środa, 17 lutego 2016

Rozdział 17

"Bo każdy upadek tu
kształtował mój charakter."

Przyjemnie mi się spało, dopóki nie usłyszałam dzwonka telefonu. Z zamkniętymi oczami próbowałam go znaleźć. Leżał na szafce nocnej. Nie otwierając oczu, odebrałam telefon. Znałam już te czynności na pamięć. Jedyne, co teraz chciałam to trochę snu. 
-Halo?- zapytałam bardzo, bardzo, ale to bardzo zaspanym głosem. Ledwo wydobyłam z siebie jakikolwiek dźwięk. Miałam niezłą chrypkę. Często mam tak z rana. 
-Wstawaj śpiochu- zaświergotał nie kto inny jak Sergi. To chyba jedyny człowiek, który tak ogromnie cieszy się ze wstania o tej godzinie. 
-Obudziłeś już wszystkich?- zapytałam. Liczyłam na to, że będę miała szczęście i Roberto postanowił mnie obudzić jako pierwszą. Wtedy mogłabym jeszcze pospać, a za kilka minut znowu by do mnie zadzwonił.
-Tak, jesteś ostatnia siostrzyczko- oznajmił wesoło. Skąd u niego ta energia?
-Która godzina?- dopytywałam. Tak bardzo nie chciało mi się wstać. Spojrzałam w stronę okna. Nawet słońce jeszcze nie wzeszło. W takim razie można uznać, że jest jeszcze noc. 
-Dokładnie 3:15- poinformował mnie. 
-Kończę bo się nie wyrobię- powiedziałam i się rozłączyłam. Głośno westchnęłam i przeciągnęłam się na łóżku. Postanowiłam wziąć chłodny prysznic, który miałam nadzieję pobudzi mnie do życia. Swoją drogą nie wiem jak oni mają zamiar kierować. Spali tylko kilka godzin. Oby nas tylko nie zabili po drodze. Po chłodnym prysznicu, który rzeczywiście mnie trochę rozbudził, nastał czas na umycie zębów i uczesanie się. Włosy związałam w kucyka. Potem ubrałam się w ubrania, które naszykowałam wczoraj wieczorem, a raczej dzisiaj w nocy. Wyglądałam jak trup, więc pomalowałam sobie rzęsy, a usta pociągnęłam moją ulubioną szminką. Zeszłam na dół, aby zrobić sobie śniadanko. Gdy byłam już na dole, przypomniało mi się, że muszę jeszcze znieść walizki. Poszłam z powrotem do swojego pokoju. Ledwo, co podniosłam swoją walizkę. Będzie ciężko, nie powiem, że nie. Gdy męczyłam się ze spakowanymi ciuszkami do sypialni wszedł Marc. Pokręcił jedynie głową z rozbawieniem. 
-Te dwie?- zapytał, a ja przytaknęłam. Nie dam rady ich znieść. Jeszcze tą małą bym może zdołała, ale tą większą to raczej nie. On złapał za walizki i zaraz był na dole. Wyszedł z domu i jak mniemam wrzucił moje bagaże do samochodu. Spojrzałam na zegarek. Mamy jeszcze trochę czasu, aby zjeść śniadanko. Piłkarz właśnie wszedł do kuchni.
-Dziękuję i cześć- powiedziałam, gdy tylko go zobaczyłam.On pocałował mnie w policzek na przywitanie.
-Nie ma za co- odpowiedział radośnie. Coś ma dzisiaj dobry humor. To dobrze. 
-Jadłeś już?- zapytałam, a on jedynie pokręcił głową. Domyślałam się tego.
-Zrobię kawy, co?- zaproponował.
-Tobie się przyda- odpowiedziałam, a on na mnie spojrzał zdziwiony- Prowadzisz dzisiaj- wytłumaczyłam. 
-Aaa tak, tak. Wczoraj z chłopakami spaliśmy przed tą imprezą- wyjaśnił, a ja już wiedziałam dlaczego nie są dziś żywymi trupami. Zrobiłam nam musli ze świeżymi owocami i jogurtem. To jedyne co miałam w lodówce. Do tego wypiliśmy pyszną kawusię. W końcu musieliśmy się zbierać. Poszłam jeszcze na górę po moje okulary przeciwsłoneczne. Sprawdziłam czy wszystko zamknęłam i mogłam wychodzić. Przed tym zrobiliśmy sobie zdjęcie z Bartrą, które wstawiłam na Instagrama, a on je podpisał: "Bartra z rana <3". Wyszliśmy z domu i skierowaliśmy się do jego auta. 
-Wiesz, że przez ten opis znowu zaczną się spekulacje, że jesteśmy razem?- zapytałam. Chciałam tylko wiedzieć czy jest tego w pełni świadomy. 
