niedziela, 14 lutego 2016

Rozdział 14

"Nie wierzę w brak czasu. 
Zawsze jest czas na ten krótki błysk, 
na ten znak: jesteś dla mnie ważna."

-Ale ja cię tak ładnie proszę- powiedziałam słodziutko i popatrzyłam na niego maślanymi oczami. 
-Te oczka zadziałają na Sergiego- odparł i puścił mi oczko. Walnęłam go w ramię i oboje zaczęliśmy się śmiać. Zrezygnowałam z dalszego wypytywania, ponieważ zrozumiałam, że nie powie mi nic więcej. Jak niespodzianka to niespodzianka.

Było mega wesoło i pozytywnie. Aż zaczęłam się bać. Czyżby chciał mnie wykorzystać seksualnie lub co gorsza wykorzysta mnie do gry w piłkę? O nieee... Dobra. Luz. To tylko żarty. Wiem, mam kiepskie poczucie humoru. W końcu stanęliśmy przed jakimś budynkiem. Uwierzcie, że nie powalał wyglądem. Był chyba bardzo stary. Ściany były odrapane, tynk odpadał. Wyglądało to jak opuszczony budynek.

-To tutaj?- zapytałam dla pewności, że nie zatrzymaliśmy się tylko na mały postój lub na żarty, co z tym oto osobnikiem byłoby bardzo możliwe.
-Tak- potwierdził. Zastanawiałam się chwilkę, gdzie jestem, ponieważ nie widziałam w Barcelonie takich budynków. Tam raczej wszystko jest bardzo piękne. Istnieje też opcja, że nie byłam wszędzie.
-Jesteśmy za miastem?- znowu zapytałam. Byłam ciekaw, co tu będziemy robić.
-Tak- odpowiedział, co mnie trochę zirytowało. Czy ten człowiek zna jakieś inne słowa?
-Masz zamiar dzisiaj powiedzieć coś oprócz tego cholernego słowa?- syknęłam. Jakby nie mógł rozwinąć swojej wypowiedzi. Czasami jest naprawdę irytujący.
-Fajnie się denerwujesz- stwierdził ze śmiechem, a ja miałam po raz kolejny wielką ochotę, aby pozbawić go życia, ale tylko na chwilę. Po jakimś czasie pewnie mi by brakowało tego jego pustego łebka. Przewróciłam, więc tylko oczami i zabiłam go kilka razy w duchu. Oczywiście potem poskładałam do kupy i nadal sobie żyje.
-A co tu robimy?- zignorowałam jego poprzedni tekst. Znaczy udawałam, że mnie to nie ruszyło. Nie musi wiedzieć, że przez chwilę był martwy.
-Otóż, droga kobieto- po tych słowach widziałam jak próbowałam zostać poważnym, co mu się zresztą udało, chociaż nie wiem jakim cudem. Wziął moją i swoją torbę na ramię, przystanął i swoją rękę zarzucił na moje ramię. Popatrzył na mnie i znowu zaczął swój wywód- Jesteśmy w miejscu, gdzie... Dobra, nie umiem tak poważnie mówić. Zobaczysz gdzie jesteśmy, chodź- stwierdził i ruszył na przód. Dogoniłam go i sięgnęłam po swoją sportową torbę, którą niósł. On stanął, odwrócił się do mnie powoli niczym seryjny zabójca. Naprawdę poczułam się jakbym grała w horrorze.
-Ty mała istoto Boża, rączki cię swędzą?- spytał, a ja zaczęłam się śmiać. On też długo nie wytrzymał i dołączył do mnie. To by było na tyle, jeśli chodzi o poważnego Bartre- Ja poniosę, a ty rusz ten swój mały tyłeczek- dopowiedział i się roześmiał. Co za menda. To mój tyłek i nie ma prawa na niego patrzeć! To było głupie zdanie. Wiem. Ale nie musi mi się gapić na moje cztery literki.
-Każdy taki sam- powiedział sama do siebie, ale chyba na tyle głośno, że usłyszał.
-Jeśli mówisz o mężczyznach to...- nie dane było mu jednak skończyć. O nie mój drogi. Teraz sobie mnie trochę posłuchasz.
