszliśmy z domu Brazylijczyka. Dużo się przy tym oczywiście uśmialiśmy. Po kilku minutkach byliśmy już na miejscu. 
-Do dzisiaj- powiedziałam do mojego towarzysza, gdyż było już po północy. Trochę nam zeszło. Byłam taka śpiąca, a jeszcze muszę się spakować.
-Do dzisiaj mała- odpowiedział, pomachał mi i poszedł sam się pakować. Tak, okazało się, że sam nie jest spakowany. To jest po prostu mistrz planowania wyjazdów. Znając życie Sergi tym bardziej nie zrobił nic w tym kierunku. Przebrałam się z piżamkę, zmyłam makijaż, związałam włosy i zaczęłam wielkie pakowanie. W końcu jedziemy tam aż na dwa tygodnie. Zrobiłam sobie zdjęcie, które podpisałam: "Taka niespodzianka". Na fotografii widniała moja buźka tak, że było widać piżamę i walizka, a obok rozrzucone ubrania. Wróciłam do dalszego pakowania, gdy usłyszałam dzwonek mojego telefonu. Na początku nie chciało mi się odbierać. Piosenka była taka cudowna... Jednak zlitowałam się nad jakąś zabłąkaną duszyczką. Na ekranie widniał napis "Staruch" i zdjęcie Marca.
-Co tam?- zaczęłam, gdy tylko przeciągnęłam zieloną słuchawkę.
-Ja już spakowany, a ty?- oznajmił, a mnie wbiło w fotel. No tak zgaduję, że jemu zajęło dużo mniej przebieranie się. 
-Jestem w połowie- odpowiedziałam, a w słuchawce usłyszałam śmiech. Dzięki, dzięki.
-Mniej selfie, więcej roboty mała- stwierdził niczym dobry tatuś. On i te jego rady. 
-Może się wyrobię do tej czwartej- powiedziałam i zaczęliśmy się śmiać.
-O tej godzinie to my mamy być pod domem Rafy- zakomunikował. 
-W sensie Rafael?- dopytałam.
-Owszem- potwierdził.
-Wiesz co... Pośpieszę się z tym pakowaniem, więc papa- już widzę jaki będzie ze mnie jutro trup. Będę nie do życia.
-Dobranoc mała- pożegnał się i zakończył połączenie. Szybko się popakowałam i poszłam spać. Mam nadzieję, że jakoś wstanę.



Jak podoba się 16? Według mnie taki nijaki trochę... Taki o niczym, ale mam nadzieję, że bardziej wam się spodobają akcje w San Sebastian XD Jeszcze coś tam wymyślę :) Jak podobają się relacje Vicki i Marca? Nie jest zbyt słodko? A gdzie pierwszy pocałunek, którego się tak domagacie? No właśnie...


















11 komentarzy:

  1. Jeśli mm być szczera, to odpowiadają mi relacje Vicky i Marca, nawet bardzo. Jakoś nie śpieszno mi do ich pocałunku. Co do rozdziału to jest taki normalny, życiowy, taki jak lubię najbardziej :3 Kiedy będzie następny ? :D /nat

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Postaram się dodać nowy rozdział jutro, aczkolwiek nie obiecuję.

      Usuń
  2. Omg awwwww takie kochane ❤❤ kocham ich ❤❤ czekam na następny ;**

    OdpowiedzUsuń
  3. Bosko :) ten pocalunek pewnie bedzie na wakacjach :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie pocałowali się, ale wybaczam. :p Haha, nie no, ale tak serio, to bardzo fajny rozdział. I ten pomysł z wakacjami - bardzo trafiony moim zdaniem. ;D Oki, nie przynudzam i czekam na kolejny. ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie przynudzasz :) Lubię czytać długie komentarze XD Dziękuję za wybaczenie XD

      Usuń
  5. Aww* Cudo Oni są idealni ale szczerze czekam na te kłótnie i może pocałunek na zgodę? ;p / wierna czytelniczka

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za Twój komentarz :)