-Mam to gdzieś. Nie chcę się zastanawiać co mam napisać, co powiedzieć, jak się zachowywać. Te hieny i tak sobie dopowiedzą, co będą chcieć. Nie ma w tym sensu. Chyba, że ty tego nie chcesz- powiedział. Miał rację. Uważałam dokładnie tak jak on. Nie ważne, co będziemy robić. Wystarczy fakt, że ze sobą przebywamy, a oni i tak stwierdzą, że jesteśmy razem. Musielibyśmy przestać ze sobą rozmawiać, aby było inaczej. 
-Gdybym tego nie chciała to bym usunęła ten opis- odpowiedziałam i posłałam mu uśmiech. Dojechaliśmy właśnie przed dom Rafaela. Wszyscy wysiedliśmy i się ze sobą przywitaliśmy. Chłopaki siedzieli na schodach prowadzących do posiadłości Brazylijczyka i ustawiali nawigację. Nie chcieli zabłądzić. Musieli wszystko sprawdzić, abyśmy jechali tymi samymi trasami. Tak jak się wczoraj umówiliśmy Coral przygotowała dla nas lunchboxy. Ostatnio ma na to zajawkę. Oczywiście nam to nie przeszkadzało. Po kilku minutach byliśmy gotowi do drogi. 
-To my z Rafaelem jedziemy z Sergim i Coral, pa!- zawołała szybciutko Rafcia i już jej nie było.
-Kolejny raz- westchnęłam. Nie rozumiem ich. Nie potrzebnie próbują nas swatać. 
-Nie ma to jak dyskretne swatanie- zaczął nabijać się z naszych przyjaciół Marc. Wsiedliśmy do auta i pojechaliśmy. Hiszpan jeździ naprawdę szybko. Dla niego ograniczenia prędkości nie istnieją. 
-Błagam cię, jedź wolniej- poprosiłam. Naprawdę wolałam dotrzeć do San Sebastian cała i zdrowa. Chłopak spojrzał na mnie przelotnie i zwolnił nieco.
-A co? Boisz się?- zapytał ze śmiechem. 
-Wiesz pożyłabym sobie jeszcze trochę- odpowiedziałam. Rozmawialiśmy na każdy temat. Jak zwykle było bardzo wesoło. Nie da się z nim nudzić. Opowiadał mi o swoich przygodach z Sergim. Ta dwójka była niemożliwa. Podziwiam Manuelę, że ich wychowała. To było nie lada wyzwanie. Po godzinie drogi zatrzymaliśmy się na stacji benzynowej. Mieliśmy tu zatankować samochody. Musieliśmy jeszcze zaczekać na naszych przyjaciół, ponieważ utknęli w korku. 
-Idę do toalety- zakomunikowałam hiszpańskiemu piłkarzowi. 
-Chcesz coś słodkiego?- zapytał.
-Chce!- krzyknęłam i już mnie nie było. Po kilku minutach wyszłam z łazienki. Obrońca stał w kolejce przy kasie i to dość długiej, więc postanowiłam przejrzeć gazety. Może jakąś sobie kupię na drogę. Podeszłam do działu z różnymi magazynami. 
-Cześć- usłyszałam za plecami. Odwróciłam się, aby zobaczyć, kto to. Przede mną stał niski chłopak o jasnobrązowych włosach i piwnych oczach. 
-Znamy się?- spytałam. Może mnie z kimś pomylił? 
-Nie, ale chętnie cię poznam kochanie- odpowiedział, a mnie wmurowało. Rozumiem, że mówi tak do mnie Marc. Już mi to nawet nie przeszkadza, ale tego chłopaka w ogóle nie znam. Nie chcę, aby tak mnie nazywał. W sumie nawet nie chcę z nim rozmawiać. To jakiś idiota. 
-Ale ja ciebie nie- powiedziałam. Wzięłam sobie dwie sportowe gazety i chciałam się udać do kasy. Chłopak jednak stanął przede mną i nie chciał mnie przepuścić. Ja w prawo, on w prawo, ja w lewo, on w lewo. Denerwował mnie i to bardzo.
-Nie uciekaj laleczko- brzydził mnie ten facet. Zachowywał się tak jakby mógł mieć każdą dziewczynę. Co on sobie wyobraża?- Daj mi swój numer telefonu- powiedział to ze swoim uśmiechem. 
-Mam chłopaka- skłamałam. 
-On nie musi o niczym wiedzieć- stwierdził i zaczął się zbliżać na niebezpieczną odległość. Wtedy na stację wszedł Sergi.