-Jeśli masz na myśli wygłodniałe, beznadziejne, pozbawione uczuć, chcące tylko jednego, głupie i zarozumiałe świnie to owszem dobrze myślisz, ponieważ mężczyźni to gatunek wymarły. Zostało bardzo mało egzemplarzy, ale to nie moja wina. Co prawda jest bardzo dużo kopii, ale prawdziwego faceta to ja dawno nie widziałam, więc...- tym razem to on mi przerwał. A miałam jeszcze tyle pięknych tekstów w głowie, którymi miałam zamiar go obrazić.
-To, że nie ma tych egzemplarzy to tylko i wyłącznie wina kobiet, więc także ciebie. Gdyby nie wy to żaden facet nie byłby taki zły- wyrecytował, a ja myślałam nad tym co mam teraz odpowiedzieć. Nie zagnie mnie.
-To 55% mężczyzn zdradza kobiety, a nie na odwrót, więc twoja teoria może leżeć pod gruzami spokojnie- powiedziałam.
-Kto zdradza ten zdradza, a z 65% kobiet jest z facetem dla kasy- i w tym momencie miał rację. W dodatku w przypadku piłkarzy zwiększyłabym nawet tę liczbę to 80%. Muszę szybko myśleć. W czym faceci są gorsi od kobiet? Wiem! Jestem genialna!
-Za to jak facet zobaczy dziewczynę z cyckami to się aż ślini- oznajmiłam z poirytowaniem. Takie zachowanie jest wręcz żałosne.
-A wiesz, że żartowałam z tym tyłkiem? Przecież, gdybym tylko na to patrzył to od razu bym do ciebie podbijał. Dobrze wiesz, że mamy dobre relacje i traktuję cię jak przyjaciółkę, więc może skończymy tą dyskusję- zaproponował także trochę zirytowany.
-To ty ją zacząłeś- oczywiście ja nigdy nie dam za wygraną. Mogłam się ugryźć w język, ale ja wolę gadać.
-Mała ż-a-r-t-o-w-a-ł-e-m ok?- przeliterował mi jak małemu dziecku.
-Dobra, nie jestem głupia- odpowiedziałam, a on zaczął mnie łaskotać.
-To się uśmiechnij- mówił i śmiał się ze mnie. Musiało to bardzo dziwnie wyglądać. Opierałam się o budynek i śmiałam się jak głupia, a on mnie gilgotał. Zanosiłam się wręcz śmiechem.
-Barta znowu znalazł panienkę na jedną noc!- zawołał jakiś mężczyzna. Odsunęliśmy się od siebie, a ja próbowałam wyjrzeć Marcowi za ramię, ale był oczywiście za wysoki, abym mogła cokolwiek dojrzeć. Piłkarz odwrócił się w stronę dobiegających głosów, a ja wtedy zyskałam pełne pole widzenia. Przed nami stało dwóch dobrze zbudowanych mężczyzn w ciemnych, opinających się koszulkach, dresowych spodenkach, sportowych butach i z takimi samymi torbami jak my.
-A HIV-a ta woja panna nie ma?- zapytał widocznie roześmiany drugi, trochę wyższy facet. Byłam nie tyle, co zła, ale nieźle zszokowana. Ktoś, kto mnie nie zna nazwał mnie tak naprawdę dziwką. Nie mogę powiedzieć, abym skakała ze szczęścia. Nie wiedziałam jak mam się zachować, co zrobić. Czułam się tak jakbym zapomniała języka w gębie. Marc, gdy usłyszał te słowa od razu wystartował z pięściami do napakowanych mięśniaków. Oni bez trudu go odepchnęli. Nie dlatego, że Bartra nie jest silny. Wręcz przeciwnie. On wygląda tylko tak niepozornie, ale w rzeczywistości jest mocny. Po prostu ich było dwóch. Obydwoje jednocześnie go odepchnęli.
-Jeszcze jedno słowo,  a gwarantuję wam, że policzę się z wami inaczej- zagroził. Taką stronę Marca widziałam tylko kilka razy. Najbardziej zapamiętałam go takiego, gdy rzucił się z rękami na kolesia z klubu, który się do mnie dobierał. Był wtedy wściekły i tak samo jest teraz.