-Zaraz jedziemy siostrzyczko?- poinformował mnie Sergiusz. Mógł mnie tak nie nazywać. Skłamałabym, że to on jest moim chłopakiem. Tymczasem chłopak udał się do kasy. 
-Sergi, kupisz mi?- zapytałam i wręczyłam mu moje gazety- Zawołaj Marca- wyszeptałam. 
-To jak ślicznotko? Co z tym numerem?- dopytywał tamten. 
-Naprawdę mam chłopaka... Muszę już iść- stwierdziłam. On znowu zatarasował mi drogę. Miałam go już serdecznie dość. W tym momencie w naszą stronę szedł Marc. Nachalny chłopak go nie widział. Piłkarz niesłyszalnie wyszeptał jedno słowo: "nachalny", a ja pokiwałam leciutko głową.
-Kochanie możemy już jechać?- podszedł do mnie Hiszpan. Pocałował mnie w policzek i uśmiechnął się zniewalająco, udając, że nie zauważył tamtego chłopka.
-Jasne, skarnie- odpowiedziałam, a Bartra w tej chwili złapał mnie za rękę. Dopiero, gdy znaleźliśmy się przy samochodzie zaczęliśmy się zachowywać normalnie. Podeszły do nas dziewczyny z Rafinhą.
-Co wy odwalacie?- zapytał ze śmiechem Brazylijczyk.
-To się nazywa być magnesem na idiotów- odpowiedziałam mu i oparłam się o maskę Audi S6 Limousine, który należał do Bartry.
-Dzisiaj to raczej magnes na wszystkich- stwierdziła Rafaella. Nie wiedziałam o co jej teraz chodzi. Popatrzyłam na nią zdezorientowana- Ślicznie wyglądasz, więc nie ma się co dziwić- dopowiedziała, a ja przewróciłam oczami. 
-I ta szminka- zaczęła Coral- Zatkaj mu uszy- zwróciła się do Rafy. Brazylijka natychmiast zatkała uszy swojemu chłopakowi- My pojechałyśmy wyrwać jakieś ciacha na te wakacje i zostawić te sierotki na pożarcie rekinom, a ty nam wszystkich facetów zgarniesz. Weź się czasami podziel z przyjaciółkami- dodała, a ja zaczęłam się śmiać jak szalona, a one razem ze mną. Najlepsza była mina Rafinhy.
-Ale wiecie, że ja wszystko słyszałem?- zapytał ukochany Rafci. 
-Spokojnie dopiero na miejscy rzucimy cię rekinom na pożarcie. Teraz musisz nas tam zawieźć- zaczęła znowu Coral. Z kim ja żyję? 
-Ale to Sergi kieruje- zaznaczył, a ja z Marciem pokładaliśmy się ze śmiechu.
-To ty wniesiesz wszystkie nasze walizki, a potem zapoznasz się z przyjaciółmi jakimi są rekiny- dołączyła do hiszpańskiej modelki Rafka. Współczuję tym chłopakom. W tym samym czasie przyszedł Sergi.
-Z czego się śmiejemy?- zapytał i wręczył mi gazetki.
-Dziękuję- zwróciłam się do niego.
-Z ciebie- odpowiedział mu Marc. Chłopaki jak to oni trochę się przepychali, dźgali, a potem dopiero wrócili do normalności. W końcu musieliśmy ruszyć w dalszą drogę. Zostały nam jeszcze niecałe cztery godziny jazdy. Ruszyliśmy na wakacje.
-A tak w ogóle to kogo to był pomysł z San Sebastian?- zapytałam, gdy już jechaliśmy.
-Miasto zasugerowałem ja- odpowiedział piłkarz.
-A piłkarze to zazwyczaj nie latają sobie na wakacje samolotami w miejsca, których nazwy nawet nie potrafią wymówić?- dopytywałam ze śmiechem.
-Sergi chciał wypytać Coral, gdzie chciałaby pojechać na wakacje. Okazało się, że chciałaby spędzić urlop gdzieś w kraju, spróbować czegoś innego. Rafaela powiedziała, że Rafinha nie będzie płacił za jej wakacje, więc chłopak tak się przejął, że wymyślił Hiszpanię- wyjaśnił. Wszystko stało się jasne. No prawie wszystko...
-Ile wam wiszę?- spytałam. W końcu za darmo sobie tam nie jadę.
-Nic, zrobiliśmy zrzutkę- stwierdził. 
-Nie chcę, żebyście za mnie płacili- powiedziałam, a on przeczesał ręką włosy i głęboko westchnął.
-Potraktuj to jako prezent- stwierdził. Co za chłopak. Nie chcę takich prezentów. Głupio się teraz czuję.
-I tak się dowiem ile- po tych słowach piłkarz zmierzwił mi włosy. Miałam ochotę go zabić.
-Młoda jesteś, jeszcze będziesz miała dość wydatków- skąd on bierze te wszystkie rady? Co za głupek. Już nie obchodziły mnie te pieniądze tylko to jak wyglądałam. Przejrzałam się w bocznym lusterku i oniemiałam. Moje włosy sterczały w każdą możliwą stronę. 
-Zniszczyłeś mi fryzurę- zapiszczałam udając głupią panienkę.
-O nie!- zrobił to samo Marc i zatkał sobie buzię ręką. Zaczęliśmy się śmiać jak opętani. Rozpuściłam włosy i przeczesałam je szczotką. Nie chciało mi się już robić kucyka.
-Tak lepiej- stwierdził Bartra. Podyskutowaliśmy sobie jeszcze trochę dopóki nie usnęłam. Byłam naprawdę śpiąca. Współczuję mu, że musi jeszcze prowadzić. Po jakimś czasie się obudziłam. Mój fotel był tak rozłożony, że prawie leżałam. Poprawiłam go, aby normalnie siedzieć. Spojrzałam zaspana za okno, ale nie miałam pojęcia gdzie jesteśmy. Na pewno stanęliśmy. Za kierownicą siedział teraz Rafael. 
-Cześć, wyspałaś się?- zapytał się mnie piłkarz.
-Jasne, a gdzie Marc?- odpowiedziałam.
-Śpi- oznajmił, a ja odwróciłam się do tyłu. Faktycznie. Piłkarz siedział oparty o okno i smacznie sobie spał. 
-Jak słodko, zrobię mu zdjęcie- stwierdziłam. 
-On zareagował tak samo na ciebie- powiedział Rafinha i zaczął się śmiać- Idę po bułkę do Coral i zaraz jedziemy dalej- poinformował mnie. Po kilku minutach wrócił z powrotem. Ja w między czasie zrobiłam kilka fotek Marcowi. Wyjęłam swojego luchboxa i zaczęłam jeść, gdy jechaliśmy. Aby było mi wygodnie to oparłam się o szybę i położyłam nogi na siedzeniu. Też tak macie, że jak tylko jedziecie, gdzieś dalej samochodem to zdejmujecie buty? Ja od razu po wejściu do auta to zrobiłam. 
-Ile jeszcze?- zapytałam mojego nowego kierowcę. 
-Niecałe pół godzinki- poinformował mnie z uśmiechem. Tak, ja też się cieszę, że zaraz będziemy na miejscu. 
-A czemu właściwie ty kierujesz?- musiałam wszystko wiedzieć. Moja ciekawość zawsze bierze nade mną górę. Taka już moja natura.
-Sergi i Marc byli już trochę zmęczeni. Sergiego zmieniła Coral, a ja Marca. Ty i Rafa nie macie prawka, a poza tym spałyście- wytłumaczył mi. Pokiwałam głową ze zrozumieniem.
-A jak tam z Rafą?- dopytywałam. Strasznie mi się nudziło i nie miałam co ze sobą robić oprócz rozmowy z naszym kochanym Brazylijczykiem i jedzeniem winogron. Właśnie obudził się Marc. 
-Bardzo dobrze, a tobie z nowym chłopakiem?- zapytał i zaczął się śmiać. 
-Ja tu jem. Chcesz mnie zabić?- odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
-Taki żarcik- stwierdził.
-Czy ty jesz właśnie winogrona?- spytał Bartra. 
-Chcesz jedno?- zaproponowałam i wystawiłam w jego kierunku pudełeczko.
-Nie jedz tego podczas jazdy bo się zadławisz- pouczył mnie. 
-Dobrze tatusiu- odpowiedziałam i zaczęłam jeść mojego kochanego melona, którego Coral pokroiła mi na kawałeczki. 
-Bardzo śmieszne młoda- stwierdził obrońca. 
-Jesteśmy na miejscu- oznajmił uradowany Brazylijczyk.
-Dzięki Bogu!- zawołałam i już mnie nie było w samochodzie. Stanęłyśmy z dziewczynami przed średnich rozmiarów hotelem.
-Domek sobie wynajmiemy, co?- z groźnym spojrzeniem Coral spotkał się Sergi. On tylko się niewinnie uśmiechnął. 
-Domeczek powiadasz?- tym razem to Rafa wzięła w obroty swojego chłopaka. Naprawdę chciało mi się śmiać z tej czwórki. Wyglądało to wręcz komicznie. Długo nie wytrzymałam i zaczęłam się z nich śmiać, a dołączył do mnie oczywiście Marc.