-Czyżbyś się zakochał?- nabijali się dalej, a ja coraz bardziej bałam się tego, co się zaraz wydarzy. Wiem, że piłkarz nie jest uosobieniem cierpliwego człowieka. Może się to źle skończyć, a tego wcale nie chcę. Wcale się nie myliła. Obrońca złapał jednego z osiłków za koszulkę i popchnął go na ścianę.
-Przeprosicie teraz ładnie tą panią- wysyczał. Oni unieśli ręce w geście obronnym i mnie przeprosili, a potem poszli. Coś mi tu jednak nie pasowało. Dlaczego wszyscy się go tak boją? Jest czego? Przecież to naprawdę wspaniały facet. Może i jest nerwowy, czasami nie dopuszcza do siebie ludzi. Jednak, gdy się go pozna, patrzy się na to wszystko zupełnie inaczej. Kiedyś Anto powiedziała coś, co... Chyba powinno mnie chociażby zastanowić. Jak to było... Aaa, już wiem! "Uważaj na niego. To nie jest grzeczny chłopiec... Nie chcę, żebyś się o tym przekonała". Potem mówiła mi, że teraz może się zmienił, ale tego nikt tak naprawdę nie wie. Gdy zaczęłam dopytywać po prostu mnie zbyła, a ja to olałam. Uznałam, że znam Marca. Może nie jakoś mega dobrze, ale jednak nigdy nie zrobił mi nic złego. Wręcz przeciwnie- to on mnie zawsze bronił. Nie wiem o co jej chodziło.
-Idziemy?- zapytał jakby nigdy nic Hiszpan. Nadal stałam w tym samym miejscu, co poprzednio. Chłopak ruszył w moim kierunku i stanął na przeciwko mnie. Przewrócił oczami- Przepraszam za tych idiotów- powiedział. Ktoś mógłby pomyśleć, że robi to od niechcenia. Wcale tak nie było. Myślę, że było mu głupio. W końcu coś sobie zaplanował, a ktoś mu to zniszczył, ale równie dobrze mogę się mylić.
-Dlaczego wszyscy się ciebie tak boją?- zapytałam, nie komentując tego wszystkiego. Ciekawiła mnie ta jedna rzecz. On nerwowo się roześmiał i przeczesał palcami swoje ciemnobrązowe włosy. Patrzyłam mu niezrażona prosto w oczy.
-Przesadzasz mała- odpowiedział, ale ja wiedziałam swoje. Nie byłam głupia.
-Wiesz, że i tak się dowiem? Jak nie od ciebie to od chłopaków albo od dziewczyn- stwierdziłam pewna swojego.
-Czemu ci tak na tym zależy?- dopytywał, tym samym potwierdzając tylko, że coś jest na rzeczy.
-Bo wszyscy o tym wiedzą oprócz mnie- przyznałam zgodnie z prawdą.
-Powiem ci, ale najpierw idziemy do środka i zrealizujemy to, co sobie wymyśliłem- postawił warunek, a ja przytaknęłam skinieniem głowy- Na razie o tym nie myślisz- rozkazał i weszliśmy do środka budynku. Wewnątrz budynek robił niezłe wrażenie. Był naprawdę zadbany. Okazało się, że jesteśmy na siłowni. Chyba tak to można nazwać. Było miejsce do trenowania sztuk walki, ringi, maty, ale także sprzęty typowe dla siłki. Marc zaprowadził mnie do szatni i kazał się przebrać. Spełniłam jego prośbę. Wychodząc z szatni wiązałam włosy. On uśmiechnął się do mnie i chwycił mnie za dłoń, ciągnąc za sobą jak małe dziecko. Wreszcie zatrzymał się przy worku treningowym.
-Chciałaś wiedzieć jak radzę sobie z problemami- oznajmił i słabo się uśmiechnął.