-Dziewczynki więcej chłopaczków tu będzie- zakomunikowałam wesoło, a one zaraz stały się radosne. Jak nie wiele im trzeba. Zrobić trochę na złość swoim mężczyznom i są zadowolone. Kochane z nich wariatki. Uwielbiam je po prostu. Poszliśmy wszyscy do recepcji. 
-Wiecie dziewczynki jest mały problem- zaczął Sergi i popatrzył się na mnie przepraszająco. Dlaczego mam wrażenie, że ten problem dotyczy mnie?
-Bo to nie specjalnie- stanął po stronie kolegi Rafael. Coś czuję, że to nie będzie wesoła wiadomość.
-Jak robiłem rezerwację to podzieliłem nas na dwójki- opowiedział nam Roberto. U niego jak zawsze okrężną drogą. Zamiast powiedzieć, co jest grane to najpierw trzeba potrzymać ludzi w niepewności. Mimo to i tak kocham tą pandę. 
-No i co z tego?- zapytała w końcu Coral, która także nie wiedziała o co mu chodzi.
-Masz pokój ze mną mała- oznajmił Marc. Jedyny facet z tej bandy, który potrafi odpowiedzieć na pytanie.
-No to co?- spytałam. Przecież piłkarz mnie raczej nie pogryzie. Bez przesady już. Może i czasem się przekomarzamy, ale nie jesteśmy wrogami.
-I jedno łóżko i brak innych pokoi w całym hotelu- dopowiedział Rafinha, a ja spojrzałam na nich niedowierzająco. Ładnie mnie urządzili. 
-Co?!- wykrzyczały dziewczyny. One bardziej nie mogły w to uwierzyć, niż ja.
-To ja mogę mieć pokój z Vic- zaoferowała się Rafa.
-Albo ja- zaproponowała również Coral. Widziałam w tym momencie miny chłopaków. Nie będę im psuła wakacji. Są dorosłymi ludźmi, którzy się kochają. Potrzebują trochę prywatności. Nie mam zamiaru stawać im na drodze.
-Spoko w pokoju jest na pewno kanapa, a jak nie to będę spać na materacu- zakomunikowałam i posłałam wszystkim szeroki uśmiech. 
-Wyganiasz mnie z łóżka kochanie?- zapytał Marc, udając smutnego. Wszyscy się z niego śmialiśmy.
-Ciebie zawsze skarbie- odpowiedziałam. Usłyszeliśmy tylko głośne "uuuu". Z nimi nie da się inaczej. Już się do tego przyzwyczaiłam. 
-To idziemy do pokoi i za półtorej godziny widzimy się na dole. Pójdziemy obczaić miasto- zarządził Rafinha, a my mu przytaknęliśmy. 
-Masz kartę, a ja pójdę po walizki- wręczył mi plastikowy prostokącik Bartra. To samo zrobili inni chłopcy. Jak dobrze, że wszyscy mieszkamy na jednym piętrze i to obok siebie. Wjechałyśmy windą na trzecie piętro, które było zarazem najwyższym piętrem budynku. Nie był to wielki hotel, a samo miasto również nie było duże. O to chodziło chłopakom. Chcieli mieć trochę spokoju i wcale mnie to nie dziwi. Na pewno będą musieli rozdać kilka autografów i zrobić sobie zdjęcia z fanami, ale jestem pewna, że tutaj są mniej rozpoznawalni. To miasteczko jest spokojniejsze. Nasz pokój znajdował się na końcu korytarza. Obok nas mieszkali Coral i Sergi. Natomiast obok hiszpańskiej pary swój pokoik zajmowali Brazylijczycy. Tu Hiszpanie, tu Brazylijczycy. Tylko my się tak wymieszaliśmy z Marciem. No cóż, swojej narodowości nie zmienię. Pożegnałyśmy się i weszłyśmy do pokoi. Hotel w środku robił wrażenie. Widok był niesamowity. Znajdował się tam także taras. Wiem już, gdzie na pewno będę spędzała późne noce. W domu także często przesiaduję na balkonie. Uwielbiam to po prostu. Marc przyniósł mi moje walizki. 
-Dziękuję... Patrz jak pięknie- powiedziałam. Piłkarz podszedł do dużego okna i stanął obok mnie. 
-Idealnie- stwierdził- Zaraz sobie popatrzymy tylko pójdę po swoje rzeczy- zakomunikował i już go nie było. Postanowiłam iść do łazienki i się odświeżyć. Ubrałam się w sukieneczkę, wysuszyłam włosy i wyszłam z łazienki. Na łóżku siedział już Marc.
-Możesz już wejść- powiedziałam i się uśmiechnęłam.
-Tak krótko?- zapytał zdziwiony. 
-Pomaluję się tutaj- oznajmiłam, a on wszedł do łazienki.
-Po co ty się w ogóle malujesz?!- wykrzyczał z toalety. Ja w tym momencie stałam przed lustrem i nakładałam na rzęsy tusz. Nic więcej nie zamierzałam robić. Nawet nie chciało mi się pomalować ust. 
-Bo tak!- odkrzyknęłam i się zaśmiałam. To się nazywa rozmowa na poziomie. Po kilku minutach byliśmy gotowi do wyjścia. Na dole byliśmy pierwsi. Pierwszy raz w życiu jesteśmy gdzieś pierwsi, gdy jesteśmy razem.
-Nareszcie się nie spóźniliśmy- zauważył Marc. Czyli nie tylko ja o tym pomyślałam. 
-Kiedyś musi być ten pierwszy raz- stwierdziłam. Po dziesięciu minutach zeszła czwórka naszych przyjaciół. Dziewczyny także były ubrane w sukienki. To było zaplanowane. Rafa i Coral stwierdziły, że trochę podrażnią się z chłopakami i będą się zachowywać jakby były wolne. Osobiście mnie to mega śmieszy już przed ich akcjami, więc będę pewnie płakać ze śmiechu, gdy coś wymyślą. Mam to szczęście, że we wszystko mnie wtajemniczają. Współczuję tym niemotom ludzkim. Zamiast się bawić będą musieli mieć oka na swoje dziewczyny. Idealnie się wręcz dobrali. Gorzej jak chłopaki zastosują tą samą taktykę na dziewczynach. Poszliśmy na miasto, aby rozeznać się, gdzie są jakieś sklepy, restauracje lub miejsca, które musimy zwiedzić. Oczywiście zajęło to nam kilka godzin. Zdążyliśmy się zgubić jakieś trzy lub cztery razy. To się nazywa obeznanie w terenie. Stwierdziliśmy, że wrócimy do hotelu i przebierzemy się w stroje kąpielowe. Mogłam go od razu ubrać, ale o tym nie pomyślałam. Zresztą nikt z nas tego nie zrobił. Wróciliśmy do pokoi. Szybko się przebrałam się w strój kąpielowy i wyszłam z toalety. Marc wszedł i także po chwili wyszedł. Tym razem umówiliśmy się na plaży. Mamy tam leżaki tylko dla nas oraz kelnera do dyspozycji. Wszystko dlatego, że do tego hotelu należy prywatna plaża. Wzięliśmy ręczniki i już nas nie było. Nad morzem spędziliśmy bardo dużo czasu. Może było cieplutkie i wręcz przezroczyste. Dzisiaj już jestem opalona, chociaż cały czas spędziłam na pływaniu. Każde z nas tylko bawiło się w wodzie. Nie mieliśmy ochoty siedzieć na leżakach, ale pewnie to się jeszcze zmieni. Będziemy chciały się z dziewczynami jeszcze bardziej opalić. Do hotelu wróciliśmy na kolację. Każdy przyszedł wyszykowany, aby tylko zjeść i iść spać. Byliśmy już zmęczeni. Jednak wcześnie wstaliśmy i jechaliśmy przez ponad pięć godzin. Po trzydziestu minutach byliśmy już w naszych pokojach. Rzuciłam się na łóżko i najchętniej bym już nie wstawała. Obiecałam jednak Anto, że zadzwonię. Muszę się jeszcze przebrać w piżamkę. Zadzwoniłam do mojej przyjaciółki. Marc akurat okupował łazienkę. 
-Cześć kochana- przywitałam się.
-Hej, co tak późno dzwonisz? Już zaczynałam się martwić- nie pomyślałam o tym. Faktycznie mogłam chociaż sms-a do niej wysłać. Czasami nie myślę. 
-Przepraszam, zapomniałam zadzwonić. Co tam u was?- zapytałam. 
-Dobrze, jutro lecimy do Argentyny- usłyszałam w słuchawce radosny głos Antonelli. 
-Nareszcie zobaczysz się z rodziną- powiedziałam. Byłam szczęśliwa, że to zrobi. Anto jest bardzo związana z nimi i powinna robić to częściej. Chociaż lot z Barcelony do jej ojczyzny trochę zajmuje. 
-Nooo... Tak za nimi tęskniłam... Ale opowiadaj co tam u ciebie- zarządziła, a ja się zaśmiałam. Ten jej entuzjazm był zaraźliwy.
-Morze ciepłe, słońce świeci, towarzystwo wspaniałe- wymieniałam z uśmiechem na ustach. 