-Pokaż co umiesz piłkarzyno- prowokowałam, ale o dobrze o tym wiedział. Pokręcił głową z rozbawieniem, założył rękawice bokserskie i zaprezentował mi swoje umiejętności, o których nie miałam pojęcia. Gdy skończył zaczęłam bić mu brawo. On teatralnie zaczął się kłaniać.
-Nie wiedziałam, że tak umiesz- powiedziałam z podziwem.
-Ulica uczy... Często trenuje z Rafaelem- poinformował mnie- Chodź, teraz ty- oznajmił i rzucił mi rękawice.
-Ale ja nie umiem- byłam przerażona perspektywą ośmieszenia się przed tyloma ludźmi. Kompletnie nie wiedziałam jak mam się do tego zabrać. Ja nawet uderzyć kogoś nie umiałam. Zawsze miałam przed tym opór. Kiedyś taka dziewczyna chciała mnie pobić. Miałam ochotę ją walnąć, ale nie potrafiłam podnieść nawet ręki. Dla mnie to coś niewyobrażalnego. Wiem, że to tylko głupi worek, ale ja się chyba do tego nie nadaję.
-Dlatego jesteś tu ze mną- zaświergotał. Naprawdę był taki wesoły.
-Aż tak cię cieszy perspektywa, że będziesz mógł kogoś uczyć?- spytałam ze śmiechem.
-Cieszy mnie to, że jesteś w czymś gorsza ode mnie mała- oznajmił, a ja zaczęłam się chichrać.
-Jestem gorsza w graniu w piłkę, w boksie, w sporcie ogólnie, w imprezowaniu, w...- nie dane było mi skończyć.
-Jedyne w czym jesteś gorsza to w postrzeganiu siebie. Musisz w końcu w siebie uwierzyć mała- pouczył mnie. Może i miał rację. A może nie? Przewróciłam tylko oczami i postanowiłam o tym nie myśleć. Piłkarz najpierw pokazał mi jak mam uderzyć, a potem ja miałam zrobić to samo. Kilka razy powtarzaliśmy jedną czynność.
-Źle układasz rękę. W ten sposób to będzie ciebie bardziej boleć, niż przeciwnika- powiedział mądrze. Łatwo mu mówić. Spojrzałam na niego znacząco. Mój wzrok mówił "Zamknij się, nie jestem tobą mośku". Stanął za mną wyraźnie rozbawiony i złapał moje dłonie w swoje. Wtedy zaczął uderzać. Faktycznie mniej bolało. Spędziliśmy tak kilka godzin. Powiem wam, że naprawdę mi się to spodobało. Można nieźle odreagować. Wyszliśmy z klubu wesolutcy. Wsiedliśmy do samochodu i dalej żartowaliśmy. Gdy dojechaliśmy na naszą ulicę, przypomniałam sobie o naszej rozmowie.
-Mieliśmy porozmawiać- przypomniałam chłopakowi.
-Jasne, wezmę prysznic i przyjdę- powiedział.
-To do zobaczenia i dziękuję za dzisiaj- on w odpowiedzi posłał mi tylko uśmiech. Wysiedliśmy z auta i udaliśmy się do swoich domów. Poszłam od razu na górę i wzięłam prysznic. Przebrałam się w luźny zestaw ubrań. Włosy wysuszyłam i związałam. Zrobiłam sobie kanapkę i czekałam na piłkarza. Minęła godzina, a ja zrozumiałam, że nie przyjdzie. Mogłam się domyśleć. Nie zgodziłby się tak łatwo, aby wyjawić mi prawdę. Zadzwoniłam do niego jeszcze kilka razy. Chyba miałam nadzieję, że  jednak odbierze i powie, że zaraz przyjdzie. Czego ja się spodziewałam. Wybrałam numer do Coral. Ostatnio dobrze się dogadujemy. Nie chciałam dzwonić do Anto. Ona ma mnie pewnie już dość. W końcu ma dziecko i woli się na pewno zając nim, niż głupią nastolatką.
-Cześć kochana, co tam?- od razu przywitała mnie wesoła. Randka musiała się udać.
-Macie jakieś plany na dalszy ciąg wieczoru?- zapytałam i modliłam się, aby wszystko poszło po mojej myśli.
-Nie, a co nudzisz się?- tak! Jak to dobrze, że nic nie robią.
-To może pójdziemy do klubu bo nie mam co ze sobą zrobić- zaproponowałam, a w oddali usłyszałam zadowolenie Sergiego.
-Nie mam wyjścia Sergi poszedł się już szykować- odpowiedziała i zaczęłyśmy się śmiać jak opętane- To co za godzinkę przed domem?- ustaliła.
-Mi pasuję. Lecę się szykować, papa- powiedziałam i się rozłączyłam. Chciałam to wszystko odreagować. Nie miałam zamiaru się nikim dzisiaj przejmować. Poszłam z powrotem do łazienki i przejrzałam się w lustrze. Rozpuściłam włosy i zastanawiałam się, co mam z nimi zrobić. Postanowiłam je pokręcić. Zrobiłam sobie makijaż, usta pomalowałam pudroworóżową szminką. Ubrałam się w dość kobiecy zestaw. Byłam zupełnie kimś innym, ale to jednak nadal ja. Ta sama, zbzikowana, dziwna i samotna dziewczyna. Nic się nie zmieniło. Poza faktem, że wyglądam trochę ładniej, niż zwykle. Zrobiłam sobie zdjęcie i wrzuciłam na portale społecznościowe z dopiskiem: "Lecimy na melo ;*". Napisałam to po polsku. Miałam dość tego wszystkiego. Chciałam się po prostu wyrwać. Wyszłam an zewnątrz, a taksówka już czekała. W środku siedziała Coral.
-A gdzie Sergi?- zapytałam.
-Musiał coś załatwić. Przyjedzie do klubu albo już tam jest- oznajmiła. Rozmawiałyśmy na bardzo wiele tematów. To taka świetna dziewczyna. Mogłabym ją wypytać o Marca, ale bardzo prawdopodobne jest to, że wie jeszcze mniej ode mnie. W końcu spotyka się z Roberto od niedawna. W końcu dojechaliśmy do naszego klubu. Spotkaliśmy tam prawie wszystkich chłopaków z partnerkami. Okazało się, że Sergi do wszystkich zadzwonił. Nie pomyślałam o tym. Mam nadzieję, że go tutaj nie ma. Weszłyśmy do środka. światła nieźle dawały po oczach. Ledwo co przekroczyłam próg, a już byłam ściskana przez Anto. Chyba tej osoby mi brakowało.

*Narrator*
Sergi wyciągnął go do klubu, chociaż nie uśmiechała mu się perspektywa zabawy. Czuł się podle i nie wiedział co ma ze sobą zrobić. Jednak zgodził się jechać na imprezę, aby zapomnieć o wszystkich dzisiejszych wydarzeniach. Właśnie siedział przy barze ze swoim bratem i opowiadał mu co dzisiaj zrobił. Mówił mu, że boi się wyznać prawdę. On go dobrze rozumiał, ale rozumiał także Vicki. Wtedy do klubu weszła ona. Marc spojrzał w stronę wejścia i mimowolnie się uśmiechnął. Zobaczył jak dziewczyna mruży oczy od nadmiaru kolorowych światełek. Zaraz zostaje przytulona przez partnerkę Leo. Dopiero, gdy dziewczyny zaczynają rozmawiać, zauważa strój Polki. Według niego wygląda obłędnie. Czerwona spódnica idealnie podkreśla jej chudziutkie, ale krótkie nóżki. Szpilki dodają jej kilku centymetrów. Uśmiech przyozdabia jej twarz. Czarne włosy okalają jej twarz i opadają na ramiona szatynki. Spod krótkiego topu wystaje wyrzeźbiony brzuch dziewczyny. Marc zastanawia się jak mógł ją tak skrzywdzić. Dobrze wiedział, że młodziutka fanka jest bardzo wrażliwa. Dopiero dzisiaj popatrzył na nią jak na kobietę. To była jego przyjaciółka i był z tego dumny. Miał obok siebie osobę, którą uwielbiał. Pierwszy raz mu się to zdarzyło. Ona była dla niego zawsze. Potrafiła wysłuchać. Nie zna jej długo, ale ufa jej bezgranicznie. Jednak bał się wyjawić Vicki dlaczego wszyscy się go boją. Chciał cofnąć czas. Nie chciał takiej etykietki. Nie chciał, aby ona o niej wiedziała. Myślała, że jest idealny. Była jedyną osobą oprócz mamy i brata, która widziała w nim coś więcej, niż niebezpiecznego piłkarza. Spieprzył to, a teraz nie wie jak ma to naprawić. Rzadko przeprasza. Nie przyznaje się do błędów. Mimo to dzisiaj chciał być inny. Chciał być wreszcie sobą. Nie chciał niszczyć tej przyjaźni. Sergi w końcu go szturchnął, gdy zauważył, że obrońca myśli o czymś bardzo intensywnie. Zauważył, że wpatrywał się w jego siostrzyczkę. W głębi serca chciał, aby byli razem. Pragnął, aby się pokochali. Jednak nic na siłę. Znał swojego brata. On unikał miłości jak ognia. Chciał, aby i jego brat stał się szczęśliwym człowiekiem. 