-A jak z Marciem?- dopytywała, a ja zaczęłam się głośno spać.
-Jesteś nienormalna- powiedziałam, a w tym momencie z łazienki wyszedł Marc. Miał jeszcze mokre włosy po kąpieli.
-Właśnie wyszedł z łazienki, więc kończę bo mi się potem nie będzie chciało nic robić- stwierdziłam. 
-Macie razem pokój?!- wykrzyczała do słuchawki, a ja zaczęłam się tym razem bardzo głośno śmiać. Jej reakcja była po prostu boska. Leo mógł mi ją nagrać. 
-Tak, kończę. Kocham cię, pa- pożegnałam się i nie czekając na odpowiedź, rozłączyłam się. 
-Kogo ty tak kochasz, co?- zapytał Bartra.
-Anto- wyszczerzyłam się, wzięłam piżamkę i już mnie nie było. Po kilku minutach wyszłam już odświeżona. Marc leżał przykryty kocem na kanapie. Wyglądał na niej jak kosmita. Sofa była bardzo mała, a on jej mega wysoki. Nogi mu wisiały, a głowa wystawała.
-Zamień się ze mną... Ja jestem niższa- stwierdziłam ze śmiechem.
-Jest niewygodna, więc nie. Dobranoc- odpowiedział. Położyłam się do wielkiego łóżka, ale nie mogłam znaleźć sobie miejsca. Głupio mi było, że on tam leży. Na pewno nie było mu wygodnie.
-Śpisz?- zapytałam, szepcząc.
-Stało się coś?- od razu się zaniepokoił. Czy zawsze musi się coś dziać?
-Połóż się obok mnie- powiedziałam i zamknęłam mocno oczy. To tak głupio brzmiało. 
-Nie musisz mi dwa razy powtarzać- stwierdził i w mgnieniu oka leżał obok mnie.
-Musiała być naprawdę niewygodna- odezwałam się.
-Nie wiem po co dają do pokoju nie wygodną kanapę. Jeśli by jej tu nie było to na to samo by wyszło- oznajmił piłkarz. Powiedział to tak śmiesznie, że oboje się roześmialiśmy.
-Taka nowa moda- po wypowiedzeniu tych słów popatrzyłam w okno. Widok był taki piękny. Światła pobliskich domów, hoteli i pensjonatów oświetlały plażę i morze. Marc podniósł się na łokciach i również podziwiał widoki.
-Widok niesamowity- powiedział cicho piłkarz. Widać było, że nie tylko na mnie robiło to wrażenie. 
-Może i tak, ale Barcelony nic nie pobije- stwierdziłam, a chłopak się roześmiał na moje słowa.
-Prawdziwie zakochana w stolicy Katalonii- szepnął. I wiecie co? Miał rację. Byłam zakochana w tym mieście. To jest mój dom. Dopiero, gdy wyjedziesz gdzieś i zaczynasz porównywać to zdajesz sobie sprawę z tego, gdzie tak naprawdę jest twoja mała lokalna ojczyzna. Moja jest w Barcelonie. Pokochałam to miasto i tych ludzi. Dla mnie to będzie zawsze najpiękniejsze i najlepsze miejsce na ziemi. 
-Dopiero w Barcelonie zaczęłam żyć... Tam mam wszystko- wyznałam, a on się lekko uśmiechnął.
-Znam to mała- wyszeptał. On pod tym względem rozumiał mnie jak nikt. Jego także zmieniło to miasto. 
-Znalazłeś tu dom?- zapytałam.
-Dom, stabilizację, przyjaciół... Swoje miejsce na ziemi- odpowiedział- A ty?- spytał, chociaż już chyba znał odpowiedź na to pytanie. 
-Dom, bezpieczeństwo, spokój, rodzinę... Swoje miejsce na ziemi- powtórzyłam trochę po nim, zmieniając kilka słów. 
-A szczęście?- dopytał. To było trudne pytanie.
-Jeszcze nie wiem, a ty?- odpowiedziałam zgodnie z prawdą. Mam przyjaciół i wszystko jest tak jakbym chciała, ale jednak czegoś brakuje. Nie wiem czego, ale czuję, że jest taka rzecz. 
-Jeszcze nie wiem- powtórzył. Wpatrywaliśmy się cały czas w morze, które wydawało się takie spokojne. Kocham tą słoną ciecz. Myślisz- oaza spokoju, a tak naprawdę to niebezpieczny żywioł. Zawsze jest nieprzewidywalne. Nie wiesz, czego po nim się spodziewać. Piękne, ale nie zbyt bezpieczne. Jednak przyciąga miliony osób. Daje tym ludziom wolność. Nawet nie wiem kiedy usnęłam. 