*Vicki*
Po krótkiej rozmowie poszłyśmy z dziewczynami do naszej loży. Jak zwykle z przytupem. W końcu to barcelońscy bożyszcze. Przywitałam się ze wszystkimi i zaczęliśmy rozmawiać. Zamówiłam sobie drinka i powoli go sączyłam. Potem zostałam wyciągnięta na parkiet. Chciałam się dobrze bawić, ale coś mi na to nie pozwalało. Stwierdziłam, że pójdę się czegoś napić. Wróciłam, więc na nasze specjalne miejsca. W jednej chwili obok mnie siedziała Antonella. Uśmiechnęłam się do niej i pociągnęłam przez słomkę łyk kolorowego napoju.
-Co jest mała?- zapytała z troską. Otwierałam już usta, aby powiedzieć, że wszystko jest w jak najlepszym porządku, ale ona wyczuła moje zamiary- Widzę- dodała stanowczo. Westchnęłam głośno.
-Dlaczego wszyscy boją się Marca? Nie chciał mi powiedzieć. Umówiliśmy się, że przyjdzie do mnie jak weźmie prysznic i wszystko mi opowie, ale nie przyszedł. Od początku nie chciał tego zrobić- wyżaliłam się przyjaciółce.
-Chciałem, ale stchórzyłem- usłyszałam głos katalońskiego obrońcy. Spojrzałam za siebie, ale nadaremno. On już kucał obok mnie.
-Ja was zostawię, a ty jej to wytłumacz- oznajmiła Argentynka i poklepała po ramieniu piłkarza. 
-Możemy się przejść?- zapytał, a ja pokiwałam głową. Udaliśmy się do parku. Było już ciemno, ale nadal cieplutko. Uwielbiam ten park. Jest taki piękny. Za dnia tętni życiem. Usiedliśmy na jednej z ławeczek. 
-Na początku chciałem cię przeprosić za to, że cię wystawiłem. Miałem już wychodzić, ale w ostatniej chwili stchórzyłem- wyjaśnił, a ja pokiwałam głową. Chciałam, aby w końcu powiedział mi o co chodzi- Wszyscy się mnie boją bo... Bo kiedyś zadałem się z gangsterami. Wtedy, kiedy chciałem zemścić się na zabójcach moich rodziców. Latałem po mieście z bronią. Wykonywałem brudną robotę... Zmuszałem ludzi do oddawania pieniędzy. Odsunąłem się nawet od Sergiego. Chciałem być sam. Każdy, kto chociażby szturchnął mnie na ulicy po prostu dostawał w twarz- wytłumaczył i spuścił głowę. Nie wiedziałam, co mam o tym myśleć. Nie byłam nigdy w takiej sytuacji- Proszę, powiedz coś- poprosił i spojrzał na mnie tym smutnym spojrzeniem. Jedyne co zrobiłam to go przytuliłam.
-Nie obchodzi mnie twoja przeszłość- powiedziałam, a on podniósł mnie do góry i zaczął się kręcić wokół własnej osi. Krzyczałam jak opętana. Wtedy oboje dostaliśmy sms-y. Wyjęłam telefon i odczytałam wiadomość od trenera: "Jutro o 19 jest impreza na zakończenie sezonu dla piłkarzy, ich partnerek i wszystkich pracowników. Obecność obowiązkowa :)". Marc spojrzał mi przez ramię i zaczął się śmiać.
-To idziemy razem mała- oznajmił. Spojrzałam na niego wzrokiem typu "jesteś idiotą?". Oczywiście to tylko tak na żarty.
-Przyjadę po ciebie o 18:45- poinformował mnie, a ja walnęłam go w ramię.
-Dzięki za info- odpowiedziałam.
-A proszę bardzo- śmialiśmy się tak, idąc do klubu. Marc otworzył mi drzwi, w których mnie oczywiście przepuścił. Udaliśmy się na parkiet, ale szybko straciłam go z oczu. Tańczyłam chyba ze wszystkimi. Poszłam do loży, gdyż miałam dość wygłupów. Nie powiem zmęczyłam się. Usiadłam i napiłam się mojej wody z lodem. Dosiadła się do mnie zmęczona Argentynka.
-I jak rozmowa?- zapytała.
-Bardzo dobrze, nie miał się czego bać- odpowiedziałam z uśmiechem.
-Wiesz jak mnie wbiło w fotel jak powiedział, że się bał- zachichotała.
-Czemu?- spytałam ze śmiechem.
-On nigdy takich rzeczy nie mówi, ale to dobrze. To oznacza, że zdjął wreszcie tą swoją maskę- wyjaśniła z uśmiechem.
-Czyli nie tylko ja uważałam, że to tylko maska- powiedziałam.
-On jest dobrym chłopakiem, ale dużo przeżył w dzieciństwie- stwierdziła.
-Wiesz o tym?- zadałam pytanie, ponieważ myślałam, że mało osób o tym wie.
-Wiem ja, Leo, Sergi, Coral, ty i Manuela- wyjaśniła.
-Już wiem z kim go mogę obgadywać- zaśmiałam się, a ona razem ze mną. Dostałam wtedy sms-a. Wyjęłam telefon, a na ekranie ukazała się wiadomość od piłkarza, o którym właśnie rozmawiałyśmy.
"Ratuj, nachalna dziewczyna"
Zaczęłam się rozglądać, aby zlokalizować Marca. Zauważyła to Anto.
-Coś się stało?- zapytała. Pokazałam jej sms-a, a ona zaczęła się śmiać- Ooo tam jest- wskazała rozbawiona na chłopaka, który siedział przy barze i widocznie próbował spławić natrętną dziewczynę. Dlaczego na niego lecą same blondynki? Ta jest w dodatku tleniona. Trochę bawiła mnie cała ta sytuacja, ale postanowiłam mu pomóc. Udałam się w kierunku baru, a on posłał mi całusa w powietrzu. Dziwne, że blondi tego nie zauważyła. Uśmiechnęłam się szeroko i nie zwracając najmniejszej uwagi na dziewczynę, weszłam między nią, a Marca. 
-Cześć kochanie- przywitał mnie piłkarz, przytuliliśmy się, a ja zaśmiałam się cicho prosto w jego ucho. 
-Cześć skarbie- świetnie wcieliłam się w swoją rolę. 
-Nie widzisz, że rozmawiamy- dała znać o swojej obecności blondynka. Popatrzyłam zdziwionym wzrokiem na chłopaka, a przewrócił oczami. Nie dziwię się, że miał jej dość. Teoretycznie jestem jego dziewczyną, witam się z nim, a ona ma jeszcze jakiś problem. Nie wierzę w ludzi po prostu. Marc zszedł z krzesełka, na którym siedział. Był kilka centymetrów wyższy od tej panienki. Odwróciłam się w jej stronę i uniosłam jedną brew do góry.
-Możesz stąd spadać? Rozmawiałam z nim- poprosiła mnie z ironią dziewczyna. Piłkarz wczuł się w rolę, więc przytulił mnie od tyłu. 