Mamy rozdział 17 :) Jak wrażenia? Przepraszam, że tak późno dodany, ale mecz oglądałam i tak jakoś wyszło. Kolejny rozdział, który jest o niczym. Za to muszę was również przeprosić. Nie mam jakieś większej weny. Mam nadzieję, że to chwilowe. Musi się przecież zacząć coś dziać :) Jak myślicie te wakacje coś zmienią w życiu bohaterów? Czy coś się wydarzy? Jak potoczą się losy Marca i Vicki? Kiedy nastąpi pierwszy pocałunek? Czy w ogóle nastąpi? Czy Marc i Victoria wytrzymają ze sobą bez kłótni? Mam dla was takie małe zadanie XD Opiszcie charaktery Vicki i Marca. Chciałabym wiedzieć jak ich odebieracie :) Do dzieła kochani!

Właśnie- wygraliśmy ze Sporting Gijón 3:1. Messi zdobył 2 bramki, a Luis 3 :) Uwielbiam ich mecze. Uwielbiam ich. Jestem dumna z bycia Cule.























13 komentarzy:

  1. No to tak w skrócie;
    Vicki;
    -zadziorna
    -zabawna
    -nie ufając zbyt szybko
    -troskliwa

    Marc;
    -troskliwy
    -zabawny
    -zmienny
    -zadziorny

    Tyle mi wpadło do głowy. Myślę, że oby dwoje mają podobne charakterki ;3

    A co do rozdziału to boski! Gdyby nie takie przejściowe rozdziały ta historia nie lepiła by się ;*
    Czekam na kolejny <3/Zuza

    OdpowiedzUsuń
  2. Omg zabikesz mn tym czekaniem na first kiss którego jak nie bd to urwe ci jaja nawet jak ich nie masz! A tak btw to dkoakwkgmldpw świetny rozdział ❤❤ kocham ich ❤ wszystkich :') Marc i Vicki są podobni do siebie :') z nieciekawą przeszłością, podłamani, ale żyją i sie nie poddają ❤
    Tak sb czytam i wtf gdzie ja przegapiłam 2 bramki Grubaska o.O Luis strzelił 1 gola :') xd
    Czekam na następny geniuszu mój ❤❤

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chodziło mi, że zdobył trzecią xd faktycznie zły dobór słownictwa... Gruby ❤

      Usuń
  3. Wspaniały rozdział. :D
    Vicky jest zadziorna, zabawna, twarda i szczera. Marc jest nieco zagubiony, ale odważny, zabawny i troskliwy w stosunku do najbliższych. Krótko mówiąc : pasują do siebie. ;p Myślę, że te wakacje mogą być momentem przełomowym.
    Czekam na next ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może będą momentem przełomowym w stronę kłótni XD

      Usuń
  4. No wiec Marc to taki troche buntownik , ale tacy z reguly kochaja najbardziej :) a Vicky zadziorna i skrzywdzona :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie- tacy kochają najbardziej :) "Pamiętaj księżniczko- łobuz kocha najbardziej" ♥ Dziękuję za komentarz :)

      Usuń
  5. Nie ma za co :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. aa tak apropo tej klotni to ciekawa jestem jakby to wszylo skoro razem spia :) byloby zabawnie , pokloceni w jednym pokoju :)

      Usuń
    2. Podsunęłaś mi dobry pomysł xd nie bd go może jeszcze w 18 rozdziale bo już go prawie skończyłam, ale może w 19 xd

      Usuń
    3. Ciesze sie ze na cos sie przydalam :) to kiedy ten 18 ??? Zagladam tu codziennie :)

      Usuń
  6. nie mam słów! Słodki !!<3 Czekam na tą kłótnie ;* A Vicki brakuje poprostu miłości którą jest Marc ! Bartra w opowiadaniu Łobuz ale kochany i taki ideał *,* a Vic spragniona miłości drobna osóbka / wierna czyelniczka ;8

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za Twój komentarz :)