-Czy ty właśnie każesz mi odejść od mojego narzeczonego?- zapytałam, aby się upewnić, że laseczka ma po kolei w głowie. Ona w ogóle nie zwracała na mnie uwagi. Podeszła do Marca. Odepchnęła go ode mnie i przeleciała dłonią po jego klatce w dół. No błagam! Prawie włożyła mu rękę do spodni. On jednak zachował trzeźwe myślenie. Zabrał jej rękę i znowu mnie do siebie przytulił.
-Jedyną osobą, która może tak robić jest ona- powiedział i pocałował mnie w policzek. Nadal przytulał mnie od tyłu. Uśmiechnęłam się do niej, udając mega zadowoloną narzeczoną Bartry. 
-Przecież ona wygląda jak dziecko- piekliła się tamta. Marc zaśmiał się wesoło. Wziął mnie na ręce, a ja pisnęłam, gdyż w ogóle się tego nie spodziewałam. 
-Ona wygląda najpiękniej w tym klubie i jest moja- stwierdził i zaczął się ze mną kręcić, idąc jednocześnie na parkiet. Śmiałam się jak opętana. Mina tej laski była bezcenna.
-Już możesz mnie postawić- mówiłam ze śmiechem. On zrobił tak jak powiedziałam i porwał mnie do tańca. Akurat leciały szybkie piosenki, przy których szaleliśmy jak nikt inny. Przysięgam, że nie było nikogo, kto by tak tańczył jak my. Było przy tym bardzo dużo śmiechu. W końcu jednak musieliśmy się zbierać. Jutro mamy przecież tą imprezę służbową. Boże, jak to brzmi. Rozmawiałam z dziewczynami i dowiedziałam się, że muszę mieć długą sukienkę, więc idziemy jutro na zakupy. Wiecie jaki to komfort, gdy pierwszy raz wracasz z klubu samochodem z trzeźwymi piłkarzami. Znaczy Marc był po kilku drinkach, ale nie był pijany. Za to Sergi dzisiaj nic nie pił, więc zawiózł nas do domku. 
-Do 12 Cor!- zawołał, gdy wysiadłyśmy z samochodu. Coral dzisiaj nocuje u Roberto, żeby nie wstawać jutro wcześnie, ponieważ umówiłyśmy się na zakupy. 
-Do 12 mała!- również zawołała. Pożegnałyśmy się całusem i przytulaskiem. Przytuliłam także Sergiego. Został jeszcze Marc.
-A więc do jutra przyszły mężu- powiedziałam i zaczęłam się śmiać. Jego też śmieszyła ta sytuacja.
-Do jutra moja narzeczono- odpowiedział i się przytulił.
-Mówił wam ktoś kiedyś, że jesteście nienormalni?- zapytał ze śmiechem Sergi.
-Ty- oznajmiliśmy równo. Rozeszliśmy się w dobrych humorach do domów. Przebrałam się w piżamkę, umyłam ząbki i zmyłam makijaż. Położyłam się do łóżka i w mgnieniu oka usnęłam. 


Jest i rozdział 14 :) Przepraszam Was, że tak długo musieliście czekać :/ Obiecuję się poprawić. Zacznę stosować metodę z zeszytem, więc może to coś pomoże. Uciekam teraz na mecz Barcelony :) Visca el Barca! 




























9 komentarzy:

  1. Boskie :) brak mi slow jak zawsze , te ich wyznania sa GENIALNE :) akcja z dziewczyna swietna :) czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeny! Cudowny <3
    Czekam z niecierpliwością na kolejny ;*/Zuza

    OdpowiedzUsuń
  3. OOo cudny!
    Jakie ty masz świetne pomysły! ;* czekam na next! <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziewczyno genialne to mało powiedziane ! Nie ma słów aby opisać ten rozdział jest tak kochany ja chce żeby byli parą oni tak idealnie do Siebie pasują no *aww* ;*/ wierna czytelniczka ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Aww cudowny! Omg kocham tego bloga! ❤ i Marc jest taki awwww ckdnfksmcklsmf ❤❤❤❤ czekam na następny ;**

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za Twój komentarz :)